Historyczny start i…falstart


W cieniu Copa America, a także MŚ U-20, ruszyła 14. edycja Pucharu Azji. Edycja niezwykła, przynajmniej z dwóch powodów.


Udostępnij na Udostępnij na

Po pierwsze, turniej o prymat najlepszej drużyny największego kontynentu świata organizują aż cztery kraje: Tajlandia, Indonezja, Malezja i Wietnam. Po drugie, na największej futbolowej imprezie Azji zadebiutuje reprezentacja Australii.

 Kangury do tej pory występowały w strefie Australii i Oceanii, ale w związku z tym, iż zwycięzca eliminacji na tym kontynencie nie miał zagwarantowanego miejsca na MŚ (musiał rywalizować z 5. zespołem ze strefy Comnebol o paszporty na mundial), zbuntowały się i postanowiły przenieść się do AFC (Azjatyckiej Federacji Piłkarskiej), skąd aż cztery najlepsze reprezentacje z kwalifikacji miały zagwarantowany strat na mistrzostwach globu. Na pomysł przeniesienia Socceroos do Azji wpadł prezes Australijskiej Federacji Piłkarskiej, Frank Low. Sternik AFC, Mohammed Bin Hammam z radością przystał na propozycję z Antypodów. – Przyjęcie Australii do naszej federacji może pomóc w rozwoju futbolu w Azji. Dzięki występom Kangurów wzrośnie również zainteresowanie tym sportem w naszym regionie – przyznał.

Australijczycy w AFC od razu zaczęli czuć się jak w domu, bowiem jak burza wygrali eliminacje Pucharu Azji, jako pierwszy zespół kontynentu zapewniając sobie start w tej imprezie. Nie dziwne więc, że podopieczni Grahama Arnolda z miejsca wyrośli na zdecydowanych faworytów turnieju, po raz pierwszy organizowanego przez cztery kraje. W dodatku Arnold miał do dyspozycji graczy z klubów europejskich, w tym Marka Vidukę, który przed paroma miesiącami ogłosił rozbrat z drużyną narodową. W kadrze na Puchar Azji znalazł się również obrońca Wisły Kraków, Michael Thwaite. – Zagramy sexy-futbol – zapowiadał szkoleniowiec Socceroos. Ładny, ofensywy i przyjemny dla oka. Kibice nie mieli innego wyboru, jak tylko zgadzać się z opiekunem Australijczyków. Debiutantów jednak już na starcie spotkał zimny prysznic. Lekceważony przez wszystkich Oman, urwał niespodziewanie punkty finalistom ostatnich MŚ, remisując z nimi 1:1. Ba, faworyci turnieju wyrównali dopiero w doliczonym czasie gry, za sprawą Tima Cahilla.

Jednak nie tylko Australia rozpoczęła Puchar Azji od falstartu. Obrońca trofeum i zarazem faworyt do kolejnego triumfu, Japonia, również w swoim pierwszym meczu nie zachwyciła, zaledwie remisując 1:1 z Katarem. Brak wygranej, tak rozwścieczył szkoleniowca Samurajów, Ivicę Osima, że ten w szatni ostro skrytykował piłkarzy. – Jesteście bandą totalnych amatorów – krzyczał na podopiecznych, doprowadzając tym do łez…tłumacza kadry.

Najlepszy start zanotowały za to Chiny i Iran, które pokonały swoich rywali. Chińczycy rozbili jednego z gospodarzy- Malezję 5:1, zaś Irańczycy skromnie pokonali Uzbekistan 2:1. Czyżby więc kto inny miał czarować podczas 14. edycji Pucharu Azji? Czas pokaże.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze