FJW: Krótka kariera Kopciuszka


8 sierpnia 2011 FJW: Krótka kariera Kopciuszka

Liga Mistrzów – najbardziej prestiżowe klubowe rozgrywki świata. Wtorkowe i środowe mecze przyciągają na trybuny tysiące fanów, a przed telewizorami zasiadają miliony widzów. Większość z nich jest zainteresowana oglądaniem spotkań wielkich europejskiego futbolu: Barcelony, Chelsea Londyn, Interu Mediolan, Manchesteru United, Milanu czy Realu Madryt. Co roku w gronie 32 ekip, które zakwalifikowały się do fazy grupowej, możemy natknąć się też na zespoły, które nie są znane szerszej publiczności. Przed dwoma laty takim Kopciuszkiem była rumuńska Unirea Urziceni.


Udostępnij na Udostępnij na

Po upadku dyktatury Nicolae Ceaucescu w 1989 roku rumuńskie kluby piłkarskie przeżyły zapaść finansową. Wielka trójka z Bukaresztu, czyli Steaua, Dinamo i Rapid, musiała ratować się sprzedażą najlepszych graczy za granicę, głównie do Włoch. Nie przeszkodziło jej to jednak aż do 2008 roku niemal niepodzielnie rządzić rozgrywkami Divizii A. W ciągu siedemnastu sezonów dziewięć tytułów mistrza Rumunii powędrowało do Steauy, sześć do Dinama i jeden do Rapidu. Jedynie w 1991 roku ligę wygrał zespół spoza stolicy, Universitatea Craiova. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku na rumuńskiej scenie piłkarskiej doszło do sporych przetasowań i do głosu zaczęły dochodzić mniej znane zespoły z CFR Cluj, Politechniką Timisoara i Unireą Urziceni na czele. Zwłaszcza ten ostatni klub, mający siedzibę w miasteczku zamieszkałym przez 17 tysięcy osób, zrobił furorę nie tylko na krajowym podwórku.

Dan Petrescu przepracował w Unirei ponad trzy lata
Dan Petrescu przepracował w Unirei ponad trzy lata (fot. chelseafc.com)

W 2003 roku występująca w rozgrywkach rumuńskiej trzeciej ligi Unirea Urziceni otrzymała pokaźny zastrzyk finansowy. Zespół z Jałomicy zyskał nowego właściciela, koncern Valahorum, na czele którego stał Dumitru Bucsaru. Biznesmen pochodzący z Urziceni już po roku mógł cieszyć się z awansu swojej drużyny do drugiej ligi. Na tym szczeblu rozgrywek, podzielonym w Rumunii na trzy grupy, Unirea spędziła trzy kolejne sezony. W 2006 roku piłkarze z Jałomicy grali na tyle dobrze, że zakwalifikowali do barażu o wejście do ekstraklasy, w którym to okazali się lepsi od Foreksu Braszów. Podopieczni Costela Oraca zapewnili sobie awans do Ligi I, pierwszy w historii klubu.

Beniaminek, mimo iż został wzmocniony kilkoma zawodnikami, z których najbardziej znany był wielokrotny reprezentant Rumunii Bogdan Stelea, szybko zetknął się z bolesną rzeczywistością najwyższej klasy rozgrywkowej. W dziesięciu pierwszych meczach Unirea wywalczyła tuzin punktów i właściciel klubu postanowił zmienić trenera. Ponieważ kilka dni wcześniej z Wisły Kraków został zwolniony Dan Petrescu, Dumitru Bucaru zwrócił swe pierwsze kroki właśnie do niego. Młody szkoleniowiec błyskawicznie zaaprobował warunki kontraktu i zgodził się poprowadzić Unireę. Efekt jego pracy przeszedł najśmielsze oczekiwania.

Dan Petrescu, niezrażony niepowodzeniem, jakie spotkało go w Polsce, postanowił w Jałomicy kontynuować swój plan opierający się na jednym słowie – hardworking. Ciężka praca, jaką aplikował swoim zawodnikom na treningach, wkrótce zaczęła przekuwać się na wyniki. Na mecie rozgrywek sezonu 2006/2007 beniaminek finiszował na dziesiątym miejscu, jednak warto zauważyć, że stracił tylko 29 bramek (trzeci wynik w lidze). Żelazna dyscyplina w defensywie miała stać się znakiem firmowym drużyny prowadzonej przez Petrescu. Kolejny sezon był w wykonaniu „Jałomickiej Chelsea”, jak rumuńscy dziennikarze ochrzcili Unireę, jeszcze lepszy. Zespół z Urziceni zajął piąte miejsce w lidze i dotarł do finału Pucharu Rumunii, tam górą okazali się gracze CFR Cluj, którzy wygrali 2:1. Dzięki temu klub z prowincji zapewnił sobie start w rozgrywkach Pucharu UEFA.

Pucharowa rywalizacja z HSV Hamburg, ostatecznie przegrana przez Unireę 0:2, była tylko wstępem do najbardziej zaskakującego sezonu ligi rumuńskiej od wielu lat. Ekipa z Jałomic, pozbawiona gwiazd i zagranicznego zaciągu, powszechnego choćby w CFR Cluj i Steaui Bukareszt, potrafiła pokonać wszystkich możnych karpackiego futbolu. Unirea niemal przez cały sezon zajmowała drugie miejsce za Dinamem Bukareszt w ligowej tabeli, jednak dzięki piorunującemu finiszowi zakończyła rozgrywki na najwyższym stopniu podium. W trzech ostatnich seriach spotkań podopieczni Dana Petrescu kolejno ograli Dinamo 1:0 oraz Politechnikę Timisoara 2:1, a także zremisowali 1:1 ze Steauą. Już na kolejkę przed końcem sezonu sensacja stała się faktem i tytuł mistrzowski przypadł drużynie, która jeszcze trzy lata wcześniej występowała w drugiej lidze. Najlepszymi strzelcami Unirei byli zdobywcy ośmiu goli, Marius Onofras i Marius Bilasco. Na szczególne uznanie zasługiwali też obrońcy i litewski bramkarz Giedrius Arlauskis, gdyż „Jałomicka Chelsea” straciła zaledwie 20 bramek w 34 meczach.

Ponieważ mistrzostwo Rumunii gwarantowało Unirei grę w fazie grupowej Ligi Mistrzów bez konieczności rozgrywania eliminacji, szefowie klubu zaczęli gorączkowo szukać obiektu, który w przeciwieństwie do stadionu w Urziceni spełniałby surowe wymagania UEFA. Ostatecznie mistrz Rumunii mógł rozgrywać swoje mecze na Stadionie Ghencea w Bukareszcie, na którym na co dzień występuje Steaua.

Tak zawodnicy z Urziceni cieszyli się z wywalczenia mistrzostwa Rumunii
Tak zawodnicy z Urziceni cieszyli się z wywalczenia mistrzostwa Rumunii (fot. fcunirea.ro)

Myliłby się ten, kto podejrzewałby Dana Petrescu o rozrzutność na rynku transferowym. Unirea wydała na nowych graczy niespełna milion euro, a nazwiska pozyskanych zawodników: Antonio Semedo, Sorina Paraschiva, Vasile Mafteia i Laurentiu Marinescu, nie rzucały na kolana. Dla trenera ważne było to, że wyżej wymieniona czwórka, podobnie jak reszta piłkarzy Unirei, jest gotowa na walkę do upadłego w czasie treningów i meczów. W czasie losowania grup Ligi Mistrzów los nie oszczędził rumuńskiego Kopciuszka. „Jałomicka Chelsea” trafiła do grupy G, w której znalazły się znane na arenie międzynarodowej zespoły: Sevilla, VfB Stuttgart i Glasgow Rangers. Petrescu nie zamierzał jednak wywiesić białej flagi.

W pierwszym meczu Unirea zmierzyła się na wyjeździe z Sevillą i Hiszpanie nie bez trudności zwyciężyli 2:0, a dwa tygodnie później zespół z Rumunii zremisował w Bukareszcie z VfB 1:1. 30 października 2009 roku Dan Petrescu i jego zawodnicy sprawili gigantyczną niespodziankę, wygrywając na Ibrox Park z Glasgow Rangers aż 4:1.

Jako pierwsi bramkę strzelili gospodarze. Już w drugiej minucie z dystansu uderzył Pedro Mendes, a piłka po rykoszecie wpadła bramkarzowi Danielowi Tudorowi za kołnierz. Pół godziny później Unirea doprowadziła do remisu, strzelcem wyrównującego gola był Marius Bilasco. Jeszcze przed przerwą „Rangersi” powinni znów prowadzić, jednak Tudor wybronił strzał z rzutu karnego Stevena Daviesa. Druga połowa za to bezapelacyjnie należała już do graczy gości. Ricardo Gomes i Tiberiu Balan posłali dwa perfekcyjne dośrodkowania w pole karne rywala, a kolejno Kyle Lafferty i Lee McCulloch tak nieszczęśliwie interweniowali, że piłka lądowała w siatce. Wynik meczu precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego ustalił Pablo Brandan i sensacja stała się faktem. Po zakończeniu spotkania kamery telewizyjne uchwyciły szalejącego z radości Dana Petrescu. W ten sposób młody szkoleniowiec dał o sobie przypomnieć kibicom z Wysp Brytyjskich.

W trzech kolejnych meczach Unirea wywalczyła cztery punkty, remisując 1:1 z „Rangersami”, wygrywając 1:0 z Sevillą i przegrywając 0:2 z VfB. Dzięki temu dorobkowi zespół z Rumunii zajął trzecie miejsce w grupie i zapewnił sobie występ w dwumeczu 1/16 Ligi Europy przeciwko Liverpoolowi. W międzyczasie w Jałomicy doszło jednak do sporego trzęsienia ziemi. Dan Petrescu, niezadowolony z faktu, iż prezes Bucaru odmówił mu funduszy na transfery, podał się do dymisji. Swą decyzję trener argumentował stwierdzeniem, że z piłkarzami, których miał wówczas w zespole, osiągnął już absolutne maksimum. Nieoczekiwanie dymisja dotychczasowego szkoleniowca, który lada moment objął rosyjski Kubań Krasnodar, została przyjęta, a jego następcą został Ronny Levy. Izraelczyk zapewne nie spodziewał się, jakie plany szykuje dla swojej drużyny jej właściciel.

Pod wodzą Levy’ego mistrzowie Rumunii przegrali oba mecze z Liverpoolem, 0:1 i 1:3, i skupili się na walce o obronę tytułu. Nie można było odmówić ambicji piłkarzom z Urziceni, jednak w rozgrywkach Ligi I bezkonkurencyjny był CFR Cluj, który przewodził tabeli przez całą rundę wiosenną. Ostatecznie Unirea straciła do drużyny z Transylwanii trzy punkty i zakończyła sezon na drugim miejscu. W kwalifikacjach Ligi Mistrzów Rumuni trafili na faworyzowany Zenit Sankt Petersburg i okazali się minimalnie słabsi od podopiecznych Luciano Spallettiego, przegrywając w dwumeczu 0:1. Drużynie z Jałomicy na pocieszenie pozostała rywalizacja z Hajdukiem Split w eliminacjach Ligi Europy. Był to początek końca czasów świetności Unirei. W drodze na lotnisko w Bukareszcie Ronny Levy dowiedział się, że z jego drużyną do Chorwacji nie pojedzie Giedrius Arlauskis. Powód był co najmniej zaskakujący. Dumitru Bucaru bez wiedzy trenera postanowił sprzedać litewskiego bramkarza do Rubinu Kazań.

Dacian Varga był jednym z wyróżniających się graczy „Jałomickiej Chelsea”
Dacian Varga był jednym z wyróżniających się graczy „Jałomickiej Chelsea” (fot. fcunirea.ro)

Izraelczyk natychmiast po porażce 1:4 w Splicie złożył dymisję, a kolejny trener Unirei Octavian Grigorie już na starcie przeżył ogromny szok. Właściciel klubu postanowił sprzedać wszystkich podstawowych zawodników, po czym poinformował o wycofaniu się z działalności piłkarskiej. W ciągu kilku dni Unireę opuścili m.in. Marius Onofras, Pablo Brandan, Valeriu Bordeanu, Marius Bilasco, George Galamaz, Ricardo Gomes, Adrian Neaga i Iulian Apostol. Większość z nich zasiliło Steauę Bukareszt. Jak się później okazało, powodem takiego postępowania właściciela Unirei były jego długi wobec prezydenta Steauy, Gigiego Becaliego. Bucaru, sprzedając swych zawodników, spłacił zobowiązania sięgające 4 milionów lei.

Trener Grigorie naprędce skonstruował drużynę złożoną głównie z piłkarzy rezerw Dinama i Steauy, którzy, co istotne, mogli za darmo przenieść się do Unirei. Ostatecznie bowiem Dumitru Bucaru nadal był właścicielem klubu z Jałomicy, lecz zaprzestał finansowania drużyny. Taki stan rzeczy zwiastował opłakany skutek i rzeczywiście, Unirea szybko znalazła się w strefie spadkowej Ligi I. Octavian Grigorie już po czterech miesiącach zrezygnował ze stanowiska, a misji ratowania futbolu w Urziceni podjął się Marian Pana. Jego wysiłki okazały się daremne i „Jałomicka Chelsea” zajęła siedemnaste miejsce w lidze, które oznaczało spadek do niższej klasy rozgrywkowej.

Epilog tej historii o Kopciuszku rumuńskiej piłki miał miejsce 6 lipca tego roku. Wtedy to Dumitru Bucaru postanowił o niezgłaszaniu swojego klubu do rozgrywek rumuńskiej Ligi II, co jednocześnie oznaczało likwidację zespołu. Powodem takiej decyzji były długi Unirei wobec miasta, właściciela stadionu oraz byłych zawodników. Jak informowały rumuńskie media, klub był winien wierzycielom prawie 7 milionów lei (około 7 milionów złotych). Na stadion w Urziceni wkroczył komornik i wkrótce w drodze licytacji sprzedano maszty oświetleniowe, monitoring, a nawet krzesełka.

Unirea Urziceni jest doskonałym przykładem, jak nie powinno zarządzać się klubem piłkarskim. Zespół, który w ciągu zaledwie trzech sezonów od debiutu w ekstraklasie zdołał awansować do Ligi Mistrzów, mógł stać się wizytówką rumuńskiego futbolu. Niestety, nieodpowiedzialne działania właściciela zniweczyły wysiłek trenerów, piłkarzy i kibiców. Dziś fanom z Urziceni pozostają jedynie skróty meczów umieszczone na YouTube, a także setki artykułów prasowych. To niewiele jak na 57 lat historii klubu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze