Z piłki nożnej wyewoluowało kilka jej odmian. Jedną z nich jest między innymi football freestyle. O tym sporcie rozmawiamy z Wiktorią Ubysz, zawodniczką bardzo popularną w mediach społecznościowych w Polsce.
Football freestyle to jedna z odmian piłki nożnej i to taka, która rozwija się systematycznie w szybkim tempie. Obecnie jest dyscypliną bardzo widowiskową, ponieważ reprezentujący ją zawodnicy przedstawiają różne style, a dodatkowo łączą je z akrobatyką czy tańcem.
W Polsce, mimo że nie słyszymy o tym sporcie za wiele, nie mamy się czego wstydzić. Nasi freestyle’owcy zdobywają laury w Europie i na świecie, nie odstając poziomem i wyszkoleniem od swoich konkurentów. Pojawia się też coraz większe grono młodych ludzi chcących realizować się właśnie w tej materii. Jedną z takich osób jest Wiktoria Ubysz, pasjonatka, która mimo przeciwności spełnia swoje marzenia. Zapraszamy na rozmowę!
W Twoim przypadku ten „romans z piłką” to dość nietypowa sprawa… Jak to się zaczęło?
(Śmiech) Ile razy to słyszałam. Miłość do piłki pojawiła się u mnie ponad siedem lat temu, gdy mój tata oglądał mecz… Borussi Dortmund. To była miłość od pierwszego wejrzenia, a później stała się też pasją.
Rozumiem, że kibicujesz BVB. Kobiety w piłce nie budzą już dziś takiej sensacji jak kiedyś. Co o tym sądzisz?
Tak, dokładnie. Jestem fanatykiem Borussi. Jeśli chodzi o twoje pytanie to… Myślę, że kobiety w piłce nożnej czy freestyle’u nie budzą już takiej sensacji jak kiedyś. Poznałam wiele dziewczyn, które trenują freestyle i mimo że nadal nie jest to tak popularne, to ten sport ciągle się rozwija. Z każdym kolejnym dniem zaczyna go trenować coraz więcej osób, w tym właśnie dziewczyn.
A jak Ty rozpoczęłaś przygodę z tym sportem?
Zaczęło się od mojej chęci spróbowania gry w klubie piłkarskim. Niestety okazało się, że mam problemy z kolanem i moje marzenia zostały rozwiane. Wtedy mój chłopak pokazał mi kanał „Trenujzkrzychem”. No i tak się zaczęło.
Zaczęłaś trenować sama?
Pomagał mi chłopak. Z nim wychodziłam na boisko i stawiałam pierwsze piłkarskie kroki. Teraz zostałam już tylko ja, bo mój chłopak przeszedł na piłkarską emeryturę (śmiech).
A co na to rodzice? Tata jest pewnie dumny.
Zarówno tata, jak i mama. Zawsze po treningu, jeśli wyjdzie mi coś fajnego, to im to pokazuje w pierwszej kolejności. Mimo że się na tym nie znają, to zawsze mnie wspierają, wiedzą, ile wysiłku w to wkładam.
Piłka łączy ludzi…
Coś w tym jest. Od pewnego czasu mój młodszy brat, gdy wychodzi ze mną na boisko, podpatruje to, co robię i widać, że piłka i dla niego może stać się czymś ważnym. Jest to bardzo miłe, bo mimo dużej różnicy wieku między nami piłka nożna i freestyle nas łączą.
Ile zajmujesz się już freestylem?
Freestyle trenuje z większą intensywnością od dwóch lat. Niestety z krótszymi bądź dłuższymi przerwami ze względu na przeciążone kolano. Mam bardzo nieregularne treningi, a to nie jest za dobre dla freestylera. Nie widzę oszołamiającego progresu, ale dla mnie dużą radością jest to, że się nie poddałam i dalej w to idę.
Jakieś wygrane zawody na koncie?
Jeszcze nie. Jestem na początku swojej drogi. Jak na razie jedynym konkursem, w którym brałam udział, był szkolny konkurs talentów (śmiech). Jeszcze nie miałam okazji zadebiutować na profesjonalnej scenie freestyle’owej.
Ale takie plany masz?
Tak. Swój debiut zaliczyć chciałam w styczniu 2019. Pech chce, że akurat właśnie wtedy mam studniówkę i nie mogę jechać na turniej, ale przyszły rok będzie tym, w jakim zobaczycie mnie na freestyle’owej scenie. Tak myślę.
Jak wygląda polska scena piłkarskiego freestyle’a? Jak ocenisz jej poziom?
Zupełnie nie odstaje od zagranicznych scen freestyle’owych. Polacy są naprawdę dobrzy, powinniśmy ich wspierać i być dumni. Szkoda, że ten sport nadal nie jest tak doceniany jak inne, jednak mam nadzieję, że w ciągu kilku lat się to zmieni.
A nasi zawodnicy? Jedni z lepszych w Europie…
Polscy freestylerzy są w europejskim top, jeśli spoglądamy na ich poziom. Kalina Matysiak jest trzykrotną mistrzynią świata, tak samo jak Michał Rycaj. Inni zawodnicy również osiągają wiele sukcesów. Na ostatnich mistrzostwach świata w Pradze finał kobiet odbył się pomiędzy Kaliną i Aguśką, dwiema Polkami. To świadczy o wysokim poziomie naszych freestylerów.
Wzorujesz się na kimś z polskich najlepszych zawodników?
Chyba nie ma takiej osoby, która byłaby moim wzorem do naśladowania. Wielu freestylerów robi postępy, a ja staram się też za tym nadążać. W dzisiejszych czasach to łatwe, bo wszystko ląduje na przykład na Instagramie.
Co do Twojego wcześniejszego pytania to… wydaje mi się, że jeszcze Paweł Skóra i Łukasz Chwieduk też powinni już być kojarzeni. Łukasz był w ostatniej edycji „Mam Talent”.
Ja kojarzę Szymona Skalskiego.
Znane nazwisko, mistrz świata. I mam ciekawostkę. Szymon Skalski mieszka od jakiegoś czasu w moim mieście, a niestety jeszcze ani razu go nie spotkałam (śmiech).
Wróćmy do ciebie. Jak wygląda Twój trening?
Uważam, że nie różni się specjalnie od tego w piłce klubowej. Przychodzę na trening i zaczynam oczywiście od rozgrzewki. Potem dochodzi do tego piłka, standardowo: strzały, jakieś dryblingi, a później zaczynam moją właściwą pracę, trening freestyle. Z drobnymi przerwami mój trening trwa około dwóch godzin. Praca i powtarzalność.
I nie korci Cię, żeby spróbować w klubie? Kobiecy futbol stałe się rozwija na świecie, w Polsce też.
Parę lat temu mój wuefista namawiał mnie na rozpoczęcie treningów w klubie. Parę tygodni temu dostałam również propozycję dołączenia do jednej z drużyn, ciągle ją rozważam. Jednak nie wiem, czy piłka nożna zespołowa to sport dla mnie ze względu na moje częste urazy. Tu głownie chodzi mi o jej intensywność i obciążenia. Nie wiem, czy dałoby radę moje kolano. Nie poddaję się, ale czasem nie mam z nim łatwo. Jeśli chodzi zaś o kobiecy futbol, cieszę się, że tak się rozwija i coraz więcej dziewczynek zaczyna trenować. Widać to, chociażby u mnie na osiedlu.
Czyli musisz mieć też plan B?!
W sporcie nigdy nic nie wiadomo i trzeba mieć plan B. Przede wszystkim skończyć szkołę i pójść na studia. Jednak cele sportowe też się nie zmieniają. Główny to start w zawodach.
Celujesz w mistrzostwo Polski?
Do tego daleka droga. Na wysoką górę najlepiej wchodzić po małych schodkach. Ostatnio odbywały się zawody w Blaszkach; co roku na przełomie stycznia i lutego odbywają się podobne. Oczywiście turnieje różnią się rangą. Aby dostać się na Redbulla, trzeba przede wszystkim zostać mistrzem w swoim kraju. Jeśli wygrasz mistrzostwa Europy czy świata, również otrzymasz tak zwana złotą kartę, która ci umożliwia dostanie się do finałów tych najbardziej ekskluzywnych konkursów.
A jak widzisz rozwój futbol freestyle w Polsce? Idzie to w dobrym kierunku?
Tak jak wcześniej mówiłam, polska scena nie odstaje od scen zagranicznych. Mamy świetnych freestylerów i z roku na rok ich poziom umiejętności wzrasta. Co roku rywalizacja staje się bardziej zacięta i co roku zawodnicy potrafią stworzyć większe show. Coraz więcej osób pojawia się na turniejach, więc na brak zainteresowania nie można narzekać. Organizatorzy eventów wykonują dużo dobrej roboty, także nic tylko czekać, aż freestyle będzie coraz bardziej medialny. Uważam, że jeśli freestylem zainteresowałby się jakiś większy sponsor w Polsce, to sport ten dotarłby do większego grona osób. Choć… mimo że niektórzy wiedzą o tym sporcie, to jednak przechodzą obok niego obojętnie. Szkoda, bo poziom jest wysoki. Mamy utytułowanych zawodników i nie musimy się wstydzić ani drżeć o ich występy, tak jak to w niektórych przypadkach bywa.
Ty w tym sezonie nie musisz się wstydzić występów BVB. W Bundeslidze spisuje się bardzo dobrze…
Uważam, że to jeden z lepszych ich sezonów. Ostatnio wygrali z Bayernem i są liderami w Bundeslidze. Bardzo mi się podoba ich dotychczasowa gra i mam nadzieję że ich poziom utrzyma się jak najdłużej!
Powiedz na koniec, gra którego gracza Borussi podoba Ci się najbardziej.
Ceniłam Kubę Błaszczykowskiego, głównie za jego charakter i serce. Wszyscy z moich znajomych myśleli, że gdy Kuba odejdzie, to ja przestanę kibicować tej drużynie, a tu takie zaskoczenie (śmiech). Poważnie, to jeśli miałabym wybrać takie top 5 graczy, to: Reus, Götze, Piszczek, Schmelzer i Sancho. Oczywiście gdy utrzymują równą formę i omijają ich kontuzje.