Nie ulega wątpliwości, że zdecydowanie najsilniejszą drużyną piłkarską byłej Jugosławii jest Chorwacja. Wciąż mamy w pamięci jej świetne występy na mundialu we Francji czy na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Nieco mniej mówi się o Serbii, a prawie najmniej o niedocenianej Słowenii. Tymczasem to jednak oni, obok swojego „wielkiego brata”, stanowić będą reprezentację Bałkanów w Republice Południowej Afryki.
Historia występów piłkarzy z kraju ze stolicą w Lublanie w mundialach nie przedstawia się imponująco. Mają oni na koncie jedynie symboliczny debiut. Po raz pierwszy zawodnicy z byłej Jugosławii zaprezentowali się światowej elicie podczas mistrzostw rozgrywanych w Korei Południowej i Japonii. Prowadzeni ówcześnie przez Srecko Kataneca gracze trafili do silnej grupy B wraz z Hiszpanią, Republiką Południowej Afryki i Paragwajem. Na inaugurację starli się z obecnymi mistrzami Europy. Faworyci turnieju nie dali przeciwnikom żadnych szans. Pozwolili im jedynie na zdobycie historycznej bramki, której autorem okazał się Sebastjan Cimirotić. Poprawa miała przyjść w starciu z gospodarzami tegorocznego turnieju, lecz o ich porażce przesądziła główka Siyabongi Nomvethe. Choć Milenko Acimović wyprowadził swój kraj na prowadzenie w potyczce z Paragwajem, rywale w drugiej połowie z nawiązką odrobili straty. Z Azji Słoweńcy wrócili, choć z dwoma golami, bez punktu i bez zwycięstwa.
Po losowaniu grup eliminacyjnych mundialu na Czarnym Lądzie ich promocja znajdowała się jedynie w sferze marzeń. Awans wydawał się zarezerwowany dla Czechów, a walka w barażach dla Polaków. Tymczasem zawodnicy z Bałkanów już w pierwszym swoim starciu, z „Biało-czerwonymi”, pokazali, że nie należy ich lekceważyć. Wywalczyli we Wrocławiu bardzo cenny remis, który mógł nawet przy odrobinie szczęścia przerodzić się w zwycięstwo. Im dłużej trwała walka o przepustki do RPA, tym coraz bardziej zaskakująca okazywała się postawa Słowenii. Piłkarze z tego kraju odnosili kolejne zwycięstwa. Choć w pewnym momencie przydarzył im się kryzys, wyszli z niego obronną ręką, zasłużenie wywalczyli drugie miejsce i uzyskali prawo do gry w barażach. Tam również skazano ich na pożarcie, kiedy okazało się, że droga na mundial wiedzie przez Rosję. Choć bohaterowie niniejszego tekstu przegrywali ze „Sborną” 0:2, nie poddali się i uzyskali kontaktowego gola, dzięki któremu w rewanżu Zlatko Dedić mógł wprowadzić swoją reprezentację do drugiego w historii awansu do najważniejszej piłkarskiej imprezy globu.
Obecna reprezentacja Słowenii jest raczej zespołem doświadczonym. Dominują w niej gracze pomiędzy 25. a 30. rokiem życia. Większość z nich występuje w klubach o średniej sile rażenia. Do najbardziej znanych graczy zaliczyć można: Bostjana Cesara, Valtra Birsę, Milivoje Novakovicia, Zlatko Dedicia i Andraża Kirma. Jednak za największą gwiazdę tej drużyny narodowej uznać należy Samira Handanovicia. Ten mierzący aż 193 centymetry wzrostu golkiper urodził się 14 lipca 1984 roku w Lublanie. Karierę zaczynał w zespole NK Domżale. Tam jednak nie przebił się do pierwszej jedenastki. Jednak miał szczęście, trafiając na skautów wysłanych na Półwysep Bałkański z Włoch. Bramkarz został wypatrzony, po czym zaproponowano mu przejście do Udinese Calcio, na co się zgodził. W kraju obecnych mistrzów świata nie wiodło mu się najlepiej. W Udine również nie udało mu się przekonać do siebie trenera. Ratował swoją karierę kolejnymi wypożyczeniami. W teamie Treviso pełnił jednak również rolę rezerwowego. Ten sam los spotkał go, kiedy także na prawach wynajmu występował w Lazio Rzym.
Wtedy powiedział sobie, że ważniejsza dla niego od prestiżu ekipy jest sama gra. Zdecydował się na roczny wyjazd do rywalizującego w Serie B Rimini Calcio. Dopiero tam pokazał, że nie jest człowiekiem z przypadku. Przez cały sezon prezentował równą i dobrą formę. Obserwując jego poczynania, włodarze ze Stadio Friugli powiedzieli sobie najwidoczniej: „A dlaczego by nie?”. Do Udine trafił ponownie w sezonie 2007/2008. Tym razem to jednak nie on, a doświadczony Antonio Chimenti musiał zadowolić się rolą zmiennika. W zespole „Biało-czarnych” występuje do dziś i nic nie zapowiada tego, że ktokolwiek mógłby zagrozić jego pozycji. W reprezentacji debiutował w 2005 roku. Obecnie ma w niej na koncie 37 gier. Mundial w RPA będzie pierwszym wielkim turniejem w jego wykonaniu w narodowych barwach.
Wspominając o sukcesie Słoweńców, nie można pominąć głównego ich architekta. Od 2007 roku opiekunem drużyny z Bałkanów jest Matjaż Kek. Urodził się on 9 września 1961 roku. Jego przygoda z trenerką zaczęła się tuż przed zakończeniem XX wieku, kiedy objął najsłynniejszą drużynę swojej ojczyzny, NK Maribor. Z klubem odniósł kilka znaczących sukcesów. Czterokrotnie z rzędu prowadzony przez niego zespół sięgał po tytuł mistrza swojego kraju, a dodatkowo w 2004 roku wywalczył Puchar Słowenii. Po sześciu latach spędzonych w Mariborze trener został zwolniony z powodu słabych wyników. Wtedy zaczęła się jego praca z kadrą narodową. Początkowo szkolił on 16-, a potem 17-latków. Po nieudanym 2006 roku miejscowa federacja piłkarska zdecydowała się podziękować dotychczasowemu selekcjonerami, Branko Oblakowi. Jego następcą mianowano właśnie Keka. Szkoleniowiec od razu wziął się ciężko do roboty, starając się przygotować reprezentację swojej ojczyzny do eliminacji południowoafrykańskich mistrzostw. Nie przestraszył się Czechów i Polaków, w ostatecznym starciu Rosjan, dzięki czemu powtórzył osiągnięcie Srecko Kateneca i wprowadził Słowenię do mundialu.
Piłkarze z Półwyspu Bałkańskiego sprawili dużą niespodziankę, wychodząc z grupy kwalifikacyjnej do światowego czempionatu, oraz sensację, eliminując wielką Rosję, która była typowana nawet do gry w meczu o złoty medal. Nie wydaje się jednak, by odnieśli oni większy sukces na samym turnieju. Być może uda im się wygrać któreś ze spotkań, lecz na 90% zabraknie ich w zmaganiach pucharowych.