St. Kitts i Nevis to malutkie państewko położone w Ameryce Środkowej na Morzu Karaibskim, którego głową jest królowa brytyjska Elżbieta II. Gdy piłkarska reprezentacja tego kraiku rozpocznie zmagania w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2010, ich kibice będą mogli liczyć na trzy rzeczy: atletykę i surową siłę swoich piłkarzy oraz gole najbardziej chyba znanego człowieka pochodzącego stamtąd, Atiby Harrisa.
Wspomniany napastnik jest jednym z zaledwie kilku grających za granicą członków składu ‘Sugar Boyz’. Swą futbolową przygodę rozpoczynał w Anglii, jako junior grając w Queens Park Rangers i Newcastle United. Wkrótce jednak za sprawą ojca powrócił do ojczyzny, by dokończyć edukację. Po skończeniu szkoły napastnik wylądował w Cadiz, tym samym stając się pierwszym piłkarzem ze swojego kraju, który kopał piłkę w Hiszpanii. Na Półwyspie Iberyjskim jednak miejsca nie zagrzał, wyjechał więc do USA, by grać w MLS.
Obecnie Atiba jest zawodnikiem mającego siedzibę w Los Angeles klubu Chivas USA. Poprzednie dwa sezony spędził w Realu Salt Lake City. Pierwszy zawodnik z St. Kitts znany w Europie chce coś osiągnąć również w rozgrywkach reprezentacyjnych, w których ‘Sugar Boyz’ niedługo zmierzą się z reprezentacją Belize.
„Przystosowanie się do amerykańskiego stylu gry zabrało mi trochę czasu. Tam skąd pochodzę, na St. Kitts oraz tam, gdzie się uczyłem piłkarskiego rzemiosła, w Anglii, gra jest bardziej fizyczna.”, mówi Harris. „Wielu uważa mnie za boiskowego brutala, ale ja po prostu jestem przyzwyczajony do używania siły i ciała w czasie gry. Wiele sytuacji, które odgwizdują sędziowie w MLS, w St. Kitts czy w Anglii przechodzi bez większej uwagi.”
Jednak Atiba jest kimś więcej niż typowym osiłkiem. Jego prędkość i łatwość zdobywania goli zrobiła z niego centralny punkt reprezentacji St. Kitts i Nevis, złożonej głównie z lokalnych amatorów, zawodników z amerykańskich uniwersytetów oraz graczy z niższych lig angielskich. Zaś jego siedem goli zdobytych w 22 meczach międzynarodowych pozwala liczyć na więcej w roku 2008.
„Atiba pokazuje, że i na St. Kitts rodzą się profesjonalni piłkarze.”, rzecze selekcjoner reprezentacji i jej były zawodnik, Leonard Taylor, który prowadzi ‘Sugar Boyz’ już od trzech lat. „Jest zawodnikiem kompletnym, a fachu uczył się tu, na wyspach. Wielu młodych piłkarzy chce go naśladować. Silny i ambitny, walczy do końca, to na nim będę opierał grę reprezentacji.”
Trener Chivas USA i były reprezentant Stanów Zjednoczonych, Preki, który w latach 90. również grał w Anglii, przywdziewając trykoty Evertonu i Portsmouth podziela zdanie Taylora: „Umie utrzymać się przy piłce i jest niesamowicie szybki. Można od niego oczekiwać wielkich rzeczy.”
Pomimo że St. Kitts i Nevis to najmniejsze państwo w obu Amerykach, liczące zaledwie 40 tysięcy ludzi oraz 101 kilometrów kwadratowych powierzchni, to jednak oni będą faworytem w nadchodzącym dwumeczu z Belize granym w ramach eliminacji MŚ strefy CONCACAF. St. Kitts w rankingu FIFA okupuje 151. miejsce, z kolei Belize dopiero 208.
Co ciekawe, rywale ‘Sugar Boyz’ nie byli w stanie zapewnić odpowiedniego miejsca na rozegranie meczu, więc 6 lutego obie drużyny spotkają się w Guatemala City. Drugie spotkanie rozegrane będzie 26 lutego w Basseterre, stolicy St. Kitts. Sam Atiba, który z reprezentacją grał w kwalifikacjach poprzedniego Mundialu, pokonując tam między innymi Barbados i Amerykańskie Wyspy Dziewicze, tak się wypowiada na temat nadchodzących potyczek: „Nie skreślałbym reprezentacji Belize, jednak jestem pewien, że możemy ich pokonać.”
Meksyk czeka
Tym razem jednak droga wyspiarzy do afrykańskiego Mundialu będzie cięższa. Jeśli ograją Belize, w dalszej rundzie spotkają się z najsilniejszą, historycznie rzecz biorąc, ekipą w Ameryce Północnej, Środkowej i na Karaibach. „Jeśli wygramy dwumecz z Belize wtedy będziemy musieli spotkać się na zielonej murawie z piłkarzami z Meksyku.”, mówi Leonard Taylor.
„Myślę, że nie będziemy bez szans.”, optymizuje Harris, który jednak ze swoją reprezentacją uległ grającemu w rezerwowym składzie Meksykowi w poprzednich eliminacjach aż 0-13, biorąc pod uwagę oba mecze fazy grupowej. „Gdy spotkaliśmy się w poprzednich eliminacjach, my graliśmy bez piłkarzy z zagranicy, a ja sam byłem jeszcze nieopierzonym młokosem.”
„Jeśli i tym razem wyślą na mecze z nami drużynę rezerwową lub młodzieżową, w porządku.”, ostrzega piłkarz Chivas USA. „Wtedy jednak przegrają. Sytuacja na Karaibach zmienia się jak w kalejdoskopie i nikt nie powinien nas lekceważyć.” Wygląda więc na to, że Harris i spółka są gotowi do walki. Ambicja jednak to nie wszystko.