Grzegorz Wojtkowiak, czyli mentor dla poznańskiej młodzieży


Doświadczony piłkarz zdecydował się wrócić do Lecha, w innej roli niż zawodnik pierwszego składu

23 września 2019 Grzegorz Wojtkowiak, czyli mentor dla poznańskiej młodzieży

Od Kostrzyna nad Odrą, przez Wronki, Poznań, Monachium, Gdańsk z powrotem do Wronek. Tak w dużym uproszczeniu wygląda kariera obecnego kapitana rezerw Lecha Poznań – Grzegorza Wojtkowiaka. 35-letni obrońca rozegrał ponad 200 spotkań w naszej ekstraklasie i dziś pomaga swoich młodszym kolegom po fachu w wejściu w dorosły futbol.


Udostępnij na Udostępnij na

Grzegorz Wojtkowiak urodził się w Kostrzynie nad Odrą i tam też właśnie rozpoczął swoją przygodę z piłką nożną. W klubie o wdzięcznej nazwie – Celuloza. W wieku 18 lat przeprowadził się do Wronek, gdzie po roku gry w drużynie młodzieżowej został przeniesiony do pierwszego zespołu. Amica grała wtedy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Zadebiutował w meczu przeciwko Górnikowi Polkowice w wieku 20 lat.

Obrońca grywał sporadycznie, ale z każdym kolejnym sezonem coraz więcej. Przez trzy lata wystąpił w sumie 36 razy we wszystkich rozgrywkach. W 2006 roku doszło do fuzji Amiki z Lechem Poznań, przez co Grzegorz Wojtkowiak stał się zawodnikiem „Kolejorza”. I tak właśnie zaczął on najlepszy okres w swojej piłkarskiej karierze.

Grzegorz Wojtkowiak i 144 mecze dla Lecha

W poznańskim Lechu najczęściej występował na prawej stronie obrony. Jednak czasami zdarzało się również, że wychodził na spotkanie jako środkowy obrońca. Niebiesko-białych barw bronił przez pełne sześć sezonów. W ostatnim z nich, czyli sezonie 2011/2012, pełnił funkcję kapitana. Opaskę powierzył mu najpierw Jose Mari Bakero, po tym jak pożegnano się z Bartoszem Bosackim, a później Mariusz Rumak, który zastąpił Hiszpana – w lutym 2012 roku – na stanowisku trenera.

W sumie, we wszystkich rozgrywkach wystąpił 144 razy. W 2010 roku wraz z Lechem Poznań sięgnął po mistrzostwo kraju, a rok wcześniej po Puchar Polski. Nigdy wcześniej i nigdy później nie zdobył już żadnego trofeum. Natomiast dwukrotnie (nie licząc jednego meczu w barwach Amici) brał udział w najważniejszych dla piłkarza rozgrywkach klubowych, czyli europejskich pucharach. Raz w Pucharze UEFA i raz w Lidze Europy.

Był częścią zespołu, gdy Lech przeżywał najlepszą przygodę w europejskich rozgrywkach od kilkudziesięciu lat, czyli w sezonie 2010/2011. „Duma Wielkopolski” mierzyła się wtedy w grupie z Juventusem, Manchesterem City i RB Salzburg. Grzegorz Wojtkowiak zagrał w czterech meczach, zabrakło go w dwumeczu z „Obywatelami” oraz z portugalską Bragą – już w fazie pucharowej.

Można powiedzieć, że jest on bocznym obrońcą starego typu, jeśli oczywiście patrzymy na to z dzisiejszej perspektywy. Co mamy na myśli? A no to, że koncentrował się przede wszystkim na grze obronnej, to było dla niego priorytetem. Trudno było wygrać z nim pojedynek. Obecnie jednak boczni obrońcy muszą dawać zdecydowanie więcej w ofensywie. Grzegorz Wojtkowiak przez te sześć lat w Lechu Poznań zaliczył tylko sześć asyst i strzelił cztery gole.

Przez Monachium do Gdańska

W 2012 roku przyszedł czas na zmiany, na nowe wyzwania. Obrońca podpisał kontrakt z rywalem Bayernu – TSV 1860 Monachium, który występował (i po dziś dzień występuje) w 2. Bundeslidze. Przez dwa i pół sezonu, na tym poziomie rozgrywkowym Grzegorz Wojtkowiak wystąpił w 63 spotkaniach oraz w czterech w Pucharze Niemiec. W niemieckim klubie był przede wszystkim prawym obrońcą, jednak zdarzało się, że wystawiano go po drugiej stronie boiska. Pozycja na lewej obronie była czymś nowym dla blisko 30-letniego wówczas zawodnika.

Na początku sezonu 2014/2015 miał problemy z mięśniem, przez co stracił cztery pierwsze kolejki. Przez kolejne kilka meczów grał jako lewy obrońca, później jednak zaczął występować w kratkę, konsekwencją czego były przenosiny do Lechii Gdańska. Jednak na początku chciał wrócić do Lecha, ale jak sam przyznał w wywiadzie dla Głosu Wielkopolskiego konkurencja była zbyt mocna i trzeba było poszukać czegoś innego – obsada obrony była mocna, a na prawej stronie byli Kebba Ceesay i Tomek Kędziora. Od dłuższego czasu mówiło się, że trzeba postawić wtedy na Tomka, który dobrze wyglądał i okazało się to dobrym posunięciem. Trzeba było wdrożyć plan B, a Lechia była najbardziej konkretna i po mnie sięgnęła. (całość).

Do zespołu z Pomorza dołączył w okienku zimowym w 2015 roku i z miejsca stał się ważną postacią Lechii. Z sezonu na sezon jednak grał coraz mniej. Doświadczonego obrońcę prześladowały kontuzje i z każdą kolejną było mu coraz trudniej wrócić na stałe do wyjściowego składu. W sezonie 2015/2016 wystąpił w 28 meczach w Ekstraklasie, a w dwóch kolejnych rozegrał 16 i 13 spotkań. W sumie w najwyższej klasie rozgrywkowej w biało-zielonych barwach wystąpił w 73 meczach.

Ostatni sezon jednak nie był dla niego udany pod względem sportowym. Nie łapał się już do kadry pierwszej drużyny i jeśli już grał, to były to spotkania w rezerwach Lechii. Latem 2019 roku jego przygoda z klubem z Gdańska definitywnie dobiegła końca, a po swojego byłego piłkarza, który kojarzy się z dobrymi czasami dla zespołu sięgnął Lech Poznań.

Wszystkie drogi prowadzą do Wronek

Grzegorz Wojtkowiak dostał propozycję od „Kolejorza”, aby zostać zawodnikiem rezerw Lecha, które awansowały akurat na poziom centralny. Obrońca miał przejąć rolę, jaką jeszcze niedawno pełnił Dariusz Dudka. Miał stać się kimś w rodzaju mentora, który zawsze służy swoim doświadczeniem i pomaga swoim młodszym kolegom.

Grzegorz Wojtkowiak przyjął ofertę, a jego piłkarski krąg życia zatoczył koło. Na stadionie we Wronkach zaczynał swoją przygodę z seniorską piłką i na tym też obiekcie przy ul. Leśnej zakończy. Przed laty to on się uczył od bardziej doświadczonych kolegów z Amiki, a teraz sam jest drogowskazem dla młodych piłkarzy.

Lechici mają się od kogo uczyć. Na pewno niejeden z nich marzy, aby rozegrać co najmniej tyle spotkań przy Bułgarskiej co Grzegorz Wojtkowiak. Słuchając jego cennych rad mogą tylko stać się lepszymi zawodnikami. Obrońca ten ma na swoim koncie 215 meczów w ekstraklasie, 24 w reprezentacji Polski, kilkanaście spotkań w europejskich puchar oraz był w kadrze na mistrzostwa Europy 2012. Zatem bagaż doświadczeń jest ogromny.

Najwięcej od niego, co zrozumiałe, nauczyć się mogą obrońcy – Jakub Niewiadomski, Kacper Andrzejewski, którzy zagrali obok Grzegorza Wojtkowiaka w ostatnim meczu, przeciwko Widzewowi.  Podczas spotkań podpowiada im co mają zrobić, jak się ustawić, kiedy mają wrócić. Gdy należy zagrać ostrzej, pokazuje jak to się robi, a kiedy trzeba zaasekurować to, to robi. Jak np. w ostatnim meczu, gdy Andrzejewski źle obliczył tor lotu piłki, nie trafił w nią i dopadł do niej Przemysław Kita. Jednak na szczęście dla gospodarzy Grzegorz Wojtkowiak był w pogotowiu i uratował skórę młodemu koledze. Tym samym pokazał, że nie ma straconych piłek, i zawsze do końca należy walczyć z rywalem.

To, że „Duma Wielkopolski” ma utalentowanych młodych piłkarzy i że ich klubowym hasłem jest „Lech młodzieżą stoi” wiadomo nie od dziś. Praktycznie co sezon pokazują na polskich boiskach kolejnego zdolnego zawodnika. Nie udawałoby się to, gdyby nie dobry system szkolenia oraz byli piłkarze z przeszłością w pierwszym zespole Lecha, jak Grzegorz Wojtkowiak, którzy zdecydowali się pomóc tymże młodzikom. A młodzi mogą tylko na tym skorzystać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze