Grzegorz Lato: Awans wydarliśmy z gardła


23 października 2015 Grzegorz Lato: Awans wydarliśmy z gardła

Grzegorz Lato awans reprezentacji Polski na Euro 2016 we Francji obserwował z wysokości trybun Stadionu Narodowego. Jak sam przyznaje, w końcówce drżało mu serce, gdy Irlandczycy nacierali na bramkę Łukasza Fabiańskiego. Specjalnie dla nas podsumował zakończone eliminacje, w których nie zabrakło zaskakujących rezultatów.


Udostępnij na Udostępnij na

– Niebawem miną trzy lata odkąd przestał Pan pełnić funkcję prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Przez ten okres zrobiło się wokół pańskiej osoby spokojniej. Jak teraz wygląda codzienne życie Grzegorza Laty?

– Żyję spokojnie i dostatno. Często jeżdżę w Bieszczady i naprawdę jestem zadowolony z tego, co mam. Przestałem pełnić pewną funkcję, więc w mediach również rzadziej się pojawiam, ale jest kilku dziennikarzy, którzy dzwonią do mnie z regularnością. Nie chcę jednak komentować poczynań moich następców, ponieważ ze Zbigniewem Bońkiem jesteśmy kolegami z boiska, więc łączy nas pewna więź.

– Ale poczynania kadry prowadzonej przez Adama Nawałkę Pan komentuje?

– Jak najbardziej. Bardzo się cieszę, że po Waldemarze Fornaliku nie zatrudniono zagranicznego trenera. Zawsze byłem zwolennikiem polskich szkoleniowców, a czas pokazał, że postawienie na byłego szkoleniowca Górnika Zabrze to strzał w dziesiątkę.

– Za pańskich czasów dwukrotnie wybierano Polaka na selekcjonera reprezentacji Polski, ale nic z tego nie wynikało. Czego brakowało tamtym drużynom?

– Nie brakowało im niczego. Do Euro 2012 nie rozgrywaliśmy meczów eliminacyjnych, ale staraliśmy się to zrekompensować w postaci atrakcyjnych sparingpartnerów. Takich meczów, jak wtedy Polska nie rozgrywała od bardzo dawna. Staraliśmy się robić co w naszej mocy, by wszystko wyszło jak najlepiej. Drużynie prowadzonej przez Fornalika brakowało szczęścia, bo w kilku meczach gra tej reprezentacji wyglądała obiecująco.

– Wówczas drużynę narodową nękały różne afery, jak ta z Michałem Żewłakowem i Arturem Borucem i ich zachowaniem, gdy kadra wracała ze Stanów Zjednoczonych, a dziś tego nie ma. Sądzi Pan, że te nieszczęśliwe wydarzenia miały wpływ na wyniki?

– Nieszczęśliwe to było zachowanie niektórych zawodników. Będąc reprezentantem Polski, trzeba zachować pewne normy, których należy się ściśle trzymać. To wszystko to jednak problem trenerów, a nie mój.

– Sportowy sukces odniesiony przez drużynę narodową ma wpływ na postrzeganie związku?

– Pewnych rzeczy nie można wiązać z zarządem odpowiadającym za działania związku. Ani ja nie gram, ani prezes Boniek oraz pozostali członkowie zarządu, więc wyniki reprezentacji nie powinny być ściśle łączone z działaniami PZPN-u. Faktem jest jednak to, że dobre wyniki budują atmosferę, a przez to zmienia się również postrzeganie całego związku przez dziennikarzy, a następnie przez społeczeństwo. Nie pozostaje jednak nic innego, jak pogratulować chłopakom awansu na turniej we Francji, bo grupa nie była łatwa. Uważam, że ten awans wydarli z gardła. Gdyby nie bramka Roberta Lewandowskiego w meczu ze Szkocją w ostatnich sekundach, to sytuacja nie byłaby ciekawa, bo musielibyśmy wygrać z Irlandią, a wtedy gra byłaby zupełnie inna. Ostatecznie udało się wygrać, ale gdyby była inna sytuacja, to mecz na Stadionie Narodowym byłby typową walką na noże.

– Pomijając reprezentację Polski, to jak Pan ocenia minione eliminacje?

– Po reformie, której dokonał Michel Platini, wydawało się, że niemal wszystkie wielkie reprezentacje regularnie pojawiające się na wielkich turniejach przebrną je bez większych problemów. Jak widać był to błąd, bo w barażach mamy Szwecję, Danię, Bośnię i Hercegowinę czy Ukrainę. To są drużyny, które nie prezentują takiego poziomu, jak choćby Chorwacja, ale wydawało się, że to właśnie takim drużynom będzie łatwiej awansować. Zamiast tego pewna awansu jest Albania, Islandia, Walia czy Irlandia Północna, a wspomniani Chorwaci do końca drżeli o bezpośredni awans, którego nie uzyskali brązowi medaliści mistrzostw świata Holendrzy. Te wyniki są zaskoczeniem.

– Czym spowodowane są te niespodzianki? Poziom prezentowany przez dotychczasowych faworytów spadł?

– Ja bym tak nie powiedział. Ten poziom się wyrównał, ale raczej w górę niż w dół. Poziom tych najlepszych reprezentacji utrzymuje się na tym samym poziomie, ale słabeusze i średniacy ich gonią. Kiedyś niewyobrażalne było, by Irlandia ograła Niemców. Dziś rzadko obserwujemy takie wyniki, jak jeszcze kilka lat temu, gdy z San Marino nasza reprezentacja strzelała dziesięć bramek. Luksemburg coraz częściej urywa punkty wyżej notowanym przeciwnikom. Poziom się podniósł, bo zmienił się system treningowy. Dawniej reprezentacje pokroju Luksemburga czy Wysp Owczych składały się z amatorów, ale teraz to się zmienia. Nadal są to drużyny w większości amatorskie, ale ci zawodnicy zaczęli więcej trenować.

– Nie ma Pan jednak wrażenia, że w reprezentacjach typu Włochy czy właśnie Holandia kryzys spowodowany jest przez brak następców odchodzących zawodników?

– Mimo tego, że Niemcy w latach 70. zdobyły mistrzostwo świata, najlepszą drużyną na świecie była Holandia. Włosi mieli najlepszą ligę świata, ale tam grało wielu zawodników z Holandii. Dzięki temu poziom włoskich piłkarzy również wzrósł. Wszystko z czasem się zmienia. W ostatnich latach obserwowaliśmy dominację piłki hiszpańskiej, ale to też powoli ulega zmianie. Odchodzą zawodnicy z legendarnej Barcelony, jak Xavi czy Iniesta, który notuje gorszy okres. Sama „Barca” już coraz mniej opiera się na miejscowych piłkarzach. To też odbija się na drużynie narodowej. W piłce nożnej są cykle, które nie mogą wiecznie trwać. Myślę, że Holandia po kilku latach, a być może nawet szybciej, się odbuduje.

– Czego można się spodziewać po drużynie Adama Nawałki podczas czerwcowego turnieju?

– Życzę im jak najlepiej, ale teraz najważniejsze jest, by zachować spokój. Poznajmy najpierw grupy, a następnie niech nasi zawodnicy szczęśliwie dokończą sezon i solidnie przepracują te kilka tygodni przed Euro pod okiem selekcjonera. Sądzę, że można się pokusić o wyjście z grupy, ale wiele będzie zależeć od tego, do jakiej trafimy. Tę drużynę stać na ciekawe wyniki, a zbudować ją może właśnie wyjście z grupy. Później o wszystkim decyduje jeden mecz. To tak jak rzut monetą. Wiele może się w nim wydarzyć, ale musimy wzmocnić ławkę rezerwowych. Do mistrzostw Europy jest jeszcze trochę czasu i liczę, że kilku zawodników pokaże się z dobrej strony i Nawałka będzie dysponował odpowiednią jakością na ławce.

Komentarze
Paco (gość) - 9 lat temu

Bardzo dobrze, że tego Pana już w PZPN-ie nie ma. Za kadencji Bońka nie ma żadnych afer taśmowych, sprzedaży działek itd. no i finał Pucharu Polski nie rozgrywany gdzieś na prowincjach (co roku gdzie indziej), tylko tam gdzie jego miejsce na Narodowym w stałym terminie. Młody, energiczny i pełen werwy Sekretarz Generalny, no i prezes nie czyta życzeń świątecznych z kartki i zna przynajmniej dwa języki!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze