W historii futbolu było pełno piłkarzy, którzy po świetnych występach coraz bardziej zatracali swój błysk. Niektórzy obniżali swoje loty do tego stopnia, że tracili miejsce nie tylko w wyjściowych jedenastkach, ale także w klubach. Można powiedzieć, że znikali po transferach. Zapraszam na pierwszą część cyklu „Gdzie oni są?”.
Andrey Arshavin urodził się 29.05.1981 roku w Leningradzie (obecnie Sankt Petersburg). Swoją karierę rozpoczynał w Zenicie St. Petersburg w 2000 roku, a sezon później był już podstawowym zawodnikiem pierwszego składu. Podczas dziewięciu lat spędzonych w ojczyźnie kilkukrotnie został wybrany najlepszym piłkarzem ligi. Z Zenitem sięgnął po m.in.: Puchar Ligi Rosyjskiej, Superpuchar Rosji, Puchar UEFA (był zawodnikiem meczu finałowego) i Superpuchar UEFA.

Dobra postawa w klubie zaowocowała powołaniem do reprezentacji. Zadebiutował 17.05.2002 roku w zremisowanym 1:1 towarzyskim meczu z Białorusią. Od tamtego momentu był powoływany na praktycznie każde zgrupowanie kadry, a z czasem stał się jej kapitanem. Podczas Mistrzostw Europy w 2008 roku, mimo dwumeczowego zawieszenia za niesportowe zachowanie w meczu z Andorą, niewątpliwie był najlepszym zawodnikiem ekipy
. W swoim pierwszym meczu przeciwko Szwecji zdobył bramkę i został wybrany piłkarzem meczu. W ćwierćfinałowym spotkaniu z Holandią również otrzymał to wyróżnienie, a to za sprawą gola i dwóch asyst.Świetnie występy zarówno w klubie, jak i reprezentacji zaowocowały w styczniu 2009 roku transferem do Arsenalu za 15 mln funtów, który przez następne cztery lata był klubowym rekordem. Wydawało się, że Rosjanin najpewniej zasili szeregi Chelsea lub Barcelony, które były skłonne przelewać na konto Arshavina tyle pieniędzy, ile sobie zażyczy. Tymczasem sam zawodnik wybrał drużynę z Londynu, jak sam później przyznał, za sprawą Arsène’a Wengera. 27-latek został gorąco przywitany przez kibiców
Kolejny sezon był znacznie lepszy dla Rosjanina – zdobył jedenaście goli i osiem asyst w trzydziestu sześciu meczach i miał duży wpływ na grę

To już nie był ten sam zawodnik. Wyglądało to tak, jakby przestał się starać. Nie był już tak energiczny jak kiedyś, nie walczył o każdą piłkę z ponadprzeciętną zażartością. Przez większość meczu stał, nie był w ogóle zainteresowany grą. Gdy już miał przy sobie futbolówkę, głupio ją tracił lub marnował sytuacje strzeleckie. W końcu stracił miejsce w wyjściowej jedenastce, a z czasem zabrakło go nawet na ławce. W styczniu 2012 roku został wypożyczony do swojej byłej drużyny, Zenitu, gdzie ponownie zdobył mistrzostwo Rosji. Wydawało się, że po jego powrocie do Londynu wszystko się zmieni i znów zobaczymy starego, dobrego Arshavina. Początek miał bardzo obiecujący – strzelił bramkę i zaliczył dwie asysty w Pucharze Ligi z Coventry, a także skompletował trzy asysty w kolejnej rundzie, z Reading. Mimo tego nie otrzymywał wielu szans. Podczas całego sezonu wystąpił zaledwie jedenastokrotnie, głównie wchodząc z ławki rezerwowych. Po zakończeniu rozgrywek, gdy jego kontrakt dobiegł końca, odszedł za darmo do Zenitu. Gra tam do dziś, lecz wciąż nie przypomina dawnego siebie. W czterdziestu ośmiu występach (głównie końcówki spotkań) strzelił sześć goli i zdobył osiem asyst. Geniusz, którego mogliśmy podziwiać, prawdopodobnie zniknął bezpowrotnie.
Po odejściu z Arsenalu Arshavin przyznał, że cierpiał na depresję. Wielokrotnie myślał o samobójstwie i tylko dzięki najbliższym wciąż żyje. Wielu piłkarzy niszczyło swoje kariery przez alkohol, narkotyki, głupie zachowania. Kariery Andreya Arshavina nie zniszczyło nic z tych rzeczy. To straszne, że wystarczy tak niewiele, by przekreślić tak wiele. Z pewnością Rosjanin zostanie zapamiętany jako jeden z najzdolniejszych zawodników grających w Anglii. Swoimi osiągnięciami napisał piękną historię, szkoda jedynie, że z takim zakończeniem.