Krakowska „Święta Wojna”, Wieczne Derby Belgradu, derby Łodzi. Co je łączy? Adrenalina, euforia, setki zdartych gardeł, setki opraw naszykowanych przez fanatyków. Derby zawsze elektryzują. Oto bowiem kibice przeciwnych drużyn stają przed sobą i chcą udowodnić odwiecznemu wrogowi swoją dominację. Jutro odbędzie się 65. spotkanie łódzkich drużyn. Spójrzmy więc na historię tych pojedynków.
Prehistoria
Pierwszy mecz pomiędzy ŁKS-em a RTS Widzew rozegrany został w 1925 roku. Wcześniej „Rycerze Wiosny” mierzyli się z TRMF Widzew, czyli klubem, z którego, według dzisiejszego przekazu, w 1922 roku wyewoluował RTS Widzew Łódź. Zaznaczyć należy, że początkowo widzewiacy odcinali się od TMRF-u, jakoby był to klub bardzo prawicowy, podczas gdy Robotnicze Towarzystwo Sportowe – jak nazwa wskazuje – raczej nie pozostawało przychylne kapitalizmowi.
Wczoraj odbyły się dwie gry o mistrzostwo Łodzi w piłkę nożną. Na placu sportowym Tow. „Kraft” o godz. pół do 11 walczyły drużyny Tow. Mił. Rozwoju Fizycznego „Widzew” z Łódzkim Klubem Sportowym. Nieoczekiwanym i nadzwyczajnym rezultatem zakończono grę, bo wygraną dla T.M.R.F. „Widzew” 2 do 1[6].
Przed „Wielką Wojną” łódzkie kluby rywalizowały ze sobą w lidze nazywanej Lodzer Fußball Verband. W ówczesnej Łodzi mieszało się ze sobą wiele narodowości. Swoje kluby posiadali Brytyjczycy, Niemcy, Żydzi. Na początku to oni dominowali i zdobywali trofea. Dopiero w 1912 roku Łódzkiemu Klubowi Sportowemu udało się przełamać tę passę. „Rycerze Wiosny” tryumfowali. Jednak ich radość nie trwała długo. Rok później w meczu o kolejne mistrzostwo i zatrzymanie u siebie pucharu faworyzowany ŁKS uległ TMRF Widzew.
Początkowo łodzianie wspierali oba kluby. Animozje między kibicami pojawiły się dużo później. Przedwojenni fani swoją frustrację najczęściej kierowali w stronę sędziów. ŁKS jako klub straszy miał więcej kibiców niż Widzew. Kultura chodzenia na RTS powstała dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych. ŁKS-iacy pojawiali się na Alei Armii Czerwonej nr 80, bo tak wtedy nazywała się ulica, przy której stoi stadion fabrycznego klubu WiMa, na którym swe mecze rozgrywa RTS, i głośno dopingowali Widzew, tworząc tam podwaliny pod ruch kibicowski. Dopiero w momencie, kiedy mieli się mierzyć z „młodszym bratem”, zmieniali swoją postawę o 180 stopni.
A więc wojna
Na pierwszy mecz derbowy w najwyższej lidze obie drużyny musiały czekać do 3 czerwca 1948 roku. Premierowe derby w ekstraklasie zwyciężył ŁKS, pokonując Widzew 6:2. Na nieszczęście „Rodowitych” był to jeden z niewielu pojedynków, które wygrali. Bilans spotkań wynosi 27 zwycięstw Widzewa, 25 remisów i tylko 12 razy „Rycerze Wiosny” pokonali swoich rywali zza miedzy. Widzew nie był wtedy najmocniejszą drużyną i w 1948 roku spadł z ligi. Na kolejne emocje z tym związane łodzianie musieli czekać aż do 1975 roku.
Dziennik. Numeracja: R. 1, nr 1 (28 lipca 1925) – R. 17 (1939).
Bożyszcza tłumów
Spójrzmy na zawodników, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii obu klubów. Gol na wagę zwycięstwa, obroniony rzut karny, wybicie piłki z linii bramkowej wprawiają kibiców w euforię. Zwiedźmy razem tę galerię sław.
„Żelazny Bek”
Władysław Karasiak, obrońca Łódzkiego Klubu, zwany też „Żelaznym Bekiem”. Niezniszczalny obrońca, uznawany za jednego z najlepszych w Polsce. To on w meczu towarzyskim w roku 1926 bronił z takim zaangażowaniem, że widzewiacy byli w stanie strzelić tylko jedną bramkę, a końcowy rezultat to 7:1 dla ŁKS-u. Uwielbiany przez rzesze kibiców do tego stopnia, że kiedy wybierał się do restauracji, nigdy nie musiał płacić rachunku.
„Murzyn”
Bello di notte. Piłkarz, który przed erą Lewandowskiego uznawany był za najlepszego zawodnika w historii Polski. W derbach zdobył wprawdzie tylko jedną bramkę, w roku 1976, ale jego praca na boisku przyczyniła się do serii pięciu pojedynków bez porażki. Legenda Widzewa cały czas jest podziwiana i mile witana na stadionie przy ulicy Piłsudskiego.
„Dziubek”
Marek Dziuba, legenda ŁKS-u. W biało-czerwono-białych barwach grał przez dekadę. Później niespodziewanie przeszedł do Widzewa, z którym zdobył Puchar Polski. W derbach dla ŁKS-u zdobył dwie branki, obie decydowały o zwycięstwie.
„Smolar”
Świętej pamięci Włodzimierz Smolarek na pewno miło wspominał mecze z ŁKS-em. Piłkarz ten był najlepszym strzelcem w historii pojedynków derbowych. Zdobył siedem bramek. Obok Bońka jedna z największych legend RTS-u.
„Sagan”
Marek Saganowski. W ŁKS-ie debiutował jako 17-latek. Czterokrotnie ratował punkty, doprowadzając do remisu. Co ciekawe, pierwszy mecz derbowy rozegrał w 1995 roku, a ostatni w 2012, w obu spotkaniach zdobył bramki. Mimo że pracuje w Legii, jest ulubieńcem „Rodowitych”, a sam udowadniał nieraz, że ma przeplatankę w sercu, biorąc udział w akcjach charytatywnych organizowanych przez klub.
Kibice
Wszystko, co opisałem wyżej, jest ważne, ale najważniejszym punktem derbów są kibice. Spotkania takie elektryzują całe rzesze ludzi. Już kilka tygodni przed derbami widać na murach (i nie tylko), że miasto żyje tym meczem. Ultrasi skrzętnie przygotowują oprawę meczową. Tysiące rac zostaje przemyconych na stadion, aby stworzyć unikalną atmosferę. Trudno opisać jest to niesamowite wrażenie, kiedy stoisz w ścisku, tłum ludzi razem z tobą zdziera gardła do granic możliwości, a hipnotyzujący rytm bębna i blask rac sprawiają, że wpadasz w trans. Niestety, od pewnego czasu przez niezrozumiałą niechęć włodarzy Widzewa do przyjmowania kibiców ŁKS-u, jak również przez ciągnącą się od 13 lat budowę nowego stadionu przy Alei Unii trudno jest na tychże spotkaniach uświadczyć kibiców gości.
Przez to pojedynek derbowy traci swój urok. Tomasz Salski, prezes ŁKS-u, w tym roku przygotował telebim, aby kibice zaznali chociaż cząstki derbowych emocji. Widzewiacy przez swoje bezmyślne zachowanie zostali ukarani zamknięciem dwóch sektorów boiska. Awantura po ostatnim meczu w II lidze sprawiła, że część „Czerwonych” będzie musiała zadowolić się transmisją w telewizji.
Co dalej?
Dla ŁKS-u jest to kolejny mecz, w którym będzie grać z czerwoną latarnią ligi. Wątpię, aby Pirulo, Corral czy Dominguez czuli wagę tego meczu. Wyjdą i zagrają tak jak dotychczas, czyli dobrze. Presję mogą odczuwać Jan Sobociński, Maksymilian Rozwandowicz czy zadeklarowany legionista – Arkadiusz Malarz. Dla Widzewa natomiast jest to mecz wielkiej szansy. Wygrać z odwiecznym rywalem w momencie, gdy wszystko się psuje, to na pewno zastrzyk nowej energii i poprawa morale, które, jak widzieliśmy w meczu z Chrobrym, nie jest zbyt duże. Na koniec mam do Was pytanie. Kto wygra mecz?