Jagiellonia Białystok uległa Ruchowi Chorzów 0:1 w 20. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. Kapitan Jagiellonii, Tomasz Frankowski, po meczu żałował niewykorzystanych sytuacji oraz tego, że nie uwieńczył swojego jubileuszu golem.

Był to twój setny występ w barwach Jagiellonii. Wiedziałeś o swoim jubileuszu?
Kolega z marketingu mi przypomniał, że Ruch jest takim jubileuszowym zespołem, bo zagrałem z nimi swój mecz numer jeden, 50, a teraz 100. Żal tylko, że nie uwieńczony bramką.
To po twoim strzale piłka trafiła w poprzeczkę?
Nie. Była tam jakaś zagmatwana sytuacja. Chyba nawet zagrałem ręką, więc ta bramka chluby by nie przyniosła. Kolejna poprzeczka w kolejnym meczu.
Po straconym golu gra wam nieco siadła…
Zapanował chaos. Można się zgodzić. Graliśmy na tzw. aferę, a nie to, co przez dwa miesiące ćwiczyliśmy na obozach. Dotychczas staraliśmy się grać po ziemi. Trochę zaskoczyło to w Krakowie z Cracovią. W pierwszej połowie wydawało się, że wracamy na właściwe tory po zimie. Ostatnie 30 minut to rzeczywiście chaotyczna gra. Grzesiek Rasiak i Jasiek Pawłowski mieli swoje dogodne sytuacje, ale jak nie było tego przysłowiowego farta, tak nadal go nie ma. Niewykorzystane sytuacje się zemściły.
Notował Marcin Wołyń