Górnik Zabrze i sezon 2020/2021, czyli zderzenie z rzeczywistością


Po świetnym starcie drużyna napotkała betonowy mur, którego nie udało się przebić

28 maja 2021 Górnik Zabrze i sezon 2020/2021, czyli zderzenie z rzeczywistością

Jaki to był sezon dla Górnika? To pytanie, na które niełatwo znaleźć odpowiedź. Zabrzanie zaliczyli przecież wspaniały początek, jednak wiosną punktowali gorzej od Podbeskidzia, Stali Mielec i Cracovii. Kolejność nieprzypadkowa, bo te trzy ekipy zajęły kolejne trzy ostatnie miejsca w ligowej tabeli. Sytuacja daje nie tylko do myślenia, lecz także sprawia, że w przyszłość nie można patrzeć przez różowe okulary.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdyby w sezonie 2020/2021 PKO BP Ekstraklasy do niższej ligi spadały trzy zespoły, Górnik Zabrze byłby zaledwie pięć „oczek” nad kreską. Pomimo zajęcia 10. miejsca – niemalże w samym środku ligowej tabeli. W dodatku zabrzanie to jedyna ekipa, która wiosną zdobywała średnio mniej niż jeden punkt na kolejkę. Odkąd Górnik wrócił do ekstraklasy, runda wiosenna tak źle jeszcze nie wyglądała.

W kampanii, w której „Trójkolorowi” zagwarantowali sobie udział w eliminacjach do Ligi Europy (2017/2018), zespół zdobywał średnio 1,5 punktu na mecz. Sezon później – 1,7 na spotkanie, choć Górnik występował już w grupie spadkowej. W poprzedniej kampanii średnia punktów na starcie rundy wiosennej była jeszcze lepsza i wyniosła 1,76 punktu. Po tym przyszedł ogromny spadek i wiosna roku bieżącego, podczas której zabrzanie zdobywali… 0,87 „oczka” co mecz w ekstraklasie.

Rozpracowani jesienią

Sezon składa się jednak również z rundy jesiennej, a ta, przynajmniej z początku, była naprawdę przyzwoita. Pierwsze spotkania – i idące za nimi zwycięstwa – rozbudziły wyobraźnię kibiców klubu. Cztery zwycięstwa, w tym historyczne przy Łazienkowskiej, później bezbramkowy remis z Wisłą Kraków i… jakby wszystko się posypało. W kolejnych dziewięciu spotkaniach Górnik zdobył tylko 10 punktów, natomiast pierwsze cztery mecze i uzbierane wówczas 12 punktów stanowiło dokładnie połowę dorobku drużyny w rundzie jesiennej. Natomiast w kontekście całego sezonu daje to 32% wszystkich zgromadzonych przez zespół „oczek”.

Niesamowite, jak długo na tym fantastycznym starcie jechała ekipa z Zabrza. Dopiero po porażce w 18. kolejce ekstraklasy zabrzanie wypadli z grona najlepszej piątki ligi, natomiast z pierwszej ósemki – po rewanżowej porażce w Gliwicach w ramach 24. rundy. Kłopoty, patrząc na wyniki, rozpoczęły się na przełomie września oraz października. Faktycznie jednak gra Górnika już wcześniej doskonała nie była.

Wyrwane serce

Tylko dwa spotkania w obecnym sezonie ekstraklasy rozegrał Paweł Bochniewicz. Zawodnik, który we wrześniu przeniósł się do holenderskiej Eredivisie, przez 2,5 roku stanowił filar defensywy zespołu Górnika. Ale przecież i bez niego zabrzanie wygrywali – najpierw 3:0 z Lechią, a później przeciwko Legii w Warszawie. Jednak podczas drugiego spotkania niektórym w głowie mogła zapalić się czerwona lampka.

Starcie przeciwko stołecznemu klubowi było chyba najlepszym meczem, jaki Górnik rozegrał w kampanii 2020/2021. Zabrzanie nie ustrzegli się jednak błędów. Warszawiacy byli niezwykle nieskuteczni, jednak dochodzili do sytuacji strzeleckich – i to sytuacji bardzo groźnych. Statystyki pokazują, że Legia zaliczyła zdecydowanie więcej podań, dłużej utrzymywała się przy piłce, wygrywała większą liczbę pojedynków. A jednak Górnik wyrwał późniejszemu mistrzowi Polski trzy punkty. Była to jedna z zaledwie czterech porażek Legii w tym sezonie.

Problem, jaki pojawił się w kontekście Górnika Zabrze, to zdecydowanie zbyt duża podatność na kontrataki drużyny przeciwnej. Po szybkim kontrataku bramkę dla Legii zdobył Szysz. Także długie piłki za plecy obrońców wydawały się zdawać egzamin, a defensorzy „Trójkolorowych” mieli problemy z tym, aby powstrzymywać rozpędzonych napastników warszawskiej Legii. Kłopoty te były zwiastunem nieudanej drugiej połowy jesieni. System 3-5-2, jaki wymyślił sobie trener Marcin Brosz, nie sprawdził się. Został on bardzo szybko rozpracowany przez kolejnych rywali, co dobitnie pokazało jesienne starcie z Rakowem Częstochowa, a patrząc szerzej – pozostałe 25 meczów sezonu 2020/2021.

Słabsza postawa w obronie pośrednio wynikła również z tego, że sprzedaż Bochniewicza oraz brak jakościowego zastępstwa były jak wyrwanie serca blokowi defensywnemu Górnika. Michał Koj czy Arkadiusz Paluszek to zawodnicy jak na ekstraklasę najwyżej przeciętni. Jeden z najlepszych defensorów minionego sezonu Eredivisie okazał się nie do zastąpienia – przynajmniej na razie. I choć po jego odejściu o dziwo spadła liczba bramek traconych przez zespół (średnio na jeden mecz), tak spadła również liczba zdobywanych punktów. W dodatku pamiętajmy, że obrońca rozegrał aż 92 spotkania w barwach zespołu, natomiast po jego odejściu klub w ekstraklasie rozegrał tylko 28 meczów.

Błędy powielone wiosną

O ile podczas rundy jesiennej można było szukać pozytywów – bo przecież Górnik kilka spotkań wygrał, strzelił 19 goli, a Jesus Jimenez strzelał bramkę średnio co 1,75 spotkania – o tyle wiosną zabrzanie byli po prostu najsłabszym zespołem w lidze. Warto dodać, że jedynym, który zdobywał średnio mniej niż jeden punkt na mecz (dokładnie 0,87 na kolejkę). Lepsze okazały się ekipy Stali Mielec czy Podbeskidzia, które od sierpnia występować będzie w Fortuna 1. Lidze.

Co zawiodło? Właściwie wszystko po trochu. Zimą nie wzmocniono bloku defensywnego – tak właściwie to żadna pozycja nie doczekała się porządnego upgrade’u. We znaki dawał się brak obrońców na poziomie – Wiśniewski nie spisał się w roli „spinacza” i lidera, Gryszkiewicz i Paluszek wciąż potrzebują nieco boiskowego doświadczenia. Loty obniżył Evangelou, a Michał Koj… No cóż, z jakiegoś powodu został zesłany do rezerw. I udowodnił nam, że jak najbardziej była to słuszna decyzja.

Bieganie za przeciwnikiem

Wspomnieć można jeszcze o kilku ważnych aspektach: atmosferze w szatni, nieskuteczności zawodników w 2021 roku, braku oczywistego lidera… Tym, co jednak mocno rzucało się w oczy w kontekście Górnika, była fizyczność piłkarzy. Zabrzanie od kilku lat prowadzą w rankingach dystansu przebiegniętego na mecz. Wybiegane kilometry nie przekładają się jednak na wynik. Dlaczego?

Wg oficjalnej strony PKO BP Ekstraklasy zawodnicy Górnika Zabrze w sumie pokonywali średnio 116,86 kilometra na mecz. Statystyka ta sama w sobie mówi niewiele – w czołówce znajdują się również Pogoń (3. miejsce na koniec sezonu), Zagłębie Lubin (8. miejsce) oraz Stal Mielec (15. lokata). Jednocześnie zabrzanie w minionym sezonie średnio przez ok. 51,5% czasu trwania spotkań utrzymywali się przy piłce.

Oczywiście z początku różnice pomiędzy zespołami mogą wydawać się niewielkie. Jeśli jednak przyjmiemy średnie te w kontekście całego sezonu, to znaczy założymy, że zabrzanie w każdym meczu wykręcali”116,86 kilometra, a piłkarze Wisły Płock 114,86, nagle rozstrzał stanie się nieco większy. Wg obliczeń tych górnicy przebiegli tylko ok. 21 kilometrów więcej od piłkarzy Pogoni, i to w 30 meczach, za to aż o 60 więcej od graczy Wisły Płock.

Skąd bierze się zatem duża liczba kilometrów wybieganych przez piłkarzy Górnika? Przede wszystkim wpływ na to ma wysokie ustawienie zespołu. Trzej obrońcy w systemie preferowanym przez Marcina Brosza ustawieni byli nierzadko bardzo wysoko, momentami, kiedy sytuacja tego wymagała, operowali nawet na połowie przeciwnika. Kilometry kręcili nie tylko defensorzy, lecz także Martin Chudy. Golkiper Górnika od siebie dokładał często po 4-5 kilometrów, to z kolei dlatego, że często musiał wychodzić do piłek na przedpolu.

Drugie połowy nie dla Górnika

Górnicy sporo roboty mieli w drugich połowach. Jesienią często zdarzało się, że zespół opadał z sił w okolicach 60. minuty. Wówczas zabrzanie potrafili oddać inicjatywę – co było widać w statystykach. Rywale potrafili przez 60-65% czasu trwania drugiej połowy utrzymywać się przy piłce. Było to spowodowane tym, że zespół starał się grać bardzo wysoko i zaskakiwać rywali pressingiem.

Swoją, dość sporą cegiełkę do statystyk biegowych dokładał także golkiper zespołu Martin Chudy, który w każdym meczu miał na swoim koncie ok. 8 kilometrów. Nie może być to sporym zaskoczeniem, Chudy często wychodził wysoko, asekurując przedpole, pełniąc w zespole rolę ostatniego stopera.

Analizując mecze z końcówki rundy wiosennej, paradoksalnie to w meczu, w którym Górnik biegał najmniej, osiągnął najwyższe posiadanie piłki. W ostatnich tygodniach rzadko zdarzało się, aby to właśnie zabrzanie dominowali, jeśli chodzi o czas spędzony przy piłce. Duża liczba kilometrów wynikała raczej z tego, że zmuszeni oni byli biegać za przeciwnikiem.

Inaczej sprawa się ma, jeśli chodzi o bramki strzelone. W ostatnich 15 minutach zabrzanie zdobyli łącznie trzy gole, stanowiące 10% całego dobytku zespołu. Wpłynął na to nie tylko brak sił w końcówce, lecz także zmiany personalne, jakich dokonywał trener Brosz. Często zdarzało się, że szkoleniowiec zabezpieczał tyły kosztem formacji ofensywnej – jak w spotkaniu przeciwko Podbeskidziu z rundy wiosennej, kiedy to bielszczanie w ostatnich 10 minutach strzelili dwa gole i po zwycięstwie 2:1 dopisali sobie trzy punkty.

Zawiodło przygotowanie?

Patrząc tylko i wyłącznie na rundę wiosenną, warto również zastanowić się nad tym, czy aby na pewno górnicy byli dobrze przygotowani do rundy, oczywiście w kontekście fizyczności i motoryki. Fakt, zabrzanie cały czas biegali najwięcej i nie mieli sobie pod tym względem równych, jednakże wielu zawodników było cieniem samych siebie z jesieni.

Wystarczy spojrzeć na takich graczy jak Jesus Jimenez czy Bartosz Nowak. Hiszpan jesienią zdobył 8 bramek, błyszczał i był najjaśniejszą postacią w całej drużynie. W tym roku wydaje się, że nie uniósł presji, jaką na niego nałożono – miał problem, aby wziąć grę na siebie, dać swoim kolegom impuls do tego, aby przeć naprzód. Jego cztery wiosenne gole nie dawały punktów, choć wyjątkiem może być wygrany 3:1 mecz z Jagiellonią – jedna z dwóch bramek padła jednak po rzucie karnym.

Nowak natomiast zaliczył świetnie wejście do zespołu. Najlepszy zawodnik sezonu 2019/2020 Fortuna 1. Ligi czarował, rządził i dzielił na boisku, przynajmniej jesienią, bo wiosną również nie dawał z siebie tyle, ile od niego oczekiwano. Ogółem zawodnicy Górnika wyglądali na źle przygotowanych do rundy wiosennej już od pierwszych meczów rozegranych w lutym.

Na obronę sztabu oraz zawodników trzeba jednak przyznać, że Górnik w tym sezonie nie dysponował zbyt szeroką ławką. W klubie brakowało zmienników na właściwie każdą pozycję – ba, zabrzanie nie posiadali nawet napastnika z prawdziwego zdarzenia. Tak właściwie tylko zawodnicy w środku pola mogli czuć się zagrożeni, jeśli chodzi o pozycję w wyjściowym składzie. Toteż w drugiej linii widzieliśmy najwięcej roszad. Wahadłowi oraz środkowy obrońcy mogli być raczej pewni swojego miejsca w zespole, bo trener Brosz zwyczajnie nie miał pod swoimi skrzydłami zmienników na poziomie ekstraklasowym.

Zmiana formacji na minus

Marcin Brosz już pod koniec sezonu 2019/2020 eksperymentował ze zmianą ustawienia. Wcześniej Górnik wypracował sobie styl gry opierający się na zagrywaniu piłek do „target mana”, snajpera zespołu Igora Angulo. Tylko Hiszpan ustawiony był na pozycji napastnika, jednak nie miał on problemów z tym, aby samodzielnie wypracować sobie sytuację bramkową.

Wraz z jego odejściem potrzebna była jednak zmiana ustawienia, przynajmniej według szkoleniowca. I tak, wyżej przesunięty został Jesus Jimenez, który miałby współpracować w parze z drugim napastnikiem. Formacja 3-5-2 zakładała również całkowite pozbycie się bocznych obrońców, za to ustawienie na boisku trzech środkowych defensorów, którzy do pomocy mieliby dwóch wahadłowych.

Przewaga w ofensywie i defensywie przy dobrze funkcjonujących wahadłach, wspomagający się wzajemnie napastnicy – tak w praktyce miała wyglądać drużyna Marcina Brosza. Jak się skończyło, wszyscy wiemy. Największy ciężar spadł na piłkarzy grających w środku pola, wahadłowi nie błyszczeli, a napastnicy okazali się zwyczajnie niewystarczający na warunki naszej ligi, aby pomóc Jimenezowi w zdobywaniu goli. Swoją drogą zabezpieczający centralną część placu gry zawodnicy również prezentowali się przeciętnie. Nowak wyglądał dobrze tylko jesienią, kilka świetnych spotkań zaliczył Manneh, duży potencjał zdradza Wojtuszek – ale to zdecydowanie za mało.

Kończąc temat stosowanej przez trenera Brosza formacji: 3-5-2 to ustawienie nastawione na ofensywę. Wysoko grająca linia obrony, agresywnie atakujący rywala zawodnicy drugiej linii – te założenia miała realizować drużyna Górnika. W defensywie, szczególnie podczas pressingu na połowie rywala, pomysł ten się sprawdzał. Problem pojawiał się w momencie, kiedy piłkarze z Zabrze przejmowali piłkę. Wówczas nie bardzo mieli pomysł na to, jak wykorzystać czas spędzony przy futbolówce.

Pozostawieni bez szans

Mały żal można mieć do trenera Brosza o to, że kilku zawodnikom nie pozwolił w ogóle pokazać się na boisku w obecnym sezonie lub minut złapali oni wyjątkowo mało. Ishmael Baidoo, który do Górnika został sprowadzony jako duży talent, przez pół roku kopał na boiskach trzeciej ligi (gdzie zostawiał rywali daleko w tyle). Wiosną jest jednym z najlepszych zawodników Pogoni Siedlce, grającej w eWinner 2. Lidze. Szkoda, że zabrakło dla niego miejsca w pierwszej drużynie. Z drugiej strony Baidoo nie wpisał się w nową koncepcję trenera. Ghańczyk to zawodnik ofensywny, typowy skrzydłowy, a takiej pozycji w systemie 3-5-2 brakuje.

Ani minuty nie otrzymał także Bartłomiej Eizenchart, przez niektórych uważany za ogromny talent. Jesienią lewy obrońca powrócił z wypożyczenia do GKS-u Bełchatów. Tam grał na pozycji lewego obrońcy właśnie, czasem przesuwany był na lewe skrzydło. Znów – dwie pozycje, których w systemie trenera Brosza nie znajdziemy. Eizencharta można jednak było sprawdzić jako lewego środkowego, wahadłowego czy nawet napastnika (choć w 1. lidze zdobył tylko jednego gola).

Także Filip Bainović otrzymał tylko nieco ponad 100 minut na boiskach ekstraklasy. Wiosną zawodnik zmienił Zabrze na serbską Surdulicę. Latem powróci on z wypożyczenia. Rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie między graczami środka pola jest w zespole ogromna. Wiosną jednak piłkarz mógłby się przydać – w czasie, gdy zespół dopadł kryzys. W domowym meczu z Piastem Gliwice popisał się fantastyczną asystą przy bramce Jesusa Jimeneza.

Zabrze młodzieżą stoi

W obecnym sezonie w szeregach pierwszej drużyny Górnika Zabrze trener Brosz miał do dyspozycji kilkunastu młodzieżowców. Na boisku swoją szansę otrzymało łącznie siedmiu graczy.

Zawodnicy defensywni

Aleksander Paluszek w szeregi pierwszego zespołu na dobre dołączył wiosną. 883 minuty w wykonaniu młodzieżowca utwierdziły nas w przekonaniu, że Górnik potrzebuje środkowego obrońcy od zaraz. W 11 wiosennych spotkaniach z udziałem Paluszka Górnik stracił osiem goli. Liczymy tylko bramki stracone w czasie, kiedy defensor znajdował się na boisku, bo często zmieniany był przez szkoleniowca w przerwie.

21-letni Adrian Gryszkiewicz opuścił tylko trzy spotkania Górnika w tym sezonie, w pozostałych 27 wychodził od pierwszej minuty. I jasno trzeba powiedzieć, że defensor, o wiele bardziej doświadczony od chociażby Paluszka, popełniał juniorskie błędy. Sztandarowym przykładem i niejakim podsumowaniem tej kampanii w wykonaniu Gryszkiewicza może być stracona bramka przeciwko Lechowi w ostatniej kolejce. Fatalnie zachował się we własnym polu karnym, a przestrzenie, jakie powstawały pomiędzy nim a Przemysławem Wiśniewskim, pozwalały poznaniakom tworzyć niezwykle groźne sytuacje. Gdyby nie Martin Chudy w bramce zespołu z Zabrza (i sporo pecha po stronie „Kolejorza”), Lech zwyczajnie rozniósłby Górnika.

Druga linia

Norbert Wojtuszek, sprowadzony z Pogoni Siedlce, swój debiut w ekstraklasie zaliczył jeszcze jesienią. Zagrał w 14 meczach, w których średnio otrzymywał ok. 42,5 minuty, tylko trzy razy rozegrał więcej niż 45 minut. Dwukrotnie w dwóch ostatnich starciach tego sezonu, w których zaliczył jedną asystę (przeciwko Lechowi w 30. kolejce). Jego podanie wykorzystał Bartosz Nowak, jednak nie było to żadne zagranie otwierające drogę do bramki. Mimo wszystko 19-latek dobrze rokuje na przyszłość i jeśli nabierze nieco więcej doświadczenia w Górniku, może stać się ważnym punktem drużyny.

Dla Michała Rostkowskiego drugi sezon w Górniku nie okazał się szczególnie szczęśliwy. W systemie 3-5-2 trener Brosz wprowadzał zawodnika z ławki na pozycję lewego bądź prawego wahadłowego. 29 minut na spotkanie (w 11 rozegranych meczach) to wystarczająco, aby pokazać się z dobrej strony. Bytomianin nie był jednak w stanie zabłysnąć na boisku i wywalczyć sobie miejsca w składzie na dłużej.

Ze wszystkich piłkarzy linii pomocy najwięcej minut rozegrał Krzysztof Kubica. 20-latek, lekko mówiąc, nie zachwycił. Trener Brosz zdecydował się wystawiać piłkarza na pozycji numer „6”, a jeśli sytuacja na boisku tego wymagała, Kubica stawał się jednym z trzech obrońców. Pełniąc funkcje środkowego obrońcy, Kubica grał po prostu fatalnie. Zdecydowanie lepiej radzi on sobie, grając na „ósemce”, tak, jak miało to miejsce w Chrobrym Głogów.

Daniel Ściślak sezon rozpoczął przyzwoicie, wchodząc z ławki, strzelił gola przeciwko Lechii Gdańsk. Później, wraz z regresem formy całego zespołu, także 21-latek nie pokazał niczego wielkiego. Środek pola w zespole Zabrza, szczególnie pozycje „8” i „10”, był obstawiony przez zawodników obiektywnie lepszych, trudno więc było mu się przebić do pierwszego składu. W efekcie Ściślak kilka spotkań zagrał nawet jako defensywny pomocnik. Kacper Michalski przez cały sezon rozegrał tylko 29 minut.

Młodzieżowcy w sezonie 2021/2022

W kolejnym sezonie sprawy w zespole Górnika mogą się nieco skomplikować. Przepis o młodzieżowcu zakłada, że w meczach ekstraklasy w każdej z drużyn na boisku musi przebywać co najmniej jeden zawodnik z polskim obywatelstwem, który w roku zakończenia rozgrywek kończy najwyżej 21 lat. Wcześniej rolę taką odgrywał głównie Przemysław Wiśniewski, w minionej kampanii Aleksander Paluszek i Adrian Gryszkiewicz. Na kogo zabrzanie mogą liczyć od sierpnia?

Bramkarze

Przede wszystkim są to dwaj golkiperzy: Jakub Grzesiak oraz Bartosz Neugebauer. Brać pod uwagę powinniśmy jednak tylko drugiego, bo ma on realne szanse na to, aby zastąpić w bramce Martina Chudego. Jeśli jednak Słowak pozostanie w Zabrzu, wówczas nie ma wątpliwości co do tego, że pozostanie numerem jeden w bramce Górnika. Wraca również Daniel Bielica, wcześniej wypożyczony do Warty Poznań.

Zawodnicy z pola

Najprawdopodobniej w kolejnym sezonie funkcję młodzieżowca pełnił będzie Aleksander Paluszek. Obrońca zebrał już nieco doświadczenia w ekstraklasie, otrzymał także powołanie do kadry do lat 21. Sprowadzony ze Śląska Wrocław defensor obecnie wydaje się pewniakiem w kontekście pierwszego składu – w klubie brakuje obrońców na poziomie, a zespół opuszcza Michał Koj, który od jakiegoś czasu prezentował słabszą formę.

Przez rok na poziomie Fortuna 1. Ligi ogrywał się także Bartłomiej Eizenchart, 19-letni lewy obrońca. Wiosną znajdował się on w klubie po tym, jak skończyła się jego przygoda w GKS-ie Bełchatów. Nie otrzymał jednak szansy od Marcina Brosza. Jesienią w meczach zespołu z Bełchatowa był on wystawiany na pozycji lewego skrzydłowego lub lewego obrońcy – w zespole Górnika mógłby pełnić funkcję lewego wahadłowego przy założeniu, że drużyna pozostanie przy systemie 3-5-2. Eizenchart nie miał jednak styczności z tą formacją, co mogło być powodem tego, że szkoleniowiec ani razu nie postawił na niego wiosną.

Trener – ktokolwiek zasiądzie na tym stanowisku od kolejnego sezonu – będzie miał do dyspozycji także dwóch pomocników: Michała Rostkowskiego oraz Norberta Wojtuszka. W tej chwili druga linia zabrzańskiego zespołu jest bardzo silnie obsadzona, choć po odejściu Masourasa jego miejsce mógłby zająć właśnie Rostkowski. Trudno wyobrazić sobie, żeby to Wojtuszek miał zastąpić kogoś z dwójki Manneh/Nowak. Jeżeli nie zostanie przedstawiony nowy kontrakt Romanowi Prochazce, wówczas zwolni się miejsce na pozycji numer „6”, jednak Wojtuszek to zawodnik przystosowany do gry nieco wyżej, zatem do drużyny wskoczyłby Filip Bainović.

Powracają z wypożyczeń

Łącznie dwóch zabrzan, którzy mogliby pełnić funkcję młodzieżowców w kolejnym sezonie, ten miniony spędziło na wypożyczeniu. Rozgrywki Fortuna 1. Ligi oraz eWinner 2. Ligi zakończą się w połowie czerwca, a wraz z końcem miesiąca piłkarze powrócą, aby odbyć pierwszy trening w barwach Górnika.

Pierwszym z nich jest dość znany w Zabrzu Wojciech Hajda. Zawodnik, który za sobą ma już sporo minut w ekstraklasie, w poprzedniej kampanii odstawiony został na boczny tor. Wiosną wypożyczony do Sandecji Nowy Sącz zawodnik był ważnym ogniwem w środku pola. Pomocnik nie przegrał żadnego z pierwszych 10 spotkań, jakie przyszło mu zagrać w nowej drużynie. Na zapleczu ekstraklasy Hajda oscylował między pozycją numer „6” a „8” – mógłby więc zostać naturalnym zastępcą lub zmiennikiem Romana Prochazki.

Drugim, o wiele mniej oczywistym, ale również powracającym z wypożyczenia młodzieżowcem jest Jakub Szymański. 20-letni bramkarz, na cztery kolejki przed końcem lider eWinner 2. Ligi. Młody golkiper nie tylko wywalczył awans z drużyną Górnika Polkowice, w sezonie 2020/2021 był jednym z najlepszych bramkarzy w całej lidze. W klubie traktowany jest jako ogromny talent. Wydaje się jednak, że w Zabrzu nie znajdzie się dla niego miejsce w składzie na nadchodzącą kampanię. Jak udało się nam ustalić – w grę wchodzi ponowne wypożyczenie do Polkowic, o ile trener Urban nie znajdzie miejsca dla tego zawodnika w swojej koncepcji.

Pro Junior System

Jak już wcześniej ustaliliśmy, najwięcej minut ze wszystkich zawodników zebrał Adrian Gryszkiewicz, za nim uplasował się Krzysztof Kubica. Podium uzupełnia Aleksander Paluszek. Przedstawmy całość w prostej, graficznej formie.

Ciekawie prezentuje się również wątek Pro Junior System w kontekście drużyny Górnika. W tym sezonie beneficjentami tego systemu było aż pięć drużyn polskiej ekstraklasy. Być może nie wszyscy wiedzą, jak Pro Junior System działa, dlatego wyjaśnijmy (w dużym uproszczeniu), o co w tym wszystkim chodzi. Wszystkie drużyny na przestrzeni całego sezonu zbierają punkty za wszystkie minuty spędzone na boisku przez zawodników młodzieżowych (poniżej 21. roku życia). Dodatkowo punktują reprezentanci kraju (ale tylko ci, którzy znaleźli się w kadrze A) oraz wychowankowie klubu. Najwięcej punktów można otrzymać za jednocześnie wychowanka oraz reprezentanta (wówczas każda minuta na murawie liczy się jako cztery punkty).

Na finiszu rozgrywek dość sporo mówiło się o tym, że Górnik Zabrze stracił aż 400 tysięcy złotych z tytułu właśnie Pro Junior System. W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy zespół został wyprzedzony w rankingu przez krakowską Wisłę, która na boisku wystawiła kilku wychowanków i tym samym zgarnęła okrągły milion złotych za sezon 2020/2021. Górnik natomiast będzie musiał zadowolić się kwotą rzędu 600 tysięcy złotych.

To oczywiście zła wiadomość dla klubu, w którym liczy się każda złotówka. Tym bardziej trudno zrozumieć to, że w Górniku przeoczono ten fakt. Przecież drużyna miała już pewne utrzymanie, można było zatem zapewnić sobie dodatkowe punkty w rankingu i przyklepać czwarte miejsce, a co za tym idzie – większe pieniądze. Przykład Wisły pokazał zresztą, że młodzi nie zawsze oznaczają gorsi – przecież to młodzieżowcy, zmotywowani do tego, aby pokazać się trenerowi i szerszej publiczności, strzelali gole w meczu przeciwko Piastowi Gliwice.

Posucha transferowa

Górnik jak zwykle podczas okienek transferowych operował niewielkimi pieniądzmi. Te zostały wydane tak właściwie tylko na klauzulę odstępnego Norberta Wojtuszka, który został wykupiony z Pogoni Siedlce. W samych Siedlcach zawodnik był uważany za spory talent, a wiosną 2020 roku zachwycał na poziomie 2. ligi. W Górniku nieco minut zdążył już złapać, to dobry technicznie zawodnik z potencjałem na dalszy rozwój.

Pozostałe ruchy wypadają jednak kiepsko. Bartosz Nowak, gwiazda sezonu 2019/2020 w Fortuna 1. Lidze, błyszczał tylko jesienią, jednak spowodowane może być to problemami, jakie dopadły cały zespół w nowym roku. Alex Sobczyk do Zabrza przychodził jako zawodnik mający dać jakość w ataku, z doświadczeniem w mocnej lidze oraz europejskich pucharach. Fakt, że dzielił czas na boisku z Piotrem Krawczykiem – który powszechnie nie jest uważany za napastnika najwyższej klasy – mówi wiele. Jeszcze więcej to, że Krawczyk zdobył w tym sezonie cztery bramki, a Sobczyk trzy.

Nie do końca sprawdził się także Stefanos Evangelou. Przez cały sezon Grek tylko dziewięć razy pojawił się na boisku, obrońca przegrał rywalizację nawet z Michałem Kojem, który po sezonie przeniósł się do Kielc. Kończąc, nie można także nie wspomnieć o Richmondzie Boakye, który okazał się transferową klapą na wielu płaszczyznach. Nie dość, że niewiele zaprezentował na murawie, na jego kontrakt wydano w Zabrzu niemałe pieniądze, łącznie około 80-100 tysięcy euro, choć do kwoty tej dokładał się również sponsor zewnętrzny.

Po odejściu Pawła Bochniewicza oraz Igora Angulo wciąż nie udało się zapewnić odpowiednich zmienników. Obaj gracze to zawodnicy absolutnie klasowi, którzy Górnikowi dali naprawdę wiele – jeden był pewną ostoją w defensywie, drugi topowym, jak na warunki ekstraklasy, napastnikiem. Na Hiszpana trzeba jednak spojrzeć z nieco innej strony. Sprowadzenie zawodnika z 3. ligi hiszpańskiej wiąże się ze sporym ryzykiem – tym razem opłaciło się, Angulo odpalił i na długo zostanie zapamiętany przez kibiców. To jednak kropla w morzu nieudanych ruchów transferowych.

Co czeka Górnik w najbliższych tygodniach?

Wyjaśniła się przyszłość Marcina Brosza w zabrzańskim Górniku – jego miejsce od nowego sezonu zajmie trener Jan Urban. Wciąż jednak nie wiadomo, jakie inne zmiany czekają nas w klubie z Zabrza. Barw nie zmieni dyrektor Płatek, który prezesowi Czernikowi oraz nowemu szkoleniowcowi przedstawił listę potencjalnych ruchów transferowych w letnim okienku. Pojawiły się zatem informacje odnośnie do Łukasza Piworowicza, który ma zmienić Zabrze na Bielsko-Białą.

Nowy trener nie będzie miał wiele czasu, aby przyjrzeć się zawodnikom pierwszej drużyny. Piłkarze wracają do zajęć w dniach 17-18 czerwca, natomiast niektórym z nich pod koniec szóstego miesiąca roku wygasają kontrakty. Martin Chudy ma mieć na stole oferty z zagranicznych krajów, m.in. Grecji, i – jak sam wspominał – rozważa zmianę miejsca zamieszkania. Słowacki golkiper chciałby jeszcze zagrać dla kadry narodowej.

Z klubu na pewno odejdzie Dawid Kudła. Michał Koj zamieni Górnika na Koronę Kielce. Również pewni możemy być odejścia Richmonda Boakye, który okazał się transferowym niewypałem. Giannis Masouras powróci do Grecji – wątpliwe, aby Górnik miał wykupić Greka z Olympiakosu Pireus.

Kilku zawodnikom kończą się kontrakty, jednak jak przyznał prezes Czernik – nie ma zawodników niezastąpionych. Z wielu innych zespołów także odejdą piłkarze, którzy nie zdecydowali się na podpisanie nowego kontraktu. W nich Górnik także będzie chciał wybierać. Na razie nie poznaliśmy żadnych konkretów, a rozsiewanie plotek w tym momencie nie ma większego sensu.

Z drugiej strony coraz głośniej mówi się o zainteresowaniu przez Górnika Mateuszem Cholewiakiem, co zdają się potwierdzać różne źródła. 31-latek w obecnym sezonie zaliczył zaledwie 201 minut w pierwszej drużynie warszawskiej Legii. Ponad trzy razy więcej czasu na boisku spędził w trzecioligowych rezerwach klubu.

Nowy początek starej sagi

W ostatnich dniach znów nieco głośniej zrobiło się o Łukaszu Podolskim, który już niezliczoną ilość razy miał przyjeżdżać do Zabrza, aby wspomóc klub. Choć „Poldi” nigdy w Górniku nie grał, to nie ukrywa, że jest to klub, któremu kibicuje i w którym w przyszłości chciałby zagrać. Jak zwykle zaczęło się od plotek, jednak prezydent miasta Zabrze Małgorzata Mańka-Szulik potwierdziła kontakt z zawodnikiem.

Podolskiemu kończy się kontrakt z obecną drużyną tureckiej Super Ligi. Po zakończeniu sezonu zawodnik ma przyjechać do Zabrza, aby spotkać się z prezydent miasta. Wg nieoficjalnych informacji Łukasz Podolski miałby wesprzeć klub nie tylko na boisku, ale również w sprawach pozasportowych. Pozostaje tylko czekać na przyjazd zawodnika do Zabrza oraz rezultaty rozmów z piłkarzem.

Górnik Zabrze w liczbach

Na sam koniec podsumujmy ten sezon w wykonaniu Górnik za pomocą kilku suchych liczb oraz statystyk.

Najlepszy strzelec – Jesus Jimenez (12 bramek)

Najlepszy w klasyfikacji kanadyjskiej – Jesus Jimenez (12 + 3)

Egzekutor rzutów karnych – Jesus Jimenez (6/6, 100% skuteczności)

Najwięcej minut bez gola – Roman Prochazka (1708 minut w obecnym sezonie)

Największy pechowiec – Richmond Boakye (2 strzały w słupek/poprzeczkę)

Najwięcej minut na boisku – Martin Chudy (2700 minut/90 minut na kolejkę)

Średnia punktów na mecz – 1,23

Bramki strzelone na mecz – 1,03

Bramki stracone na mecz – 1,1

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze