W końcu zaczęły się eliminacje do elitarnej Ligi Mistrzów. Szkoda, bo znowu nasi reprezentanci w tych rozgrywkach muszą raczyć nas swoimi wysokimi od końca klasyfikacji umiejętnościami. Jednak zbytnio nie narzekajmy. Powinniśmy wręcz podziękować aktualnym czempionom kraju. W końcu pokazanie tak beznadziejnej gry do łatwych zadań nie należy.
Trzeba sobie powiedzieć, że Wisła Kraków miała wiele szczęścia, awansując do kolejnej fazy eliminacji tych elitarnych rozgrywek. Wisła Kraków? Ups, chyba zaszła pomyłka. No cóż, przeciętnym kibicom naszej ligi, przyzwyczajonym do triumfów „Białej Gwiazdy”, jakoś trudno przyzwyczaić się do myśli, że teraz mistrzem jest Lech. Trzeba przyznać, że „Kolejorz” na swój triumf w Ekstraklasie zdecydowanie sobie zasłużył, zdobywając go bez problemów. W sumie trudno o problemy, kiedy wszyscy chcą, żebyś wygrał. Nawet znienawidzona w Poznaniu Legia nie dość, że uległa przy Bułgarskiej gospodarzom, to jeszcze specjalnie dla nich traciła punkty jak na zawołanie. Jednak to nie „Wojskowi”, a sędziowie najbardziej upodobali sobie obecnych mistrzów. Czyż nie można nie być prawdziwym kibicem, kiedy nie gwiżdże się ewidentnych fauli, po których poznaniacy zdobywają gole? Jak można nie być sympatykiem poznaniaków, kiedy nie uznaje się Wiśle prawidłowo strzelanych goli? Obaj panowie muszą być znani w Urugwaju. W końcu nauki pobierali od samego Jorge Larriondy.
No cóż, mistrzostwo zdobyte, warto by je skonsumować. Może nie tak, jak małżonkowie w noc poślubna, ale jakaś feta się należy. Najlepiej poprzez dobry udział w eliminacjach Ligi Mistrzów. To naprawdę bardzo poważny i stresujący sprawdzian. Na pewno w życiu piłkarzy Lecha prawie najważniejszy egzamin, poza oczywiście maturą, prawkiem (prawie, jak wiadomo, robi kolosalną różnicę). Warto by się do tego jednak jak najlepiej przygotować. Jak to zrobić? Typowo po polsku. Komu piłkarz, komu piłkarz? I nagle okazało się, że Robert Lewandowski jest w Poznaniu tak bardzo potrzebny, że lepiej go oddać do Dortmundu. Skoro już się go oddało, to warto go kimś zastąpić. Tylko kim? Najlepiej kimś o porażającej skuteczności. Artur Wichniarek kapitalnie się to tego nadaje. Nikt nie zastąpi „Lewego” lepiej niż napastnik, który gola nie strzelił w sumie jedynie przez 1156 minut.
Mając tak znakomitą obstawę można zaczynać rywalizację w Lidze Mistrzów. Na dzień dobry trafił się rywal z najwyższej światowej półki. Lech w II rundzie Lidze Mistrzów zmierzył się z Interem! Co prawda to tylko II runda eliminacji, a przeciwnik nie jest z Mediolanu, tylko z Baku, ale sam fakt robi wrażenie. Szkoda, że nie wylosowaliśmy atrakcyjniejszego rywala, na przykład Barcelony (rzecz jasna tej z Ekwadoru). Dobra, przeciwnik jest, więc gramy. Choć to Azerowie byli faworytami (w końcu Inter), nasi pokazali się z dobrej strony, wygrywając ten mecz. Jednak prawdziwą klasę zaprezentowali dopiero w rewanżu. Tak niecelnych strzałów, podań, rzutów, dośrodkowań nie było już dawno. Chyba nawet najstarsi Polacy nie pamiętają, kiedy. Stuprocentową skutecznością popisywał się Wichniarek. Trafienie w latającego w bramce golkipera czy poprzeczkę do łatwych zadań przecież nie należy. No cóż, przynajmniej kibice mieli się czym emocjonować, podczas oglądania nielicznych strzałów w czasie meczu.
Lechici popisali się nie tylko skutecznością, ale także typową polską hojnością. Chyba przypomnieli sobie o tym, w jakich okolicznościach wyeliminowali Austrię Wiedeń i postanowili zapewnić kibicom świetny horror. Bo niby dlaczego dali sobie wbić gola, a z rozstrzygnięciem czekali do karnych (bagatela, jedenasta seria). Dosłownie sam Alfred Hitchcock lepiej by tego nie zaplanował. Szkoda, że nie żyje, bo na podstawie tego meczu można by nakręcić znakomity film, nawet lepszy od „Okna na podwórze” czy „Ptaków”. Słynnemu reżyserowi najwięcej problemów sprawiłoby chyba znalezienie odpowiedniego tytułu. Godne polecenia są: „Frajerstwo na maksa”, „Przegraj, jeżeli potrafisz” czy „Jedź do Poznania, Twój awans już tam jest”.
Co tu dużo kryć, Lech w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zaprezentował się rewelacyjnie. Trzeba jasno stwierdzić, że mecz ten był godny finału finałów. Oczywiście pod warunkiem, że kończyłby rozgrywki o jakże wdzięcznej nazwie „Ligi Żenady”. Fenomenalna postawa „Kolejorza” wręcz przyćmiła zeszłoroczne dokonanie Wisły Kraków. Teraz naszych czempionów czeka konfrontacja ze Spartą Praga. Awans oczywiście jest w zasięgu ręki, pod warunkiem, że Czesi wystawią zespół juniorów bądź oldboyów. Wobec tego wypada zadać pytanie, czy mistrz Polski zagra jeszcze w Lidze Mistrzów? Jasne, że tak. Tylko najpierw sam ją musi zorganizować. Tylko z kim? Najlepiej z mistrzem Andory, Albanii i San Marino.
Jeśli ktoś tu dostosował się do poziomu Ligi
Żenady to autor. Do Futbol News z nim, a nie do
iGola !
widać, że to pisał kibic Legii
koles jak sie chcesz brac za dziennikarstwo to naucz
sie pisac poządne reportarze a nie twoje widzimisie
A co powiedzcie, że autor nie ma racji?!
Oczywiście, że ma... ! Lech Z gra na takim
poziomie to może sobie powalczyć w podwórkowej
Lidze Mistrzów, może tam by zablysneli.
Chciał zabłysnąć, a nawet nie zaiskrzył!
On tak zawsze pisze. Musi bardzo nienawidzić naszej
piłki, że aż tak jadem tryska. Moim zdaniem nasze
ligi - biorąc pod uwagę różne szczeble - są
jednymi z ciekawszych w Europie. Poziom jest słaby
oczywiście ale takich emocji, historii, powiązań i
niuansów ma niewiele państw. Ciągle coś się
dzieje, duża wymienność w mistrzostwach, nawet w
niskich ligach wiele utytułowanych i ciekawych
klubów. Ten klimat to jest coś bezcennego, fakt
jest niski poziom, ale jeśli ktoś potrafi się
pasjonować piłką na własnym podwórku to lepszej
nie znajdzie. I do informacji autora - mistrzostwo
kraju to dla kibica najbardziej pożądane trofeum.
Nie Puchar Europy, nie Liga Mistrzów a Mistrzostwo
Polski to jest to co powinno być celem. No ale w
pogoni za "niedoścignioną" Europą zapominamy o
tym.
Jeżeli w tym sezonie Lech zdobędzie mistrzostwo
będzie to świadczyć o wyjątkowo niskim poziomie
Ekstraklasy. Ich podstawowy napastnik odkupiony od
Cracovii uparcie strzela wszędzie, tylko nigdy w
światło bramki (tak btw. to nic dziwnego, że z
takim "zawodnikiem" klub spadł do 1 ligi)