Maciej Skorża ma poważny problem. Jego Legia przegrała już trzeci w tym sezonie mecz, tym razem z Ruchem Chorzów. Na boisku widzieliśmy jedną bramkę w wykonaniu Wojciecha Grzyba, kilka ciekawych akcji oraz czerwoną kartkę Jakuba Rzeźniczka.
Piłkarze Legii do Chorzowa przyjechali bez Sebastiana Szałachowskiego, który doznał urazu podczas piątkowego treningu, Takesura Chinyamy narzekającego na kontuzję kolana oraz Inakiego Astiza. Z kolei trener Waldemar Fornalik nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych Grzegorza Bronowickiego oraz Ariela Jakubowskiego. Ostatni mecz przy ulicy Cichej w Chorzowie pomiędzy legionistami a zawodnikami Ruchu zakończył się zwycięstwem chorzowian 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył rezerwowy – Arkadiusz Piech.
Pierwszą dogodną sytuację w meczu mieli podopieczni Macieja Skorży. Już w pierwszej minucie fenomenalnym, prostopadłym podaniem do Manu, popisał się Ivica Vrdolijak. Prawy pomocnik Legii wyprzedził Macieja Sadloka i z odległości ośmiu metrów uderzył na bramkę. Na posterunku był jednak Krzysztof Pilarz, który popisał się refleksem i skuteczną interwencją. W pierwszym minutach spotkania to Legia narzuciła warunki gry. Piłkarze ze stołecznego klubu byli zdecydowanie szybsi i agresywniej nastawieni niż ich przeciwnicy. Na szczególną uwagę zasługiwał Manu, który raz po raz nękał obrońców gospodarzy.
Po atakach Legii w kolejnych minutach to piłkarze Ruchu przejęli inicjatywę. Swoją okazję do strzelenia gola miał Sebastian Olszar, który rozgrywał swój setny mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. A chwilę później po składnej akcji z lewej strony dośrodkowywał Wojciech Grzyb.
W 13. minucie spotkania najlepszą do tej pory okazję w meczu miał Michał Pulkowski. Bardzo ładną akcją popisał się Marcin Zając. Pomocnik „Niebieskich” sprytnym zwodem oszukał Jakuba Rzeźniczaka i posłał płaską piłkę w kierunku dziesiątego metra od bramki Marijana Antolovicia. Tam znalazł się właśnie Pulkowski, który fatalnie strzelił nad poprzeczką bramki Legii.
W 28. minucie gry kibice znajdujący się przy ulicy Cichej w Chorzowie eksplodowali radością. Futbolówkę w środku pola na rzecz Sebastiana Olszara stracił Ariel Borysiuk. Były piłkarz Piasta Gliwice posłał prostopadłą piłkę do Wojciecha Grzyba, ten przyjął futbolówkę w polu karnym i uderzył w długi róg bramki golkipera Legii. Piłka jeszcze odbiła się od słupka i wpadła do siatki.
Po stracie bramki podopieczni Macieja Skorży wyglądali na kompletnie zaskoczonych i sparaliżowanych. Zawodnicy ze stolicy nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce. Cztery minuty po pierwszym golu przyjezdni mogli przegrywać już 0:2. Wojciech Grzyb mógł wpisać się na listę strzelców po raz drugi, gdyby tylko jego strzał z ostrego kąta był bardziej precyzyjny. Do końca pierwszej połowy „Niebiescy” bardzo umiejętnie kontrolowali grę, czyhając na błąd przeciwników i groźnie kontratakując. Rozgrywający kapitalne spotkanie Wojciech Grzyb w 44. minucie fenomenalnie dośrodkował do Marcina Zająca, ale 35-letni pomocnik uderzył prosto w Antolovicia. W pierwszej połowie kibice zobaczyli jedną bramkę.
Trener Maciej Skorża od początku drugiej połowy zdecydował się na aż dwóch nowych zawodników. Kucharczyk zastąpił Rybusa, a Cabral Borysiuka. Początek tej odsłony to od razu wspaniała akcja piłkarzy Waldemara Fornalika. Michał Pulkowski przez chwilę poczuł się niczym polski Xavi i posłał niesamowite podanie do wychodzącego Grzyba. Piłkarz Ruchu znalazł się oko w oko z Antoloviciem. Lepszy w tej sytuacji okazał się bramkarz stołecznego klubu. Ta akcja pokazała, że Ruch nie miał zamiaru murować swojej bramki, broniąc skromnej, jednobramkowej przewagi.
Można powiedzieć, że Legia ocknęła się dopiero w 55. minucie. Dośrodkowanie Macieja Iwańskiego zakończyć chciał strzałem głową Bruno Merenga, ale Brazylijczyk minął się z piłką w powietrzu. Chwilę później strzałem z dystansu próbował zaskoczyć Pilarza Kucharczyk, jednak posłał piłkę wysoko nad bramką. Odpowiedź Ruchu była natychmiastowa. Fantastycznym uderzeniem z odległości około 25 metrów popisał się Marcin Malinowski. Zawodnik bardzo mocno uderzył z powietrza, ale Antolović pokazał swoją klasę, wybijając piłkę na rzut rożny. Właśnie po tym kornerze Ruch mógł podwyższyć prowadzenie, gdyby tylko Marcin Zając precyzyjniej uderzył piłkę.
Mecz zdecydowanie nabrał rumieńców. Piłka była raz pod jedną, raz pod drugą bramkę. W 65. minucie indywidualną akcją popisał się Cabral, jednak piłka po jego strzale trafiła w boczną siatkę. Później po raz drugi próbował uderzać Kucharczyk.
Jakub Rzeźniczak, nie dość, że rozgrywał bardzo słabe spotkanie, to jeszcze osłabił swoją drużynę w 70. minucie meczu. 24-letni obrońca zachował się bardzo niesportowo i odepchnął tuż przy linii autowej Łukasza Janoszkę, który minutę wcześniej wszedł za Olszara. Piłkarzom obu drużyn zaczęły puszczać nerwy. Na boisku zrobiło się bardzo gorąco. Mało co, a na pięści walczyliby Manu z Maciejem Sadlikiem.
Wydaje się, że w 78. minucie sędzia Paweł Gil popełnił błąd na korzyść Ruchu Chorzów. Wawrzyniak przedarł się w pole karne „Niebieskich”. Tam mocno naciskany był przez obrońcę Ruchu i upadł. Była to bardzo kontrowersyjna sytuacja.
Pięć minut przed zakończeniem meczu piłkę na swojej połowie na rzecz Cabrala stracił Piotr Stawarczyk. Argentyńczyk chciał posłać piłkę do Manu wzdłuż linii bramki, ale na miejscu był Pilarz.
Do końca gwizdka Legia starała się wywalczyć jeden punkt. Za Iwańskiego wszedł Giza, ale i on nie był w stanie zmienić losów spotkania. Ruch umiejętnie się bronił, mając w świadomości przewagę jednego piłkarza. W drugiej połowie, pomimo tego, że nie oglądaliśmy bramek, mecz mógł się podobać. Bardziej szczęśliwi byli podopieczni Waldemara Fornalika, którzy wyszarpali Legii zwycięstwo. Stołeczny klub po pięciu kolejkach ma na koncie tylko sześć punktów. „Niebiescy” zaś po tej wygranej notują siedem oczek.
Hihihi... Bardzo dobrze :D
Zgadzam się z tobą !
ha ha,ale transfery Legia zrobila,zamiast sciagnac
jeszcze dwoch dobrych napastnikow to sciagneli
jakiegos Mezenge ktory jest tak szybki jak 90 letni
dziadek,chimi tez jak nie kontuzje to pozniej
dochodzi do formy pol roku.Szkoda im kasy na
zawodnikow tak samo jak Lechowi,a co gorsza Legia
zamiast skupic sie na sprowadzeniu zawodnikow aby
zalatali slabe punkty,to sprowadzaja jeszcze
zawodnikow mlodych na testy ktore trwaja gora 3 dni i
Ch....j nie sprawdzaja sie,a pozniej ci testowani i
olewani po 3 dniach zawodnicy trafiaja pozniej do
wielkich klubow.Ale coz u nas wiekszosc klubow czycha
tylko na GOTOWCA I tyle i dlatego mamy taki marny
poziom futbolu.Sorrki ze bez polskich znakow