Nie da się napisać niczego dobrego o wczorajszym meczu. Żadnych pozytywów. Zero totalne. Chociaż z uporem maniaka byśmy szukali jakiegokolwiek elementu, z którego bylibyśmy zadowoleni – to niemożliwe. Niestety. Nie da się ukryć, że był to jeden z najgorszych meczów pod wodzą Jerzego Brzęczka. Po październikowym zgrupowaniu selekcjoner przez wielu po raz pierwszy był chwalony. Po wczorajszym wyczynie zdaje się, że wszystko wróciło do normy…
Po meczu z Ukrainą – kiepskim, ale ostatecznie zwycięskim – opinie były zbliżone do tych sprzed miesiąca. Nie brakowało tradycyjnych głosów, jakoby kadrze brakowało stylu, można było mieć zastrzeżenia do kilku wyborów Brzęczka, ale mimo wszystko zwycięstwo cieszyło. Przynajmniej co niektórych. Ukraińcy grali w piłkę, my się im przyglądaliśmy. Wszystkie sytuacje, jakie sobie stworzyliśmy, a nie było ich zbyt wiele, wykorzystaliśmy. Skuteczność niemal stuprocentowa.
Niestety nawet gdybyśmy we wczorajszym starciu byli równie skuteczni co w meczu z Ukrainą – nic by to nie dało. Włosi całkowicie nas stłamsili. Jeśli faktycznie gra się tak, jak przeciwnik pozwala – reprezentacja Włoch w ofensywie nie pozwoliła nam na nic. Nawet zbliżyć się do bramki Donnarummy, który nie dostał we włoskiej prasie oceny, bo nie miał co robić. Smutny to obraz, ale chyba tak to miało wyglądać.
Rozgrzane głowy
Przed meczem wielka euforia. Można było usłyszeć wiele głosów, że wreszcie reprezentacja pod wodzą Jerzego Brzęczka ma okazję zjednać sobie nawet tych, którzy cały czas tylko ją krytykowali. A powód tego był bardzo prosty – obok dobrych humorów po październikowym zgrupowaniu i triumfie nad Ukrainą zwycięstwo miało nas przybliżyć do awansu do finału Ligi Narodów. Pewnie gdybyśmy awansowali, to wówczas znaleźliby się tacy, którzy przekonywaliby, że to tylko „śmieszna” Liga Narodów. Niestety tacy kibice prawdopodobnie nie będą już mieli okazji tak uważać.
Po wspomnianym już meczu, w którym nie mieliśmy żadnych argumentów, ciekawą opinią podzielił się Kamil Glik, który dał jasny komunikat, że jesteśmy średniakami. – Nie jesteśmy tak mocni jak Włosi, Hiszpanie czy Niemcy. Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Po ostatniej wygranej z Ukrainą pojawiły się głosy, że możemy nawet wygrać Ligę Narodów. Trochę lodu na nasze rozgrzane głowy. W sumie dobrze, że takie spotkanie nam się przydarzyło. Zejdziemy na ziemię – tłumaczył przed kamerami TVP Sport.
Tych wymownych obrazków z Włoch jest więcej. Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek…
Fot. PAP/Leszek Szymański pic.twitter.com/43gtxj4sIM
— Hubert Błaszczyk (@hubertblaszczyk) November 15, 2020
Trudno się nie zgodzić z ostoją naszej defensywy. Glik powiedział, jak jest.
Po meczu mieliśmy również okazję usłyszeć, co do powiedzenia ma nasz kapitan. Ten odpowiadając na pytanie o plan na wczorajszy mecz, potrzebował kilku sekund ciszy. Od razu pojawiły się głosy, jakoby nasz kapitan nie był zadowolony z pracy pod wodzą Jerzego Brzęczka. I tak naprawdę nikogo już nie obchodzi jakaś fachowa analiza tego spotkania. Wypowiedź Lewandowskiego bardzo szybko zalała media społecznościowe. W sieci można było również znaleźć zdjęcie po meczu przedstawiające goleadora Bayernu Monachium, który rzekomo nie podał ręki selekcjonerowi.
Zabroniony śmiech
Jose Mourinho zawsze powtarza, że jak jego drużyna wygrywa, to wygrywają wszyscy. Jak przegrywa – to tylko on. Patrząc na reakcje w mediach społecznościowych po ostatnich meczach naszej kadry, jest zupełnie inaczej. Kiedy ta wygrywa – wygrywa drużyna, piłkarze. Kiedy przegrywa – najczęściej selekcjoner. Chociaż trzeba też wspomnieć, że krytyka wobec selekcjonera bardzo często jest słuszna. Nawet po zwycięstwach. Chociaż czasami zapominamy, że selekcjoner nie jest w stanie zaprogramować piłkarzy tak, by ci na boisku robili wszystko to, czego on sobie życzy.
Mały wywód w obronie selekcjonera i całej reprezentacji, cz. 4 (FELIETON)
A piłkarze to też ludzie. Podczas meczu liczy się nie tylko taktyka, plan na mecz, dobre przygotowanie, ale także – co równie ważne – dyspozycja dnia. Z tą bywa różnie. Zresztą to normalne w każdym sporcie. Szczególnie zespołowym.
Piłkarzom też się obrywa. I to często niesłusznie, bo za coś, co tak naprawdę nie ma nic wspólnego z grą w piłkę. Owszem – można mieć pretensje do Krychowiaka, można, a wręcz wypadałoby zarzucić zbyt brutalną grę Góralskiemu, ale nie można krytykować Piątka, bo ten rozmawiając z byłymi kolegami z drużyny, na chwilę się roześmiał. Eksperci Polsatu Sport byli ponoć wspomnianym czynem napastnika Herthy Berlin mocno zniesmaczeni…
***
Oczywiście – zwycięstwo w Lidze Narodów już nam niemal uciekło. Niemal, bo matematyczna szansa jeszcze istnieje. Musimy ograć Holendrów, a Włosi muszą zostać pokonani przez Bośniaków. Które zdarzenie jest bardziej prawdopodobne? Na to pytanie należy odpowiedzieć sobie samemu.