Grzegorz Szamotulski: bohater Dundee United


"Nie wiem, gdzie bym dziś był, mając inny charakter. Może znacznie dalej, w świetnym klubie, ale całkiem prawdopodobne, że niczego bym nie osiągnął. Trzeba być sobą" - te słowa Szamotulskiego najlepiej oddają jego charakter.


Udostępnij na Udostępnij na

Grzegorz Szamotulski urodził się 13 maja 1976 w Gdańsku. Już jako dziecko charakteryzował się ostrym językiem, nie bał się głośno wypowiadać swoich poglądów. Swoją profesjonalną karierę rozpoczął w Lechii Gdańsk, której był piłkarzem w sezonach 1991/92-1993/94. Zespół znad morza przeżywał wówczas spore problemy, dwa lata wcześniej spadł do drugiej ligi. Pierwsze dwa sezony były jeszcze w miarę udane – Lechia zajęła odpowiednio 8 i 6 miejsce. Sezon 1993/94 skończył się już znacznie gorzej – drużyna zajęła 14 miejsce i szczęśliwie obroniła się przed spadkiem. „Szamo” jeszcze w trakcie sezonu zmienił biało-zielone barwy na Hutnik Warszawa. W nowym zespole grał tylko przez pół sezonu, ale przyczynił się do jedenastego miejsca na koniec sezonu. Dobra gra młodego bramkarza została zauważona przez trenerów Polonii Warszawa i sezon 1994/95 Gdańszczanin spędził właśnie na Konwiktorskiej.
Po sezonie spędzonym w drugiej lidze i poprawnych występach zainteresowanie 19-latkiem wyraziła Legia Warszawa. Temu klubowi nigdy się nie odmawiało, więc szybko załatwiono wszelkie formalności między dwoma klubami ze stolicy i już wkrótce Szamotulski został piłkarzem „Wojskowych”. Jego debiut przypadł dnia drugiego września 1995 roku w wyjazdowym meczu przeciwko GKS Katowice, a największymi sukcesami był Puchar Polski (zdobyty w sezonie 1996/97) oraz Superpuchar kraju rok później. Szamotulski był podstawowym bramkarzem zespołu w sezonach 1996/97-1998/99, kiedy to rozegrał łącznie 88 meczów. Kolejne pół sezonu spędził również w warszawskiej Legii, ale ostatni mecz rozegrał ósmego marca 2000 roku i wkrótce potem przeszedł do PAOK Saloniki. Bramkarz podkreślał wielokrotnie, że „Wojskowi” to jego ukochany klub, najlepsze lata spędził właśnie w tej drużynie, a jedyne czego żałuje, to brak sukcesów na polu ligowym.

W Grecji „Szamo” spędził razem niespełna jeden sezon – o ile wiosna sezonu 2000 była dla niego udana (zagrał w czternastu meczach), to potem – po zmianie trenera – stracił zaufanie kadry szkoleniowej i przestał być włączany do składu. Dla zawodnika była to nieprzyjemna niespodzianka i zdecydował się jak najszybciej opuścić Grecję. Pomógł mu w tym Śląsk Wrocław, który wyciągnął pomocną dłoń i ściągnął piłkarza do siebie. Szybko jednak pożałowano tej decyzji – po pół roku siedzenia na trybunach Szamotulski był nieprzygotowany do gry, jeśli już pojawiał się na murawie to popełniał karygodne błędy i większość czasu spędzonego we Wrocławiu było dla bramkarza stracone. Na szczęście wakat na tej pozycji powstał w Amice Wronki, która poszukiwała doświadczonego bramkarza. Wybór działaczy padł na Szamotulskiego, który spędził w wielkopolskim klubie trzy sezony. Przez całą karierę we Wronkach (łącznie siedemdziesiąt sześć meczów) był podstawowym bramkarzem. Zasłynął głównie z tego, iż jednego dnia potrafił zatrzymać piłkarzy Legii czy Wisły w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, a w kolejnym meczu puszczał tzw. 'szmaty’. W końcu cierpliwość działaczy skończyła się i Szamotulski został sprzedany do Admiry Wacker Modling. W Austrii występował tylko przez jeden sezon, ale był on z całą pewnością jednym z najlepszych w karierze dla polskiego bramkarza.
Rozegrał dla Admiry 35 spotkań, w większości z nich popisywał się niesamowitymi obronami i słusznie został wybrany najlepszym bramkarzem ligi austriackiej. Posypały się oferty z klubów austriackich, tureckich, niemieckich. Najlepszą złożyli działacz Sturmu Graz, którzy zagwarantowali polskiemu bramkarzowi około dwóch milionów euro za sezon. Pierwszy sezon był bardzo udany dla „Szamo” – bronił w 36 meczach, kilka razy został wybrany bramkarzem kolejki. W drugim było nieco gorzej, przytrafiały mu się takie błędy, jak puszczenie gola z połowy rywala, ale mimo to występował we wszystkich spotkaniach. Sturm, który oferował piłkarzom bajońskie (jak na Austrię) warunki zaczął mieć spore problemy finansowe i najbardziej protestujących przeciwko opóźnieniom piłkarzy (w tym i Szamotulskiego) przesunął do zespołu amatorskiego. To tam polski bramkarz spędził wiosnę sezonu 2006/07. Jak sam wspomina nie było warunków do treningu, nie pozwalano mu grać, sprzęt i odżywki musiał kupować z własnych pieniędzy.

Wydawało się, że kariera Szamotulskiego znajduje się na końcu drogi. Wówczas to szczęście uśmiechnęło się do niego – Dundee United przed sezonem pozyskało Łukasza Załuskę. Były bramkarz Korony Kielce doznał jednak groźnej kontuzji przed rozpoczęciem sezonu i władze United gorączkowo poszukiwali zawodnika, który go zastąpi. Ich wybór padł w końcu na Szamotulskiego, który fantastycznie pokazał się w przedsezonowych sparingach (powstrzymując m.in. przez 90 minut ataki Barcelony; dopiero w doliczonym czasie gry skapitulował po dobitce rzutu karnego Thierry Henry’ego). Początek sezonu również był udany dla Polaka, a także zespołu Dundee – cztery punkty po trzech meczach (jedna porażka wynikła głównie z błędu sędziego), to bardzo dobry wynik dla tego zespołu. „Szamo” z miejsca stał się bramkarzem numer 1 i Załuska naprawdę będzie musiał pokazać pełnię swoich umiejętności, aby 'wygryźć’ z bramki rodaka. Na razie Szamotulski jest tylko wypożyczony ze Sturmu Graz na pół roku, ale jeśli utrzyma wysoką formę, to wydaje się, że Dundee znajdzie pieniądze na jego wykupienie (w grę wchodzą również inne możliwości związane z zadłużeniem, jakie ma austriacki klub wobec polskiego bramkarza).
 
31-letni bramkarz po stronie niepowodzeń wymienia brak mistrzostwa kraju z Legią, brak gry w lepszych klubach, zły rozwój reprezentacyjnej kariery (rozegrał trzynaście spotkań, z których większość była jednak bardzo przeciętna i nie potrafił utrzymać się na dłużej w kadrze), a także brak rozegranego spotkania w Lidze Mistrzów (występował w Pucharze UEFA i Pucharze Zdobywców Pucharów).
  
Słynie z bezkompromisowości i ostrego języka, potrafi 'sprowadzić do parteru’ wielkie gwiazdy zespołu. W Austrii miał możliwość grania ze słynnym Frankiem Silvestre, którego traktowano jak herosa. Francuz, mający lata świetności za sobą, miał olbrzymią gażę i słabe wyniki, ale wszyscy przymykali oko na jego wyczyny. Jedynie właśnie Polak wielokrotnie 'ustawiał do pionu’ tego piłkarza, niekoniecznie w cenzuralny sposób. Zresztą polski bramkarz słynie z wielu rozmaitych zachowań – do dziś każdy pamięta historię z pralnią w Amice, czy też 'sandały’ Władysława w Legii. A to przecież tylko kilka z wielu barwnych i kontrowersyjnych występów Szamotulskiego.

Najnowsze