Grad goli w Almerii


Kibice zgromadzeni na Estadio de los Juegos Mediterraneos byli świadkami pięciu bramek i bardzo dobrego spotkania. Almeria niespodziewanie, lecz z problemami, uporała się z ekipą Espanyolu Barcelona.


Udostępnij na Udostępnij na

To nie drużyna Almerii była faworytem tego meczu. Owszem, spodziewano się wyrównanej batalii o każdy punkt, ale chyba nikt nie przewidywał, że losy tego pojedynku potoczą się w tak dynamiczny sposób. Gracze Espanyolu liczyli na komplet punktów i po takowy przyjechali. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna.

Już na początku spotkania Almeria zadała dwa rażące ciosy, które powaliły Espanyol na kolana. W 5. minucie było 1:0. Po dośrodkowaniu na długi róg bramki strzeżonej przez Idrissa Kameniego pięknym szczupakiem popisał się Marcelo Silva, pakując piłkę do siatki. Zawodnicy z Barcelony nie zdążyli jeszcze złapać oddechu, gdy dwie minuty później po kolejnej szybkiej kontrze futbolówkę w polu karnym otrzymał Kalu Uche, minął jednego z obrońców gości i uderzeniem w krótki róg podwyższył rezultat na 2:0. Gdy Espanyol zaczął dochodzić do głosu, m.in. zagrażając bramce rywali strzałem z dystansu Sergio Garcii, Almeria znowu zadała bolesny cios. W 18. minucie z lewego narożnika wbiegł w pole karne Hernan Bernardello i płaskim strzałem z około 15 metrów zaskoczył Kameniego. Mieliśmy 3:0. Trzy minuty później znowu było groźnie pod bramką gości. Bramkarz obronił rzut wolny wykonywany przez Bernardello. W 34. minucie zawodnicy Espanyolu wreszcie się otrząsnęli. W zamieszaniu podbramkowym najwięcej sprytu wykazał Verdu, który uderzając głową, wepchnął piłkę do bramki. Obrońca jeszcze próbował ją wybijać, ale ta przekroczyła już linię całym obwodem. 3:1. Goście szli za ciosem. W 38. minucie płaski strzał po ziemi Marqueza końcówkami palców złapał Diego Alves.

Druga odsłona była mniej imponująca, ale rozpoczęła się zaskakująco. Już w 49. minucie po głębokim dośrodkowaniu po ziemi, gola zdobył, dostawiając nogę, Alvaro Vazquez. Było 3:2 i Espanyol złapał kontakt. Jednak kolejne ataki gości, mimo że były częste, kończyły się zazwyczaj przed polem karnym Almerii. W 65. minucie zawodnicy z Barcelony jednak mogli wyrównać. Sergio Garcia podawał prostopadle do Marqueza, który wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale jego strzał wylądował tylko na bocznej siatce. Kolejne 20 minut meczu było trochę ospałe. Espanyol kontrolował grę, ale nic specjalnego z tego nie wynikało. Almeria mogła gości skarcić jeszcze w samej końcówce. W 85. minucie Feghouli oddał bardzo mocne i groźne uderzenie z pola karnego. Futbolówka zmierzała w światło bramki, ale wspaniałą paradą popisał się Kameni, wybijając piłkę na rzut rożny. Do końca rywalizacji na boisku było bardzo nerwowo i ostro. Almeria się broniła, Espanyol zaciekle atakował. Pożytku z tego nie było, za to bardzo dużo fauli z obu stron. Diego Alves otrzymał żółty kartonik za ociąganie się ze wznowieniem gry. Kameni pomagał zespołowi nawet przy akcjach ofensywnych. Po końcowym gwizdku sędziego Almeria oszalała z radości.

Podsumowując, był to bardzo ciekawy pojedynek. Szczególnie pierwsza połowa, w której padły aż cztery gole. Espanyol był drużyną lepszą, nadającą grze ton. Jednak Almeria, broniąc się, miała bardzo ostre odpowiedzi w postaci kontrataków, którymi aż trzy razy skutecznie ukuła gospodarzy. Rywalizację ustawiły dwa pierwsze, szybko zdobyte przez zawodników Almerii gole. Pochwalić trzeba jednak gracza Espanyolu, a mianowicie Sergio Garcię, który dwoił się i troił dla dobra zespołu. Rozegrał bardzo dobre zawody, szkoda tylko, że jego drużyna pozostała na pokonanym polu.

Najnowsze