W pierwszym meczu 2011 roku rozgrywanym w ramach ligi portugalskiej zmierzyły się dwa zespoły walczące o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Portimonense podejmowało Vitorię Setubal.
Mimo braku światowej sławy piłkarzy, przed pierwszym gwizdkiem mówiono o tym, jak świetne widowisko mogą stworzyć zawodnicy obu zespołów. Zarówno gospodarze, jak i goście musieli ten mecz wygrać, jeśli chcieli podtrzymać nadzieję na utrzymanie.
Wraz z rozpoczęciem spotkania do ataku rzucili się nie gospodarze, tak jak przypuszczano, ale piłkarze Vitorii Setubal. Po kilku minutach w poważnych opałach znalazł się bramkarz gospodarzy, Hugo Ventura, jednak brak dokładności sprawił, że w dalszym ciągu mieliśmy wynik bezbramkowy. Gdy zegar wskazał 15. minutę spotkania, kibice z Setubal oszaleli z radości. Do siatki trafił Pitbull, który tym samym dał swojemu zespołowi prowadzenie. Strata gola podziałała na gospodarzy niezwykle motywująco. Zmiana taktyki na bardziej ofensywną poskutkowała doprowadzeniem do wyrównania w 29. minucie oraz do zdobycia drugiej bramki zaledwie trzynaście minut przed końcem pierwszej połowy. Trzy minuty wystarczyły podopiecznym Carlosa Azenha do tego, by prawie cały stadion na przerwę schodził w świetnych nastrojach.
Po zmianie stron do słowa doszli ponownie goście, którzy w 48. minucie otrzymali niezwykły prezent. Przypadkowo futbolówkę do własnej siatki skierował bramkarz Portimonense, Hugo Ventura. Kibice jeszcze nie otrząsnęli się po utracie bramki, a na 3:2 z rzutu karnego ponownie podwyższył Pitbull. Te dwa ciosy doprowadziły do tego, że gospodarze całkowicie stracili inicjatywę. W 77. minucie ponownie do siatki Ventury trafił Henrique i już wiadomo było, że to piłkarze z Setubal wrócą do domu z trzema punktami.
Na osłodę w 90. minucie samobójcze trafienie zanotował Ricardo Pessoa, jednak niewiele to zmieniło.