W ekstraklasie mamy obecnie 19 Hiszpanów, którzy zdobyli łącznie 105 goli. Jest to pierwszy przypadek w historii naszej ligi, kiedy zawodnicy z jednej zagranicznej nacji składają się na ponad 100 bramek. Obecnie panuje moda na graczy z Hiszpanii i coraz więcej polskich klubów w nich inwestuje. Chyba nigdy nie mieliśmy do czynienia z krajem, który zrobił taką furorę w naszej lidze.
Większość hiszpańskich zawodników w ekstraklasie widzi trampolinę do lepszych klubów bądź też godziwe zarobki i o wiele lepsze perspektywy. Hiszpanie grający na poziomie Segunda B często łączą piłkę z pracą, a same kluby nie zawsze płacą im na czas. Dodatkowo występując na takich boiskach, nie czują się, jakby grali na wysokim poziomie. Polska ekstraklasa jest dla nich szansą na lepsze jutro i dlatego tak chętnie do nas przyjeżdżają. Jednak dlaczego prezesi naszych klubów tak ochoczo ściągają ich do swoich zespołów i czy są dobrym towarem?
Stosunek ceny do jakości
Zawodnicy grający na niższych szczeblach w Hiszpanii zazwyczaj są do wyciągnięcia za darmo. Piłkarze tam występujący nie podpisują długich umów, a często kluby zalegają im z pieniędzmi. Hiszpanom z Segunda B zazwyczaj wystarczy wypłacić jedynie pensję, jaką będą otrzymywali w ekstraklasie. Natomiast w przypadku polskich graczy zazwyczaj trzeba dodatkowo płacić prowizję agentom i kilkaset tysięcy za transfer.
Kluby z ekstraklasy często szukają zawodników będących do wyciągnięcia za darmo bądź za przysłowiowe frytki, a Hiszpania jest idealnym rynkiem do takich transakcji. Nasze drużyny oferują piłkarzom z Półwyspu Iberyjskiego o wiele lepsze warunki kontraktowe, a sami gracze w naszych zespołach wyrastają na gwiazdy ligi.
Oczywiste jest to, że nie każdy Hiszpan stanie się z miejsca gwiazdą drużyny, która będzie ciągnęła jej grę. Jednak wielu z nich sprawdza się w ekstraklasowych warunkach. Często też przychodzą nawet do I ligi. Swego czasu wyróżniał się tam Omar Santana, a na zapleczu wciąż są Dani Ramirez czy Joel Huertas.
https://twitter.com/cwiakala/status/1117804530903781377
Charakter
Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego są chwaleni za podejście i charakter. Są to piłkarze niesprawiający problemów wychowawczych, odpowiednio pracujący, odnoszący się z szacunkiem do innych i przede wszystkim bardzo pozytywni. Gerard Badia czy Igor Angulo głównie przez te cechy stali się ulubieńcami kibiców. Natomiast Imaz, Cabrera, Carlitos czy Hernandez to gwarant jakości.
Hiszpanie są z natury ludźmi tryskającymi uśmiechem i optymizmem, które są często wręcz zaraźliwe. Swoją mentalnością często podtrzymują atmosferę w szatni i nie narzekają na zbyt wymagające treningi czy brak gry. Wbrew opinii wielu osób Hiszpanie nie mają skłonności do nadmiernego spożywania alkoholu czy imprezowania do tego stopnia, że przekłada się to na ich boiskową dyspozycję. Wielu z nich podchodzi profesjonalnie do swojego zawodu i daje wiele polotu oraz kreatywności w często topornej ekstraklasie.
Oni grę w Polsce traktują jako życiową szansę, z której grzech nie skorzystać. Pokazując się w ekstraklasie, mogą się ustawić i wyrobić renomę w Polsce bądź spróbować sił w lepszej lidze. Świetnym tego przykładem jest Pol Llonch. Były piłkarz Wisły Kraków odszedł do Willem II Tilburg, gdzie gra regularnie i kto wie, czy za jakiś czas nie usłyszymy o nim w kontekście większego klubu.
Styl gry
Gracze z Półwyspu Iberyjskiego słyną przede wszystkim z doskonałego jak na polskie warunki wyszkolenia technicznego. Carlitos, Hernandez czy Cabrera potrafią z niebywałą łatwością wkręcić rywala w ziemię, po czym zostawić bramkarza rywali bez szans. Oprócz tego dodają dużo jakości swoimi podaniami i są niesamowicie inteligentni na boisku. Wielu z nich pracowało w niższych ligach ze szkoleniowcami z uznanym w Hiszpanii nazwiskiem. Chociażby Airam Cabrera miał przyjemność pracować z Pablo Machinem, Quique Setienem czy Javim Gracią. Natomiast Angulo współpracował chociażby z Ernesto Valverde czy teraz z Marcinem Broszem.
Z całą pewnością granie pod skrzydłami takich trenerów jest wymagające zwłaszcza pod względem taktycznym. Pablo Machin zasłynął w Gironie ze świetnego ułożenia drużyny, która jako beniaminek do ostatniej chwili walczyła o europejskie puchary. Setien za to jest znany z tego, że uwielbia, kiedy jego drużyny grają piłką i często wręcz przesadza ze swoją filozofią, krytykując otwarcie chociażby trenera Bordalasa za to, jak gra jego Getafe.
Będzie ich jeszcze więcej?
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że szykuje nam się prawdziwa ekspansja. Nadal na poziomie Segunda B, a nawet zaplecza La Liga jest wielu piłkarzy chętnych do przyjścia do ekstraklasy. Wciąż są tam gracze, którzy naszym klubom dodaliby wiele kolorytu i jakości, a będą do wyciągnięcia za bezcen. Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego mogą się okazać bardzo ciekawym „towarem” dla beniaminków czy drużyn z dolnej części tabeli, a niewykluczone, że i zespoły walczące o TOP 4 sięgną po piłkarzy z tamtego regionu.
Hiszpańscy gracze swoją nieszablonowością robią różnicę na boisku i są ważnym elementem w szatni. Na dodatek w dalszym ciągu wiele naszych klubów nie może sobie pozwolić na ściąganie zawodników powyżej pewnych kwot. Do tego prezesi wolą wyciągnąć kogoś z Hiszpanii niż Polaka, któremu będzie trzeba zapłacić większe pieniądze za podpisanie kontraktu, a dodatkowo prowizję dla agenta i kwotę transferową. Kluby nie chcą przeszarżować na rynku transferowym i wolą podpisać niepewnego Hiszpana niż niepewnego Polaka.
Dodatkowo zawodnicy z tego kraju częściej się sprawdzają niż chociażby oklepani w ekstraklasie Czesi czy Słowacy. Czeka nas więc zapewne prawdziwa ekspansja i hurtowe sprowadzanie Hiszpanów do Polski.