Stało się to, co miało się stać. Gianni Infantino został wybrany nowym prezydentem FIFA i będzie drugim z rzędu europejczykiem zajmującym to stanowisko. Nadchodzi czas Włocha, do tej pory znanego głównie z wyciągania kulek w trakcie losowań i licznych memów na swój temat.
Od początku jasnym było, że walkę o końcowe zwycięstwo stoczą między sobą pochodzący z Bahrajnu szejk Salman Bin Ebrahim Al-Khalifa i sekretarz generalny UEFA, Gianni Infantino. Większe szanse od początku dawano prezesowi Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej, któremu sprzyjały kraje afrykańskie i azjatyckie. Z kolei Włoch mógł liczyć na głosy Europy, Ameryki Południowej i Środkowej. O przyszłości piłki na świecie miały więc decydować małe kraje leżące w strefie CONCACAF i Oceanii, co wywoływało dużo kontrowersji i dyskusję nt. parytetów w głosowaniu.
FIFA presidential voting second ballot results:
G. Infantino (115)
S. Salman (88)
P. Ali (4)
J. Champagne (0) pic.twitter.com/HoPevofKEB— Squawka Live (@Squawka_Live) February 26, 2016
Pierwszą turę Infantino wygrał minimalnie, zdobywając 88 głosów, przy 85 Salmana. Trzeci kandydat, Prince Ali bin al-Hussein, uzyskał 27 i to jego głosy miały zdecydować, kto stanie na czele organizacji. Książę Ali nie pałał sympatią do kandydata z Bahrajnu, więc w kuluarach mówiło się, że jego poparcie uzyska przedstawiciel UEFA, i tak rzeczywiście się stało. W drugiej rundzie uzyskał on dokładnie 27 głosów więcej, co zapewniło mu ostateczne zwycięstwo i namaściło nowym prezydentem FIFA.
Kim więc jest ten sympatycznie wyglądający Włoch? Powszechnie znany jako „łysy z UEFA”, od 2007 roku pełnił funkcję sekretarza generalnego europejskiej federacji, będąc uznawanym za człowieka Platiniego. Był gospodarzem losowań europejskich pucharów i odpowiadał za administrację i funkcjonowanie europejskiego futbolu. Do UEFA dostał się jako prawnik i był sekretarzem Międzynarodowego Centrum Studiów Sportowych. Jest powszechnie szanowany i lubiany. W dodatku posługuje się sześcioma językami. Za duży atut Włocha należy uznać fakt, że nie jest kojarzony z wielkimi instytucjonalnymi aferami, które dotykają ostatnio europejski i światowy futbol.
45-latek proponuje wiele zmian, a jego flagowym projektem jest rewolucja w mistrzostwach świata. Infantino pragnie, aby rozgrywki odbywały się na wzór mistrzostw Europy 2020, które odbędą się w 13 różnych krajach. Mimo wszystko dla Włocha priorytetem pozostaje rozwój piłki nożnej i służba interesom wszystkich federacji na świecie.
Kolejną propozycją jest zwiększenie liczby uczestników mundialu z 32 zespołów do 40. Ponadto „Łysy z UEFA” pragnie co cztery lata przeznaczać, dla każdego z 209 związków piłkarskich zrzeszonych z FIFA, kwotę pięciu milionów dolarów na wspomniany już pomysł rozwoju piłki nożnej. Natomiast w przyszłości każda z sześciu federacji ma otrzymać po 40 milionów dolarów.
Co wyniknie z tych zapowiedzi – nie wiadomo. Pewnikiem jest jednak fakt, że wybór Włocha wpłynie na ocieplenie, mocno nadszarpniętego ostatnio, wizerunku FIFA. Czy stanie się remedium na problemy światowej federacji? Trudno jednoznacznie stwierdzić, aczkolwiek nie sposób nie uznać jego wyboru za światełko w tunelu.