Trzy spotkania z beniaminkami – trzy zwycięstwa. Lechia Gdańsk tym razem bez problemu poradziła sobie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Wielka w tym zasługa Flavio Paixao, który w ostatnim czasie prezentuje wyśmienitą formę. Portugalczyk był w tym spotkaniu czołową postacią, strzelając dwie bramki. Do słabej defensywy drużyny gości dopasowała się w tym spotkaniu ich ofensywa, będąc zupełnie bezproduktywną.
Gdańszczanie powinni być wdzięczni Departamentowi Logistyki Rozgrywek, że ci postanowili w początkowej fazie sezonu przydzielić im mecze ze wszystkimi beniaminkami. W pierwszych czterech kolejkach ich cała zdobycz punktowa to dwa zwycięstwa – 1:0 z Wartą Poznań i 4:2 ze Stalą Mielec. Dodatkowo podopieczni trenera Piotra Stokowca w meczu ze Stalą w końcu pokazali taką grę, jakiej się od nich oczekuje. Ogólna liczba 29 strzałów, w tym dziesięć celnych – znając dobrze styl Lechii z ostatnich lat, to naprawdę robiło wrażenie.
Wielkie nadzieje na to, że Lechia powtórzy taką grę w sobotnim spotkaniu, miał Łukasz Smolarow, asystent Piotra Stokowca.
Myślimy, że ostatni mecz był dobrym prognostykiem przed kolejnymi. Mamy nadzieję, że z Podbeskidziem zagramy podobnie, jeśli chodzi o założenia ofensywne.
Drużyna Podbeskidzia dosyć ciekawie rozpoczęła swoją ponowną przygodę w ekstraklasie. Ciekawie nie znaczy jednak pozytywnie. Co prawda pokazują, że potrafią zdobywać bramki, ale także tracą ich bardzo dużo. Spotkanie w Gdańsku miało swój dodatkowy smaczek z racji trenera Krzysztofa Brede, który przez wiele lat był związany z Lechią. W jej barwach jako zawodnik rozegrał 88 spotkań, a następnie prowadził drużynę rezerw i był asystentem Bogusława Kaczmarka oraz Michała Probierza. O przywiązaniu do Lechii wspominał przed meczem w wywiadzie na Trójmiasto.pl
Wracam do siebie, do domu, do klubu, w którym się wychowałem. Są emocje, tym bardziej że to mój pierwszy mecz w roli pierwszego trenera przeciwko Lechii Gdańsk. Gospodarze będą faworytem, ale my chcemy sprawić niespodziankę, tym bardziej że gdy przyjeżdżałem tutaj jako asystent, to więcej było przegranych.
Składy meczowe
Gdy ukazał się wyjściowy skład Lechii na to spotkanie, wśród kibiców zapanowała duża konsternacja. Jeszcze kilka dni temu z klubu napływały informacje, że Kenny Saief, mimo drobnego urazu, będzie w stanie zagrać w tym spotkaniu. Ostatecznie jednak tak się nie stało i w jego miejsce do składu wskoczył Maciej Gajos. Oczywiste było zatem, że możliwości ofensywne gospodarzy stały się o wiele mniejsze. Niestety Maciej Gajos w ostatnim czasie nie prezentował zbyt dobrej formy. To była jedyna zmiana w porównaniu z ostatnim spotkaniem.
Poznaliśmy wyjściowy skład na mecz z @TSP_S❗🔥 pic.twitter.com/5xORu60yPq
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) September 26, 2020
W drużynie gości, po niezbyt udanym spotkaniu z Rakowem, doszło aż do czterech zmian. Na największą rotację trener Brede zdecydował się w linii pomocy, wymieniając aż dwóch środkowych pomocników. Na uwagę zasługiwał fakt, że swoją drugą szansę w podstawowym składzie otrzymał zaledwie 17-letni Jakub Bieroński. Do tej pory mogliśmy obserwować go jedynie na inaugurację tego sezonu w spotkaniu przeciwko Górnikowi Zabrze.
🔴⚪🔵 WITAMY Z GDAŃSKA 🔴⚪🔵
Za nieco ponad godzinę Podbeskidzie na @StadionEnerga zagra z @LechiaGdanskSA. Na dzisiejsze spotkanie trener Krzysztof Brede wystawia następującą ,,11" ⚔🔥⚽: pic.twitter.com/XdCAoQH5nI— TS Podbeskidzie S.A. (@TSP_SA) September 26, 2020
Flavio show w pierwszej połowie
Od początku oba zespoły dosyć dobrze operowały piłką, tworząc sobie tym dużo miejsca na boisku. Pozytywnym zaskoczeniem było to, że Podbeskidzie wcale nie zamierzało tu tylko czyhać na kontry, lecz momentami bardzo wysoko ustawiało się na połowie gospodarzy. To jednak faworyzowana Lechia w 13. minucie zdołała otworzyć wynik spotkania. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Rafała Pietrzaka głową przedłużył Flavio Paixao i obrońca Aleksander Komor całkowicie przypadkowo skierował piłkę do własnej bramki. Z przebiegu gry można było traktować tę bramkę jako całkowicie niespodziewaną.
Strzelony gol ewidentnie obudził Lechię. Ich akcje zaczęły się bardziej kleić, a największe zagrożenie udawało im się stwarzać prawą stroną, gdzie dobrze wyglądała współpraca na linii Fila – Haydary. Mimo to jeszcze więcej pożytku gospodarze mieli ze stałych fragmentów. Tak też właśnie padł ich drugi gol, gdy w 30. minucie ponownie dośrodkowywał Pietrzak – tym razem z rzutu rożnego, a głową świetnie wykończył to niezawodny Paixao. Nie popisał się w tej sytuacji Gergo Kocsic, który nie zdołał upilnować Portugalczyka.
Drugi gol całkowicie podłamał zespół Podbeskidzia. Mogliśmy obserwować coraz większą niedokładność w ich zagraniach i brak pomysłu. Za to gospodarze nie zamierzali na tym poprzestać. Wspomniana wcześniej dobra współpraca po prawej stronie w 40. minucie w końcu przyniosła efekt, gdy świetnym dośrodkowaniem popisał się Haydary, a sytuację wykończył nie kto inny jak Flavio Paixao. Cóż za forma bardzo doświadczonego napastnika!
⏱42' Nigdy nam się to nie znudzi 💚 Flavio z kolejną bramką i mamy 3-0! 🔥
Lechia – Podbeskidzie 3⃣:0⃣ | #LGDPOD pic.twitter.com/BYSfcbkBXH
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) September 26, 2020
Senna druga część spotkania z efektownym zakończeniem
Niewiele działo się w pierwszym kwadransie po przerwie. Lechia panowała nad spotkaniem, a Podbeskidzie nadal nie było w stanie skutecznie jej zagrozić. Nawet jeśli zbliżali się do bramki Dusana Kuciaka, brakowało ostatniego dobrego podania. Spotkanie ponownie ożywiło się w 59. minucie, gdy można było stwierdzić – jak to nie wpadło?! Maciej Gajos świetnie wyłuskał piłkę w polu karnym rywala, po czym zwiódł dwóch obrońców, jednak jego strzał zdołał tuż przed linią bramkową wybić jeden z defensorów.
Przez następne dziesięć minut obaj trenerzy postanowili dokonać kilku roszad w swoich drużynach. Na boisku działo się tak mało, że Piotr Stokowiec zdecydował się ściągnąć z placu gry Flavio Paixao, by kibice mogli się ożywić i pożegnać go brawami.
Naprawdę mało można napisać o samej grze w drugiej odsłonie. Momentami w szeregach gospodarzy panowało takie rozluźnienie, że Karol Fila kilkakrotnie mijał zawodników rywala jak na treningu. Goście byli kompletnie bezradni.
Lechia na szczęście postanowiła w samej końcówce spotkania zrobić ostatni, skuteczny zryw. Najpierw świetną sytuację Mateusza Żukowskiego wybronił Martin Polacek, a po chwili wynik na 4:0 po rzucie rożnym ustalił Łukasz Zwoliński. Ponownie świetnym dośrodkowaniem popisał się Rafał Pietrzak. Był to jego nalepszy występ w barwach Lechii.
Gdyby nie świetne momenty Lechii w pierwszej połowie, można by być bardzo rozczarowanym tym widowiskiem. Jednak było widać, że korzystny wynik słusznie satysfakcjonował gdańszczan. Chociaż tyle, że na sam koniec zdołali strzelić zasłużonego czwartego gola. Kompletnie nic dobrego nie można za to napisać o grze bielszczan, którzy stworzyli swojemu rywalowi dobrą jednostkę treningową przed następnymi spotkaniami ligowymi. Z takim rywalem Lechia mogła wygrać o wiele większą różnicą bramek.