Rzutem na taśmę Odense dało w Londynie awans Wiśle Kraków. W ostatniej minucie spotkania do remisu doprowadził rezerwowy Djiby Fall i wyeliminował w ten sposób angielskie Fulham z Ligi Europy.
Na choćby minimalną stratę punktów londyńskiego Fulham w starciu z Odense liczyli nie tylko kibice Wisły Kraków, ale właściwie cała piłkarska Polska. W dużej mierze od postawy Duńczyków w stolicy Anglii zależał los mistrzów Polski. Najlepszej ekipie w grupie, czyli Twente udało się na Craven Cottage wywalczyć jeden punkt. Co mogło udać się najsłabszemu Odense?
Pierwsze zaatakowało Fulham. Podopieczni Martina Jola dłużej utrzymywali się przy piłce, przejęli kontrolę nad środkiem pola i jako pierwsi starali się stworzyć bramkowe okazje. Premierowy celny strzał na bramkę Wesselsa bez większych kłopotów wybronił niemiecki golkiper. Jednak przy drugiej sposobności potrzebował już wsparcia kolegów.
Otóż po kwadransie gry piłkę głową po rzucie rożnym uderzył Brede Hangeland i ta prześlizgując się po rękawicy bramkarza, nieuchronnie leciała do siatki. W ostatniej jednak chwili wyekspediował ją stojący na linii bramkowej Bashkim Kadri. Od duńskiego piłkarza spodziewaliśmy się raczej skuteczności po drugiej stronie boiska, lecz zdecydowanie bardziej przydał się we własnym polu karnym.
Tym bardziej że goście w ogóle nie byli w stanie w tym okresie przenieść ciężaru gry na połowę przeciwnika. Żaden atak pozycyjny, żaden kontratak nie przechodził przez szczelną defensywę „The Cottagers”. Solidni w obronie i kreatywni w ataku – niecałe dziesięć minut od wcześniejszej okazji bliski szczęścia był Clint Dempsey. Po strzale w sytuacji sam na sam Amerykanina ponownie swojego golkipera wyręczać musiał defensor Odense, tym razem Ruud.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Kilka chwil później Demspey był już skuteczniejszy. Po dośrodkowaniu z lewej strony futbolówkę wyłożył mu Bobby Zamora i pomocnik Fulham uderzeniem z 16. metra nie dał szans Wesselsowi. Nie minęło pięć minut, a już drugi raz piłkę z siatki musieli wyciągać Duńczycy. Prostopadłe podanie do Kerima Freia zagrał Moussa Dembele i Szwajcar między nogami bramkarza podwyższył prowadzenie. Były to chwile, które nie tylko wstrząsnęły Skandynawami, ale przede wszystkim odebrały polskie nadzieje na krakowski cud.
Po przerwie obraz gry w niewielkim stopniu uległ zmianie. Niewielkim, bo jednak trzeba wspomnieć o nieco odważniejszej postawie piłkarzy Odense, którzy w tak beznadziejnej sytuacji chcieli przynajmniej troszeczkę lepiej pożegnać się z Ligą Europy. Nadzieje kibicom Wisły Kraków mógł przywrócić już w 50. minucie Espen Ruud. Boczny obrońca gości wślizgnął się prawym skrzydłem po zagraniu z klepki w „szesnastkę”, lecz ze strzałem na dłuższy słupek poradził sobie młody Etheridge. „The Cottagers” odpowiedzieli uderzeniem Chrisa Bairda po ziemi z rzutu wolnego wyłapanym przez Wesselsa.
Gdy zdawało się, że cała sytuacja meczowa jest pod kontrolą gospodarzy, na Craven Cottage zapanowała konsternacja. Otóż gola kontaktowego ze stojącej piłki zdobył Hans Andreassen, dając nadzieję na wywiezienie korzystnego wyniku.
Dotychczasowe senne widowisko w drugiej odsłonie znacznie się ożywiło i to Odense przejęło inicjatywę. Dość powiedzieć, że w następnej swojej akcji po trafieniu Islandczyka mogło doprowadzić do remisu, gdy przebojowością popisał się na skrzydle Utaka i tylko interwencja defensora Fulham nie pozwoliła mu zaliczyć asysty.
Fulham zauważyło, że dalsze oddawanie pola może skończyć się nieszczęściem. Zapewne świadomi byli wyniku w Krakowie i wiedzieli, iż strata punktów może pozbawić ich awansu. Brakowało na boisku jednak sytuacji klarownych. Do ostatnich chwil spotkania żadna z linii defensywnych nie popełniała żadnych rażących błędów, które przyczyniłyby się do zmiany rezultatu. Jakiekolwiek poruszenie wśród publiczności powodowały zatem strzały z dystansu, a wśród próbujących wyróżniał się pomocnik gospodarzy, Marcel Gecow, dwukrotnie niepokojący Wesselsa.
W doliczonym czasie gry do słowa doszli Duńczycy i niespodziewanie doprowadzili do remisu. W ostatniej akcji meczu wyróżniający się Ruud dośrodkował, a rezerwowy Fall głową pokonał Etheridge’a i dał tym samym awans Wiśle Kraków. Zaraz po strzelonym golu izraelski sędzia, Alon Yefet, zakończył mecz, doprowadzając Fulham do rozpaczy.
Bez nadziei przełaczyłem na mecz odense i fulham.
Arbiter doliczyl 3 minuty, było 2:1 dla fulham w
2;58 odense przeprowadzalo juz napewno ostatnią
akcje meczu, tak mysle boze jak oni strzela to bedzie
szok. I Utaka strzelil, az mi lza sie w oku
zakreciła. A reakcja Borka genialna :D
Dobrze, że Odense grało do końca. Szkoda tylko,
że nie mogłem obejrzeć meczu Wisły. Na wiosnę to
sobie odbije. Pozdro dla wszystkich kibiców w
Polsce.
Dzięki ODENSE wierzyłem, że wygracie do samego
końca. Cóż za emocje. WISŁA KRAKÓW gra dalej !!!