Miał być spokojny ligowy byt i choć z faworytami było nie po drodze, to Ruchowi udało się wywalczyć podium na koniec rundy jesiennej. O grze zespołu, odkryciu rundy, rozczarowaniach i planach na nowy rok mówił w rozmowie z Pawłem Sikorą kapitan chorzowskiego klubu, Wojciech Grzyb.
Paweł Sikora: Jaki był plan minimum Ruchu Chorzów, jeżeli chodzi o pozycję w lidze po rundzie jesiennej?
Wojciech Grzyb: Nie przypominam sobie, żebyśmy zakładali jakiś planu minimum. Nie ustalaliśmy tego.
Ale przecież musieliście wiedzieć, o co gracie. Czy o utrzymanie, czy o środek tabeli, czy też o coś więcej?
Przypominam sobie takie pytanie na jednej z konferencji prasowych przed sezonem. Wtedy ani ja, ani trener Fornalik nie pokusiliśmy się o odpowiedź. Pamiętam jednak, że naszym cichym marzeniem było zajęcie ósmego miejsca w tabeli, bo to pozycja, która gwarantuje spokojny ligowy byt. Nie ma nerwowej walki o utrzymanie, a walką o podium nie zaprząta się głowy. Zakładając, że to był nasz plan minimum, to udało nam się go osiągnąć z nawiązką.
No właśnie, zajęliście doskonałe trzecie miejsce. Czy w obliczu tak dobrych wyników możecie powiedzieć, że od rundy wiosennej walczycie o miejsce na podium?
Słyszałem już kilka razy takie deklaracje z ust naszych działaczy, ale nikt ostatecznie nie postawił nam takiego celu. W trakcie przerwy między rundami trzeba będzie jasno je ocenić, powiedzieć, o co gramy. Warto byłoby wiedzieć, czy nadal mamy ścigać się z czołówką, czy zadowolić się tym, co mamy. Ja chciałbym grać o jak najwyższą pozycję, ale to nie zależy tylko ode mnie, ale też od możliwości działaczy. Ruch nie jest jeszcze potentatem w polskiej lidze, więc mają oni ograniczone pole manewru.
Podium to wielkie osiągnięcie. Co było kluczem do osiągnięcia tego sukcesu?
Rzeczywiście, na półmetku byliśmy trzecią drużyną ligi, więc to ogromny sukces. Kluczem do niego był na pewno kolektyw, jaki stanowiliśmy. Oczywiście bardzo dużą rolę odegrał trener Fornalik, który bardzo dobrze wszystko poukładał już w końcówce poprzedniego sezonu. Jesteśmy długo w podobnym składzie. Znamy się znacznie lepiej, filozofia trenera bardzo nam odpowiada. Poza nieszczęsnymi meczami z czołówką, gromadziliśmy sporo punktów i byliśmy faworytami.
Dlaczego nie szło Wam z czołówką? Ciążyła na Was za duża presja czy może zabrakło umiejętności?
Wszystkiego po trochu, umiejętności pewnie też zabrakło. Nie jesteśmy jeszcze tak klasową drużyną, jaką jeszcze kilka lat temu nie był Lech, a obecnie już na pewno nią jest. Poznaniaków nie pyta się, o co grają. Wiadomo, że o zwycięstwo. Myślałem, że urwiemy punkty Wiśle, ale ostatecznie się nie udało. Podobnie w Warszawie z Legią, gdzie przespaliśmy pierwszą połowę. Jednak mecze te zagraliśmy na dobrym poziomie. Jedyne spotkanie, którego w normalnej dyspozycji byśmy nie przegrali, to mecz z Bełchatowem.
Wróćmy jednak do Wisły. Jak Pan ocenia jej grę w tej rundzie? Wielu fachowców mówi, że „Biała Gwiazda” nie grała na miarę lidera.
Wisła zdobyła najwięcej punktów, więc pozycja lidera jest zasłużona. Myślałem jednak, że różnice punktowe w czołówce między nią a Legią i Lechem będą mniejsze. Ciekawiej by było, gdybyśmy pokonali Wisłę w Chorzowie. Czołówka byłaby bardzo blisko siebie.
Który piłkarz zasługuje na miano odkrycia rundy jesiennej?
Bezsprzecznie Artur Sobiech z Ruchu. Tworzył z Andrzejem Niedzielanem bardzo zgrany duet napastników. Mimo młodego wieku stanowił o sile ataku, zdobył kilka goli i pokazał się z bardzo dobrej strony.
Jednak liga to nie tylko drużyny walczące o zwycięstwo i wschodzące gwiazdy wśród piłkarzy, to także ekipy broniące się przed spadkiem i ci, którzy zawiedli. Która drużyna Pana rozczarowała w tej rundzie najbardziej?
Zdecydowanie Polonia Warszawa. Miała walczyć o puchary, może nawet o mistrzostwo, a ostatecznie jest jednym z kandydatów do spadku z ligi. Mało kto spodziewał się takiej gry z jej strony.
A gdyby miał Pan określić, jaką drużyną jest w tej chwili Ruch Chorzów, to jakby Was Pan opisał?
Jesteśmy drużyną, po której ciągle do końca nie wiadomo, czego się spodziewać. Zaskoczyliśmy wszystkich i mam nadzieję, że utrzymamy tę formę i naszych sukcesów nie będzie się rozpatrywać w kategoriach niespodzianki. Chciałbym, żeby nasze wygrane były normą.
Zbliżają się święta i nowy rok. Czego mogę życzyć z tej okazji?
Przede wszystkim stabilizacji, możnego sponsora i wzmocnień drużyny.
Rozmawiał: Paweł Sikora