Umarł król, niech żyje król. Gareth Bale w roli lidera „Królewskich”


Wypełnienie pustki po jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym piłkarzu świata należy do tych arcytrudnych

19 sierpnia 2018 Umarł król, niech żyje król. Gareth Bale w roli lidera „Królewskich”

Do ekipy "Królewskich" dołączył 1 września 2013 roku. Oczekiwania wobec niego były wówczas wręcz ogromne i to nie bez powodu. To on miał wraz z Cristiano Ronaldo i Karimem Benzemą stworzyć zabójczy duet BBC, będący postrachem całej ligi.


Udostępnij na Udostępnij na

Jednak Gareth Bale to zawodnik niezwykle kontuzjogenny, co sprawia, że ten opuszcza naprawdę wiele zawodów. Co więcej, skrzydłowy Realu podczas pobytu w Madrycie nabawił się uwaga aż 14 kontuzji! Liczba ta razi w oczy, a mimo to, gdy Bale jest w formie, to praktycznie nie da się go zatrzymać. Właśnie taki jest fenomen tego piłkarza. Z jednej strony nazywa się go popularną w świecie futbolu „szklanką”, z drugiej natomiast ma niepodważalną pozycję w ekipie 33-krotnego mistrza Hiszpanii.

Nowa era, nowe wyzwania

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Współpraca na linii Ronaldo-Bale była owocna dla zarówno tej dwójki, jak i dla całego społeczeństwa sympatyzującego z Realem Madryt. Jak wszyscy doskonale wiemy, „CR7” zdecydował się bowiem opuścić stolicę Hiszpanii na rzecz stolicy Piemontu. Przed Bale’m czas na egzamin – egzamin dojrzałości, bo wejście w buty samego Ronaldo jest zadaniem arcytrudnym. Oczywiście okienko transferowe w La Liga nadal trwa i Florentino Perez wciąż może sprowadzić na Estadio Santiago Bernabeu z londyńskiej Chelsea Edena Hazarda. Niemniej to wydaje się abstrakcyjnym i takim właśnie jest.

Dziś Bale pozostał już sam. Można powiedzieć: „Jest przecież jeszcze Benzema – w ostatnim czasie strzelił kilka fajnych goli.” albo: „Nie można zapominać o Modriciu, Krossie czy Asensio, którzy potrafią zrobić sporą różnicę.” jednakże brakuje opcji w ataku. Brakuje kogoś, kto zrobiłby w ofensywie taką różnicę, na jaką byłoby stać właściwie tylko Cristiano. Kolejnym ważnym aspektem jest presja, która już teraz ciąży na półfinaliście Euro 2016. Miano lidera w takiej marce jak Real to wielka odpowiedzialność. Brytyjczyk musi mieć dużo oleju w głowie, jeżeli realnie chce zostać nowym królem na ESB. Czy to możliwe?

Świetna forma

Od początku przygotowań do kampanii ligowej 2018/2019, Gareth Bale imponuje świetną formą. Warto wspomnieć, że Walijczyk znajdował się w dobrej dyspozycji już podczas finału Ligi Mistrzów w konfrontacji z Liverpoolem, gdy zdobył dwa gole, wbijając gwóźdź do trumny i pogrążając bezradnego Lorisa Kariusa. Później było równie dobrze – reprezentacja Walii nie pojechała na mundial i jej kadrowicz miał nieco więcej czasu na regenerację od swoich potencjalnych rywali. Bale mimo wszystko nie próżnował, a trenował tak, aby osiągnąć jak najwyższą formę w meczach o stawkę. W sparingach udało mu się zaliczyć kilka efektownych zagrań, ośmieszyć przeciwników kapitalnymi zwodami oraz strzelić fenomenalne bramki.

Pierwsze trofeum?

Wkrótce przyszedł czas na pierwszy poważny sprawdzian. O ile publika nie była zbyt liczna, to stawką rywalizacji był Superpuchar Europy. O trofeum walczyły ze sobą dwie drużyny z Madrytu – Real i Atletico. Dzięki temu mogliśmy oglądać derby stolicy Hiszpanii. Jak wypadł Gareth Bale? Zagrał naprawdę dobrze. Przede wszystkim należy wyróżnić akcję bramkową z 27. minuty spotkania, gdy tytułowy bohater artykułu dośrodkował futbolówkę, do której dopadł Benzema i strzałem głową umieścił ją w siatce. Ponadto Bale nie bał się pojedynków jeden na jeden, a jest to o tyle dziwne, że Walijczyk mógłby obawiać się o kolejne urazy. Widać po nim, że jest tam, gdzie chce być, a co więcej, cieszy się z miana lidera madrytczyków.

Piłkarz kompletny?

Mówimy: „Eden Hazard”, widzimy opanowany do perfekcji drybling. Myślimy o Zlatanie Ibrahimowiciu, od razu na myśl przychodzą nam niekonwencjonalne techniki strzałów zapożyczone ze sztuk walki. Pada hasło: „Pierre-Emerick Aubameyang”, czujemy niesamowicie szybką prędkość. A co jest takiego wyjątkowego w przypadku gracza Julena Lopetegui? Bale najprościej mówiąc ma wszystko – jest szybki, potrafi zaskoczyć strzałem z przewrotki, dosyć wysoki, silny fizycznie… Takich zawodników na świecie nie ma zbyt wielu, co czyni go jeszcze bardziej unikatowym. To właśnie on jest autorem jednej z najbardziej spektakularnych akcji w historii XXI-wiecznego futbolu, gdy pogrążył Marca Bartrę w meczu na szczycie przeciw „Dumie Katalonii”.

Kontuzje

Przyczyny zdrowotne nieraz pokrzyżowały kariery najlepszym piłkarzom na świecie, ba, często nawet były głównym powodem do ich zakończenia. Książkowym przykładem jest Marco Reus, który masę czasu spędził na rehabilitacjach, bądź w klinikach. Z podobnym problemem zmaga się również Bale. W celu uzyskania odpowiedzi na pytanie, jak w dużej mierze będzie wyglądał nadchodzący sezon w wykonaniu Garetha Bale’a, w imieniu iGola zadałem pytanie Jakubowi Ostrowskiemu, będącemu dziennikarzem francuskiego Eurosportu, a zarazem ekspertem hiszpańskiej La Liga.

Czternaście kontuzji w czasie pobytu w Madrycie odniósł Gareth Bale. Czy Walijczyk w końcu je przezwycięży? A może ujrzymy Bale’a, który będzie się o nie nieco obawiał i po prostu będzie unikał pojedynków jeden na jeden?

Jakub Ostrowski: Ciężko przezwyciężać kontuzje. Raczej możemy mówić o ich unikaniu. Ciało po części dyktuje warunki treningu, czas regeneracji, choć jak wiadomo nowoczesne metody rekonwalescencji mogą przyspieszać powrót do zdrowia, jak również wzmacniać organizm. Pamiętajmy jednak jak zmieniała się sylwetka Bale’a w ostatnich latach. W czasach jego występów w Premier League budową ciała nie przypominał tego Walijczyka z Realu. Intensywniejszy trening, otoczenie piłkarzy, którzy świadomie lub podświadomie naciskali na jeszcze mocniejsze dawki treningowe, które mogły osłabić organizm byłego gracza Tottenhamu.

Pamiętajmy, że aż osiem albo dziewięć razy uraz dotyczył łydki, czyli części ciała, która dla piłkarza jest dosyć wrażliwa, bo pracuje i przy biegu, i przy podaniach, a także strzałach. Czas pokaże, na ile w tym sezonie Walijczyk będzie wytrzymały. Obawiam się jednak, że nie zagra go od początku do końca. Gdzieś po drodze może przytrafić się podobny uraz czy też ból pleców, który Bale’owi czasem doskwiera. Szkoda, bo po odejściu Ronaldo nie jest tajemnicą, że to Brytyjczyk ma być w dużej mierze siłą napędową Realu. A co do jego stylu gry, to nie sądzę, że nagle przestanie dryblować czy unikać kontaktów. Byłoby szkoda, gdyby nagle okazało się, że taki piłkarz ogranicza się tylko do najłatwiejszych i najbezpieczniejszych zagrań. Po drugie nowy trener Realu też ma swoje wysokie wymagania względem Bale’a. – dodaje Ostrowski

Co w ataku?

Wielu z nas zastanawia się pewnie, jak konkretnie będzie wyglądał atak „Galaktycznych”. Zidane przyzwyczaił nas do gry trójką napastników, gdzie na skrzydłach grali Gareth Bale oraz Cristiano Ronaldo, Benzema natomiast odgrywał rolę rasowej dziewiątki. Po odejściu Portugalczyka wiele się zmieniło. Co prawda do klubu przybył Vincius Junior, jednakże o ile są z nim wiązane nadzieje, o tyle na zabłyśnięcie w świecie futbolu ma jeszcze sporo czasu. Brazylijczyk ma zaledwie 18 lat.

Jak według Pana powinien wyglądać Real w pierwszej linii? Gareth Bale i Karim Benzema to oczywiście podstawa przy wybieraniu formacji obronnej?

Jakub Ostrowski: Benzema i Bale to oczywistość mogłoby się wydawać. Myślę jednak, że szybko będziemy oglądać Vinciusa w szerszym i dłuższym wydaniu. Isco i Asensio także mogą stworzyć fajną parę kreatorów. Pamiętajmy też  o liczbie spotkań w sezonie. Myślę, że Julen raczej nie będzie miał żelaznej jedenastki. A jeżeli mowa o takim składzie galowym, jak to mówią Hiszpanie, to raczej wciąż Bale i Benzema mogą liczyć na to, że będą pierwszym wyborem. Pytanie, czy nowy trener nadal będzie chciał utrzymać ustawienie 4-3-3. To może być ciekawy sezon dla Realu, bo już w tamtym roku dawało się zobaczyć pewne symptomy kryzysu. Nowy trener musi się wykazać i może dokonać małej rewolucji, a niekoniecznie powielać schematy Zidane’a.

Komentarze
Janek (gość) - 6 lat temu

Duet jak nazwa wskazuje to dwie osoby, pozdrawiam

Odpowiedz
Kamil (gość) - 6 lat temu

Nie brytyjczyk, a chyba walijczyk. Sprawdzajcie źródła.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze