Sześć bramek i mnóstwo emocji przeżyli kibice zgromadzeni na Veltins-Arena. Piłkarze Schalke 04 Gelsenkirchen zremisowali na własnym stadionie z zespołem HSV Hamburg 3:3. Kwintesencją spotkania była rywalizacja pomiędzy Holendrami – Huntelaarem a van der Vaartem.
Na Veltins-Arena w 1. kolejce nowego sezonu doszło do pojedynku pomiędzy czwartą i siódmą drużyną poprzednich rozgrywek. Faworytem byli gospodarze, którzy chcieli dobić do niemieckich potentatów zgodnie wygrywających pierwsze mecze.

Piorunujący początek Schalke! Już w 2. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po niefrasobliwej stracie piłki przez HSV na połowie rywali. Świetnie wyprowadzoną kontrę wykończył po prostopadłym podaniu od Draxlera nie kto inny jak Huntelaar. Holender nie czekał na wychodzącego Adlera i uderzył mocno z okolic 25. metra po lewym rogu. Kilka chwil później pokazał się inny Holender, choć z niezbyt dobrej strony. Van der Vaart chciał trochę posędziować, jego zapał został nagrodzony żółtą kartką. Niedługo po tym, jak minęło pierwsze dziesięć minut gry, goście, mimo że nie stworzyli sobie groźniej sytuacji, zdołali wyrównać. Dośrodkowanie z lewej flanki Jansena zablokował niefortunnie ręką Matip. Słusznie podyktowanego karnego wykorzystał pewnym strzałem van der Vaart.
Kolejne minuty mijały przy niespodziewanej przewadze piłkarzy HSV. Gospodarze oddali inicjatywę i piłkę, choć remis wydawał się korzystniejszy dla gości. Już w 23. minucie Jens Keller musiał dokonać pierwszej zmiany. Ku niepocieszeniu kibiców, z murawy musiał zejść Draxler, który doznał lekkiego, aczkolwiek uniemożliwiającego dalszej gry urazu. Przyzwolenie piłkarzy Schalke, aby rywale bezkarnie rozgrywali piłkę, musiało się zemścić.
W 24. minucie po kilkudziesięciometrowym podaniu z defensywy futbolówka powędrowała do Diekmeiera. 23-letni obrońca perfekcyjnie zacentrował na głowę Beistera, który zdobył bramkę przy niemałej pomocy Hildebranda. Piłka odbiła się od poprzeczki i gdy wypadała z bramki, natrafiła na ręce/plecy bramkarza gospodarzy. Gol w zasadzie samobójczy, zapisany jednak na konto napastnika.
Druga bramka wcale nie otrzeźwiła faworyzowanych zawodników Schalke i następne okazje stwarzali sobie goście. Po zagraniu z rzutu wolnego wykonywanego przez van der Vaarta w poprzeczkę uderzył strzałem głową Daogari. Po następnej zaczepnej akcji i uderzeniu Jansena przed stratą golą uchronił Hildebranda chyba tylko rykoszet obrońcy. Kolejne fragmenty to nieudolne próby odrabiania strat przez gospodarzy. Pressing zespołu Thorstena Finka oraz niedokładność w rozgrywaniu piłki nie sprzyjały tym planom.
Nie udawało się z ataku pozycyjnego, udało się ze stałego fragmentu gry. Po krótko rozegranym kornerze Fuchs agresywnie dośrodkował w pole karne. Tam już czyhał superstrzelec Huntelaar, który skierował głową piłkę do siatki rywali.
Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Najpierw bramce Adlera zagroził pięknym strzałem z dystansu Klemens, a później pojedynek oko w oko z Hildebrandem przegrał Beister. W 49. minucie padła kolejna bramka i goście znów wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu van der Vaarta z rzutu rożnego świetnie na długim rogu znalazł się Sobiech. Były piłkarz BVB wyskoczył ponad pilnującego go Matipa i wpakował piłkę do siatki.
Trener Schalke, niepocieszony wynikiem, postanowił wzmocnić ofensywę i wprowadził na boisku drugiego napastnika – Adama Szalaia pozyskanego w okienku z zespołu Mainz. Po nieco ponad godzinie meczu po raz pierwszy mieliśmy trochę spokojniejszy moment w grze. Nie na długo, gdyż tuż po wejściu Szalai pokazał, że ma chrypkę na bramkę w debiucie.
W 65. minucie spotkania kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się do tej pory niewidoczny Farfan. Adler z trudem wypiąstkował piłkę poza „szesnastkę”. Nieco później znów bliski gola był Szalai. Węgier zrobił ku temu wszystko, co mógł, wykorzystał podanie Uchidy i uderzył z pięciu metrów głową. Fantastyczną paradą popisał się Adler.
W 72. minucie Szalai dopiął swego i znów był remis. Po strzale zza pola karnego nieudanie tym razem interweniował Adler. Wypluł piłkę z rąk, na którą jak wygłodniały sęp czekał Węgier. Piłkarze obu drużyn zadziwiali przygotowaniem fizycznym i niesamowitą wydolnością, gdyż mecz nadal był prowadzony w szybkim tempie. Na końcowe minuty wszedł na murawę Rudnevs, który nie grał od początku z powodu drobnego urazu.
Na trzy minuty przed końcem meczu po centrze Fuchsa bliski odpłacenia win był Matip. Obrońca nie zdołał jednak skierować stojącej piłki z około pięciu metrów do bramki HSV. W doliczonym czasie znów miał podobną okazję po strzale głową. Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów, a obie drużyny stworzyły świetne i emocjonujące widowisko.