KRC Genk zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2011/2012. Mistrzowie Belgii zwyciężyli w karnych z mistrzem Izraela, Maccabi Hajfa, 4:1 po świetnych interwencjach węgierskiego bramkarza Laszlo Kötelesa. Genk po przegranym pierwszym meczu 1:2 na wyjeździe, zwyciężył u siebie również 2:1 i o wszystkim zdecydowały rzuty karne.
W pierwszych minutach widowiska drużyny zamknęły się w środku pola. Jako pierwszy szansę na zawojowanie pod bramką przeciwnika miał belgijski napastnik KRC Genk, Jelle Vossen, ale w polu karnym źle przyjął piłkę. Po około dziesięciu minutach gry widoczne było oblężenie bramki Maccabi Hajfa. Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 10. minucie spotkania. Po zamieszaniu w polu karnym gości padło kilka strzałów, ale wszystkie zostały wybronione przez Nira Davidovicha. Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał do KRC Genk.
Maccabi Hajfa obudziło się w drugim kwadransie. Goście wreszcie wyprowadzili kilka akcji, ale żadna nie zakończyła się golem. Próbował też Genk. W 29. minucie piękne dośrodkowanie od Daniela Pudila otrzymał Jelle Vossen, ale jego strzał z główki nie trafił w bramkę.
Trzeci kwadrans był zdecydowanie najciekawszy. Stadion oszalał, kiedy w 35. minucie gospodarze zdobyli pierwszego gola. Po ładnym podaniu Bardy górą piłkę otrzymał Kennedy, odegrał do Vossena, a ten pokonał bramkarza gości.
Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać, gdyż już po dwóch minutach oglądaliśmy piękny, techniczny strzał Eyala Golasy zza pola karnego i na tablicach Cristal Areny widniał wynik 1:1. Stadion ten radował się po raz drugi już w 41. minucie, kiedy po akcji gospodarzy padła bramka na 2:1. Gdy Vossen, zbliżając się do bramki gości, został powstrzymany, futbolówkę przejął Thomas Buffel, który bez zastanowienia posłał ją do bramki. Należy także wspomnieć o dobrej akcji Gruzina, Władymira Dwaliszwilego, który w doliczonym czasie pierwszej połowy spotkania wtargnął w pole karne gospodarzy i oddał mocny strzał na bramkę Laszlo Kötelesa, jednak węgierski golkiper poradził sobie z tym uderzeniem.
Na początku drugiej połowy przeważały nieudolne próby przedostania się pod bramkę przeciwnika, jednak żadna z drużyn nie stworzyła dogodnej sytuacji. Na tablicach wyniku wciąż widniał rezultat 2:1 i wszyscy czekali na ożywienie gry obu drużyn. Wreszcie w na 20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Maccabi Hajfa przycisnęła rywali. Bardzo dobrą sytuację miał między innymi Idan Vered, jednak jej nie wykorzystał. W 77. Minucie sam na sam z bramkarzem był Jelle Vossen, ale tym razem musiał uznać wyższość izraelskiego golkipera. W 85. Minucie świetne podanie otrzymał Alexander Zahavi, jednak Amerykanin nie wykorzystał sytuacji i nie trafił w bramkę. W ostatnich dziesięciu minutach przeważali goście, ale nie udało im się strzelić gola na wagę fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA.
W pierwszej dogrywce piłkarze obu drużyn, podobnie jak w drugiej połowie, nie rozpieszczali kibiców. Wreszcie pod koniec początkowej dogrywki Maccabi Hajfa podkręciła tempo i nastraszyła Cristal Arenę, trafiając w słupek. Mimo ataków gości wynik nie uległ zmianie. W drugiej części dogrywki przyjezdni wciąż dominowali, jednak w 109. minucie swój zespół osłabił Cohen i Maccabi musiało grać w dziesiątkę. Po czerwonej kartce dla obrońcy gości gra trochę się uspokoiła. W ostatniej minucie dogrywki ładnym strzałem z główki popisał się znów Jelle Vossen, ale nie trafił w światło bramki.
Wreszcie o tym, która z drużyn zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2011/2012, musiały zadecydować rzuty karne.
Jako pierwszy, rzut karny wykonywał Vossen i pewnie pokonał Davidovicha ku zadowoleniu widowni. Drugi do piłki podszedł Dwaliszliwi, jednak jego rzut karny został wybroniony przez Kötelesa. Po strzale Davida Huberta było już 2:0 dla Genk. Bramkarz gospodarzy wybronił także drugi strzał i wciąż było 2:0. Później obie drużyny strzeliły po jednym golu i było już 3:1. Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów dla KRC Genk dał czeski pomocnik, Daniel Pudil. Ostatecznie Genk wygrał 2:1 w meczu, a w rzutach karnych zwyciężył 4:1 po świetnym występie bramkarza gospodarzy, Laszlo Kötelesa.
A SANDOMIERSKI????????!!!!!