Kończący się weekend obfitował w bramki zdobywane przez polskich piłkarzy występujących za granicą. Strzelali nie tylko napastnicy, ale też dwóch podstawowych stoperów w kadrze Adama Nawałki.
Kamil Glik jest w świetnej formie, co udowodnił podczas eliminacyjnych spotkań reprezentacji Polski. Trochę inaczej było w Torino, bowiem włoski zespół złapał olbrzymi dołek i znajduje się blisko strefy spadkowej w Serie A. W zremisowanym 2:2 meczu u siebie z Palermo Polak zagrał całe spotkanie i zdobył bramkę głową. W reprezentacji Polski wielokrotnie udowodnił, że głową grać potrafi. W swoim debiutanckim występie przeciwko Tajlandii zdobył też swojego pierwszego gola, który padł po rzucie rożnym. Nie uderzył piłki głową, lecz nogą i to właśnie czyni Glika piłkarzem niezwykle niebezpiecznym przy stałych fragmentach gry. Drugi nasz reprezentacyjny stoper, Łukasz Szukała, stał się bohaterem w niedzielnym meczu ligi rumuńskiej. Jego klub wygrał z CSMS właśnie dzięki bramce Szukały. Nazwy klubu Łukasza nie podajemy, bo jak się okazało, klub ten stracił prawa do używania swojej nazwy. Zastosujmy więc nazwę: mistrz Rumunii.
L'esultanza di #Glik dopo il gol del pareggio. È il polacco il migliore in campo? #TorinoPalermo 2-2 #SkySerieA pic.twitter.com/lJv1E8DZZ2
— skysport (@SkySport) December 6, 2014
Dobrze radzili sobie napastnicy. Arkadiusz Milik rozpoczął sobotnie spotkanie na ławce rezerwowych, ale pojawił się na boisku już w 18. minucie. Zmienił wtedy kontuzjowanego Islandczyka, Kolbeinna Sigthorssona, który wcześniej zdążył jeszcze otworzyć wynik spotkania. Milik, wchodząc z ławki, miał niebywałą okazję do udowodnienia swojej siły i tego, że to on powinien być pierwszym wyborem trenera. Milik wpisał się na listę strzelców w 27. i 43. minucie spotkania, wykańczając akcje zespołowe Ajaksu. Zaliczył też asystę w 57. minucie, gdy do siatki trafił Davy Klaassen. Bohater reprezentacji Polski może być zadowolony ze swojej dyspozycji w ostatnich miesiącach. Polski napastnik nie chce ruszać się z Amsterdamu, w którym bardzo dobrze się czuje. Ma na swoim koncie osiem trafień w dwóch meczach w Pucharze Holandii, a także trzy gole dla drużyny narodowej w eliminacjach do mistrzostw Europy 2016.
A tymczasem Milik strzelił dziś na 2:0: https://t.co/C8LhMBM7xs (jest już 3:0).
— CruyffistaPL (@CruyffistaPL) December 6, 2014
Tyle szczęścia nie miał Robert Lewandowski, którego Bayern zagrał przeciwko drużynie, z której Milik został wypożyczony – Bayer Leverkusen. W meczu na szczycie padła tylko jedna bramka, której autorem był Franck Ribery. RL9 mimo wielu okazji nie potrafił pokonać bramkarza rywali. Co więcej, spudłował z odległości dwóch metrów! Ostatni raz takie gafy Robert popełniał w debiutanckim sezonie w Bundeslidze, jeszcze w barwach Borussii Dortmund. Teoretycznie Polak powinien operować na „szpicy”, ale w pierwszej połowie występował przede wszystkim w roli lewoskrzydłowego, gdzie… dublował pozycję Ribery’ego. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że gwiazdy bawarskiego zespołu nie do końca wiedzą, czego oczekuje od nich trener i jak powinny się ustawiać.
https://twitter.com/FootballSitters/status/541328308794064897
Po raz kolejny reprezentacyjne aspiracje potwierdził Kamil Biliński. Zdobył bramkę dla Dinama Bukareszt w wyjazdowym meczu 17. kolejki rumuńskiej ekstraklasy z Astrą Giurgiu, przegranym przez jego zespół aż 1:6. To ósmy gol polskiego napastnika w tym sezonie. Polscy napastnicy nie zawsze mają okazję pochwalić się takim dorobkiem nawet w ekstraklasie, a co dopiero za granicą. Strzeleckie popisy Bilińskiego są godne uwagi.
Szukała bohaterem "najlepszej drużyny Rumunii". Gol w doliczonym czasie gry, okupiony nokautem: https://t.co/3yVgi6IU1e via @Emishor #steaua
— Kuba Polkowski (@kubapolkowski) December 7, 2014
Nie popisał się za to Łukasz Fabiański, który od sędziego ujrzał czerwień. Polak staranował poza polem karnym Diafrę Sakho. Sędzia Chris Foy początkowo puścił grę, bo zawodnik WHU utrzymał się przy piłce. Uderzył jednak z ostrego kąta w słupek, a to oznaczało wyrok dla naszego reprezentanta.