Dla dyrektorów sportowych kierunek iberyjski, był zawsze łakomym kąskiem. Imaz, Angulo, Jimenez, Carlitos, swoimi występami na pewno podnosili poziom Ekstraklasy. W przypadku sympatycznego Daniego mamy do czynienia zaś z selfmademanem. Wychowanek Realu Madryt długo szukał swojego miejsca na ziemi, aż w końcu Marcin Matuszewski (postać na tyle ciekawa, że zasługuje na osobny artykuł) sprowadził nieprzeciętnego Hiszpana do Polski
Ramirez wraz z Tibą błyszczą w każdym nawet przeciętnym meczu Kolejorza. Widać to było wczoraj, gdy Hiszpan zdobył trzy asysty, a Portugalczyk dwie bramki. Są to jedni z najwybitniejszych zawodników biegających po boiskach Ekstraklasy. Ale od czego zaczęła się w Polsce kariera pochodzącego z Leganes piłkarza?
Łysy ze Stomilu
Ramirez nie miał łatwego wejścia w świat polskiego futbolu. W mocno dołującym wtedy Stomilu Olsztyn, podstawowym sposobem na rozgrywanie piłki była laga do przodu i może się uda. Zawodnik o tak ogromnym potencjale technicznym zwyczajnie się tam marnował. Próbował błyskotliwych akcji, klepek z kolegami, ci jednak ze względu na swoje braki warsztatowe nie dorastali piłkarzowi do pięt.
Pojawiły się nawet głosy, że drużyna bez Daniego jest dużo skuteczniejsza, ponieważ nie kręci tych swoich kółeczek, nie drybluje gdy tylko jest na boisku, po prostu przeszkadza w topornym stylu gry Dumy Warmii. Sam Ramirez myślał o powrocie do ojczyzny i zajęciu się rolnictwem
Dopiero prowadzący jeden z najlepszych scoutingów w niższych ligach, Krzysztof Przytuła, dostrzegł w Ramirezie ten niezbędny element magii, który pasował idealnie do filozofii ŁKSu i pozyskał go dla ŁKSu. Wywołało to sporą radość wśród kibiców z Olsztyna. Na szczęście nauczeni na błędach mimo tak fatalnych wyników w tym sezonie nie są teraz skłonni do oddania podobnie grającego Hinokio.
— Filip Kijewski (@FilipKij) September 24, 2020
El Mago
Beniaminek pierwszej ligi, jakim był ŁKS Łódź, głównie polegał na sprawdzonych w drugoligowych bojach zawodnikach, którzy dali mu awans. Ambitni młodzi Polacy, najambitniejszy Ukrainiec i morderca o twarzy dziecka Lukas Bielak. Do tej ambitnej bandy brakowało tylko kogoś, kto będzie grał na noszonym przez tych wojowników fortepianie. W tej roli idealnie sprawdził się Ramirez.
Nominalny skrzydłowy pełnił w układance Moskala kogoś na wzór schodzącego napastnika. Bywały mecze, które wygrywał swoimi asystami, czy bramkami w pojedynkę. Stworzył świetny duet z Patrykiem Bryłą, również dobrze wyszkolonym skrzydłowym. Dani pierwszą ligę zjadł, przeżuł i przetrawił. W ofensywie wszystko co dobre miało stempel Ramireza. Wraz z Bryłą, Sobocińskim i Bielakiem Hiszpan wprowadził na swoich plecach ŁKS do Ekstraklasy. Wcześniej zgarniając oczywiście statuetkę najlepszego zawodnika 1 ligi
Jak potoczył się losy ŁKSu w Ekstraklasie, wiemy doskonale wszyscy. Jednak zarzucanie Hiszpanowi, że od 5 kolejki grał już tylko o swój transfer to jakieś niebotyczne herezje. GRA ŁKSU, BEZ RAMIREZA NIE ISTNIAŁA. Do momentu zatrudnia trenera Stawowego, piłkarze poruszali się jak dzieci we mgle. Kibicom „Rodowitych Łodzian” na pewno zostanie w pamięci bramka z przegranego 1:2 meczu z Lechem Poznań, niesamowity gol z Górnikiem Zabrze czy też precyzyjnie, zabójczo wręcz wykonywane rzuty karne. ŁKS bez Ramireza był jak samochód bez kierownicy, niby pojedzie, ale jest to droga ku niewyobrażalnej kraksie.
Wraz z nadejściem zimowego okienka transferowego, wiadomo było że Dani chce iść dalej, grać o najwyższe cele, a ŁKS zrobił się dla niego za mały. Pomijając nieetyczność prowadzonych w sposób tajny przez Lecha negocjacji z piłkarzem – Ramirez nie mógł trafić lepiej. Kibice wściekli są do tej pory za sprzedanie swojej największej gwiazdy, ale ambitny projekt sportowy, w którym nadal mimo przeskoku o poziom wyżej gra główne skrzypce, niesamowita nić przyjaźni jaka zawiązała się między nim a Pedro Tibą sprawiają, że to Poznań jest dla Hiszpana wymarzonym miejscem.
El Conductor
Dani wsiadając do poznańskiej lokomotywy, miał zadanie karkołomne. Uwielbiany przez wszystkich Jevtić odchodził, a jego miejsce zastąpić miał gość, który ledwo co rozbłysnął na mapie Ekstraklasy. Dani wszedł w jego buty, przejął jego pozycję i spisał się na niej tysiąc razy lepiej. Przede wszystkim Ramirez jest to gracz drużynowy. Dużo bardziej liczą się dla niego asysty, co pokazał wczoraj niż indywidualne akcje, po których zdobywa bramki. Stałe fragmenty gry, a szczególnie rzuty wolne to kolejny z ogromnych atutów Hiszpana.
Odkąd współpraca Tiba-Ramirez przynosi efekty, gra Lecha zmieniła się na mądrą ultraofensywną dominację boiskową. Nawet w meczach, w których Lechici nie błyszczą, a promowany jest na siłę Marchwiński, to właśnie „magic touche” Daniego sprawiają, że Lech ogląda się tak przyjemnie. W 3 lata od walki o byt ze Stomilem, po awans do Ekstraklasy, i walkę o Ligę Europy. Piłka nożna widywała gorzej prowadzone kariery, a ta jawi się jako spełnienie snów jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy jakich gościliśmy w Ekstraklasie
Fajny tekst, tylko 2 uwagi.
Po pierwsze Patryk Bryła, to nie dobrze wyszkolony a dynamiczny skrzydłowy. Piłka czasem mu przeszkadzała ale nadrabiał to wolą walki i ambicją oraz cechami motorycznymi.
Druga zaś
"Jednak zarzucanie Hiszpanowi, że od 5 kolejki grał już tylko o swój transfer to jakieś niebotyczne herezje. GRA ŁKSU, BEZ RAMIREZA NIE ISTNIAŁA."
Herezją jest negowanie tego faktu, skoro w Ekstraklasie w trakcie jednej rundy Ramirez w ŁKS oddawał więcej strzałów niż w trakcie całego sezonu w I lidze. Patrząc jedynie po suchych statystykach. Strzałów, dryblingów oraz kluczowych podań czy asyst.
Ilość strzałów czy dryblingów wzrosła znacznie, kluczowych podań i asyst miał więcej.
Można zaryzykować tezę, że gra bez Ramireza nie istniała, ale to głównie dlatego że w Ekstraklasie najczęściej brał piłke i holował ją, starał się dryblować a akcję kończyć strzałem z nieprzygotowanej pozycji. W I lidze Dani piłkę rozgrywał.