FK Bodo/Glimt – sylwetka rywala Jagiellonii


Rywalem Jagiellonii w III rundzie eliminacji do LM będzie FK Bodo/Glimt. Analizujemy rywala „Jagi”

7 sierpnia 2024 FK Bodo/Glimt – sylwetka rywala Jagiellonii
Morten Fredriksen / flickr.com

We wtorek pora na pierwsze poważne starcie Jagiellonii w drodze do upragnionej Ligi Mistrzów. Czy Norwegowie to trudny przeciwnik dla Podlasian? Jakie szanse w tym dwumeczu ma mistrz Polski? Czy mamy się czego obawiać? Kto jest faworytem? Jaki ostatni sezon miała drużyna Bodo/Glimt? Jak szło polskim drużynom w meczach z drużyną z Bodo? Ile warci są najlepsi piłkarze w ich zespole? Na wszystkie te pytania odpowiemy w dalszej części artykułu.


Udostępnij na Udostępnij na

FK Bodo/Glimt to uznana marka, dobrze znana polskim drużynom. W końcu niedawno mierzyła się z Legią w eliminacjach do Ligi Mistrzów i z Lechem w 1/16 Ligi Konferencji Europy. Wydaje się, że Jagiellonia wylosowała najgorzej, bo potencjalnymi rywalami były: Paok Saloniki, Ferencvaros i wspomniane wcześniej Bodo. Według niżej pokazanego OPTA Power Ranking Bodo/Glimt jest najsilniejszą drużyną, a Jagiellonia najsłabszą. To jednak tylko suche fakty, a wszystko zweryfikuje boisko.

Najważniejsze informacje

FK Bodo/Glimt to mało utytułowany klub, na co dzień występujący w Eliteserien, czyli na najwyższym stopniu rozgrywkowym w Norwegii. Klub został założony przez Erlinga Tjærandsena w 1916 roku. Jest trzykrotnym mistrzem Norwegii i dwa razy zdobywał puchar kraju. Co ciekawe, wszystkie tytułu mistrzowskie zostały zdobyte w ostatnich czterech sezonach. Jego trenerem jest Kjetil Knutsen, który trenuje drużynę od 2018 roku. Stadion to Aspmyra Stadium o pojemności 8800 widzów. Dla porównania arena Jagiellonii ma 20700 krzesełek. Ciekawostką jest bardzo specyficzny gadżet kibicowski, bo jest nim ogromna szczoteczka do zębów.

KKSLECH.com

Jaki sezon ma Bodo/Glimt?

Na dzień dzisiejszy przeciwnik Jagiellonii jest liderem z aż siedmiopunktową przewagą nad drugim Brann. Tabela przedstawia się następująco (źródło: Flashscore):

Przez ostatnie cztery lata „Żółto-czarni” wygrali ligę trzy razy. Nie można powiedzieć, że są hegemonami tej ligi, bo taką funkcję pełni tam Rosenborg, który po trofeum mistrza Norwegii sięgnął 26 razy. W dotychczasowym sezonie grają bardzo dobrze w obronie i jednocześnie strzelili najwięcej bramek spośród wszystkich drużyn w lidze, również na własnym stadionie nie przegrali ani jednego spotkania. Zasłużenie zatem są na ten moment najlepszą drużyną w lidze.

W poprzednim sezonie grali w Lidze Konferencji Europy. Zajęli 2. miejsce w grupie z: Lugano, Besiktasem i Club Brugge. W tabeli musieli uznać wyższość drużyny z Brugii. 2. miejsce dało im awans do 1/16 finału, w którym trafili na Ajax Amsterdam. Holendrzy wygrali dwumecz 4:3, pierwsze spotkanie skończyło się remisem 2:2, a w drugim Bodo przegrało po dogrywce 1:2 i odpadło.

W Pucharze Norwegii po porażce 2:4 odpadło na etapie 1/16 finału z Lillestrom, które obecnie zajmuje 10. miejsce.

Kadra

Kadra Norwegów została ostatnio osłabiona przez stratę jednego z najlepszych zawodników Alberta Gronbaeka. 23-latek został sprzedany za mniej więcej 15 milionów euro do francuskiej drużyny Stade Rennais. Odszedł również król strzelców poprzedniego sezonu – Amahl Pellegrino. Norweg w lidze strzelił 24 bramki. Teraz przejdźmy do mocnych stron Bodo i sprawdźmy najbardziej wartościowych zawodników w zespole. Dane są z serwisu Transfermarkt.pl

  • Patrick Berg, 26-letni Norweg, występujący na pozycji środkowego pomocnika defensywnego, kapitan, w klubie od 2022 roku. Wartość rynkowa: 4,5 miliona euro.
  • Fredrik Sjovold, 20-letni Norweg, występujący na pozycji prawego obrońcy, w klubie od 2022 roku. Wartość rynkowa: 3 miliony euro.
  • Jens Petter Hauge, 24-letni Norweg, występujący na pozycji napastnika, przebywający na wypożyczeniu z Eintrahtu Frankfurt. Wartość rynkowa: 2,5 miliona euro.
  • Fredrik Bjorkan, 25-letni Norweg, występujący na pozycji lewego obrońcy, w klubie od 2023 roku. Wartość rynkowa: 2,3 miliona euro.
  • Hakon Evjen, 24-letni Norweg, występujący na pozycji środkowego pomocnika, w klubie od 2024 roku. Wartość rynkowa: 2 miliony euro.

Polak w Bodo

W całej historii klubu z Norwegii jego barwy reprezentował jeden Polak. Eryk Łukaszka jest 15-letnim zawodnikiem, który już zdążył zadebiutować i rozegrał swoje pierwsze minuty w pierwszej drużyny w ramach rozgrywek Pucharu Norwegii. Polak opowiadał o tym, jak wygląda życie w norweskiej akademii na łamach Weszło.

– Rano mamy godzinę lekcji, później trening na stadionie, kolejne lekcje i następne treningi. Przeważnie dwa razy dziennie trenujemy z piłką, raz na siłowni, gdzie pracujemy nad poprawą budowy ciała, szybkością. Mamy wyznaczone tematy pracy, które zmieniają się co tydzień. Chodzi np. o to, jak pressować obrońców w ofensywie, jak w defensywie powinien zachowywać się skrzydłowy i napastnik. Gramy praktycznie tak samo jak pierwszy zespół. System 4-3-3, podobny model gry. Pressujemy dwoma skrzydłowymi na środkowych obrońców, dziewiątka zajmuje się środkiem i gdy piłka dociera do prawego lub lewego obrońcy, we wszystko włącza się pomocnik. Mamy analizy rywala, uczymy się, jak mamy się ustawiać, co robić z piłką.

Polskie drużyny vs FK Bodo/Glimt

W ostatnich latach polskie drużyny trafiały już na Bodo/Glimt w czasie swoich europejskich kampanii. W sezonie 2021/2022 w I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów na Norwegów trafiła Legia Warszawa. Był to sezon, kiedy warszawiacy grali w Lidze Europy, jednak po świetnym początku odpadli z grupy. Rok później po wyjściu z grupy Ligi Konferencji Europy z Villarrealem, Austrią Wiedeń i Hapoelem Beer Szewa Lech wylosował właśnie Bodo. Poniżej krótkie przypomnienie, jak wyglądały te dwumecze.

FK Bodo/Glimt – Legia Warszawa

W czasie, gdy wszyscy emocjonowali się fazą pucharową Euro 2020, Legia rozpoczynała drogę do Ligi Mistrzów. W I rundzie legioniści wylosowali właśnie Bodo/Glimt. Jako iż legioniści w poprzednich latach wielokrotnie kompromitowali się z zespołami pokroju Dudelange, Spartak Trnava czy FK Astana, to niewiele osób spodziewało się wygranej na trudnym terenie i do tego na sztucznej murawie. A tu proszę, Legia zaskoczyła i wygrała 3:2 i przywiozła do Warszawy jednobramkową zaliczkę.

W Norwegii mecz zaczął się wyśmienicie, bo po akcji na skrzydle Kacpra Skibickiego i zamknięciu akcji przez Luquinhasa Legia prowadziła już w 2. minucie. Dalej goście oddali piłkę i dali grać Norwegom. Mimo to Legia dobrze też atakowała i miała wiele sytuacji. Dobrze z akcjami poszli Kapustka i Skibicki, ale wszystkie te akcje spaliły na panewce. W 41. minucie udało się strzelić na 2:0, a strzelcem był nowo sprowadzany Mahir Emreli. Niestety dobre ataki przysłoniły słabą obronę. Przez średnią dyspozycję defensorów Legia dała sobie wbić bramką przed przerwą. Przez bramkę do szatni Bodo/Glimt wyszło bardziej zmotywowane, utrzymywało piłkę i napierało na bramkę. Warszawiacy w tym dniu dobrze grali w kontrataku i od razu po odbiorze piłki atakowali. Po raz kolejny klasę pokazał nowo sprowadzony Azer i strzelił na 3:1. Niestety nie udało się dowieźć tego wyniku do końca i przed końcem Pernambuco wcisnął bramkę na 2:3.

W Warszawie miało być zdecydowanie łatwiej, bo w końcu podopieczni Czesława Michniewicz grali u siebie i mieli jednobramkową zaliczkę. Pierwsze minuty zwiastowały porażkę, legioniści wyszli ze splątanymi nogami i nic im nie wychodziło, a Bodo/Glimt grało lepiej. Przyjezdnym nic nie robiły gwizdy z trybun i wielokrotnie tworzyli sobie klarowne sytuacje. Legionistom zdecydowanie zadrżały nogi, bo w końcu Norwedzy mogli strzelić jedną bramkę, a zaliczka by stopniała. Na szczęście Legia miała wspaniałego dryblera – Luquinhasa. Brazylijczyk zakręcił rywalami i trafił do siatki. W drugiej połowie to gospodarze mieli pełną kontrolę nad meczem. Zabrakło paru centymetrów, a po akcji Mladenovicia byłoby 2:0, gdyby tylko Kapustka i Luquinhas trafili w piłkę. W ostatniej minucie Tomas Pekhart fartownym strzałem wślizgiem zamknął wynik. Starcie zakończyło się rezultatem 2:0, a w dwumeczu 5:2. Miła była to odmiana, kiedy po latach kompromitacji i blamaży polska drużyna pokonuje mocnego przeciwnika w Europie.

FK Bodo/Glimt – Lech Poznań

W świetnej europejskiej kampanii w 1/16 finału Lech wylosował Bodo/Glimt, które wtedy było dobrze znane ze względu na wcześniejszy mecz z Legią. Pierwszy mecz był trudny, bo taki od początku miał być. Bodo tamtego czasu w Europie strzeliło prawie każdemu bramkę, wyjątkiem był tylko Arsenal i jak się miało potem okazać — „Kolejorz”. Norwedzy świetnie też bronili, a problemem była również sztuczna murawa, do której polskie zespoły nie były przyzwyczajone. Nad piłkarzami z Poznania wisiała również klątwa, bo od pamiętnego meczu z Sampdorią w 1991 roku żadnej polskiej drużynie nie udało się wygrać dwumeczu w Europie, oczywiście na wiosnę.

Mecz od początku nie porywał i trudno było o jakieś większe emocje. Mimo że to Norwedzy byli przy piłce, to żadnej sytuacji sobie nie stworzyli, która mogła zagrozić Bednarkowi. Jedyna sytuacja, która mogła zmienić wynik, była po stronie Lecha. Filip Marchwiński dostał piłkę jak na tacy i nie trafił na pustą bramkę. Więc z Norwegii udało się przywieźć cenny remis 0:0.

W Poznaniu delikatnym faworytem miał być Lech. Od początku mecz był o co najmniej klasę ciekawszy niż ten u przeciwnika z północy. Od początku obie drużyny kreowały sobie wiele sytuacji. Tamtego dnia lechici mieli naprawdę mnóstwo szczęścia, bo cudem strzały Norwegów nie lądowały w siatce, ale w dłoniach Bednarka lub obok bramki. Dowodem tego jest wysokie xG, które wynosiło 1,36, a mimo wszystko nic do bramki „Kolejorza” nie wpadło. I dobrze. Trafił za to Ishak po dośrodkowaniu Joela Pereiry. Szwed szybkim strzałem z woleja otworzył, a zarazem zamknął wynik dwumeczu. Zatem Lech przełamał klątwę i wygrał dwumecz, a 32 lata czekania na triumf wreszcie się skończyły.

Czy Jagiellonia ma szanse?

FK Bodo/Glimt w starciu z Jagiellonią będzie faworytem. Obecnie drużyna z północy jest ciągle w gazie, jest w rytmie meczowym, bo rozgrywki w Norwegii funkcjonują w systemie wiosna-jesień. W tym sezonie bardzo mało przegrywa, jeśli już, to robi to tylko na wyjeździe. Tak więc warto w Białymstoku walczyć o jak najlepszy wynik. Za Bodo przemawia również spore doświadczenie w pucharach, bo właściwie od trzech lat świetnie sobie tam radzi, a dla porównania drużyna Adriana Siemieńca zagrała tylko z Poniewieżem. Kolejnym z argumentów na korzyść Norwegów jest świetna obrona i system, który jest dopracowany niemal do perfekcji z oczywistego powodu, ponieważ trener Kjetil Knutsen pracuje z tą drużyną od przeszło sześciu lat.

Ale Jagiellonia nie będzie chłopcem do bicia, bo aktualnie przeżywa swój świetny czas. Drużyna z Białegostoku wygrała wszystkie mecze od początku sezonu, wraz z bardzo przekonywującym stylem. W świetnej formie jest snajper Podlasian Jesus Imaz, a jego koledzy i nowo sprowadzeni zawodnicy również zdają się być w dobrej dyspozycji. Obrona również stoi na dobrym poziomie, bo Abramowicz w tym sezonie wpuścił tylko trzy bramki. Jagiellonia nie straciła błysku z poprzedniego sezonu, a trener Adrian Siemieniec mówi, że w każdym meczu chce tak grać, czyli na swoich zasadach, i prezentować ofensywny styl gry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze