Folc: Gramy bardzo solidnie


29 grudnia 2012 Folc: Gramy bardzo solidnie

Marcin Folc – pamiętacie to imię i nazwisko? Tak, tak to ten zawodnik, który pomimo bardzo słabej gry Zagłębia Sosnowiec w ekstraklasie w sezonie 2007/2008 strzelił aż siedem bramek! W tej chwili Marcin gra dla I-ligowego GKS-u Tychy, w którym radzi sobie bardzo dobrze, a jego klub po rundzie jesiennej zajmuje szóstą lokatę. Zapraszamy do przeczytania rozmowy Marcina Malinowskiego z Marcinem Folcem. Miłej lektury!


Udostępnij na Udostępnij na

Za nami runda jesienna w I lidze. Jak podsumujesz ten sezon w wykonaniu swoim i GKS-u Tychy?

Moim zdaniem miniona runda była bardzo udana zarówno dla mnie, jak i całej drużyny. Początek był dla nas trudny, jednak z czasem nasza gra ustabilizowała się i grając konsekwentnie taktycznie, zdobywaliśmy punkty i pięliśmy się w górę tabeli i tak już zostało do końca rundy, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Jeśli chodzi o mnie, to cieszę się, że zdobyłem te siedem bramek, bo z tego jestem rozliczany jako napastnik, i będę robił wszystko, aby powiększyć ten dorobek w przyszłej rundzie.

GKS niespodziewanie zajmuje bardzo dobrą, szóstą lokatę po rundzie jesiennej. Jak myślisz, czy stać Was na utrzymanie tego miejsca lub uzyskanie jeszcze wyższego?

Marcin Folc w barwach GKS-u Tychy
Marcin Folc w barwach GKS-u Tychy (fot. Archiwum prywatne)

Myślę, że ta szósta lokata nie będzie taką niespodziewaną, jeżeli przeanalizuje się naszą grę w perspektywie całej rundy, ponieważ graliśmy bardzo solidnie i konsekwentnie, tak jak już wspomniałem. Moim zdaniem stać nas na utrzymanie tego miejsca w tabeli, a nawet uzyskanie wyższego, ale to dopiero okaże się na koniec sezonu, na razie musimy skupić się na okresie przygotowawczym, aby go solidnie przepracować i przygotować się dobrze do następnej rundy.

Nie straciliście dużo bramek, lecz też ich dużo nie strzeliliście. Mała liczba straconych goli pokazuje, iż defensywę macie dobrą, natomiast ofensywę już nie do końca. Najlepszym strzelcem jesteś Ty, na swoim koncie masz siedem bramek. Według Ciebie, w czym tkwi problem tak małej liczby trafień w tym sezonie?

To nie jest tak, że defensywa jest dobra, a ofensywa zła. Po prostu naszym podstawowym celem w każdym meczu jest gra na zero z tyłu i na to pracuje cała drużyna. Ja sam, grając jako napastnik, często znajduję się pod własnym polem karnym lub w nim i pomagam w obronie. Tak samo jest z ofensywą, cały zespół konstruuje akcje i to właśnie jego zasługą jest to, że mam na koncie siedem bramek, z czego bardzo się cieszę. Myślę, że niewiele zdobytych goli to konsekwencja tego, że jesteśmy drużyną, która się nie odkrywa, co oczywiście ma również plus właśnie w postaci małej liczby straconych bramek. Oczywiście nie oznacza to, że nie potrafimy grać ofensywnie i ładnie dla oka.

Cofnijmy się w czasie. Mamy 2008 rok. Zagłębie Sosnowiec zajmuje ostatnie miejsce w ekstraklasie, dodatkowo zostaje ukarane degradacją o jedną klasę rozgrywkową za udział w korupcji. Ty przenosisz się do Piasta Gliwice, czyli beniaminka, który zadebiutuje na najwyższym szczeblu ligowym w sezonie 2008/2009. No i właśnie… w Zagłębiu strzeliłeś siedem bramek, byłeś gwiazdą tej drużyny, w Piaście jednak rozegrałeś tylko 12 spotkań, zdobywając w nich jednego gola. Co było powodem, że tylko w tylu spotkaniach wystąpiłeś?

Czas spędzony w Zagłębiu Sosnowiec wspominam bardzo dobrze, niestety o przenosinach do Gliwic nie mogę powiedzieć już tego samego. W Piaście rozegrałem 12 meczów dlatego, że grałem tylko w rundzie jesiennej. W wiosennej nie dano mi bowiem żadnej szansy, choć w pewnym okresie wyglądałem bardzo dobrze na treningach i w meczach ME. Niestety nie był to udany okres w mojej przygodzie. Nie mieliśmy również drużyny, która potrafiła grać ofensywnie, nie wyglądało to dobrze. W większości meczów broniliśmy się. Zarzucano mi wtedy, że byłem nieskuteczny i marnowałem wiele sytuacji, które rzekomo miałem. Muszę jednak powiedzieć, że to nieprawda, ponieważ analizowałem sobie wtedy tę rundę właśnie pod tym kątem i trudno było mi się doliczyć kilku naprawdę klarownych sytuacji po podaniach. Naliczyłem siedem, może osiem na cały sezon! I to nie były wcale 100-procentowe sytuacje, które musiałem wykorzystać. Zresztą po tej rundzie nikt nie miał więcej niż jedną bramkę na swoim koncie, to był ewenement, ale tutaj trzeba by się zagłębić i szukać przyczyn gdzie indziej, niekoniecznie w skuteczności.

Po Piaście były przenosiny do Ostrowca Świętokrzyskiego. Rozegrałeś tam jeden sezon i odszedłeś do Zagłębia Sosnowiec. Powodem Twojego niepozostania w Ostrowcu było nieprzedłużenie kontraktu z KSZO. Jaka była tego przyczyna?

Powodem były problemy finansowe klubu, który zalega mi do dnia dzisiejszego z wypłatą sporej sumy pieniędzy. Myślę, że gdyby nie to, zostałbym w zespole, ponieważ chciano przedłużyć ze mną umowę. Mieliśmy wtedy naprawdę dobrą drużynę, graliśmy świetnie, szczególnie u siebie, tworzyliśmy zgrany kolektyw. Szkoda, że w Ostrowcu doszło do rozpadu klubu, że miasto nie zrobiło niczego, aby poprawić sytuację ekonomiczną w KSZO.

Po odejściu z KSZO trafiłeś ponownie do Zagłębia, lecz po pół roku gry dla sosnowiczan odszedłeś to Tura Turek. Tam niestety nie stałeś się podstawowym zawodnikiem i postanowiłeś zasilić kadrę GKS-u. Można powiedzieć, że w Tychach się odrodziłeś. Najpierw trzy bramki w rundzie wiosennej w II lidze, a teraz siedem goli w I lidze. Pewnie cieszysz się, że trafiłeś do tego klubu?

Po odejściu z KSZO otrzymałem propozycję z Zagłębia i skorzystałem z niej z myślą, aby wywalczyć awans do pierwszej ligi. Niestety, nie udało się, a ja utknąłem na dłuższy czas w II lidze. Obawiałem się tego, ponieważ nie jest łatwo wrócić na wyższy szczebel po nieudanym okresie, a takim był właśnie czas spędzony w Sosnowcu. Po pół roku rozwiązałem umowę i przeszedłem do Tura Turek. To nie było tak, że nie stałem się podstawowym zawodnikiem klubu, bo nie potrafiłem sobie wywalczyć miejsca w składzie. Wręcz przeciwnie, w pierwszym meczu z Miedzią Legnica wyszedłem w podstawowej jedenastce i zaliczyłem udany występ mimo przegranej i już wtedy czułem, że mam szansę na odbudowanie się właśnie tam. Niestety w Turku prześladowały mnie kontuzje i tylko dlatego rozegrałem mało meczów w jego barwach. Po występach w tym klubie przeszedłem do GKS-u Tychy. W II lidze niestety nie strzeliłem za dużo bramek, ale już w I coś drgnęło i mam za sobą udaną rundę.

Czego można życzyć Marcinowi Folcowi, aby spełniło się w 2013 roku?

Przede wszystkim życzyłbym sobie zdrowia, bo bez niego niewiele innych rzeczy można spełnić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze