Gonzalo Higuain – nowa karta historii Napoli


29 stycznia 2016 Gonzalo Higuain – nowa karta historii Napoli

Gdy w 1987 roku Diego Maradona prowadził Napoli do pierwszego w historii tytułu mistrza kraju, Gonzalo Higuaina nie było jeszcze na tym świecie. Kiedy stawiał swoje pierwsze poważne futbolowe kroki w drużynie  River Plate, jego obecny klub zmuszony był ogłosić bankructwo ze względu na długi sięgające 70 milionów euro. Teraz to on, jako największa gwiazda, ma szansę zaprowadzić Neapol na szczyt – do trzeciego w historii, a pierwszego po 26 latach scudetto.


Udostępnij na Udostępnij na

Higuain napisze nową historię w barwach Napoli. On jest moim następcą. Dzięki Higuainowi Napoli zajdzie bardzo daleko –  nie trzeba chyba dodawać, kto jest autorem tych słów. Jeśli takie pochwały wypowiada legenda klubu i jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu, to odpowiedzialność, jaka na tobie ciąży, jest ogromna. „Pipita” jednak stara się twardo stąpać po ziemi i stwierdza lakonicznie, że porównanie do wielkiego Argentyńczyka sprawia mu wiele radości, a zakładanie błękitnej koszulki to dla niego bardziej ogromna satysfakcja aniżeli obciążenie.

Czy Higuain stanie się dla neapolitańczyków współczesnym Maradoną?
Czy Higuain stanie się dla neapolitańczyków współczesnym Maradoną? (fot. www.forza27.com)

Trudno jednak nie uciec od porównań tych dwóch zawodników. Obaj, nie do końca spełnieni po występach w lidze hiszpańskiej, udali się pod Wezuwiusz, gdzie nieco z dala od tej największej piłki kontynuowali swoje kariery. Boski Diego szybko jednak poznał smak włoskiego życia, stając się stałym bywalcem włoskich dyskotek i klubów oraz wchodząc w towarzyskie relacje z członkami camorry. Alkohol, narkotyki i kobiety nie były mu obce. Po dziś dzień krążą o nim legendy, jako miałby pozostawić po sobie masę nieślubnych dzieci z kilkoma różnymi kobietami. Niewątpliwie Higuainowi daleko do pozaboiskowej sławy swojego wielkiego rodaka. 28-latek stara się raczej żyć z dala od pokus, jakie niesie ze sobą Neapol. Próżno w doniesieniach prasowych szukać informacji o skandalach czy wybrykach z Higuainem w roli głównej. Wydaje się więc, że wyciąga odpowiednie wnioski i nie podąża szlakiem przetartym przez Maradonę.

Argentyńczyk często pojawia się jednak w czołówkach gazet, ale występuje tam w całkiem przyzwoitej roli. Gonzalo jest niewątpliwie w tym sezonie w swojej szczytowej formie. Jego zespół jest liderem rozgrywek Serie A, a on sam strzela bramki jak na zawołanie. Uzbierał  już ich w tym sezonie ligowym 21 (na 21 spotkań) i ze sporą przewagą wyprzedza kolejnych w klasyfikacji Paulo Dybalę oraz Edera. Już teraz ma na koncie więcej strzelonych bramek  niż rok i dwa lata temu, kiedy to trafiał do siatki ligowych rywali odpowiednio 18 i 17 razy. Jeśli do końca tegorocznych rozgrywek nie spuści z tonu i nie przydarzy mu się po drodze żadna kontuzja, to może stać się jednym z najlepszych capocannoniere w historii ligi.

 

W umiejętności Higuaina wierzy Antonio Careca, były napastnik i kolejna z legend zespołu, którego bramki pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia przyczyniły się do największych sukcesów Napoli. – Mam nadzieję, że strzeli wiele bramek, nawet więcej niż ja. To będzie kluczem do sięgnięcia po mistrzostwo. Jest on niezwykle silnym napastnikiem, z dobrą techniką i mocnym strzałem na bramkę – komplementuje Careca.

Higuain wraz z Markiem Hamsikiem są najważniejszymi postaciami, jeśli chodzi o ofensywę Napoli, a już wkrótce mogą zapisać się w historii jako jedni z najlepszych strzelców od momentu powstania zespołu. Co prawda byłemu graczowi Realu jeszcze trochę brakuje, ale Hamsik już jest o włos od prześcignięcia Maradony.

 

„Pipita” jest także liderem prestiżowej klasyfikacji Europejskiego Złotego Buta za sezon 2015/2016. W tym roku pojawiła się ogromna szansa na przełamanie duopolu Leo Messi – Cristiano Ronaldo, który zdominował rywalizację na przestrzeni ostatnich lat. Obaj wygrywali tę klasyfikację naprzemiennie od 2010 roku (w 2014 Ronaldo do spółki z Suarezem), ale w tym sezonie wiele wskazuje na to, że tytuł dostanie się w inne ręce. Argentyńczyka i Portugalczyka próżno szukać w pierwszej piątce rankingu. W przypadku zawodnika FC Barcelona dużą rolę odegrała kontuzja, która wyłączyła go z gry na kilka tygodni, natomiast Ronaldo nie znajduje się w tym sezonie w takiej dyspozycji, do jakiej zdążył już przyzwyczaić kibiców.

12650175_960959073953494_1717887523_n
12650175_960959073953494_1717887523_n

Higuain wydaje się więc najpoważniejszym kandydatem do wygrania tej klasyfikacji, a najgroźniejszymi rywalami Argentyńczyka mogą okazać się Robert Lewandowski i Pierre-Emerick Aubameyang, napędzani wewnętrzną walką o tytuł króla strzelców Bundesligi, a także Luis Suarez, który w Barcelonie strzela niemal na zawołanie.

Higuain cały czas bardzo mocno pracuje nad tym, aby stawać się lepszym piłkarzem. Do tej pory jednak jego piłkarska kariera była swoistą sinusoidą. Sezony, gdy był kluczowym zawodnikiem układanki Jose Mourinho i jego poprzedników w Realu, przeplatał przeróżnymi kontuzjami bądź zwyczajnie słabą formą. W swoim ostatnim sezonie na Bernabeu (2012/13) strzelił 18 bramek we wszystkich rozgrywkach, jednak przegrywał walkę o pierwszy skład z Karimem Benzemą. Pod koniec sezonu było już niemal pewne, że Argentyńczyk po ponad sześciu latach spędzonych na Bernabeu będzie musiał pożegnać się z Madrytem. – Mój czas tutaj dobiegł końca. To było siedem trudnych, intensywnych, ale udanych lat. Nie będzie mi łatwo opuścić Real, ale czuję, że potrzebuję nowych wyzwań – powiedział na pożegnanie. Przez sześć i pół sezonu ustrzelił dla „Królewskich” 122 gole.

Nic więc dziwnego, że latem 2013 roku mógł przebierać w ofertach. W kolejce po zawodnika ustawiły się takie firmy jak Juventus Turyn czy Arsenal Londyn. W tym samym czasie Neapol opuszczał Edinson Cavani. Kasa klubowa wzbogaciła się o ponad 60 milionów euro i jasnym się stało, że trzeba będzie jakoś zastąpić urugwajskiego napastnika. I to właśnie Napoli okazało się najskuteczniejsze w walce o Higuaina. Prezes „Azzurich”, Aurelio de Laurentis, wyłożył na stół sumę 37 milionów euro, bijąc przy tym klubowy rekord transferowy.

Higuain dobrze wiedział, co robi. Zawodnik, który przychodzi za blisko 40 milionów, nie może siedzieć na ławce rezerwowych. Z miejsca miał stać się gwiazdą numer jeden w zespole prowadzonym przez Rafę Beniteza. Dodatkowym aspektem przemawiającym za przenosinami do Italii była dalsza możliwość gry w Lidze Mistrzów.

Dwa pierwsze sezony spędzone na Stadio San Paolo  Argentyńczyk może zaliczyć do średnio udanych. Owszem, zdarzały mu się bardzo dobre występy, ale nie przekładało się to na sukcesy zespołu na podwórku krajowym i europejskim. Sezon 2013/2014 Napoli skończyło na trzecim miejscu w lidze, ale w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów musiało uznać wyższość  Athletiku Bilbao. Drużyna zdobyła co prawda Puchar Włoch, jednak apetyty wśród kibiców były znacznie większe. W kolejnym sezonie podopieczni Beniteza zaszli do półfinału Ligi Europejskiej, jednak tam dość niespodziewanie odpadli z drużyną Dnipro Dnipropietrowska. Głównym winowajcą tej porażki kibice uznali właśnie Higuaina. Zarzucano mu, że w najważniejszych momentach sezonu spala się i nie wykorzystuje w pełni swego potencjału. We włoskiej prasie mówiło się coraz częściej o konflikcie między nim a Benitezem. Sytuacja Higuaina w klubie stawała się trudna i można było przypuszczać, że jeśli do klubowych gabinetów wpłynie korzystna oferta, to „Pipita” pożegna się ze Stadio San Paolo.

Jakby tego było mało, również w kadrze „Albicelestes” sytuacja Higuaina nie należała do najprzyjemniejszych. Kibice do dziś nie są w stanie zapomnieć sytuacji, jaką zmarnował w pierwszej połowie finałowego meczu mundialu z Niemcami przy stanie 0:0. Kto wie, może wówczas to Argentyna świętowałaby zdobycie tytułu najlepszej drużyny świata.

 

 

Nie poszło mu także na zeszłorocznym Copa America. Jego fatalne pudło podczas serii jedenastek w finale z Chile sprawiło, że stał się pośmiewiskiem Internetu. Gerardo Martino nie powołał go także na pierwsze mecze eliminacji do MŚ w 2018 roku. Latem ubiegłego roku kariera Higuaina wydawała się dość mocno wyhamowywać.

Wszystko zmieniło się jednak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie, kiedy Rafę Beniteza na stanowisku szkoleniowca Napoli zastąpił Maurizio Sarri. Pierwszym celem, jaki sobie wyznaczył, było zatrzymanie Argentyńczyka na Stadio San Paolo. Między panami już od pierwszych dni wspólnej pracy nawiązała się chemia. Były trener Empoli od samego początku wiedział, jak dotrzeć do napastnika. – Kiedy pierwszy raz rozmawiałem z Higuainem, powiedziałem mu, co myślę o nim jako zawodniku. W jego poczynaniach do tej pory było zbyt dużo nerwowej energii, co dawało odwrotne skutki do zamierzonych – mówił. Zmiana trenera okazała się strzałem w dziesiątkę. Od tego sezonu Argentyńczyk imponuje boiskowym spokojem oraz łatwością dochodzenia do sytuacji strzeleckich, które w zdecydowanej większości zamienia na bramki.

Kto wie, jak potoczyłyby się losy Gonzalo, gdyby nie Sarri. – On przekonał mnie do pozostania i chciałbym mu za to podziękować. Zagwarantował mi spokój, oczyścił głowę, a efekty tego widać na boisku – mówił niedawno.

Postęp jest widoczny nie tylko w grze Higuaina, ale i całej drużyny. W Neapolu balonik jest pompowany coraz mocniej, a o kolejnym scudetto nie mówi się już szeptem. W końcu Diego Maradona zdobył mistrzostwo z Napoli właśnie w swoim trzecim sezonie…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze