Brazylia po raz kolejny poległa na Stade de France. Tym razem katem „Canarinhos” okazał się Karim Benzema, który zdobył bramkę rozstrzygającą o wyniku rywalizacji.
„Canarinhos” przybyli na Stade de France w bardzo bojowych nastrojach. Przede wszystkim chcieli zmazać plamę po porażce 1:0, odniesionej w prestiżowym pojedynku z Argentyną w listopadzie ubiegłego roku. Mecz w Paryżu był również szansą Brazylijczyków na przerwanie niechlubnej serii braku zwycięstw nad Francją zapoczątkowanej w sierpniu 1992 roku! „Trójkolorowi” natomiast swój ostatni mecz rozegrali na Wembley, gdzie pokonali Anglię 2:1.
Pierwsza groźna akcja to fantastyczne prostopadłe podanie Gourcuffa do Benzemy w dziewiątej minucie. Zawodnik Realu Madryt znalazł się na czystej pozycji 16 metrów od bramki Cesara, jednak minimalnie spudłował.
W 13 minucie dobry odbiór na połowie przeciwnika zaliczył Lucas Leiva, po czym podał piłkę do Alexandre Pato. Młody Brazylijczyk z 16 metrów posłał jednak piłkę ponad bramką.
Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem lekkiej przewagi reprezentacji Brazylii. „Canarinhos” rozbijali ataki przeciwników przeważnie już w środkowej strefie boiska, gdzie świetne zawody rozgrywał przede wszystkim Lucas Leiva. Sami Brazylijczycy starali się uskuteczniać szybką, kombinacyjną piłkę, typową dla swojego stylu gry.
W 35 minucie katastrofalny błąd popełnił Adil Rami, który kompletnie źle obliczył tor lotu piłki posłanej przez Daniego Alvesa z własnej połowy. Nie przewidział tego jednak Pato, który ostatecznie nie opanował futbolówki. Zaledwie minutę później 20 metrów przed polem karnym Francuzów piłkę stracił Gourcuff. Ta trafiła do Robinho, który z 17 metrów minimalnie spudłował.
W 40 minucie doszło do bardzo niecodziennej, jak na mecz towarzyski, sytuacji. W środkowej strefie boiska piłkę na klatkę piersiową przyjmował Karim Beznema, po czym bezpardonowym „ciosem karate” na murawę powalił go Hernanes. Za to zagranie pan Wolfgang Stark ukarał zawodnika Lazio czerwoną kartką. Wykluczenie brazylijskiego piłkarza wyraźnie pozwoliło Francuzom złapać wiatru w żagle.
Ostatnie pięć minut pierwszej połowy to ciągły napór gospodarzy, nieudokumentowany jednak żadnym celnym strzałem.
Na początku pierwszej połowy, a dokładnie trzy minuty po jej rozpoczęciu, świetny rajd lewą stroną boiska przeprowadził Malouda, po czym posłał piłkę w stronę wbiegającego Benzemy. Ten wykorzystał złe ustawienie obrońców, 11 metrów od bramki przyjął piłkę na klatkę piersiową i oddał piekielnie mocny strzał, który zatrzymał się jednak na plecach Davida Luiza.
W 54 minucie na przebojowy rajd wzdłuż bocznej linii pola karnego zdecydował się Jeremy Menez. W kapitalny sposób minął trzech rywali i dośrodkował piłkę wzdłuż linii bramkowej, gdzie formalności dopełnił Karim Benzema. Francja prowadziła 1:0. W 56 minucie mogło, a nawet powinno być 2:0. Prawą stroną boiska przedzierał się Bacary Sagna, po czym dośrodkował piłkę wprost na głowę Gourcuffa. Ten zgrał piłkę do środka pola karnego, gdzie czekał na nią Benzema. Piekielnie mocną główkę zawodnika Realu , fantastycznie wybronił jednak Julio Cesar. Cztery minuty później przed kolejną doskonałą okazją stanął Karim Benzema, który po świetnym prostopadłym podaniu Gourcuffa stanął oko w oko z Julio Cesarem. Bramkarz Interu po raz kolejny wyszedł jednak zwycięsko z tego pojedynku.
Cała druga połowa to wyraźna dominacja Francuzów oraz brak pomysłu na skonstruowanie jakiejkolwiek akcji przez Brazylijczyków. Oprócz tego „Canarinhos” zaczęli dopuszczać się dużo większej ilości błędów w obronie, co skrzętnie starali się wykorzystywać gospodarze.
W 78 minucie na chwilę przebudzili się Brazylijczycy. Dobrą akcję indywidualną przeprowadził Santos. Żaden z partnerów nie doszedł jednak do piłki bitej przez niego wzdłuż linii pola karnego.
W 84 minucie Karim Benzema cudownym dryblingiem wdarł się w pole karne gości, jednak po dojściu do końcowej linii boiska fatalnie przestrzelił.
Mimo, iż na Stade de France obejrzeliśmy zaledwie jedną bramkę, to na brak emocji z pewnością nie mogliśmy narzekać. Francja po raz kolejny udowodniła nam, że kryzys formy mający szczyt w czasie zeszłorocznych Mistrzostw Świata jest już historią. Brazylia natomiast może mieć do siebie żal o sytuacje niewykorzystane w pierwszej połowie. Czerwona kartka otrzymana przez Hernanesa wyraźnie podcięła skrzydła walecznym „Canarinhos”.
brawo Francja
brawo Benzema
:)