Obserwując ostatnie poczynania reprezentacji Francji, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że brakuje w niej gwiazdy światowego formatu, lidera, który byłby w stanie poprowadzić zespół do zwycięstwa. Taką rolę do niedawna pełnił Zinedine Zidane, poprzednie pokolenie francuskich piłkarzy do sukcesów prowadził zaś Michel Platini. Zanim jednak ten pierwszy przyszedł na świat, a drugi dopiero zaczynał kopać piłkę na pobliskich podwórkach, francuscy kibice mieli już piłkarza z najwyższej półki. Był nim Raymond Kopa.
Bohatera niniejszego artykułu z Zidane’em i Platinim łączy zresztą więcej. „Zizou”, jak wszyscy wiedzą, urodził się na przedmieściach Marsylii w rodzinie algierskich imigrantów. Platini natomiast przyszedł na świat w położonym tuż przy niemieckiej granicy Joeuf, jego dziadkowie pochodzili zaś z Sycylii. Raymond Kopa wychował się Noeux-les-Mines, niewielkiej miejscowości znajdującej się przy granicy belgijskiej. Kwestię jego pochodzenia rozwiewa nazwisko, w pełnej formie brzmi ono… Kopaszewski.
Polskie korzenie

Jego dziadek i ojciec wraz z rodzinami w 1924 roku przybyli do północnej Francji z Polski, po czym podjęli pracę w miejscowych kopalniach. Siedem lat później przyszedł na świat Raymond. Dzieciństwo przypadło na ciężkie lata wojny, która mocno doświadczyła również prowincję Nord. Młody Kopaszewski za wszelką cenę chciał uniknąć przykrego losu ojca i dziadka, toteż skończył szkołę (co nie było wtedy takie oczywiste) i próbował znaleźć pracę. Potencjalnym pracodawcom przeszkadzało jednak jego pochodzenie. Czternastoletni Raymond był więc skazany na kopalnię. Niezwykle ciężka praca na głębokości ponad sześciuset metrów nie przeszkadzała jednak nastolatkowi w realizowaniu swojej pasji – była nią piłka nożna. Kopaszewski wiedział, iż futbol jest dla niego jedyną szansą na wyrwanie się z imigranckiej biedy. A już od najmłodszych lat nie ulegało wątpliwości, że miał do niego nieprzeciętny talent.
Przed siedemnastymi urodzinami Raymond wraz z miejscową drużyną wziął udział w turnieju piłkarskim, odbywającym się w Lille. Tam zaprezentował się na tyle dobrze, iż wpadł w oko skautom lokalnych klubów. Najbardziej zdeterminowany w próbach pozyskania mikrego (169 centymetrów wzrostu) nastolatka był drugoligowy klub Angers SCO. Już w debiutanckim sezonie został piłkarzem podstawowego składu, rozgrywając trzydzieści spotkań, w których strzelił siedem bramek. Jego gra niezwykle podobała się kibicom, nie był ani szczególnie szybki, ani tym bardziej silny fizycznie, a mimo to z łatwością wygrywał pojedynki z obrońcami, bramki strzelał przeważnie po solowych akcjach. Wszystko dzięki ogromnemu zaangażowaniu w grę, fantastycznej technice i przeglądowi pola, które sprawiały, iż Kopaszewski przeważnie wybierał najbardziej efektywne rozwiązania na boisku i, co najważniejsze, umiał je w widowiskowy sposób wprowadzić w życie. W sezonie 1950/1951 Raymond ponownie zagrał we wszystkich 30 meczach, poprawiając swój dorobek strzelecki z poprzednich rozgrywek o jedno trafienie. Już wtedy interesowały się nim najlepsze francuskie kluby.
Transfer do Reims i pierwsze sukcesy
Angers zrobiło na Kopaszewskim świetny interes, za jego kartę zawodniczą otrzymało pokaźną jak na owe czasy kwotę oscylującą wokół dwóch milionów franków, jej nabywcą był zaś piąty zespół Premiere Division (do mistrzowskiego Nice stracił tylko punkt), Stade de Reims. O sprowadzenie filigranowego dryblera szczególnie mocno zabiegał Albert Batteux, późniejszy selekcjoner „Tricolores”. W historycznym mieście z północy Francji Raymond również z miejsca stał się gwiazdą. Początkowo kibice domagali się od niego, by grał tak, jak w Angers, czyli widowiskowo i spektakularnie. Jednak trener szybko wybił młodzianowi „fajerwerki” z głowy. Nie przeszkodziło to Kopaszewskiemu w powtórzeniu strzeleckiego wyniku z rozgrywek drugoligowych, tym razem do uzbierania ośmiu goli potrzebował 33 meczów (tym samym opuścił zaledwie jeden). Kolejny sezon był jednym z najlepszych w karierze Kopy. W 33 meczach zdobył aż 13 bramek, jego zespół zaś zdeklasował pozostałe drużyny w Premiere Division, kończąc rozgrywki z bilansem bramkowym + 50.
Na początku sezonu 1952/1953 Kopaszewski zadebiutował w reprezentacji Francji, miało to miejsce 5 października w meczu z RFN, który odbył się w podparyskim Colombes. „Trójkolorowi” pokonali odwiecznego rywala 3:1, dwa tygodnie później zwyciężyli zaś na wiedeńskim Praterze Austriaków 2:1 (w tym meczu również grał Kopa). Debiutanckie bramki (dwie) zdobył 11 listopada, Francja pokonała Irlandię Północną 3:1. W tym samym sezonie zagrał jeszcze w czterech meczach, zdobywając dwa gole.
W kolejnym sezonie Reims przegrało walkę o tytuł mistrzowski (lokalny rywal, Lille, okazał się lepszy o punkt), Kopaszewski rozegrał zaś 31 spotkań i zdobył 11 bramek. Równie dobrze prezentował się w reprezentacji, najpierw po meczach z Luksemburgiem i Irlandią (gol i dwie asysty Kopy) Francuzi awansowali do mistrzostw świata, które niestety zakończyli na fazie grupowej po porażce 0:1 z Jugosławią i zwycięstwu 3:2 z Meksykiem. W końcowych minutach tego drugiego spotkania decydującego o wyniku gola z rzutu karnego zdobył właśnie Kopaszewski. Mimo iż rozegrał zaledwie dwa spotkania, obwołano go najlepszym młodym graczem mistrzostw.
Następny sezon to cztery mecze towarzyskie w barwach „Tricolores”, uwieńczone czterema bramkami. To również powrót na mistrzowski tron wraz z zespołem klubowym, tym razem Reims w końcowym rozrachunku okazało się lepsze o cztery punkty od Tuluzy. Kopaszewski dokładnie skopiował wyczyn sprzed sezonu, rozgrywając 31 spotkań oraz 11 razy wpisując się na listę strzelców. W roku 1955 po raz pierwszy w historii odbyły się mecze Pucharu Mistrzów, w którym brało udział 16 zespołów, Francję reprezentowało Reims z Kopą w składzie. W rundzie wstępnej „Czerwono-biali” wyeliminowali mistrza Danii, Aarhus, w ćwierćfinale mistrzów Węgier, Voros Lobogo, w półfinale zaś okazali się lepsi od szkockiego Hibernianu. Kopaszewski w żadnym z tych meczów co prawda bramki nie zdobył, ale świetnie wyglądała jego współpraca z Leonem Glovackim (również polskiego pochodzenia, ponadto w Reims grali wtedy Simon Zimny i Robert Siatka), który w sześciu meczach zdobył sześć goli.
W finale na mistrzów Francji czekał Real Madryt, z gwiazdami pokroju Di Stefano i Gento. Kopa przystępował do tego spotkania z kontuzją kostki i mimo że jego koledzy prowadzili 2:0, ostatecznie przegrali 3:4. Warto dodać, iż walka na dwóch frontach spowodowała, że Reims nie było w stanie obronić mistrzostwa, nawet Kopaszewski nieco obniżył loty, rozgrywając 30 spotkań przy pięciu strzelonych golach. Jednak dzięki rozgrywkom pucharowym i meczom reprezentacyjnym piłkarz o polskich korzeniach na tyle spodobał się włodarzom „Los Blancos”, że ci postanowili sprowadzić go do Madrytu.
Kopa w Realu
Kopaszewski został piłkarzem Realu Madryt latem 1956 roku. Reims otrzymało od „Królewskich” kwotę opiewającą na 52 miliony franków (co oznaczało, iż otrzymali niemal trzydzieści razy tyle, ile sami pięć lat temu zapłacili za Kopę Angers). Transfery do innych krajów były jednak wtedy przez wielu uważane za rodzaj zdrady, tak też postrzegano odejście Kopy do Hiszpanii. Doszło nawet do tego, iż od momentu przejścia do Realu, aż do połowy roku 1958 Francuz ani razu nie wystąpił w reprezentacji! W Hiszpanii jednak z miejsca stał się gwiazdą, stanowiąc wraz ze wspomnianymi Di Stefano, Gento (a także przybyłym nieco później do Madrytu Puskasem) konstelację, która zapewniła „Królewskim” dominację zarówno na krajowym podwórku, jak i w Europie.
W sezonie 1956/1957 Real zdobył mistrzostwo Hiszpanii, Kopa w 22 meczach La Liga strzelił sześć bramek. W Pucharze Mistrzów Real wyeliminował Rapid Wiedeń (decydujący o awansie gol Kopy w trzecim meczu), w ćwierćfinale okazał się lepszy od Nicei, w półfinale natomiast od Manchesteru United (bramka Kopaszewskiego otworzyła wynik w drugim meczu). Finał to mecz z Fiorentiną i zwycięstwo po bramkach Di Stefano (który zresztą stał się przyjacielem Kopy, ponoć panowie utrzymują kontakt do dziś) i Gento.
W kolejnym sezonie Kopaszewski w dalszym ciągu nie występował w reprezentacji, mimo iż jej trenerem był Albert Batteux, trener, który wyłowił go z Angers. Absencja w kadrze nie spowodowała obniżenia lotów w klubie, sezon w La Liga zakończył z dorobkiem 27 meczów i ośmiu bramek, zespół z Madrytu zaś po raz kolejny zdobył tytuł mistrzowski. W Pucharze Mistrzów ponownie (już trzeci raz z rzędu!) nie było mocnych na Real, który po drodze wyeliminował Antwerpię, Betis Sewilla (w meczach z tymi dwoma rywalami Kopaszewski zdobył trzy bramki, co stanowiło cały jego dorobek strzelecki w tej edycji), Vasas Budapeszt, a w finale po raz kolejny okazał się lepszy od mistrza Włoch, tym razem był nim Milan, który przegrał z „Królewskimi” 2:3.
Gwiazda mistrzostw świata
Po zakończeniu sezonu w Szwecji odbyły się szóste mistrzostwa świata, na które zakwalifikowała się również reprezentacja Francji. Kopaszewski nie brał udziału w eliminacjach, ale na turniej finałowy został już powołany do kadry „Tricolores”. Pierwszym rywalem Francji w fazie grupowej mistrzostw była reprezentacji Paragwaju. Mecz ten był dla Kopy pierwszym po niemal dwuipółletniej przerwie. Powrót do kadry wypadł nadzwyczaj okazale. Bramka i trzy asysty w ogromnym stopniu przyczyniły się do zwycięstwa Francuzów 7:3. W kolejnym meczu „Tricolores” ulegli nieznacznie mocnej Jugosławii, zaś w następnym, dzięki bramce Kopy, zwyciężyli ze Szkocją. W ćwierćfinale spotkali się z Irlandią Północną, którą rozgromili 4:0. Po raz kolejny fantastyczny mecz rozegrał Kopaszewski, który zaliczył trzy asysty. W półfinale czekała budująca właśnie swoją potęgę Brazylia, która wygrała bezdyskusyjnie 5:2. Przy obydwu bramkach dla „Trójkolorowych” asystował Kopa. Na pocieszenie został Francuzom mecz o brąz, w którym rozgromili Niemców z Zachodu 6:3. Kopaszewski do osiągnięcia z poprzedniego spotkania dorzucił jeszcze bramkę z rzutu karnego. Swoją drogą, w reprezentacji RFN również nie brakowało zawodników o polskich korzeniach: Kwiatkowski, Szymaniak, Kiełbasa, Cieślarczyk…
Francuzi zakończyli turniej na trzeciej pozycji, Kopaszewski natomiast z bilansem trzech goli i dziesięciu (!) asyst. Nawet król strzelców imprezy, Just Fontanie (jeśli kiedyś, przeglądając statystyki królów strzelców, w zdumienie wprawi Was dorobek 13 bramek, należy pamiętać, iż połowa z nich to zasługa Kopy) ani objawienie turnieju Pele nie prezentowali tak wysokiej klasy, co Francuz o polskich korzeniach. Jego grę doceniło gremium „France Football”, które przyznało mu Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza Europy roku 1958.
Kopaszewski w glorii powrócił do Madrytu, gdzie potwierdził klasę, zdobywając 10 goli w 30 spotkaniach, nie wystarczyło to jednak do zdobycia mistrzostwa, „Królewskich” wyprzedziła bowiem Barcelona. Po raz kolejny Real wygrał Puchar Mistrzów, w finale pokonując były klub Kopy, Reims. Francuz w siedmiu meczach prestiżowych rozgrywek zdobył jedną bramkę. Jak się miało okazać, sezon 1958/1959 był jego ostatnim w barwach „Los Blancos”. Włodarze klubu z Madrytu starali się zatrzymać Kopę, oferując mu dwukrotną podwyżkę, jednak ten zdecydował się, iż opuści Hiszpanię i wróci do Reims. Motywy tej decyzji pozostają niejasne, być może Francuz uznał, iż po przyjściu Puskasa w zespole jest już za ciasno dla niego, mówi się, iż jego interesy w ojczyźnie podupadały i musiał ich osobiście doglądać. Kopaszewski zapisał piękną kartę w historii Realu, występując w 158 meczach i strzelając 48 goli, walnie przyczyniając się do dwóch tytułów mistrzowskich i trzech Pucharów Mistrzów.
Po powrocie do Francji Kopa dalej prezentował światową klasę. W sezonie 1959/1960 wywalczył mistrzostwo Francji, jednak Reims nie powtórzyło sukcesu sprzed roku, jakim był finał Pucharu Mistrzów, odpadło bowiem już w pierwszej rundzie. Krajowy prymat udało się jeszcze wywalczyć w sezonie 1961/1962, zaś udział na europejskiej arenie zakończył się w ćwierćfinale z Feyenoordem. Później ekipa z Reims stopniowo staczała się w przeciętność, zaś w sezonie 1963/1964 spadła nawet do drugiej ligi. Kopaszewski nie opuścił jednak drużyny, przez dwa sezony grał na zapleczu, a w roku 1966 powrócił wraz z zespołem do Premiere Division. W Reims pograł jeszcze rok, po czym zakończył karierę.
Powrót do Reims i zakończenie kariery
Po wspaniałych mistrzostwach świata w reprezentacji Francji zaliczył jeszcze 15 spotkań, w sześciu z nich był nawet kapitanem drużyny. Zdobył w nich trzy bramki i zaliczył siedem asyst, zamykając rozdział reprezentacyjny bilansem 45 meczów, 18 goli i 26 asyst. Natomiast jego statystyki po powrocie do Reims to 287 spotkań i 42 bramki.
Kopaszewski jednak długo nie wytrzymał bez piłki nożnej i kopał ją na poziomie amatorskim aż do 70. roku życia. Do dzisiaj cieszy się zresztą znakomitym zdrowiem, a kilka lat temu (w 50. rocznicę ślubu) odwiedził ojczyznę przodków. Był m.in. na stadionie Legii Warszawa, na którym symbolicznym kopnięciem rozpoczął mecz z Górnikiem Zabrze.
Raymond Kopaszewski jest z pewnością postacią, którą powinien znać każdy szanujący się fan piłki nożnej w Polsce. W historii futbolu niewielu zawodników mogło się pochwalić równie wielkim talentem i osiągnięciami.
świetny artykuł ;)
Ciekawe i to jak...CIEKAWE.