Druga odsłona angielsko-francuskiej rywalizacji w Lidze Mistrzów będzie szczególnie interesująca dla selekcjonera reprezentacji "Les Bleus", Didiera Deschampsa. W kadrach obu zespołów jest w sumie aż 16 piłkarzy rodem z Francji, a na ławce trenerskiej "Kanonierów" zasiada, niezmiennie od prawie 19 lat, urodzony w Strasbourgu Arsene Wenger. Starcie z Monaco będzie wyjątkowym wydarzeniem dla menedżera Arsenalu, który prowadził książęcą ekipę w latach 1987–1995, zdobywając z nią m.in. mistrzostwo kraju.
Francuski szkoleniowiec wielokrotnie wspominał swojego byłego pracodawcę z wyraźnym rozrzewnieniem. To właśnie na stadionie Stade Louis II najdłużej obecnie pracujący w Premier League trener dał się poznać jako świetny opiekun młodzieży, z którą do dziś przecież tak chętnie współpracuje. Gdyby nie doskonała intuicja Wengera przy transferach nastoletnich piłkarzy, nie usłyszelibyśmy dziś zapewne o zawodnikach takich jak: Thierry Henry, David Trezeguet czy Emmanuel Petit. Wszyscy ci gracze oraz wielu innych – równie utalentowanych – dłużej lub krócej pracowało pod czujnym okiem „Bossa”, jak nazywają Arsene’a kibice Arsenalu. I chyba nie mogą narzekać, gdyż po pewnym czasie osiągali wielkie sukcesy nie tylko na niwie klubowej, ale także reprezentacyjnej. Obecny opiekun „The Gunners” na stanowisku trenera AS Monaco spędził niespełna osiem sezonów, a jego przygoda z tym klubem zakończyła się 30 kwietnia 1995 r. z powodu słabych wyników w europejskich rozgrywkach. Kibice czerwono-białych na pewno jednak nie zapomnieli, ile dobrego ich ukochany klub otrzymał od Wengera.
That's impressive, @AS_Monaco. Take a look at this graphic – will Wenger's win percentage go up or down on Wednesday? pic.twitter.com/1xETklwABC
— Arsenal (@Arsenal) February 23, 2015
Teraz jednak sympatycy 7-krotnych mistrzów Francji mają nowego trenerskiego idola, którym jest Leonardo Jardim. Posiadający obywatelstwa Portugalii oraz Wenezueli coach pracuje z „Książętami” od 1 lipca ubiegłego roku i trzeba przyznać, iż zna się na swoim fachu jak mało kto. Przed startem sezonu 2014/2015 właściciel Monaco, rosyjski oligarcha Dmitrij Rybołowlew, musiał pozbyć się swoich największych gwiazd, które sprowadził do Francji niespełna dwa lata temu za kwotę ponad 160 mln euro. Z Stade Louis II wyfrunęli równie szybko, co tam przybyli, Radamel Falcao (Manchester United) oraz James Rodriguez (Real Madryt), a zatem dwa najdroższe nabytki klubu, sprowadzone latem 2013 roku. Dlaczego tak się stało?
Jak to zazwyczaj w życiu najbogatszych rekinów biznesu bywa, powodem radykalnych cięć kosztów w Monaco była kobieta. Dmitrij i Elena po ponad dwudziestu latach małżeństwa postanowili się rozstać, ale ich sprawa rozwodowa trwa już kilka długich lat ze względu na niemożność zawarcia porozumienia przez małżonków co do podziału ich majątku szacowanego na prawie 10 mld dolarów. Byłej żony prezesa Monaco nie satysfakcjonowała suma zaproponowana przez Dmitrija (100 mln franków szwajcarskich). Chciwa kobieta postanowiła odebrać Rosjaninowi tak dużo, jak to tylko możliwe. W zeszłym roku sąd nakazał zapłacić oligarsze aż 4,5 mld euro, ale ten postanowił odwołać się od wyroku.
Nic dziwnego zatem, że tak chętnie inwestujący jeszcze niedawno w drużynę prezes Monaco postanowił szukać oszczędności, gdzie się da, ale wyniki osiągane przez jego klub w tym sezonie są przynajmniej przyzwoite. Na mistrzostwo kraju raczej nie ma co liczyć, ale przejście Arsenalu i awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów jest jak najbardziej w zasięgu francuskiego zespołu. Dzisiejszy rywal Monaco znajduje się jednak na nieco innym biegunie. W ostatnich latach do klubu z północnego Londynu zaczęli dołączać, za ogromne pieniądze, piłkarze klasy światowej, z Özilem i Sanchezem na czele. Wenger po kilkunastu latach twardego stawiania na swoim wreszcie zrozumiał, że aby osiągnąć sukces w Europie, trzeba nie tylko szkolić, a potem sprzedawać, ale również kupować. Zwłaszcza pieniędzy wydanych na reprezentanta Chile nikt na Emirates Stadium nie będzie żałował. Były gwiazdor Barcelony jest obecnie najlepszym zawodnikiem Arsenalu, o czym najdobitniej świadczą imponujące statystyki – w 28 meczach rozegranych dotąd meczach Alexis strzelił 17 goli i zanotował osiem asyst! Jak na debiutanta wynik to doprawdy imponujący.
Arsenal jest ostatnio wyraźnie na fali wznoszącej. Po okresie słabszej gry z początku sezonu nie został już nawet ślad. Dzięki świetnej serii pięciu zwycięstw w sześciu ostatnich meczach ligowych „Kanonierzy” wywindowali się na trzecią pozycję w Premier League, a w rozgrywkach o Puchar Anglii dotarli już do ćwierćfinału. W sumie w 2015 roku „The Gunners” tylko dwa razy schodzili z boiska pokonani (porażki z Southampton i Tottenhamem). I pomyśleć, że jeszcze niedawno wielu kibiców i ekspertów, a nawet osób ze środowiska piłkarskiego, domagało się zwolnienia Wengera…
Charakterystyka drużyn
Jak już było wspomniane wcześniej, Leonardo Jardim musiał poukładać swój team prawie całkiem na nowo. W odróżnieniu od swego poprzednika, Włocha Claudio Ranieriego, nie mógł liczyć na indywidualne akcje największych gwiazd, gdyż tych we Francji już nie było. W sezonie 2013/2014 to właśnie Falcao i Rodriguez nadawali ton grze Monaco, a pozostali zawodnicy stanowili ich tło. Owszem, na Stade Louis II występowali także inni znani piłkarze (np. kapitan Eric Abidal), ale to dwaj Kolumbijczycy byli zazwyczaj ukazywani jako najważniejsze postaci zespołu. Od razu należy zaznaczyć, iż zarówno jeden, jak i drugi należycie wywiązywali się ze swoich boiskowych obowiązków. Falcao podczas reprezentowania Monaco zdobył łącznie 13 goli (byłoby ich zapewne znacznie więcej, gdyby nie kontuzja zerwania więzadeł w kolanie, której nabawił się w lutym 2014 r.), zaś James mógł poszczycić się 10 bramkami i 14 asystami. Później jednak Rybołowlew postanowił sprzedać Kolumbijczyków, a z funkcji trenera zrezygnował Ranieri, który doprowadził Monaco do drugiego miejsca w Ligue 1 w sezonie 2013/2014, a wcześniej wywalczył z klubem awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Kibice „Książąt” spodziewali się, iż ich ukochana drużyna szybko pożegna się z marzeniami o zdobyciu tytułu mistrzowskiego, a solidna gra w Chamipons League to jedynie mrzonki. Czas pokazał jednak, że Jardim potrafił sklecić bardzo dobry zespół głównie z młodych zawodników wspieranych przez kilku bardziej doświadczonych. Portugalski szkoleniowiec ustawia zazwyczaj swoją ekipę w systemie 1–4–2–3–1, ale potrafi też zaskoczyć rywala bardziej ofensywną formacją 1–4–3–3. Tak było np. w ostatnim meczu, gdy Monaco pokonało Niceę na wyjeździe (1:0).
Był to już 12. mecz ligowy, w którym Monaco nie straciło bramki. I właśnie niezwykle szczelna defensywa jest wizytówką „Książąt”, którzy stracili jak do tej pory najmniej bramek w Ligue 1, bo jedynie 19 (takim samym wynikiem pochwalić się mogą również Olympique Lyon oraz Saint-Etienne). Można by powiedzieć, że niewielka ilość straconych przez francuski klub bramek to zasługa przede wszystkim bramkarza Danijela Subašića, który nie pozwala nawet na moment wskoczyć do pierwszego składu czerwono-białych znanemu holenderskiemu golkiperowi Maartenowi Stekelenburgowi, ale blok defensywny także spisuje się rewelacyjnie. Dowódcą jest bardzo doświadczony Ricardo Carvalho, były zawodnik londyńskiej Chelsea oraz FC Porto. Ciekawostką jest, iż to właśnie ten zawodnik był członkiem drużyny „Smoków”, gdy ta, pod wodzą Jose Mourinho, zdołała pokonać w finale Ligi Mistrzów w 2004 roku właśnie AS Monaco. Oprócz Portugalczyka pewny występu przeciwko Arsenalowi może być lewy obrońca Layvin Kurzawa. Na prawej stronie defensywy Jardim będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy Brazylijczykiem Fabinho a Włochem Andreą Raggim (być może nie zagra ze względu na kontuzję). W fazie grupowej Champions League obaj rozegrali po sześć spotkań i trudno wskazać, na kogo zdecyduje się opiekun Monaco. Nie wiadomo też, kto będzie partnerem Carvalho w środku defensywy – Wallace czy Abdennour? Obaj wystąpili obok siebie w meczu z Niceą, ale zdecydowanie lepiej spisał się ten pierwszy. Tunezyjczyk natomiast zakończył spotkanie już w 45. minucie gry, kiedy został ukarany czerwoną kartką.
Jeżeli zaś chodzi o zestawienie pomocy, tutaj wielkiego zaskoczenia raczej nie przewidujemy. W środku ujrzymy zapewne byłego reprezentanta Francji Jeremy’ego Toulalana (jeśli będzie zdolny do gry), a przed nim brylować powinni Joao Moutinho i Geoffrey Kondogbia. Po bokach zaś biegać będą Yannick Ferreira Carrasco oraz ktoś z dwójki Nabil Dirar – Matheus Carvalho. Na szpicy wystąpić musi największa chyba obecnie gwiazda „Książąt”, Dymitar Berbatov. Bułgar jest najskuteczniejszym zawodnikiem Monaco, jeśli chodzi o rozgrywki Ligue 1, ale w fazie grupowej Ligi Mistrzów ani razu nie pokonał bramkarza drużyny przeciwnej. Może w dwumeczu z Arsenalem zdoła przełamać złą passę? Przecież przez wiele lat występował na Wyspach (m.in. Tottenham Hotspur, Manchester United), więc wie, jak grają tamtejsze zespoły.
Gdybyśmy chcieli zdefiniować styl gry drużyny Jardima, moglibyśmy powiedzieć najkrócej, iż opiera się on głównie na: doskonałym przygotowaniu fizycznym wszystkich graczy, świetnej postawie bloku obronnego i golkipera, a także groźnych kontratakach. „Książęta” wykorzystują szybkość swoich bocznych obrońców (zwłaszcza Fabinho), którzy potrafią błyskawicznie przemieścić się z piłką u nogi spod własnego pola karnego pod szesnastkę rywala. W środku pomocy rządzi Toulalan, dzięki czemu ustawiani przed nim Kondogbia i Moutinho mogą skupić się przede wszystkim na konstruowaniu ataków. Były zawodnik hiszpańskiej Malagi nie jest może szczególnie efektownym zawodnikiem, ale jego wizytówka to skuteczność. Toulalan wyznaje zasadę, iż im mniej hałasu wokół jego osoby, tym lepiej, bo wiadomo wówczas, że nie popełnił żadnego błędu. Kondogbia i Moutinho to natomiast zawodnicy potrafiący zagrać świetną prostopadłą piłkę do Berbatova, ale też i samodzielnie wykończyć akcję. Niestraszne im pojedynki jeden na jednego, choć te akurat lepiej potrafi rozstrzygać na swoją korzyść Moutinho. Kondogbia częściej wraca do środka, by wspomóc Toulalana, który ze względu na zaawansowany wiek nie jest już w stanie sam przerywać wszystkich ataków przeciwnika.
Skrzydłowi zespołu Monaco starają się grać w różnoraki sposób. Nie biegają przez cały mecz przyklejeni do linii bocznej boiska, starając się wyłącznie podbiec pod pole karne rywala i dośrodkować do Berbatova. Często też schodzą do środka, by spróbować oddać strzał zza szesnastki. Bułgarskiego napastnika francuskiego zespołu raczej specjalnie nikomu przedstawiać nie trzeba. Były król strzelców Premier League, kiedy ma swój dzień, potrafi w pojedynkę rozstrzygnąć mecz. Brakuje mu szybkości, co nadrabia jednak świetnym ustawianiem się. Ponadto doskonale gra głową, a gdy dostanie dobre podanie, potrafi z uśmiechem na ustach je wykorzystać. To właśnie na niego muszą szczególnie uważać obrońcy Arsenalu, jeżeli nie chcą stracić bramki podczas meczu przed własną publicznością
W ciągu ostatnich kilku tygodni forma podopiecznych Leonardo Jardima nie uległa jakiemuś drastycznemu pogorszeniu, ale „Książęta” grają w kratkę. Ostatnie 10 spotkań Monaco we wszystkich rozgrywkach to: sześć zwycięstw, trzy remisy i jedna porażka, a więc wynik więcej niż solidny. Jeżeli dodamy do tego, że ostatni raz Francuzi stracili więcej niż jedną bramkę w meczu z 29 listopada 2014 r. przeciwko Rennes, inaczej spojrzymy na ich szanse awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nieustępliwa gra obronna plus doskonała postawa Subašića mogą okazać się receptą na wyeliminowanie Arsenalu. Z drugiej jednak strony Ligue 1 to nie ta sama półka, co Premier League i potencjał ofensywny „Kanonierów” jest o wiele większy niż najlepszych klubów francuskiej ekstraklasy. Ostatni mecz z Niceą zakończył się po myśli Monaco, choć czerwona kartka Abdennoura mocno skomplikowała plany Jardima. Przez całą drugą część spotkania chłopcy portugalskiego szkoleniowca musieli grać w dziesięciu, co na pewno odbiło się na ich kondycji, ale bramka Bernardo Silvy zapewniła im bardzo ważne trzy ligowe punkty. Do środy gracze czwartej obecnie drużyny Ligue 1 zdołają zapewne zregenerować siły i do spotkania z Arsenalem podejdą maksymalnie skoncentrowani.
Z kolei styl zespołu prowadzonego przez Arsene’a Wengera doskonale znany jest chyba wszystkim kibicom piłkarskim – długie budowanie ataku pozycyjnego i sporo efektownej gry na jeden, dwa kontakty. W tym sezonie, zupełnie niespodziewanie, groźną bronią „Kanonierów” stały się również… stałe fragmenty gry. Dla zespołu, którego średnia wzrostu podstawowej jedenastki wynosi ok 1,81 m (dla porównania piłkarze Monaco są wyżsi o około 3 cm, a zawodnicy Stoke City – o ponad 5 cm) strzelenie aż 15 goli po rozegraniu piłki stojącej (wliczając w to także rzuty karne) jest wynikiem doprawdy fenomenalnym (Arsenal jest pod tym względem najlepszym zespołem w Premier League).
Przez kilka ostatnich sezonów „Kanonierzy” krytykowani byli za dużą nieskuteczność i brak elementu zaskoczenia w grze – ich ataki były jednostajne, a przez to zbyt przewidywalne dla obrońców rywali. W tym sezonie uległo to nieco zmianie. Drużyna Wengera ma przygotowany wariant „B”, który zakłada pozorne oddanie inicjatywy przeciwnikowi i przeprowadzanie szybkich ataków po odbiorze piłki w okolicach linii środkowej lub na własnej połowie. Świadczy to tym chociażby statystyka posiadania piłki Arsenalu, która w porównaniu z poprzednim sezonem pogorszyła się o ponad dwa punkty procentowe (do 54%). Wydaje się zatem, że francuski szkoleniowiec „The Gunners” wziął sobie do serca słowa Pepa Guardioli, który powiedział, że bezproduktywne utrzymywanie się przy piłce dla samej idei jest bezsensowne (hiszpański trener wyraził tę myśl w bardziej dosadnych słowach).
Arsene Wenger preferuje ustawienie z” czwórką defensorów, piątką pomocników i klasyczną „dziewiątką”. Jedynie ustawienie piłkarzy ofensywnych ulega zmianie w zależności od przeciwnika i… aktualnego stanu kadrowego. Problemy z urazami w Arsenalu znane są doskonale wszystkim sympatykom Premier League. Dość powiedzieć tylko, że w dzisiejszym meczu na Emirates Stadium nie będzie mogło zagrać prawdopodobnie aż sześciu piłkarzy (Debuchy, Diaby, Ramsey, Arteta, Oxlade-Chamberlain, Ospina).
https://twitter.com/WiFutty/status/568697979915378688
Wracając do taktyki zespołu z północnego Londynu – w bieżącym sezonie podopieczni Wengera najczęściej wychodzili na boisko w ustawieniu 1–4–2–3–1 (16 razy w meczach Premier League i Champions League). W zależności od fazy meczu taktyka ta może płynnie przechodzić zarówno w formację 1–4–5–1, jak i 1–4–3–3. To drugie ustawienie preferowane jest przez francuskiego menedżera Arsenalu głównie w starciach ze słabszymi przeciwnikami, a rolę fałszywych skrzydłowych mogą pełnić wówczas nawet nominalni napastnicy (wcześniej Podolski czy Campbell, teraz Welbeck). Biorąc pod uwagę bogactwo klasowych skrzydłowych w zespole z Emirates Stadium (Alex Oxlade-Chamberlain, Theo Walcott czy Alexis Sánchez) logiczna wydaje się gra z szeroko ustawionymi bocznymi pomocnikami, którzy w razie potrzeby mogą schodzić do środka boiska i uczestniczyć w budowaniu ataku pozycyjnego lub decydować się na rozwiązania indywidualne. Bardzo dobrze obrazuje to poniższa infografika.
Elastyczność taktyczna jest elementem, którym w tym sezonie drużyna Wengera imponuje szczególnie. Niezależnie od tego, czy „Kanonierzy” rozpoczynają mecz w ustawieniu 1–4–1–4–1 (w tym sezonie 10 razy) czy 1–4–3–3 (sześć takich przypadków), ofensywni piłkarze nie są sztywno przywiązani do swoich wyjściowych pozycji, a jednocześnie bardzo dobrze realizują zadania obronne. Obecny Arsenal wygląda na drużynę właściwie zbilansowaną i nieźle zorganizowaną, chociaż cały czas przytrafiają się londyńczykom błędy w defensywie. W porównaniu z poprzednimi latami progres, także w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła, jest jednak wyraźnie widoczny.
Duża w tym zasługa Wengera, który najpierw dostrzegł potencjał w Calumie Chambersie z Southampton i uczynił go obrońcą uniwersalnym, a następnie wyciągnął z rezerw nieznanego wówczas szerszej publiczności Hectora Bellerina, który pod nieobecność kontuzjowanego Mathieu Debuchy’ego wyrasta na jedną z ważniejszych postaci w defensywie „The Gunners”. Parę środkowych obrońców tworzą niezmiennie Per Mertesacker i Laurent Koscielny (pod warunkiem, że francuski stoper jest zdrowy).
W drugiej linii trzeciego aktualnie zespołu Premier League także zaszło kilka zmian w porównaniu z początkiem tegorocznej kampanii. Nie licząc odejść na wypożyczenia etatowych rezerwowych – Podolskiego (obecnie Inter) i Campbella (aktualnie Villarreal) oraz leczącego poważny uraz Artety, miejsce w podstawowym składzie stracili Jack Wilshere (nie tylko ze względu na długotrwałą kontuzję, ale również wybryki pozasportowe) oraz Mathieu Flamini, którego zastąpił Francis Coquelin, wyrastający powoli na rewelację sezonu w Arsenalu. Także rzucany po różnych pozycjach w pomocy Santi Cazorla wrócił do swojej wysokiej formy i jest jednym z najważniejszych konstruktorów ataków zespołu z północnego Londynu. Hiszpan zanotował już siedem goli i osiem asyst we wszystkich rozgrywkach, a w każdym meczu zalicza średnio 2,3 kluczowych podań (pod tym względem lepszy jest w Arsenalu tylko Alexis Sanchez) oraz 2,4 dryblingu (czwarty najlepszy wynik w zespole).
Klasą samą dla siebie jest, wspominany tu często, Sanchez. Chilijczyk znakomicie wkomponował się do zespołu z Emirates Stadium, o czym najlepiej świadczą „cyferki”: średnio 3,2 strzału na mecz, 2,7 kluczowych podań, 3,4 dryblingu – we wszystkich tych statystykach były gwiazdor „Blaugrany” jest w swoim nowym zespole najlepszy! A do tego należy jeszcze dodać 17 goli i osiem asyst (również najlepszy wynik). Warto jednak zaznaczyć, że od pewnego czasu Alexis może liczyć na wydatną pomoc ze strony Oliviera Giroud, który od początku nowego roku imponuje formą strzelecką (pięć goli w siedmiu ostatnich meczach). W konfrontacji z takim potencjałem ofensywnym żelazna defensywa Monaco może ulec poważnej korozji…
Droga do 1/8 finału, czyli rywalizacja w fazie grupowej
Drużyna AS Monaco zakończyła fazę wstępną LM na pierwszym miejscu grupy C, w której rywalizowała z: niemieckim Bayerem Leverkusen, rosyjskim Zenitem Sankt-Petersburg oraz portugalską Benficą Lizbona. W sumie podopieczni Leonardo Jardima uzbierali na swoim koncie 11 pkt., o jeden wyprzedzając Zenit.
Pierwszy mecz fazy grupowej tegorocznej edycji Champions League Monaco rozegrało 16 września przed własną publicznością. Francuzi zwyciężyli Bayer Leverkusen 1:0 po bramce Joao Moutinho. Kolejne spotkanie (01.10) pomiędzy Zenitem a 7-krotnym mistrzem Ligue 1 zakończyło się bezbramkowym remisem, podobnie zresztą jak następne z Benficą. Runda rewanżowa rozpoczęła się dla Monaco źle, bo od wyjazdowej przegranej z Portugalczykami 0:1. Na szczęście dla wszystkich sympatyków ekipy Jardima, jego podopieczni zdołali wygrać dwa ostatnie grupowe pojedynki z Bayerem (1:0, gol Ocamposa) i Zenitem (2:0, gole Abdennoura i Fabinho).
Ogółem aż ośmiu zawodników „Książąt” wystąpiło we wszystkich sześciu spotkaniach. Byli to: Subasic (bramkarz), Fabinho, Raggi (obrońcy), Toulalan, Moutinho (pomocnicy), Carrasco, Ocampos i Dirar (napastnicy). Dodatkowo: Subasic, Raggi i Toulalan rozegrali 540 minut (sześć meczów w pełnym wymiarze czasowym). Czterech zawodników francuskiej ekipy zdobyło po jednym golu, więc trudno w tym przypadku mówić o najlepszym strzelcu zespołu…
Zespoły Arsenalu Londyn i Borussii Dortmund zostały zgodnie uznane przez większość ekspertów za murowanych faworytów do awansu. Jedyną niewiadomą miał być końcowy układ dwóch pierwszych miejsc i rzeczywiście walka o rozstawienie w fazie pucharowej Champions League trwała do ostatniej kolejki.
Piłkarze Wengera już w pierwszej kolejce grupowych zmagań mierzyli się z bezpośrednim konkurentem w walce o awans, i to na jego stadionie. W Dortmundzie nie było żadnych wątpliwości, kto jest zespołem lepszym. Gospodarze, bez reprezentantów Polski w składzie, momentami ośmieszali angielski zespół, a wynik 2:0 nie oddaje przewagi, jaką mieli w tamtym spotkaniu podopieczni Jürgena Kloppa.
Planowe zwycięstwa „Kanonierów” z Galatasaray (u siebie) i Anderlechtem (na wyjeździe) nie zmieniły układu górnej połówki tabeli. Borussia od pierwszej do ostatniej kolejki przewodziła całej stawce i nie zmienił tego nawet przegrany mecz na Emirates Stadium, bowiem dwa tygodnie wcześniej Arsenal w niewytłumaczalny sposób zaprzepaścił trzybramkowe prowadzenie na własnym stadionie w meczu z Anderlechtem (skończyło się remisem 3:3). Co prawda w ostatniej kolejce londyńczycy mieli jeszcze matematyczne szanse na awans z pierwszego miejsca, ale oprócz własnego zwycięstwa w Stambule musieli jeszcze liczyć na porażkę BVB z Anderlechtem, co w przypadku meczu rozgrywanego na Signal Iduna Park byłoby ogromną sensacją. Cudu jednak nie było i znakomicie grająca przez całą fazę grupową jedenastka z Dortmundu okazała się zdecydowanie najlepszym zespołem w grupie C, chociaż ostateczny dorobek punktowy Borussii i Arsenalu był identyczny (po 13 punktów).
Arsenal ma w swoich szeregach aż trzech zawodników, którzy zdobyli po trzy gole w fazie grupowej tegorocznej edycji Champions League – są to Alexis Sanchez, Danny Welbeck i Lukas Podolski, który aktualnie jest wypożyczony do Interu Mediolan. Co ciekawe, reprezentant Niemiec pracował na swój dorobek bramkowy zaledwie przez 127 minut gry (średnio trafiał co 42,3 minuty). Godny odnotowania jest fakt, iż „Kanonierzy” w sześciu meczach fazy grupowej zdobyli w sumie 15 bramek (średnio 2,5 gola na mecz), co plasuje ich w szerokiej czołówce najskuteczniejszych zespołów Champions League (za: Realem, Chelsea, Porto, Bayernem i Barceloną).
Jedynym zawodnikiem „The Gunners”, który rozegrał maksymalną liczbę minut w tegorocznej Lidze Mistrzów, jest środkowy obrońca Per Mertesacker. Szansę na grę we wszystkich meczach fazy grupowej miał również Wojciech Szczęsny, ale w meczu z Galatasaray Polak otrzymał czerwoną kartkę (zastąpił go wówczas Ospina, a w kolejnym meczu z Anderlechtem – Martinez).
Garść ciekawostek i statystyk
AS Monaco
- Monaco po raz pierwszy posmakowało rywalizacji w europejskich pucharach w sezonie 1961/1962. Była to siódma edycja Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, a drużyna z Stade Louis II odpadła w fazie wstępnej po przegranym dwumeczu z Glasgow Rangers – oba spotkania zakończyły się wynikiem 3:2 na korzyść szkockiego zespołu;
- drużynę z Księstwa prowadziło w sumie dziewiętnastu trenerów – Leonardo Jardim jest dwudziesty. Czternastu z nich legitymowało się francuskim obywatelstwem, pozostali pochodzili z: Rumunii, Włoch, Brazylii i Wenezueli (obecny trener posiada także portugalski paszport);
- po raz pierwszy, i jak na razie ostatni, AS Monaco rywalizowało z Arsenalem 3 sierpnia 2014 r. w ramach towarzyskiego turnieju Emirates Cup. Francuzi wygrali finałowy mecz 1:0 po bramce Radamela Falcao, który obecnie jest graczem Manchesteru United:
https://www.youtube.com/watch?v=-iwtLtRXeV0
- wicemistrz Francji zanotował między 2 grudnia 2014 r. a 4 lutego 2015 r. fantastyczną serię 14 kolejnych spotkań, we wszystkich rozgrywkach, bez straconego gola;
- w ostatnich sześciu meczach Champions League Monaco aż pięciokrotnie zachowało czyste konto bramkowe;
- Monaco jest zespołem, który stworzył najmniej sytuacji bramkowych (tylko 56 wypracowanych okazji, gorszy w całej tegorocznej edycji LM był jedynie cypryjski APOEL) i oddał najmniej celnych strzałów (ledwie 14 uderzeń w światło bramki w 6 meczach) spośród wszystkich uczestników fazy pucharowej Ligi Mistrzów;
- rywalizacja z Arsenalem w 1/8 finału będzie dla „Książąt” pierwszym meczem w fazie pucharowej Champions League od prawie dziesięciu lat (w sezonie 2004/05 Monaco wyszło z grupy i potknęło się już na pierwszej przeszkodzie – PSV Eindhoven);
- Monaco wygrało trzy ostatnie dwumecze z angielskimi zespołami (w kampanii 1996/97 z Newcastle w ćwierćfinale Pucharu UEFA, w kolejnym sezonie z Manchesterem United w ćwierćfinale Ligi Mistrzów oraz w rozgrywkach 2003/04 z Chelsea Londyn w półfinale Champions League)
- ASM nie wygrało jeszcze żadnego meczu wyjazdowego w fazie pucharowej Champions League (dwa remisy i pięć porażek)!
- zespół z Księstwa jest nadal ostatnią francuską drużyną, która zagrała w finale Ligi Mistrzów (porażka 0:3 z Porto w sezonie 2003/04);
- Monaco jest najmniej skutecznym zespołem spośród uczestników tegorocznej fazy pucharowej Champions League (tylko cztery strzelone gole), ale za to może pochwalić się najlepszą obroną w całej stawce (tylko jeden stracony gol);
- wicemistrz Francji ma również najgorszy procent posiadania piłki spośród drużyn, które zostały na placu boju LM (tylko 43,8%);
- wszystkie bramki zdobyte przez drużynę Jardima w fazie grupowej LM padły w ostatnich 30 minutach gry.
Arsenal Londyn
- „Kanonierzy” strzelali przynajmniej dwa gole w każdym z ostatnich pięciu meczów Ligi Mistrzów!
- zespół z północnego Londynu jest niepokonany od pięciu meczów Champions League;
- ostatnim francuskim zespołem, który pokonał w europejskich pucharach drużynę Arsenalu na jej stadionie, było AJ Auxerre („Biało-niebiescy” wygrali na Highbury 2:1 w fazie grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 2002/03);
- Arsenal Londyn jest jedyną drużyną, obok Realu Madryt, która w nowej formule Champions League (od sezonu 2003/04, kiedy wprowadzono tylko jedną fazę grupową, po której bezpośrednio następuje rywalizacja w systemie pucharowym) za każdym razem wychodziła z grupy (12 razy);
- w ostatnich czterech sezonach Ligi Mistrzów „The Gunners” zawsze odpadali na poziomie 1/8 finału (z: Milanem, Barceloną i dwukrotnie z Bayernem Monachium);
- Arsenal nigdy nie przegrał dwumeczu z francuskim rywalem („Kanonierzy” eliminowali kolejno w sezonie 1969/70, w trzeciej rundzie Pucharu Miast Targowych, FC Rouen, w sezonie 1993/94, w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów, Paris Saint-Germain, w kampanii 1994/95, w ćwierćfinale tych samych rozgrywek, AJ Auxerre oraz w sezonie 1999/00, w 1/16 finału Pucharu UEFA, FC Nantes, a następnie, już na poziomie półfinału, Racing Club de Lens);
- podopieczni Wengera nie stracili gola w żadnym z trzech ostatnich meczów Ligi Mistrzów rozgrywanych przeciwko drużynie z Francji na Emirates Stadium;
- statystyki zespołu Wengera w fazie pucharowej Ligi Mistrzów są bardzo wyrównane (13 zwycięstw, 10 remisów, 14 porażek; bilans bramkowy: 35-35).
Ogółem
- dzisiejszy mecz 1/8 finału Champions League na Emirates Stadium będzie pierwszą w historii konfrontacją obu tych drużyn w europejskich pucharach;
- Arsene Wenger jest najdłużej pracującym menedżerem w historii obu klubów (AS Monaco poprowadził w 349 meczach, Arsenal Londyn – w 1049).
Okiem ekspertów:
Zdaniem eksperta nc+, Stefana Białasa, który komentuje na co dzień rozgrywki ligi francuskiej, obecna drużyna Monaco bardzo różni się od zespołu, który wywalczył prawo gry w tegorocznej edycji Champions League:
W Monaco całkowicie zmieniła się polityka prowadzenia klubu w porównaniu z ubiegłym sezonem, kiedy w barwach „Książąt” występowały wielkie gwiazdy światowego futbolu, jak Falcão czy James Rodriguez. Władze klubu poniekąd zmuszone były do sprzedaży swoich czołowych zawodników ze względu na politykę finansowego fair play, bowiem znacząco obciążali oni budżet klubu. Teraz bardziej stawiają na młodych i utalentowanych zawodników, których jednak w dłuższej perspektywie ciężko będzie utrzymać w zespole. Kurzawa, Ferreira Carrasco, a nawet niedawno zakontraktowany Bernardo Silva zrobili duży postęp i są obecnie czołowymi piłkarzami Monaco. Zmienił się również styl gry ASM. Ta drużyna nie gra teraz ładnej dla oka piłki, bazuje głównie na solidnej organizacji gry obronnej – tracą bardzo mało goli. Piłkarze ofensywni mają jednak spory potencjał i często potrafią strzelić tego jednego, decydującego o losach meczu gola. Ostatnio jednak najskuteczniejszy napastnik drużyny z Księstwa, Dimitar Berbatov, trochę się zaciął, dlatego wygrywanie przychodzi im z dużym trudem.
Były trener Paris FC nie uważa jednak, żeby drużyna z Księstwa stała na straconej pozycji w rywalizacji z Arsenalem w Lidze Mistrzów, chociaż najważniejsze cele włodarzy klubu skupiają się wokół Ligue1:
W Monaco myślą już bardziej o kolejnym sezonie. Prawa ręka prezesa Rybolovleva, Vadim Vasilyev, powiedział niedawno w wywiadzie dla „L’Equipe”, że tegoroczne osiągnięcia zespołu w Lidze Mistrzów są na tyle satysfakcjonujące, że ewentualna porażka z Arsenalem nie wpłynie negatywnie na ocenę pracy trenera Jardima. Głównym celem klubu jest ponowne zakwalifikowanie się do europejskich pucharów na przyszły sezon i udział przynajmniej w Lidze Europy, a najlepiej Champions League, bo wówczas progres tych wszystkich młodych zawodników nastąpi dużo szybciej. Nie ma się co dziwić zadowoleniu włodarzy Monaco, w końcu drużyna jest ostatnio w niezłej formie. W lidze na 10 ostatnich meczów przegrała tylko raz, więc widać wyraźnie tendencję zwyżkową w porównaniu ze słabym początkiem sezonu, kiedy zespół z Księstwa znajdował się nawet w strefie spadkowej. W Lidze Mistrzów nadal są niepokonani, więc na pewno nie można ich lekceważyć. Tym bardziej że kontrataki także są groźną bronią ASM, więc Arsenal będzie musiał na to uważać. Głównym celem wicemistrza Francji w dzisiejszym meczu będzie przede wszystkim nie stracić bramki, a wówczas kwestia awansu pozostanie otwarta. Pamiętajmy, że po losowaniu niewielu ekspertów typowało Monaco jako kandydata do awansu, a francuski zespół zajął jednak pierwsze miejsce w grupie i losowany był z pozycji rozstawionej. W trudnych meczach piłkarze Jardima potrafili się zmobilizować i wygrać na wyjeździe z teoretycznie wyżej notowanym rywalem, jak miało to miejsce w Leverkusen [Monaco wygrało 1:0 – przyp. red.]. Mimo tego nieznacznym faworytem dzisiejszego meczu będzie, według mnie, jednak Arsenal, bo ich ofensywa spisuje się ostatnio znakomicie, a w dodatku grają przed własną publicznością. Chociaż z drugiej strony Monaco jest zespołem nieprzewidywalnym. Jednak na powtórkę scenariusza sprzed ponad 10 lat, kiedy Monaco awansowało aż do finału Ligi Mistrzów, raczej bym nie liczył. W tamtym zespole, prowadzonym przez Didiera Deschampsa, było więcej utalentowanych zawodników, a gra w ofensywie wyglądała dużo lepiej niż teraz.
Dziennikarz portalu Sport.pl i znawca angielskiego futbolu, Michała Zachodny, docenia natomiast elastyczność zespołu Wengera, ale zauważa również słabsze strony popularnych „The Gunners”:
Podoba mi się, że Wenger szuka różnych metod, nie trzyma się cały czas kurczowo tego samego schematu i stara się wykorzystać dużą uniwersalność piłkarzy, ale czasami to niekoniecznie wpływa dobrze na cały zespół. Widzimy, że ciągle są duże problemy z organizacją gry w defensywie, zwłaszcza jeśli chodzi o rolę zawodników ofensywnych w destrukcji i tego, jak mają się zachowywać na własnej połowie, kiedy piłkę ma rywal.
Zdaniem Zachodnego scenariusz tego meczu jest stosunkowo łatwy do przewidzenia, a rola faworyta tego dwumeczu przypada angielskiemu zespołowi z racji jego ofensywnego potencjału:
Jeśli popatrzy się na to, jak gra teraz Monaco, to nie mam wątpliwości, że to oni będą tą ekipą z mniejszym posiadaniem piłki i bez inicjatywy, chociaż wszystko zweryfikują oczywiście wydarzenia boiskowe. Jeśli zdarzy się, że Arsenal strzeli jedną czy dwie bramki, to ASM siłą rzeczy będzie musiało nieco się odkryć. Ale sytuacja wyjściowa jest jedna – atakujący Arsenal i broniące się Monaco, czyhające na kontrataki. Motorem napędowym akcji „Kanonierów” powinien być teoretycznie Alexis Sanchez, który gra z dużą agresywnością, determinacją, często szuka wolnych przestrzeni i dryblingów, ale nie zapomina także o pracy w defensywie. Statystycznie zawsze możemy pokazać, że pod takim czy innym względem najlepszy jest dany piłkarz, ale generalnie chyba warto się skupić na tym, jaki jest ogólny potencjał ofensywny Arsenalu. A jest on całkiem spory, bo jeśli popatrzymy na ich podstawowy skład, to zaraz się okaże, że na rezerwie znajdziemy czterech kolejnych piłkarzy o nie mniejszym talencie i nie mniejszej uniwersalności. Ale to już problem Wengera, jak on to zestawi i czy to będzie korzystne dla zespołu, ale na razie wydaje mi się, że robi to całkiem nieźle. Ja bym ostrożnie podchodził, szczególnie w przypadku Arsenalu, do wybierania jednego kluczowego piłkarza, bo w przypadku tej drużyny szczególnie ważne jest, aby ci gracze funkcjonowali jako zespół. Wtedy są w stanie rywalizować na wysokim poziomie z najlepszymi.
Typy bukmacherów
Według wszystkich bukmacherów zdecydowanym faworytem dwumeczu jest Arsenal. Za każdą złotówkę postawioną na awans”Kanonierów” zarobimy około 30 groszy. W przypadku wejścia do ćwierćfinału Ligi Mistrzów francuskiego zespołu wygrana oscyluje w granicach 3,30 zł.
Jeszcze większe są dysproporcje w kursach na zwycięzcę dzisiejszego meczu na Emirates Stadium. „Buki” są zgodne co do roli faworyta tego spotkania i raczej nie wierzą w możliwość niespodzianki.
Przewidywane składy:
Sędzia: Deniz Aytekin (Niemcy; 10 żółtych i jedna czerwona kartka w dwóch meczach fazy grupowej LM)
Kick-off: 20:45 (Emirates Stadium, Londyn)