Bardzo źle wygląda sytuacja greckiej gospodarki, która zagrożona jest bankructwem. Równie tragicznie rysuje się przyszłość greckiego futbolu, który w meczu szóstej kolejki eliminacyjnych zmagań musiał oddać wyższość Wyspom Owczym.
I to nie pierwszy raz. Gdy Wyspy Owcze trafiły do grupy z Rumunią, Irlandią Północną, Węgrami, Finlandią i Grecją, były typowane do zajęcia ostatniego miejsca. Teraz zaskakują futbolowych ekspertów.
W meczu szóstej kolejki pokonały Grecję, mistrzów Europy z 2004 roku, 2:1. I było to już ich drugie zwycięstwo w tych eliminacjach i drugie nad Grekami. Dzięki temu zgromadzili już sześć punktów i zajmują czwarte miejsce! Nasz wtorkowy rywal w meczu towarzyskim, czyli Grecja, zajmuje miejsce ostatnie z dorobkiem dwóch punktów. W kontekście tego spotkania pamiętamy jeszcze mecz otwarcia na Euro 2012, gdzie zmierzyliśmy się właśnie z Grecją i zremisowaliśmy 1:1.
Już wtedy tak tłumnie odwiedzany w wakacje przez Polaków kraj ledwo wiązał koniec z końcem. Kryzys niewątpliwie dotknął grecki futbol. Kluby musiały pozbywać się piłkarzy, którzy zarabiali zbyt dużo, co za tym idzie, coraz mniej poważnych nazwisk trafiało do ligi greckiej. Był jednak moment, że mogliśmy zapomnieć o wielkim kryzysie i oglądać fenomenalny Olympiakos Pireus w Lidze Mistrzów. Świetną Grecję, która na Euro 2012 wyszła z grupy i walczyła w dalszej fazie, co nam się nie udało. Mistrzostwa świata, gdzie również opuścili fazę grupową po golu w ostatniej minucie, a potem odpadli po karnych. Były emocje, radość. Teraz? Za Ranieriego czekają ich tylko nerwy.
Chyba Włoch może się już pakować. Wyniki Greków są poniżej jakiejkolwiek krytyki. Przegrali u siebie z Wyspami Owczymi, które wygrały pierwszy wyjazdowy mecz o punkty od dziesięciu lat. Ranieri to niezły numer. Trenuje od lat 80., zaliczył masę uznanych klubów, a prawie nic nie wygrał. Największy sukces? Copa del Rey i Coppa Italia. Trener nieudacznik, a ciągle znajdujący fuchę, ktoś zna podobny przypadek?
GRECJA ? Duża rzecz. Przegrali drugi mecz z Wyspami Owczymi. Dziś 1:2.
— Mateusz Borek (@BorekMati) June 13, 2015
Nie ma drugiej ligi na kontynencie, która w ostatnim czasie tak by wynędzniała. Jeszcze niedawno Grecy wystawiali niemal rokrocznie dwie drużyny w Champions League, w porywach nawet trzy (sezon 2004/2005). Poważnych transferów dokonywała cała czołówka, na ławkach trenerskich przekleństwami rzucały uznane nazwiska, a byle przeciętniak był w stanie wyłowić perełki z lig tak zwanego trzeciego szeregu, czyli również z Ekstraklasy. Dziś Super League jest super tylko z nazwy, w rzeczywistości to krajobraz po trzęsieniu ziemi, z zaledwie jedną ocalałą wysepką – Olympiakosem, którego przed kataklizmem uchronił cyrograf.
Grecy zwracają uwagę właściwie na jeden plus – teraz, gdy liga jest biedniejsza, gra w niej więcej Greków. Rok temu pierwszy raz od dwudziestu dwóch lat na otwarcie ligi w wyjściowych jedenastkach obu drużyn znaleźli się sami Grecy (Panionios – Aris). Młodzi otrzymują gros szans, może wykluje się z tego kolejne złote pokolenie? Fajna teoria, ale posłuchajcie tego: w październiku kadra U-19 dostała od Szwajcarii 0:10, a obarczony winą trener Taslakostas nie wytrzymał i opowiedział, z jaką szatnią miał do czynienia. Juniorzy palili papierosa za papierosem, olewali dietę, zdemolowali HOTEL (między innymi wybijając szyby) i narazili się obsłudze. To jest to nadchodzące pokolenie, które ma odmienić Grecję, które zasilając ligowy krwiobieg, ma wyprowadzić Super League na prostą?