Dla beniaminków Bundesligi zawsze najgorszy jest ten drugi rok. Wtedy liga przyzwyczaja się już do nowego członka i wie, jak przeciwko niemu grać. W poprzednim sezonie cieszyliśmy się z szybkiego powrotu do elity Stuttgartu i Hannoveru. Pod koniec 2018 roku obie te ekipy balansują w okolicach strefy spadkowej. Gorzej się sprawy mają w przypadku „Die Roten”, które jest przedostatnie.
Żeby szybko wrócić do Bundesligi, trzeba było zaryzykować. Budżet dość sporych rozmiarów jak na 2.Bundesligę i walka o awans pomiędzy trzema zespołami. Do końca o dwa pierwsze miejsca walczyli Hannover, Stuttgart i Eintracht Brunszwik. Walka trwała niemal do ostatniej kolejki i górą byli spadkowicze z elity. Po powrocie na swoje miejsce H96 nie podjął się mocniejszych ruchów transferowych. To pozwoliło na zajęcie 13. miejsca i w zasadzie było bezpiecznie przez cały rok. Dopiero teraz przestaje być tak kolorowo w stolicy Dolnej Saksonii.
Nie tylko klątwa drugiego sezonu
W Niemczech potocznie mówi się o klątwie drugiego sezonu dla beniaminków. Zawsze w tym pierwszym nawet potrafią zaskoczyć wszystkich i zameldować się na jakiś czas w czołówce. Dopiero jak liga ich rozgryza, to zaczyna się dołowanie. Zazwyczaj kolejne rundy są prawdziwym sprawdzianem. To można byłoby wstawiać na jakieś usprawiedliwienie Hannoveru, ale tak do końca nie jest.
Przede wszystkim „Die Roten” stracili dwóch dość ważnych zawodników. Pierwszym był długo grający u nich środkowy obrońca Salif Sane. Był to czołowy obrońca nie tylko samego Hannoveru. Przeglądając statystyki defensorów, można było szybko wpaść na Senegalczyka. Niektórzy się dziwili, że został w drużynie po spadku z ligi. Dopiero latem przeniósł się do Schalke. Drugą bolesną stratą było sprzedanie Feliksa Klausa do Wolfsburga. Niemiec napędzał akcje swojej ekipy, zwłaszcza te przy kontrach, ale też miał przyzwoite uderzenie z rzutów wolnych. Zawodnicy mogący ich zastąpić wciąż jeszcze nie przekonali do siebie kibiców czy ekspertów.
O stratę Sane oraz Klausa zapytaliśmy Macieja Iwanowa, współautora bloga die Halbzeit i fana „Die Roten” mieszkającego pod Hanowerem: – Nie tylko Sane i Klaus. Nie zapominajmy o Harniku. Wyrwano trzy ważne ogniwa i nie zastąpiono ich poprawnie. Heldt przespał okienko transferowe. Tak jak przed 2017/2018 był cudotwórcą, tak teraz zawalił. Owszem, plus za Musliję, którego kupił za frytki, ale walczyć o utrzymanie Woodem? Raz mu mecz życia wyjdzie jak z VFB, ale nie co tydzień.
– Wimmer okazał się słaby, japoński zaciąg – szkoda słów. Sane dawał niesamowitą stabilizację i przy okazji ogromne zagrożenie przy stałych fragmentach. Potrafił grać na szóstce. Ani Elez, ani Wimmer to nawet nie połowa tej klasy. Klausa próbowano zastąpić samurajami i też nie wyszło. Ważna będzie zima, Kind sam mówi o potrzebie wzmocnień, więc oczekuję, że rozbije skarbonkę.
Brak mocy
W sezonie 2018/2019 jak na razie Hannover 96 charakteryzuje przede wszystkim niemoc w atakach. Najlepszymi strzelcami drużyny są Ihlas Bebou, Bobby Wood i Hendrik Weydandt, którzy zgromadzili po… trzy gole. Togijczyk jest też najlepszym asystującym piłkarzem w drużynie (trzy asysty). Te statystyki nie powalają, co się przekłada na porównanie z innymi drużynami w lidze. Od „Die Roten” mniej goli (17 bramek) zdobyły tylko trzy drużyny, a średnia strzałów na mecz jest 16. wynikiem.
Co ciekawe, w innych aspektach zawodniczy z Hanoweru tak tragicznie nie wyglądają. Bo mają posiadanie piłki (48,2%) oraz celność podań (77,8%) na poziomie ligowego średniaka. Nie jest to też ekipa czyhająca na przeciwnika i ruszająca z kontry. Zresztą po kontrataku nie zdobyła w tym sezonie żadnego gola. Arne Breitenreiter chce, żeby jego drużyna operowała piłką i tworzyła sytuacje po atakach pozycyjnych. Niestety to do końca nie zdaje egzaminu.
Gdzie leży problem Hannoveru? – Problemem jest wszystko po trochu. Słabiutka forma wszystkich formacji. Pretensji nie można mieć tylko do Essera, Bebou, Mainy i Weydandta. Obrona popełnia katastrofalne błędy, jest bardzo elektryczna. Druga linia jest strasznie nijaka. Zwłaszcza po kontuzji Bebou. Maina jest chimeryczny, ale to jego pierwszy sezon, więc można wybaczyć. Podobnie Muslija. To są nazwiska na przyszłość.
– Z przodu nie ma jakości, brakuje Fuellkruga z zeszłego sezonu, który był jednym z najlepiej główkujących zawodników w lidze. Bez woli walki, ostatnio strzelający fochy, a jeszcze teraz wypadł do końca sezonu. Wood i Weydandt dają z siebie wszystko, ale to nie jest półka duetu Harnik – Fuellkrug z zeszłego sezonu. Wood potrafi wywalić się na piłce, a Weydandt ma jeszcze sporo nawyków z czwartej ligi. Nadzieją według mnie jest Hadzić z rezerw, ale to zobaczymy dopiero na wiosnę – odpowiada Iwanow.
Lekkie pozytywy
Gdy spojrzymy na jednostki, znajdziemy piłkarzy wyróżniających się. Głównie ataki Hannoveru odbywają się przez prawe skrzydło, a tam zwykle przebywa wspominany wcześniej Bebou. Togijczyk jest jednym z częściej faulowanych zawodników „Die Roten”. Jest też w czołówce najlepiej dryblujących zawodników (2,4 udanego dryblingu na mecz). Niestety Togijczyk ma problemy zdrowotne i już od kilku tygodni trzeba sobie radzić bez niego.
💬 #Breitenreiter über Ihlas #Bebou: „Er bringt alles mit, um auch persönlich die nächsten Schritte zu gehen. Ihlas ist jemand, der hervorsticht mit Einzelaktionen, er ist ein Topspieler.“ #H96WOB #H96 #NiemalsAllein ⚫️⚪️💚
— Hannover 96 (@Hannover96) November 8, 2018
Mocno aktywny był Niklas Fuellkrug. Pokazuje się, pierwszy walczy przy odbiorze, oddaje najwięcej strzałów, ale od napastnika najbardziej oczekuje się bramek. Tych na koncie ma tylko dwie. Im dłużej trwała runda, tym bardziej gasł. W środku pola swoje robią Pirmin Schwegler oraz Walace. W defensywie na prawym boku przyzwoicie wygląda Oliver Sorg, a stopera i kapitana Hannoveru Waldemara Antona widziałby u siebie niejeden mocniejszy klub w Niemczech.
A jak wygląda sytuacja ze szkoleniowcem? Nikt nie myśli o zwolnieniu trenera? – Pozycja Breitenreitera nie jest zagrożona. Problem leży w piłkarzach, nie w trenerze. Andre to najlepsze, co mogło spotkać ten zespół od czasów Mirko Slomki. Owszem, pojawiały się doniesienia o ultimatum ze strony Kinda, ale szybko zmieniał zdanie. Prezes klubu oświadczył, że bez względu na wynik meczu z Fortuną Breitenreiter poprowadzi H96 na wiosnę.
– Kind ma swoich doradców, w tym m.in swojego syna, i całe otoczenie jest sojusznikiem trenera. On daje regularnie szansę młodzieży, to przy nim rozwinął się Anton, to on przemówił do głowy Sane i zrobił z niego czołowego obrońcę ligi. Przykłady można mnożyć. Kryzys jest, ale jeśli ktoś ma go przezwyciężyć, to właśnie on. Zwłaszcza że on ma ten klub w sercu – dodaje Iwanow.
A po nocy przychodzi dzień
Powyższy cytat fragmentu piosenki Budki Suflera najlepiej pasuje do nastawienia fanów „Die Roten”. Mimo miejsca w strefie spadkowej i bardzo przeciętnej formy drużyny nikt nie martwi się o losy Hannoveru na rundę wiosenną. Dużo oczywiście będzie zależało od okienka transferowego, bo trzeba wzmocnić drużynę. Ale misja trenera Breitenreitera trwa. Spadek i awans z pewnością dużo kosztowały, co odbija się także na drużynie. Z czasem przyjdą stabilizacja i wyższe cele. – W niedalekiej przyszłości sytuacja H96 rysuje się w dobrych barwach. Nadchodzą młodzi utalentowani: Luca Beckenbauer, Leo Weinkauf, Niklas Tarnat, Benjamin Hadzic, Sebastian Soto. Potrzeba tylko cierpliwości. Przez duże C – dodaje na koniec Iwanow.