Wszystko wskazuje na to, że Esteban Granero został kolejnym przegranym wychowankiem Realu Madryt. Odejście do Queens Park Rangers jasno pokazuje, że piłkarz był już całą sytuacją zmęczony. „Królewscy” ciągle mają opcję odkupu Hiszpana w ciągu dwóch lat, jednak nikt chyba nie wyobraża sobie, żeby zarząd klubu miał wydać na „Pirata” 24 miliony euro.
Z Madrytu odchodzi jeden z najbardziej charyzmatycznych piłkarzy, których miał do dyspozycji Jose Mourinho. Zawodnik, który nigdy na nic nie narzekał i z pokorą przyjmował wszelkie podejmowane przez kolejnych szkoleniowców decyzje. W końcu gracz, który – jak większość wychowanków – musiał udowodnić madryckiemu klubowi swoją przydatność, grając w innej ekipie. Po bardzo dobrych występach w barwach Getafe „Los Blancos” w 2009 roku zdecydowali, iż Esteban powróci na Santiago Bernabeu. Wielka była w tym zasługa Manuela Pellegriniego, który w tym samym czasie obejmował posadę trenera zespołu z Concha Espina. Chilijczyk bardzo wierzył w Granero, który odpłacał mu się solidną grą.
Za kadencji chilijskiego szkoleniowca „El Pirata” rozegrał w barwach Realu Madryt 31 meczów ligowych – aż 21 w pierwszym składzie. Na Bernabeu bardzo mocno kocha się wychowanków, których w kadrze niestety jest coraz mniej. Toteż niespodziewane wkroczenie na scenę Granero wprawiło w zachwyt stołecznych kibiców. Hiszpan po prostu wykonywał swoją pracę i zawsze myślał przede wszystkim o Realu Madryt. Piłkarz na każdym kroku powtarzał, jak wielką rolę ten klub odegrał w jego życiu. To bez wątpienia jeden z największych madridistas, jego odejście z zespołu jest wielkim ciosem dla fanów.
Kłopoty Granero zaczęły się oczywiście w momencie pojawienia się Jose Mourinho. Nie jest nowością to, iż Portugalczyk niespecjalnie skupia się na szkółce. Przykłady oddania Carvajala czy Joselu, którzy błyszczeli w Realu Madryt Castilla, tylko to potwierdzają. Nie jest jednak też tak, że Esteban nie otrzymywał od Portugalczyka szans. Wszak Mourinho jest ogromnym profesjonalistą i od razu potrafi dostrzec, że ktoś naprawdę potrafi kopać piłkę. A Granero bez wątpienia potrafi, o czym „The Special One” niejednokrotnie wspominał, chwaląc swojego podopiecznego za jego unikalny styl. Chyba nikt nigdy nie powiedział złego słowa na jego temat. Mourinho na konferencjach prasowych stawiał go jako wzór, określał jako człowieka, który – nawet jeśli jest rezerwowym – po wejściu na boisko da z siebie wszystko. Tego oczekiwał od niego trener, a on mu to za każdym razem dostarczał. Nie do pomyślenia jest to, by Granero się obraził i nie stawił na treningu, jak choćby Lass Diarra. Pokora przede wszystkim.
Urodzony w Madrycie pomocnik nie miał w Realu łatwego życia. Każdy z trzech sezonów spędzonych w stolicy po powrocie z Getafe rozpoczynał ze świadomością, że nie jest graczem nietykalnym, choć – jak już wspomniałem – w drużynie Pellegriniego był naprawdę ważnym ogniwem. Teraz jego przygoda z Realem się kończy, prawdopodobnie na dobre. W kontrakcie z QPR widnieje zapis, iż „Królewscy” będą mogli odkupić swojego wychowanka za 24 miliony euro. Hiszpan musiałby w Premier League chyba w pierwszym roku zostać piłkarzem sezonu, aby Mourinho i spółka zdecydowali się na taki ruch.
Decyzja o odejściu była bez wątpienia jego własną decyzją. Hiszpan kocha swój były już klub, ale kocha też grę i rywalizację. Nie można się dziwić zawodnikowi o takiej charakterystyce, że pragnie być graczem pierwszego składu. Granero standardowo na nic się nie skarżył. Odszedł z klubu, ale zostawił go w sercu. Na swoim profilu na Twitterze zmienił główne zdjęcie, na którym teraz prezentuje się w koszulce z herbem QPR, jednak w tle ciągle widoczny jest z trykocie „Los Merengues”. Za pośrednictwem internetu zdążył już podziękować całemu madridismo za wszystko, czego w Madrycie doświadczył. Madridismo bez wątpienia znajdzie sposób, żeby podziękować i jemu. „Pirat” to piłkarz naprawdę wyjątkowy, który w Premier League – jestem absolutnie pewien – zostawi po sobie trwały znak, a kibice Queens Park Rangers bardzo szybko go pokochają. Trudno określić emocje, jakimi darzę Hiszpana. Tak bardzo przypomina mi innego fantastycznego wychowanka „Los Blancos”, który niestety musiał przedwcześnie zakończyć swoją karierę. Mowa oczywiście o Rubenie de la Redzie, kolejnym madridiście z krwi i kości. Może to właśnie z tego powodu tak bardzo dopingowałem Granero i tak bardzo jest mi żal, że odchodzi z domu.
Dziękuję za wszystko, Esteban!
Dziękuje Esteban !
że ten portal, wortal czy jak tam se chce, nie ma
jeszcze nazwy igolrealmadryt.pl
Skoro 1 artykuł, poświęcony Estebanowi Granero -
byłemu piłkarzowi Realu - pokazuje, że igol to
"ultra-Madrycki" wortal, to w takim razie Eurosport,
Onet, Wp i wiele innych stron oraz dziennikarzy
powinni mieć łatkę "Barcelonisty"...
Gdyby wiedział, że Lassowi odbije to pewnie
zostałby w klubie.
Gracias Esteban i powodzenia w QPR .
Wracaj szybko !
To raczej za wiele by nie zmieniło, skoro i tak
przyszedł Essien. Lass czy Essien, mała różnica.