Arkadiusz Głowacki razem z kolegami z Wisły będą wracać do Krakowa z nietęgimi minami. Meczu nie przegrali, ale nie udało się też go wygrać, a styl gry był w najlepszych momentach przeciętny. Defensor był jednak po spotkaniu rozmowny i naświetlił temat problemów krakowskiej drużyny.
Niby prima aprilis, ale na boisku nikt nie odstawiał żartów ani nóg. Czego zabrakło Wiśle w tym meczu?
Na pewno spokoju. Staraliśmy się walczyć, ale samą walką meczu się nie wygra.
Co wpłynęło na taką, a nie inną grę Wisły w tym starciu?
To nie był nasz dzień. Mieliśmy problemy w okresie przygotowawczym. Chcieliśmy więcej pograć w piłkę, ale nie wyszło, nie mieliśmy okazji.
O jakich problemach mowa?
W ogóle nie graliśmy na boiskach trawiastych, tylko na sztucznej murawie. Zabrakło przez to dokładności, ostatniego dogrania. Jak na te warunki i tak nie było źle. Musieliśmy włożyć sporo energii w bieganie, inaczej by tego punktu nie było.
Zanotowaliście sporo niewymuszonych strat, w tym groźnych, przy własnym polu karnym…
Takie błędy nie powinny się nam przytrafiać. Mieliśmy problemy z grą w piłkę, tak to wygląda z mojej perspektywy.
Udało się chociaż zachować czyste konto.
Przede wszystkim chodzi o to, żeby zwyciężać, nam się niestety nie udało, ale nie oszukujmy się, nie zrobiliśmy też wiele, żeby ten cel osiągnąć. Lechia była lepsza, rywale pokazali więcej dobrego w swojej grze i to było chyba w tym spotkaniu widoczne.
Czy przebieg meczu sprawił, że pod koniec jeden punkt był dla Was satysfakcjonujący?
Tak, trzeba było zrobić wszystko, żeby nie stracić bramki. Jeden punkt, nie ma z czego się cieszyć, ale mogło być gorzej. Wiemy, że to żaden powód do dumy, lecz nie będziemy też płakać. Zrobiliśmy wiele, żeby zdobyć chociaż jeden punkt. Dzisiaj nie było nas stać na więcej.
Jakie są ambicje i plany na ten sezon?
Wygrać z Piastem, a potem ze Śląskiem – to jest plan na najbliższe mecze.