Kiedy błądziłem po internecie w poszukiwaniu informacji na temat poczynań Franka Lamparda i Stevena Gerrarda w lidze MLS, nic nie wskazywało jeszcze na to, że kilka godzin później ten drugi odwiesi buty na kołku. Żeby była jasność – nie znalazłem żadnych wirtualnych teczek czy innych kwitów, które mogłyby przyśpieszyć decyzję legendy Liverpoolu. Wczorajsze, jakby nie patrzeć bardzo smutne i symboliczne, wydarzenie dodaje tylko naszemu porównaniu smaczku.
Długo zastanawiałem się, jak skonstruować dzisiejszy tekst. Tacy zawodnicy zasługują na coś specjalnego, zestawienie wyłącznie liczby występów i bramek byłoby przecież ogromnym spłyceniem tych dwóch wyjątkowych postaci. Postanowiłem więc trochę zabawić się konwencją i w kilku przypadkach zejść z piłkarskiej murawy. Zaczynamy.
Występy
Obaj piłkarze swoją przygodę z amerykańskim soccerem rozpoczęli od sezonu 2015/2016. Co prawda Frank Lampard trafił do New York City już rok wcześniej, jednak od razu został wypożyczony do klubu–matki, czyli Manchesteru City. W ciągu dwóch sezonów w MLS legendarny pomocnik Chelsea wystąpił w 28 meczach. Łącznie na amerykańskich boiskach spędził 1916 minut. Na tym polu Steven Gerrard wygląda zdecydowanie lepiej. Od sezonu 2015/2016 rozegrał w barwach Los Angeles Galaxy 34 mecze, co przekłada się na 2671 minut. Trzeba jednak pamiętać, że przez sporą część poprzedniego sezonu Frank Lampard zmagał się z kontuzją łydki, która wyeliminowała go z gry na ponad dziesięć kolejek.
Asysty i gole
Wracamy na boisko piłkarskie. W rozgrywkach Premier League Gerrard i Lampard zachwycali golami, głównie tymi po strzałach zza pola karnego. Oprócz nich wypracowywali okazje strzeleckie swoim kolegom i przez lata kończyli ligę z całkiem niezłymi statystykami ostatnich podań. Jak sytuacja wygląda po przeprowadzce do ojczyzny Coca Coli? W ciągu dwóch sezonów Steven Gerrard zdobył jedynie pięć bramek, do których dołożył 13 asyst. Frank Lampard natomiast pokonał bramkarzy rywali piętnastokrotnie (z czego 12 goli strzelił w swoim drugim sezonie), jednak zanotował tylko trzy asysty. Obaj panowie mogliby się bardzo dobrze uzupełniać, gdyby razem tworzyli linię pomocy, choć znamy też starą angielską zasadę, według której Gerrard i Lampard nie mogą grać obok siebie. Jak to wyglądało w reprezentacji Anglii, każdy może ocenić sobie samodzielnie. Smutna prawda jest jednak taka, że tych dwóch środkowych pomocników już nigdy nie stworzy duetu w meczu o stawkę.
American English
O tym, że amerykańska odmiana języka angielskiego jest trochę inna, wie każdy, kto choć raz zastanawiał się dlaczego „ciastka” raz są nazywane „cookies”, a raz „biscuits” lub kiedy w końcu odbędzie się premiera długo oczekiwanego filmu, skoro w jednych zwiastunie pojawia się „fall 2016”, a w drugim „autumn 2016”. Oficjalny kanał Major League Soccer na YouTubie postanowił sprawdzić, jak nasi bohaterowie radzą sobie z amerykańskim angielskim. Panowie wypadli całkiem nieźle, co możecie zobaczyć poniżej.
Media
Nie ma co ukrywać – sprowadzenie Gerrarda i Lamparda do amerykańskich drużyn było podyktowane głównie celami marketingowymi. Gwiazdy europejskiego futbolu mają przede wszystkim rozświetlać popularność soccera wśród Amerykanów. Nasi bohaterowie dołożyli swoją cegiełkę do krzewienia kopania piłki w kraju fast-foodów. Steven Gerrard i Frank Lampard byli chętnie wykorzystywani przez YouTube’owe kanały swoich klubów. Były pomocnik Liverpoolu często pojawiał się w filmach przypominających naszego rodzimego Turbo Kozaka na sterydach, w których między innymi próbował strącić piłką kolegę stojącego na samochodzie. Opowieści Gerrarda towarzyszą też wirtualnym wizytom w klubowych obiektach, co możecie zobaczyć poniżej.
https://www.youtube.com/watch?v=HL7oH2Xc3oM
Tymczasem Frank Lampard pojawił się w kilku filmach z serii „Zapytaj Lampardów”, w których razem z córkami odpowiadał na pytania fanów. Kibice mogli się z nich dowiedzieć, w jaki sposób rodzina lubi spędzać wolne niedziele, bądź który z aktorów powinien wcielić się w filmową postać byłego pomocnika Chelsea. Frank Lampard chętnie pokazywał Amerykanom swoją rodzinę. W jednym z telewizyjnych show pojawił się ze swoją życiową partnerką i popisywał się wiedzą na jej temat w nieco zabawny sposób.
Koszulki
O popularności danego zawodnika nic nie świadczy bardziej niż liczba sprzedanych koszulek z jego nazwiskiem. Na tym polu zdecydowanie lepiej wypada Steven Gerrard. Według statystyk podanych na koniec sezonu 2015/2016 trykoty Anglika były drugimi najchętniej kupowanymi w Stanach Zjednoczonych. Gerrarda wyprzedził jego kolega z angielskich boisk – Clint Dempsey. W tamtym zestawieniu Frank Lampard znalazł się na 7. pozycji. Sezon później nasi bohaterowie zanotowali spadek. Legenda Liverpoolu wylądowała na 5. miejscu, a symbol Chelsea spadł na 9. lokatę. Również Clint Dempsey nie zachował pozycji lidera. Zdetronizował go nie byle kto, bo Andrea Pirlo we własnej osobie.
Amerykańska przygoda Stevena Gerrarda i Franka Lamparda dobiega końca. O ile pierwszy z nich już oficjalnie zakończył ten etap swojego życia, to Lampard wciąż związany jest kontraktem z nowojorskim klubem. Wszystko wskazuje jednak na to, że romans z New York City także lada moment się urwie. Nie ma co się oszukiwać – Anglicy trafili do Stanów Zjednoczonych, by spokojnie dotrwać do piłkarskiej emerytury. Ich sportowe osiągnięcia w kraju, który futbolem nazywa bieganie z piłką pod pachą, należy więc traktować z przymrużeniem oka. Legendy pozostaną legendami w Europie, w Ameryce natomiast nadal są sportową ciekawostką.