Hertha Berlin i Union Berlin w rywalizacji o kibiców


Derby Berlina to nie tylko pokonanie rywala zza miedzy na boisku. Hertha BSC i Union rywalizują o coś więcej. Walka toczy się o kibiców

22 maja 2020 Hertha Berlin i Union Berlin w rywalizacji o kibiców

Nie od dziś wiadomo, że Berlin to jedno z niewielu, a być może i jedyne miasto stolica, w którym derby nie mają zbyt bogatej historii. Głównie z powodu niewielu rozegranych spotkań na poziomie 1. Bundesligi pomiędzy drużynami z tego miasta. Poza tym Berlin od lat nie może pochwalić się sukcesami, ponieważ tamtejszym zespołom bliżej jest do dolnej części tabeli.


Udostępnij na Udostępnij na

Derby Berlina od sezonu 2019/2020 weszły w nową erę. Do niepewnej Herthy, która to raz spadała, raz awansowała, dołączył Union, dzięki czemu kibice ze stolicy Niemiec mogą żyć innymi ważnymi spotkaniami, a nie tylko emocjonować się pojedynkami z gigantami z Monachium i Dortmundu.

W dodatku wschodnie Niemcy zyskały swojego reprezentanta kolejnego z nielicznych klubów ze stolicy kraju. To sprawia, że także ta mniej bogata w sukcesy część kraju robi postępy, a stołeczne derby mają tylko nakręcić spiralę zainteresowania w samym Berlinie.

Młodniejąca „Stara Dama”

W ostatnich latach jedynym znaczącym berlińskim klubem była Hertha. Ta od lat związana jest z 1. Bundesligą, lecz jak przystało na klub ze stolicy, nie grała o mistrzostwo czy puchary, lecz często o utrzymanie. Więcej więc w jej historii spadków niż rywalizacji na europejskich salonach.

Mało zadowalające wyniki sprawiały, co widać zresztą i teraz, że na Olimpiastadion kibice nie lgną tak jak na inne niemieckie stadiony. Hertha była mało atrakcyjną „Starą Damą”, której nie warto oglądać. Wielki olimpijski stadion także nie przyciąga, jest zresztą zbyt duży jak na potrzeby klubu i – co zrozumiałe – nie jest typowo piłkarskim obiektem.

To jednak ma się ponoć zmienić za sprawą planów wybudowania nowego, mniejszego obiektu w okolicach Stadionu Olimpijskiego, który służyłby zwyczajnie piłkarzom Herthy.

Samym jednak stadionem można jednak nie wygrać nowych kibiców, dlatego też w klubie dzieje się więcej, aniżeli było przed laty. Po pierwsze, pojawiły się pieniądze, większe za sprawą pewnego biznesmena, który postanowił przejąć 49% akcji klubu. Oznacza to, że przejął tyle, ile mógł zgodnie z zasadami w niemieckim futbolu.

Lars Windhorst oczywiście nie miał zamiaru wydawać takiej kwoty na marne, dlatego też w Hercie kilka spraw może pozytywnie prosperować. W klubie stawiają na młodzież, a wręcz lideruje pod tym względem w całej lidze. Dodatkowo przeprowadzane transfery też dają do myślenia.

Przykładem może być chociażby Krzysztof Piątek. Polski napastnik, który jeszcze nie tak dawno błyszczał we Włoszech, jest tym kimś, kto może przyciągnąć m.in. polskich kibiców, których przecież w Niemczech nie brakuje. Swoje może dołożyć była już gwiazda Fortuny Duesseldorf Dodi Lukebakio, którego gra powinna przyciągnąć ludzi na stadion.

Dać się zapamiętać

Pod względem kibicowskim lepiej wiedzie się w Berlinie innemu zespołowi – Unionowi – w którym gra polski bramkarz Rafał Gikiewicz. Drużyna w tym sezonie w roli beniaminka radzi sobie na tyle dobrze, że widmo spadku jej raczej nie zagraża. Ważne jednak, by dobry pierwszy sezon nie został popsuty drugim.

Często przecież bywa tak, że beniaminek w pierwszym sezonie radzi sobie dobrze, by w drugim spaść z hukiem z ligi. Dlatego też fani tego zespołu żyją nadzieją, że ich taki los nie spotka. Jednak aby tak było, trzeba jednak dokonywać wzmocnień, a pieniądze zarobione między innymi z praw do transmisji odpowiednio przeznaczyć na to, by zespół nie miał większych strat.

Z tym jest różnie. Coraz głośniej mówi się o odejściu wspomnianego bramkarza, na którego nie brakuje chętnych. Podkreślić trzeba fakt, że Gikiewicz w Unionie jest ważną postacią, z którą liczą się kibice, co można było zobaczyć podczas jednego ze spotkań ligowych.

Dobre tegoroczne wyniki drużyny sprawią, że latem po najlepszych zawodników także ustawi się kolejka chętnych, więc o utrzymanie dotychczasowej siły Unionu będzie trudniej, a co za tym idzie – walka o utrzymanie może być trudniejsza niż w tym sezonie. Zatem niezwykle ważne jest, by już teraz myśleć nad niedaleką przyszłością.

Z racji mniejszych możliwości finansowych „Żelaźni” nie mogą rywalizować pod wieloma względami z rywalem zza miedzy. Na ten moment jednak mają za sobą kibiców, których na stadion przybywa zawsze dużo. To oni są prawdziwą siłą klubu i w rzeczywistości wizytówką Unionu.

Kibic wasz czy nasz?

Najbliższe derby Berlina to nie tylko jedne z młodszych spotkań tego typu w Europie. Berlińska piłkarska wojna to coś, czego niemiecki kibic nie miał okazji jeszcze tak przeżywać na poziomie 1. Bundesligi, gdy w całej Europie było rzeczą normalną, że kluby ze stolicy rozgrywały regularnie swoje mecze. Wszędzie takie pojedynki mają długą historię, a w Niemczech jest to czymś nowym.

W dodatku starcie Herthy z Unionem to pojedynek, który można tłumaczyć jako rywalizację Berlina Zachodniego ze Wschodnim. I co ważne, takie spotkania mają swoją otoczkę, a w Berlinie ona dopiero raczkuje.

Dlatego też podczas budowania ogólnej atmosfery starć obu berlińskich klubów dużą rolę odegra wątek kibiców. Jedni ich mają, są bardzo z nimi zżyci, drudzy natomiast nie mogą pochwalić się ich liczebnością i w pewien sposób na tym tracą. Ten, kto lepiej będzie sobie radził w tak ważnym meczu jak debry, może więcej zyskać.

Derby rządzą się swoimi prawami i bycie lepszym w mieście także poprzez bezpośrednie starcia może dać wielki atut w postaci nowych kibiców, którzy spragnieni są wielkiej piłki w postaci lokalnej rywalizacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze