W ostatni weekend zmienił się lider tabeli ligi hiszpańskiej, zmienił się też lider klasyfikacji Pichichi. Ale nudny obraz rozgrywek się nie zmienił. Nadal grają tylko dwie drużyny. Reszta jest tłem.
Real liderem!
Tego się chyba nikt nie spodziewał. „Barca” miała do pokonania słabą Almerię, Real mocną, grającą w Lidze Mistrzów, Sevillę. Kibice „Królewskich” z pewnością drżeli, czy strata do Katalończyków nie zwiększy się do pięciu punktów. Stało się jednak inaczej. Real po wielkim spotkaniu (34-2 w strzałach na bramkę) pokonał Andaluzyjczyków, a Barcelona zagubiła się i miała problem ze swoim przeciwnikiem. O jednej z przyczyn takiego stanu rzeczy przeczytacie niżej. Real wygrał, Real jest liderem, Real ma formę, może nawet formę na mistrzostwo kraju. Ma to, czym imponowała „Duma Katalonii” rok temu – wolę walki, mentalność zwycięzców i bezkompromisową siłę ataku. Biorąc pod uwagę fakt, że „Los Merengues” najtrudniejszych rywali podejmują w Madrycie, może okazać się, że tytuł lidera La Liga pozostanie w Madrycie do końca sezonu. Jednak dla dobra i tak przewidywalnej Primera Division lepiej będzie, gdy „Blaugrana” wróci do gry w wielkim stylu. Nikt nie wątpi, że ich na to stać.
Co z tym Zlatanem?
Zlatan wyleciał z boiska. To wie każdy kibic. Każdy wie, dlaczego wyleciał. Ale czy każdy wie, że bez niego Barcelona grała lepiej? Katalończycy grali szybciej, odważniej i kreatywniej. „Ibra”, po świetnym początku sezonu, znacznie spuścił z tonu. Jeden gol w dziewięciu meczach to wynik strasznie słaby jak na środkowego napastnika tak bramkostrzelnej ekipy. Zlatan nie wybiega do podań, jest zbyt statyczny. Zbyt dużo czekania, zbyt mało kreatywności. Potrafi zagrać świetną piłkę, ale robi to ostatnio zdecydowanie za rzadko. Wielkim problemem Zlatana jest to, że nie radzi sobie z presją, popełnia głupie faule bez piłki. Na pewno nie zagra w najbliższym szlagierowym spotkaniu z Valencią. Warto zadać sobie pytanie, czy ten fakt jest naprawdę osłabieniem dla Katalończyków?
Indolencja Valencii
Przed sezonem działacze „Los Ches” zapowiadali walkę o mistrzostwo. Już teraz wiadomo, że nic z tego nie będzie. 15 punktów na tym etapie rozgrywek to przepaść, a pewnie już za kilka dni będzie ich 18, bo drużyna, która daje się zdominować Racingowi, nie ma szans z żądną rewanżu Barceloną. Nawet gwiazdy lewantyńskiego klubu lśnią jakby słabiej. Villa nie potrafi wykorzystywać stuprocentowych okazji, Silva jest mniej przebojowy, Mata zgubił formę, a Pablo pokazuje, na co go stać tylko raz na kilka spotkań. Wydaje się, że po sezonie może nastąpić ostatni akt sztuki pod tytułem „Wielka Valencia”, czyli odejście Villi, Silvy, a być może Maty i Banegi. Dla „El Guaje” może być to ostatni dzwonek, by zdobyć wreszcie jakieś ważniejsze klubowe trofeum.
A tak strzelał Van der Vaart na 3:2: