FC Koeln sprawiło małą niespodziankę i pokonało w przedostatnim meczu 7. kolejki 1899 Hoffenheim 2:0. Prowadzenie gospodarzom dał Jajalo, któremu asystował Podolski. W drugiej połowie urodzony w Gliwicach chłopak sam wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik spotkania. W pierwszym składzie drużyn z Kolonii wyszedł Sławomir Peszko, a na ostatnie kilka minut na boisko wszedł Adam Matuszczyk.
Mimo że spotkanie rozgrywane było na RheinEnergie Stadion, to nie gospodarze byli faworytem starcia. „Wieśniaki” z Hoffenheim świetnie rozpoczęli sezon i po ostatnich dwóch przekonujących zwycięstwach znajdują się w czubie tabeli. W Kolonii sytuacja miała się zgoła inaczej. Drużyna, prowadzona przez Solbakkena, właściwie dopiero zaczęła wchodzić na właściwe tory i po sensacyjnym rozgromieniu Bayeru Leverkusen 4:1 w klubie wierzono, że najgorsze już minęło. Polskich kibiców mógł ucieszyć fakt, że w pierwszej jedenastce FC Koeln zadomowił się już na stałe Sławomir Peszko.

Obie drużyny rozpoczęły spokojnie. Zespoły skupiły się głównie na dobrej grze w defensywie, przez co piłka przede wszystkim gościła w środkowej strefie boiska. Pierwsza dobra okazja do zdobycia bramki pojawiła się po stronie gości. W 12. minucie do sytuacji strzeleckiej doszedł jeden z filarów Hoffenheim, Roberto Firmino, ale pomocnik główkował niecelnie. W kolejnych fragmentach gra nieco się zaostrzyła i sędzia Peter Sippel musiał ostudzić nieco piłkarzy obu drużyn. Najpierw na żółty kartonik zapracował Babel, a kilka chwil później identycznie ukarany został Sereno.
W 19. minucie niezłą szansę miał Sigurdsson, ale został zablokowany przez obrońców gospodarzy, a Koeln natychmiast przystąpiło do kontrataku, jak się później okazało, bardzo skutecznego. Przy piłce był Podolski, który dobrze dograł do Jajalo, a ten, ku uciesze miejscowych fanów, umieścił piłkę w siatce. Goście chcieli szybko odpowiedzieć, ale Mlapa był na pozycji spalonej. Tymczasem drużyna Peszki dążyła do powiększenia prowadzenia. Aktywny był Podolski, swoją szansę miał także Novaković, ale przed przerwą więcej goli już nie padło. Za to tuż przed końcem pierwszej połowy dał o sobie znać Peszko. Polak w swoim stylu wpadł w pole karne rywala, ale zatrzymał się na ścianie o nazwie Vorsah. Filigranowy pomocnik padł na ziemię i przez jakiś czas się nie podnosił, ale na szczęście po chwili wrócił do siebie.
Po zmianie stron pierwszą dobrą okazję, podobnie jak przed przerwą, wypracowali sobie goście. Ładnie uderzył Sigurdsson, ale piłka do bramki wpaść nie chciała. W odpowiedzi rywali postraszył Podolski, ale no właśnie postraszył, bo jego uderzenie było niecelne. Holger Stanislawski, widząc że jego zespół ma problemy z grą w ofensywie, postanowił dokonać zmian i w miejsce słabego dziś Mlapy wpuścił Obasiego, który parę minut później miał nawet okazję do wyrównania, ale nie trafił. Kolejną okazję dla Hoffenheim zmarnował natomiast Sigurdsson, który nie potrafił się dziś wstrzelić. Jak wiadomo, niewykorzystane akcje się mszczą i tym razem nie było inaczej. W 64. minucie drugiego gola zdobyli gospodarze. Kolejne już trafienie w tym sezonie zaliczył Podolski, a asystą popisał się Eichner.
Strata następnej bramki spowodowała, że pomocnika Kaisera zastąpił napastnik Musona. Chwilę później swoją obecność na boisku zaznaczył Babel, ale jego uderzenie odbiło się od jednego z obrońców. Solbakken chciał dowieść korzystny rezultat do końca i ściągnął z boiska Novakovicia, a w jego miejsce wprowadził Laniga, mającego uspokoić grę w środku pola. Na kwadrans przed końcem wreszcie doigrał się Compper, który otrzymał żółtą kartkę. Chwilę później na murawie zameldowało się dwóch nowych piłkarzy. W ekipie gości Schipplock zastąpił Firmino. A Solbakken dał zagrać w końcówce Matuszczykowi. Hoffenheim się nie poddawało i walczyło do końca choćby o honorowe trafienie, ale strzały Babela czy Obasiego nie znalazły drogi do bramki. Tymczasem plac gry opuścił Peszko, którego zmienił Clemens. W końcówce szansę na trzeciego gola miała jeszcze Kolonia, ale niecelnie uderzył Jajalo. Ale to nie było ważne, bo gospodarze i tak wygrali 2:0. Wydaje się, że Solbakken zażegnał już kryzys i teraz jego drużyna powinna powoli piąć się w górę tabeli.