Legendy Calcio #3: Gennaro Gattuso


mały rycerz wielkiego Milanu

28 października 2017 Legendy Calcio #3: Gennaro Gattuso

Każdy kibic Milanu, słysząc jego nazwisko, ma wiele skojarzeń. Oddany klubowi, waleczny, kontaktowy na boisku i ostro grający piłkarz. Człowiek, dla którego nie było piłki straconej. Gennaro Gattuso – mały rycerz wielkiego Milanu czasów Carlo Ancelottiego. Zawodnik, bez którego Milanowi byłoby z pewnością bardzo trudno osiągnąć to, co na początku XXI wieku. Zazwyczaj był w cieniu gwiazd, jak Szewczenko, Pirlo czy Seedorf, ale oddawał całe swoje serce drużynie. Była to osoba, która swoim charakterem i chęcią do ciężkiej pracy cementowała wielki Milan. 


Udostępnij na Udostępnij na

Czas przyjrzeć się trzeciej w naszym cyklu legendzie calcio. Po Alexie Del Piero i Javierze Zanettim nadeszła pora na przedstawiciela „Rossonerich”.

Gennaro Gattuso przed Milanem

Wszyscy znają i kojarzą popularnego „Rino” głównie z Milanu. To właśnie w klubie z czerwono-czarnej części Mediolanu pokazał się z najlepszej strony, jednak były wcześniej drużyny, w których Gennaro Gattuso musiał dojrzeć. Bardzo niski jak na piłkarza Gennaro urodził się w malowniczym mieście Corigliano Calabro w regionie Kalabria. Tam uczył się życia i stawiał pierwsze kroki zarówno jako człowiek, jak i piłkarz. Poważną karierę piłkarską Gattuso rozpoczął jednak w oddalonej od rodzinnego domu o 650 km Perugii. Tam po wyjeździe z regionu Kalabria szlifował swoje umiejętności w młodzieżowych zespołach.

W 1994 roku spełniło się marzenie „Rino”, który trafił wreszcie do seniorskiej drużyny. Wydawało się, że jego kariera musi eksplodować, jednak rzeczywistość brutalnie obdarła go z marzeń. Przez trzy lata gry dla klubu z Perugii rozegrał zaledwie 10 spotkań. Paradoksalnie okazuje się jednak, że to, jak został potraktowany w swoim pierwszym klubie, rzutowało później na jego karierę w Milanie. Zdefiniowało go to jako piłkarza walecznego, często i brutalnego.

Po swego rodzaju upokorzeniu na starcie kariery Gennaro odszedł do Szkocji, co było dość specyficznym kierunkiem. W tym jednak była jakaś myśl, ponieważ wyspiarski styl, w którym dominowała ostra walka o piłkę, nauczył Włocha wielu rzeczy. Po pierwsze nie poddawaj się, po drugie walcz o swoje. Gattuso pokazał przez rok gry dla „The Gers”, że zasługuje na szansę, jaką od Szkotów otrzymał. Po rozegraniu 40 spotkań w lidze szkockiej powrócił on do Włoch.

Tam pod swoje skrzydła przyjęła go Salernitana. Jak się później okazało, klub grający wówczas w Serie B był czymś w rodzaju przystanku bądź egzaminu dojrzałości piłkarskiej przed najważniejszym etapem swojej kariery. Tym okazał się transfer do Milanu w 1999 roku.

Narodziny legendy

Przybycie do Mediolanu, jak się później okazało, było najlepszą decyzją, jaką Gennaro mógł podjąć. Już w pierwszym sezonie swojej przygody w barwach „Rossonerich” otrzymał dużą możliwość gry. Gattuso już wtedy miał szansę rozwijać swoje umiejętności u boku nie byle jakich piłkarzy, ponieważ u swojego boku miał choćby Demetrio Albertiniego czy Zvonimira Bobana. Wybitni piłkarze lat 90. XX wieku zdecydowanie wpłynęli na grę i rozwój piłkarski „Rino”. W samej Serie A w sezonie 1999/2000 rozegrał 22 spotkania, co jak na zaledwie 21-letniego wówczas Włocha było znakomitym wynikiem.

Na swoje pierwsze trofeum w Mediolanie przyszło mu jednak sporo czekać. Pierwszy puchar, jaki miał okazję wznieść zarówno w Milanie, jak i w swojej karierze, to Puchar Europy, zdobyty za zwycięstwo w Lidze Mistrzów oraz w Pucharze Włoch w sezonie 2002/2003. Pasjonujący finał w Manchesterze, zakończony rzutami karnymi przeciwko Juventusowi, rozpoczął wybitny okres Gennaro w Mediolanie. Sezon później wygrana w Serie A oraz zdobycie Superpucharu Europy tylko potwierdziły wielkość Milanu.

Ogromną rysą na szkle dla „Rossonerich” stał się finał Ligi Mistrzów w Stambule, który przegrali po rzutach karnych z Liverpoolem. Mając już niemal wygrany mecz, prowadząc do przerwy 3:0, Milan w niewytłumaczalny do dziś sposób wypuścił Puchar Europy z rąk. Andrea Pirlo opowiadał w swojej biografii, że było to dla niego wydarzenie traumatyczne. Z pewnością dla Gattuso było ono podobnie trudne.

Jak kończył Gennaro?

Ostatnie lata gry Gennaro to głównie pasmo niepowodzeń. Milan po przegranym finale w Stambule powoli zaczął schodzić z piłkarskiego piedestału, co również odbiło się na Gattuso. Zarówno on, jak i cały Milan mieli w XXI wieku jeszcze dwa przebłyski wielkości. W 2007 roku, gdy wygrali Ligę Mistrzów, rewanżując się w Atenach Liverpoolowi, oraz w roku 2011, gdy zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo Włoch oraz Supercoppa Italia. „Rino” mimo coraz słabszej postawy Milanu zawsze walczył do końca. Nauczył się tego w Szkocji i był wierny tym ideałom do końca kariery. Wychodził z założenia, że największą porażką nie jest klęska w jakimś meczu czy finale, lecz to, jeśli w danym meczu nie dasz z siebie wszystkiego, swoich 100%.

W 2012 roku jak grom z jasnego nieba spadła na wszystkich informacja, że Gennaro Gattuso odchodzi z Milanu i przenosi się do Szwajcarii, by zostać grającym trenerem zespołu FC Sion. Tam mimo dojrzałego jak na piłkarza wieku Gattuso postanowił, że jeszcze pokaże wszystkim, iż w piłkę grać potrafi. Po rozegraniu 27 spotkań w lidze szwajcarskiej ostatecznie Gennaro ogłosił zakończenie sportowej kariery i rozpoczęcie nowego etapu życia – jako trener.

„Rino” trenerem

Po zawieszeniu butów piłkarskich na kołku Gattuso przywdział bluzę trenera. Swój nowy etap życia rozpoczął tam, gdzie zakończył poprzedni, czyli w Sionie. Co ciekawe, był on piątym trenerem szwajcarskiej ekipy w sezonie 2012/2013. Przygodę trenerską rozpoczął dość dobrze, ponieważ w debiucie pokonał ekipę z Lozanny w rozgrywkach o Puchar Szwajcarii 2:0. Jak się później okazało, były to jedynie miłe złego początki, ponieważ Gattuso na stanowisku trenera Sionu przetrwał zaledwie do maja 2013 roku.

Niewiele lepiej szło mu w Palermo, do którego po spadku drużyny z Sycylii do Serie B trafił w czerwcu 2013 roku Gattuso. Miał on być powiewem świeżości, który poniesie Palermo do powrotu do Serie A. Niestety Gennaro został bardzo szybko zwolniony, bo po zaledwie ośmiu meczach. Po kiepskim początku kariery trenerskiej postanowił dać sobie rok na odpoczynek i w czerwcu 2014 roku trafił na Kretę, gdzie przyszło mu prowadzić zespół OFI. Tam Gattuso dostał nieco większą szansę, ale ostatecznie po 17 meczach również mu podziękowano. Najlepiej jak dotąd popularnemu „Rino” szło w zespole z Pisy, w którym pracował od sierpnia 2015 aż do maja 2017 roku. Był to naprawdę dobry okres dla Gennaro, ponieważ w Pisie wygrał ponad 50% spotkań jako trener.

Miał on również kilka ciekawych propozycji prowadzenia drużyn z Europy, między innymi w mediach pojawiła się informacja, jakoby po Michale Probierzu miał on przejąć Jagiellonię Białystok. Oczywiście nic z tego jednak nie wyszło, ale ciekawie byłoby zobaczyć legendę włoskiej piłki na ławce trenerskiej w polskim klubie. Bardzo mocno Gattuso ostatnio łączony jest ze swoim ukochanym Milanem, ponieważ posada Vincenzo Montelli wisi na włosku. Właśnie nazwisko Gennaro pojawia się we włoskich mediach bardzo często i być może po ewentualnej porażce Milanu w starciu z Juventusem taka możliwość zostanie przez władze „Rossonerich” rozpatrzona.

Umiarkowany sukces z reprezentacją

Kariera reprezentacyjna Gattuso, podobnie jak choćby ta Javiera Zanettiego, nie była zbytnio udana. Gattuso wraz ze „Squadra Azzurra” przeżywał pasmo upokorzeń na wielkich imprezach. Cieniem na tych klęskach Włochów kładzie się jednak tytuł mistrzów świata, jaki zdobyli oni w 2006 roku w Niemczech. To spowodowało, że całokształt kariery Gattuso w reprezentacji Włoch można oceniać nieco inaczej, bardziej pozytywnie. Do finału w Berlinie przeciwko Francji nie było w „Squadra Azzurra” tak dobrze.

Piłka we Włoszech charakteryzuje się tym, że mamy w niej miejsce dla piłkarzy wybitnych technicznie, wirtuozów futbolu, jak Andrea Pirlo, ale także dla typowych walczaków. Zawodników, którzy gotowi są zostawić serce na boisku zarówno dla kraju, jak i klubu, w którym występują. Takim piłkarzem był zdecydowanie Gennaro „Rino” Gattuso. Zapamiętaliśmy go jako gracza walecznego, choć wcale niegrającego zbyt ostro, o czym świadczy zaledwie siedem czerwonych kartek w ciągu całej kariery. To tylko pokazuje, że nauczył się on być walecznym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze