Hidetoshi Nakata to jedna z największych postaci współczesnej Japonii. Japonii, która wieloma piłkarskimi asami nie może się pochwalić. Na palcach jednej ręki da się zliczyć zawodników z Kraju Kwitnącej Wiśni, którzy odnaleźli się w europejskim futbolu. Hidetoshi Nakata praktycznie całą swoją karierę spędził na Półwyspie Apenińskim. W ciągu kilku lat pobytu w słonecznej Italii zdołał na stałe wpisać się do historii futbolu. No, ale może zacznijmy od początku.
Historia Nakaty zaczyna się w 1977 roku. To właśnie wówczas 22 stycznia na świat przychodzi przyszły reprezentant Japonii i jeden z najlepszych zawodników globu. Karierę piłkarską zaczął w 1995, kiedy to zadebiutował w barwach japońskiego Bellmare Hiratsuka. W mieście oddalonym o prawie 150 kilometrów od rodzinnego Kofu. Po trzech latach spędzonych w Bellmare Nakata wyruszył na podbój Europy…
Nakata w Perugii
Nakata w Japonii zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. W niecałe trzy lata od rozpoczęcia kariery zawodowej gracz stał się prawdziwą gwiazdą japońskiej piłki. Zapytaliśmy jednego z ekspertów o opinię na temat Hidetoshiego Nakaty:
W czasach, gdy odchodził do Serie A z Bellmare Hiratsuka, o Nakacie słyszało chyba całe japońskie społeczeństwo. Był niczym celebryta, niczym jego starszy kolega, Kazu Miura. Zresztą był dopiero drugim Japończykiem w historii (po Kazu właśnie), który zagrał w Serie A.Kamil Gala
Zanim jeszcze wylądował w Perugii, został wybrany do najlepszej drużyny XX wieku w Kraju Kwitnącej Wiśni. W 1997 został częścią najlepszej jedenastki sezonu w J1 League.
Nakatę wyróżnił przede wszystkim występ w finale Asian Cup Winners’ Cup w 1995, w którym strzelił zwycięską bramkę, no i oczywiście mundial 1998. Japonia nie zagrała dobrego turnieju, ale piłkarz zaprezentował się z bardzo dobrej strony i przyciągnął uwagę europejskich klubów.Kamil Gala
Dzięki tym osiągnięciom zawodnika wypatrzyła włoska Perugia. Za niespełna 4 miliony euro Włosi zakupili Nakatę. Jak się miało okazać, był to doskonały ruch. Japończyk spędził w stolicy Umbrii dwa lata. W Perugii praktycznie od początku zaczął prezentować się po mistrzowsku. W debiucie przeciwko Juventusowi pomocnik dwukrotnie zdołał zdobyć gola. Pomimo porażki drużyny „Grifoni” Hidetoshi Nakata pokazał, że jest z niego kawał piłkarza.
Nie ulegało wątpliwości, że po takim starcie środkowy pomocnik znajdzie się na radarze większych włoskich klubów. Debiutancki sezon Nakata ukończył z dorobkiem 33 spotkań i dziesięciu bramek na koncie. Jak na żółtodzioba bardzo dobre liczby. Tym, co najbardziej istotne dla klubowej księgowej, okazał się fakt, że Hidetoshi był chodzącą żyłą złota. Dzięki sprowadzeniu Japończyka do Perugii klub ten otworzył się na nowy, wielki rynek.
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
Po niespełna dwóch sezonach spędzonych w Umbrii japoński pomocnik postanowił przenieść się do stolicy Włoch. AS Roma zapłaciła za niego ok. 22 mln euro. W Rzymie pojawił się w styczniu 2000 roku. W rundzie wiosennej (już jako jeden z „Giallorossich”) Nakata rozegrał 15 spotkań. Strzelił także trzy gole. Jednego z nich w meczu przeciwko swojemu byłemu klubowi – Perugii.
https://www.instagram.com/p/BjiCVrcgC5A/
Drugi sezon w barwach rzymskiego klubu pod względem rozegranych meczów był praktycznie taki sam. Wystąpił w 15 spotkaniach, godząc się na rolę zmiennika dla Francesco Tottiego – późniejszej legendy włoskiej piłki. Jednak Japończyk dorzucił dość znaczącą cegiełkę do triumfu „Giallorossich” w Serie A. Dzięki jego trafieniu w starciu przeciwko „Juve” piłkarze AS Roma nabrali wiary, że mogą odwrócić bieg meczu. Przy stanie 0:2 Hidetoshi uderzył futbolówkę z dystansu, zdobywając bramkę kontaktową. To dało sygnał reszcie drużyny, że wciąż jest cień szansy. Rzeczywiście, w samej końcówce Montella zdołał wyrównać, a Juventus już do samego końca nie przegonił ekipy z „Wiecznego Miasta”.
Nie taki ładny Rzym, jak go malują
Rzym dla wielu jest przepięknym miastem. Miejsce, gdzie starożytność, średniowiecze i nowoczesność przenikają się między sobą. Być może naszemu dzisiejszemu bohaterowi to miasto również się podobało. Jednak tuż po zdobyciu z Romą pierwszego od prawie 20 lat scudetto postanowił zmienić klub. Jednocześnie Nakata zapisał się w historii jako pierwszy Japończyk, który zdobył tytuł mistrza Włoch. Za kwotę prawie 30 milionów euro, co na tamte czasy było olbrzymią sumą wydaną na pojedynczego zawodnika. W pierwszym sezonie w barwach Parmy ofensywny pomocnik pomógł w zdobyciu Pucharu Włoch. Nazwiska kolegów, z którymi ta japońska ikona piłki dzieliła szatnię, robią wrażenie: Fabio Cannavaro, Hakan Sukur, Stephan Appiah.
Przez cały okres pracy dla Parmy Nakata wystąpił w 92 spotkaniach, zdobywając dziewięć bramek i jedną asystę. Był kluczową postacią w walce o Puchar Włoch, który ostatecznie powędrował do Parmy. Jednocześnie po raz kolejny okazał się katem Juventusu, któremu zdołał strzelić bramkę we wspomnianym Pucharze Włoch. Jak widać, miał jakiś tajemny sposób na zespół „Starej Damy”.
„Japoński David Beckham”
Tymczasem w Japonii powstała prawdziwa Nakatomania. W 2002 roku jako reprezentant Japonii wrócił do kraju na mundial. W tym czasie pomocnik był już postacią o uznanej marce. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni czekali ze zniecierpliwieniem na to, czy Nakata będzie w stanie poprowadzić reprezentacje Japonii do wielkich sukcesów. Choć wielkich osiągnięć nigdy nie udało mu się „przynieść” dla rodaków, to jednak miał on znaczny wpływ na awans do 1/8 finału mistrzostw świata. Tam Japonia uległa absolutnej rewelacji turnieju – Turcji – 1:0.
Sukcesy Hidetoshiego Nakaty we Włoszech stały się inspiracją dla całego pokolenia młodych Japończyków. Powoli stawał się ikoną nie tylko na boisku, ale również poza nim. Nienaganny styl ubioru, elegancja i szyk sprawiły, że pomocnika zaczęto porównywać do innego piłkarskiego miłośnika mody – Davida Beckhama.
Umiejętności i „Pele”
Bez wątpienia Nakata był jednym z najlepszych piłkarzy, który urodził się w Japonii. Stał się jednym z tych, który zainspirował miliony rodaków do tego, by zacząć grać w piłkę nożną. Po nim pojawili się Shunshuke Nakamura czy Shinji Kagawa. Był prawdziwym pionierem piłki nożnej w swoim kraju. Czym imponował na boisku? Tu znów przychodzi z pomocą nasz ekspert:
W swoich najlepszych czasach Nakata był zawodnikiem bardzo zwrotnym, z dobrym przyspieszeniem i posiadającym świetną technikę. Był niezwykle waleczny, co pozwalało mu na efektywną grę zarówno w ofensywie, jak i defensywie. No i strzały z dystansu… Dysponował świetnym uderzeniem z dalszej odległości. Posiadał też świetną wizję i potrafił posyłać bardzo dobre podania. Doskonale odnajdywał się środku pola, gdzie zazwyczaj grał i był niesamowicie trudny do upilnowania. Zawodnik mierzy 175 cm wzrostu, ale jedną z jego zalet była także bardzo dobra gra głową.Kamil Gala
Do słów eksperta należy dodać, że Nakata był bardzo trudny do upilnowania. Nie bał się brać ciężaru gry na siebie. Często angażował się w indywidualne rajdy. Pomimo niezbyt imponujących warunków fizycznych trudno było go przewrócić. Twardo stał na nogach, co pozwalało mu mijać rywali jednego po drugim.
Jeśli wciąż wśród Was są niedowiarkowie, którzy zamierzają podważać umiejętności Japończyka, to niech o jego klasie świadczy „Pele”. Dlaczego wywołujemy tu absolutną legendę światowej piłki? Otóż były brazylijski napastnik umieścił go na liście stu najlepszych piłkarzy świata. To chyba coś znaczy, prawda?
***
Hidetoshi Nakata w swoim kraju, ale i na świecie jest postrzegany nie tylko jako legenda piłki nożnej, ale też osoba wpływowa o szerokich horyzontach. W przeciwieństwie do innych kolegów po fachu Japończyk szybko znalazł sobie miejsce w świecie po zakończeniu kariery. Ba, skończył ją dość niespodziewanie, w wieku niespełna 30 lat.
Miałem ważny kontrakt, ale postanowiłem go zerwać. Ludzie byli zaskoczeni. Pytali po kilka razy, czy jestem pewny swojej decyzji. Ale ja byłem. Jestem osobą, która nie zmienia zdania. Zarobiłem już bardzo dużo pieniędzy, nie potrzebowałem więcej.Hidetoshi Nakata
To też pokazuje, jakim człowiekiem Nakata jest. Stracił uczucie do pracy, którą wykonywał, i postanowił z niej zrezygnować pomimo wysokich zarobków. Zresztą jak sam przyznał kiedyś, to, że został profesjonalnym piłkarzem, stało się po prostu samo. Nigdy nie celował w bycie profesjonalistą.
Po zakończeniu kariery przez jakiś czas inwestował w produkcję sake (tradycyjny japoński napój alkoholowy) i jak sam twierdzi, piłka nożna praktycznie w ogóle już go nie interesuje.