Każdy kontynent ma pewną ilość miejsc gwarantowanych w mistrzostwach świata i tylko od miejscowej federacji piłkarskiej zależy, jak ją zagospodaruje. Najwięcej oczywiście przypadało Europie. W tym względzie zawsze zapomina się o Antypodach, uważanych nieco za koniec świata. Jednak tam też są ludzie potrafiący kopać piłkę. W RPA przekonamy się o tym dzięki, między innymi, reprezentacji Australii.
Brak bezpośredniego awansu dla najlepszej drużyny ze strefy Oceanii wydaje się uzasadniony. Nie ma tam zbyt wielu klasowych drużyn piłkarskich, a poza Australią i ewentualnie Nową Zelandią nikt tam się nie liczy. Nie tłumaczy to jednak utrudnienia przedstawicielowi tego regionu globu drogi do najważniejszej piłkarskiej imprezy świata. To tłumaczy między innymi bardzo rzadką obecność graczy z Antypodów wśród najlepszych reprezentacji. W RPA wśród elity zobaczymy ich po raz trzeci. W turnieju o najcenniejsze futbolowe trofeum debiutowali dopiero w roku 1974. Kadra „Aussies” trafiła do dość trudnej grupy, w której także znalazły się zespoły z Chile, Republiki Federalnej Niemiec oraz Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Australijczycy nie byli faworytami i rzeczywiście się nie popisali. W ich mundialowym debiucie udało im się zdobyć bramkę. Niestety Colin Curran umieścił ją we własnej siatce. Ostatecznie pierwsi przeciwnicy, Niemcy ze wschodu, pokonali ich 2:0. Jedną bramkę więcej zaaplikowali im późniejsi triumfatorzy turnieju, piłkarze z RFN-u. W ostatniej potyczce z Chile, „Socceroos” udało się zdobyć historyczny punkt. Niestety musieli wracać do domu na tarczy, ani razu nie umieszczając piłki w siatce przeciwników.
Następnie zawodnicy z Antypodów na bardzo długo zniknęli z piłkarskiej mapy świata. Choć okazywali się najlepsi na kontynencie, nie potrafili przejść barażu, w którym musieli uznać wyższość ekipy z Ameryki Południowej. Tak samo miało się stać w 2005 roku, kiedy zielono-złota armia mierzyła się z Urugwajem. Drużyna wygrała w rzutach karnych. Guus Hiddink – ówczesny trener – wprowadził Australię do globalnego czempionatu pierwszy raz od 32 lat. Na mundialu rozgrywanym w Niemczech nie należeli do faworytów. Musieli uznać wyższość każdego z przeciwników. Tymczasem, pomimo katastrofalnego błędy Marka Schwarzera i bramce Shunsuke Nakamury, Tim Cahill na sześć minut przed końcem wyrównał, zdobywając historycznego gola dla swojego kraju w mistrzostwach świata. Mecz zakończył się zwycięstwem Australii 3:1. Po porażce 0:2 gracze Hiddinka rozegrali kapitalny mecz z Chorwacją, remisując 2:2 i eliminując ją z dalszych gier. W 1/8 finału czekali Włosi. „Socceroos” w niczym nie ustępowali swoim słynnym rywalom. Wiele wskazywało na to, że w dogrywce sprawią sensację. Jednak bardzo kontrowersyjny rzut karny, wykorzystany przez Francesco Tottiego w piątej minucie doliczonego czasu gry, przesądził o triumfie Europejczyków. Wyjście z grupy jest największym sukcesem „Aussies” w historii.
Po sukcesie w Niemczech przedstawiciele miejscowej federacji piłkarskiej podjęli działania zmierzające do ułatwienia reprezentacji awansu do mistrzostw świata. W tym celu Związek Piłkarski Oceanii został zamieniony na Azjatycki. Oczekiwano od kadry sukcesu i ta go odniosła. W grupie A eliminacji na największym kontynencie zielono-złota armia bez większych problemów uzyskała promocję do turnieju w RPA, nie ponosząc porażki i tracąc zaledwie jednego gola. W tyle, poza Bahrajnem, Uzbekistanem i Katarem, pozostawili jednego z dalekowschodnich gigantów, Japonię.
Zdecydowanie większa część piłkarzy z Australii gra w klubach europejskich. Próżno ich szukać w ogólnoświatowych potentatach, jak Real Madryt czy Manchester United, ale przywdziewają koszulki niezłych drużyn, jak Aston Villa Birmingham, Celtic czy Galatasary Stambuł. Najbardziej kojarzeni z Antypodami zawodnicy to: Vince Grella, Mark Bresciano i Lucas Neill. Jednak zdecydowanie przed szereg spośród krajanów wybija się grający na pozycji pomocnika, Timothy Joel Cahill, zwany po prostu Timem. Urodził się on 6 grudnia 1979 roku w Sydney. Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w teamie Lakemba. Jako kadet miał również roczną przygodę z Belmore Hercules i Sydney United. W największym australijskim mieście został wypatrzony przez skautów wysłanych z Anglii. Zawodnik przypadł im do gustu, co umożliwiło Cahillowi zasilenie Millwall FC. Od razu stał się jedną z ważniejszych postaci drużyny. Team ze stadionu The New Den nie rozstawał się z nim przez siedem lat. W tym czasie Australijczyk zaliczył w jego barwach 217 występów, w których 52 razy trafił do siatki. W 2004 zdecydował się jednak na transfer do miasta bitelsów, by stać się zawodnikiem liverpoolskiego Evertonu. W barwach „The Toffees” występuje do dzisiaj. Również na Goodison Park należy do wyróżniających się postaci z ekipie Davida Moyesa. Jego dobra postawa zaowocowała powołaniem do kadry „Socceroos”. Debiutował w niej 30 marca 2004 roku. Dotychczas zagrał w zespole narodowym 37 razy i strzelił 19 bramek.
Po sukcesie z mundialu w Niemczech, będącym dziełem Gussa Hiddinka, Australijczycy postanowili pozostać wierni holenderskiej myśli szkoleniowej. Po rozstaniu z obecnym selekcjonerem reprezentacji Rosji oraz krótkim epizodzie z Grahamem Arnoldem, zdecydowano się powierzyć zielono-złotą armię Pimowi Verbeekowi. Działanie te niosło ze sobą spore ryzyko. Szkoleniowiec z kraju tulipanów nie miał na swoim koncie żadnych znaczących sukcesów na tle szkoleniowym. Pracował w kilku klubach w ojczyźnie, jak Sparta i Feyenoord Rotterdam lub FC Groningen, asystował Guusowi Hiddinkowi i Dickowi Advocaatowi, gdy ci prowadzili kadrę Korei Południowej. Nawet sam przez chwilę szkolił czwarty zespół mistrzostw świata sprzed ośmiu lat. Nigdzie jednak nie zanotował większych osiągnięć. Dostał jednak kredyt zaufania od Franka Lowy’ego i go wykorzystał, wprowadzając Australię do mundialu w RPA.
Nie ulega wątpliwości, że team „Aussies” ma bardzo duży potencjał. Przez cały czas udowadniał to w rozgrywkach o czempionat Oceanii czy ostatnio Azji. Bycie najlepszym w tamtej części świata nie oznacza jednak sukcesu na tle światowym. Australijczycy są dość silnym zespołem, lecz nie wydaje się, by mieli jakiekolwiek szanse na zaistnienie podczas turnieju na Czarnym Lądzie.