Misja: oszukać przeznaczenie. FC Barcelona marzy o Lidze Mistrzów


By uratować ten sezon FC Barcelona musi sięgnąć po Ligę Mistrzów, która na papierze wydaje się poza zasięgiem

8 sierpnia 2020 Misja: oszukać przeznaczenie. FC Barcelona marzy o Lidze Mistrzów
barcauniversal.com

FC Barcelona jest o krok, aby pierwszy raz od sezonu 2007/2008 zakończyć sezon bez żadnego trofeum. Finiszująca kampania jest dla "Blaugrany" horrorem, który dla dobra wszystkich powinien jak najszybciej się zakończyć. Ostatnią nadzieją pozostaje ewentualne zwycięstwo w Lidze Mistrzów, która na zdrowy rozum wydaje się ślepą uliczką. Barcelona już się w niej znalazła, a nawet szczęśliwy triumf, do którego brakuje zaledwie czterech zwycięstw, nie pomoże się z niej wydostać.


Udostępnij na Udostępnij na

– „Barca” zawsze jest faworytem, w każdych rozgrywkach, również teraz w Lidze Mistrzów, a szczególnie, jeśli widzi się tego ducha zwycięstwa i chęć rywalizacji u naszych piłkarzy. To bardzo odpowiedni moment, aby ponownie pokazać talent i ambicję i to, co nasi zawodnicy potrafią robić, czyli dobrą grę w piłkę.

Słowa Josepa Marii Bartomeu wypowiedziane w wywiadzie dla „Mundo Deportivo” mówią jedno. W Katalonii albo mocno przejadą się na przekonaniu o własnych umiejętnościach, albo pokażą całemu światu, że nigdy nie można ich skreślać.

Tak zresztą wygląda cała otoczka dookoła klubu. Wszystko pięknie i ładnie poza tym, co prezentowane jest na boisku. A teraz to będzie najważniejsze, bo aby otrzymać bilet do Lizbony, pokonać trzeba Napoli, które broni jeszcze nie złożyło.

Liga Mistrzów traumą FC Barcelona

Droga do niebios krótka jak nigdy. Do wymarzonego triumfu uczestników tegorocznej fazy pucharowej Ligi Mistrzów dzieli łącznie pięć spotkań. Zawsze jest ich siedem. Wszystko przez brak meczów rewanżowych w ćwierćfinale oraz półfinale, które wraz z meczem finałowym rozegrane zostaną na terenie neutralnym w Portugalii. Sprint FC Barcelona rozpoczyna od zaległego spotkania rewanżowego z Napoli. Pierwszy mecz zakończył się dość szczęśliwym dla Barcelony remisem 1:1. Wynik korzystny, ale czy na tyle, aby już teraz planować pobyt w Lizbonie?

Wiara w Neapolu na przejście Barcelony rośnie. Nic dziwnego, w końcu powodów do optymistycznego myślenia nie brakuje. Historia pokazuje, że Barcelony w fazie pucharowej Ligi Mistrzów obawiać się nie warto. Tym bardziej że podopieczni Gennaro Gattuso mają w swoich szeregach kogoś, kto dobrze wie, jak smakuje historyczne wyeliminowanie Barcelony. To właśnie bramka Manolasa w 2018 roku kontynuowała fatalną serię Barcelony w Lidze Mistrzów.

Rok wcześniej bezsprzeczna porażka z Juventusem po historycznej remontadzie. W 2019 roku powtórka z Rzymu, czyli zaprzepaszczenie wysokiej przewagi uzyskanej na własnym boisku przeciwko Liverpoolowi. FC Barcelona do dziś nie potrafi pozbierać się po tamtych wydarzeniach, a przecież lata mijają. W meczu z Napoli będzie jej o tyle łatwiej, że na Camp Nou w Lidze Mistrzów nie przegrała do 2013 roku.

Klęski z Rzymu i Liverpoolu zostały głęboko zakorzenione w głowach zawodników Barcelony. Ten koszmar wraca przy każdym gorszym momencie w Champions League. Teraz, teoretycznie, powinno być łatwiej – prościej jest spiąć się na jedno spotkanie, tym bardziej że nie ma wyjazdów ani atutu własnego boiska. Jakub Kręcidło

Rzeczywistość jest brutalna

W Barcelonie pełna mobilizacja, aby wykonać ostatni zryw. Chaos w klubie ma z tym nie kolidować, bo przecież umiejętności piłkarskie powinny mówić same za siebie. Okazuje się, że jest zupełnie inaczej. FC Barcelona po restarcie rozgrywek nie utrzymała swojej przewagi nad Realem Madryt, który ostatecznie sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii. To podało w wątpliwość posadę Quique Setiena, który – mówiąc deiakatnie – w Barcelonie nie przekonuje nikogo. Stąd też mówiło się o zastępstwie tylko na Ligę Mistrzów, aby historyczną edycję Ligi Mistrzów potraktować jako zupełnie odrębny element sezonu po to, by następny zacząć od zera.

Jak się okazało, plotki w Hiszpanii pozostały tylko plotkami. W Barcelonie doszli do konsensusu, by wspólnie zjednoczyć się na ostateczne starcie. Ważne okazały się słowa Leo Messiego, który w krytyczny sposób opowiadał się o Barcelonie w końcówce ligowego sezonu.

W ostatnich dniach doszło do autokrytyki i myślę, że to pomogło w odnowieniu energii na Ligę Mistrzów w tym wyjątkowym, historycznym formacie, w tak nietypowym sezonie, z przerwami i ligą rozgrywaną na dwie tury. Jestem zadowolony z autokrytyki ze strony graczy i trenerów oraz całego klubu – dodaje w rozmowie prezes Josep Maria Bartomeu.

To daje powody do optymizmu sympatykom Barcelony, ale tych do niepokoju nawet przed meczem z Napoli jest też co niemiara. Przejście ekipy Piotra Zielińskiego oraz Arkadiusza Milika jest dla „Dumy Katalonii” obowiązkiem, lecz schody zaczną się dopiero w Lizbonie. Na Barcelonę czekać będzie prawdopodobnie Bayern Monachium, który na ten moment wskazywany jest jako faworyt Ligi Mistrzów. Wyeliminowanie „Bawarczyków” wydaje się poza zasięgiem Barcelony. Los jej nie sprzyja, bo droga do finału łatwa nie jest. Aby w nim się znaleźć, pokonać będzie trzeba mistrzów najlepszych lig w Europie, czyli to, co FC Barcelona zrobiła w 2015 roku, idąc pewnie po ostatni triumf w Lidze Mistrzów.

Problemy kadrowe FC Barcelona

W sobotę z powodu absencji w drużynie Barcelony nie zagra dwóch podstawowych pomocników – Sergio Busquets oraz Arturo Vidal. Do tego dochodzi wracający dopiero po kontuzji Frenkie de Jong. Obok niego wystąpić ma Ivan Rakitić. Jeden z nich przejmie rolę Busquetsa, bez którego FC Barcelona dawno nie rozgrywała meczu o najwyższą stawkę. Presja na zawodniku grającym na pozycji numer „6” w Barcelonie jest zawsze. Okazji do testowania nie było za dużo, choć w tym sezonie Chorwat miał szansę grać tuż przed obrońcami. Trzecim wyborem będzie ktoś z dwójki Puig – Roberto.

Gdyby „Barca” grała z Bayernem, brak Sergio Busquetsa mógłby być problemem. Ale jej najbliższym rywalem jest Napoli. Z nim środek pola w składzie Rakitić – Sergi Roberto – de Jong powinien poradzić sobie bez większych problemów. Dla „Barcy” awans do ćwierćfinału to obowiązek. Schody zaczną się później. Jakub Kręcidło

Kłopotów Barcelony nie koniec. Do dyspozycji trenera w ostatniej chwili wracają Francuzi Clement Lenglet oraz Antoine Griezmann. Obaj są ważnymi zawodnikami w drużynie. To przecież były napastnik Atletico Madryt zdobył kluczową bramkę w Neapolu, dającą Barcelonie mimo wszystko korzystny rezultat.

Na wakacyjny turniej, jakim można nazwać tegoroczną fazę pucharową Ligi Mistrzów, wrócić nie zdołał Ousmane Dembele. Francuz po ponadpółrocznej przerwie dopiero wchodzi na pełne obroty. Szansę na grę w kolejnych spotkaniach ma, ale to zależeć będzie od dyspozycji kolegów drużyny. To oni mogą mu ją podarować, przechodząc do dalszych faz rozgrywek.

Gdzie upatrywać szans?

Zdaje się, że największą nadzieją dla FC Barcelona jest tegoroczny format fazy pucharowej, która przez pandemię wygląda tak, a nie inaczej. Zyskać na tym może najbardziej „Blaugrana”, która niejednokrotnie „popisywała się” dyspozycją w wyjazdowych spotkaniach fazy pucharowej LM. Jeśli Barcelonie uda się wyeliminować Napoli, ta będzie zaledwie dwa spotkania od meczu finałowego. Taki format może gwarantować więcej niespodziewanych rozstrzygnięć. A w obecnej sytuacji takim może być triumf Barcelony, która jak nigdy wcześniej nie była tak szybko spisywana na straty.

A przecież nic w tym dziwnego. Kończący się sezon był w wykonaniu Barcelony bardzo kiepski. Światełkiem w tunelu był ostatni mecz ligowy przeciwko Deportivo Alaves. Z drużyny zeszło ciśnienie, a na boisku w końcu dostrzegliśmy zabawę w wykonaniu piłkarzy Barcelony. Ze znakomitej strony pokazał się chociażby Riqui Puig, dwukrotnie asystujący w meczu. To po tamtym starciu Messi wyszedł przed kamerę i powiedział, że taka postawa całej drużyny daje nadzieję na udaną Ligę Mistrzów.

Bez wątpienia główną nadzieją jest właśnie kapitan „Blaugrany”. Argentyńczyk marzy, by po raz piąty sięgnąć po Ligę Mistrzów. Nic dziwnego, lata lecą, a ostatni raz Messi podnosił to trofeum pięć lat temu w Berlinie. W ostatnich latach trudno o jednego zdecydowanego faworyta w tych rozgrywkach, nie inaczej jest w tym roku. Wszystko przez okoliczności, różnice w rytmie meczowych drużyn, które niejednakowo kończyły sezon, czy brak meczów rewanżowych.

Rok temu było zupełnie inaczej. FC Barcelona jechała jak po swoje, by tuż przed metą ponownie przypomnieć sobie o koszmarach sprzed lat. Teraz Liga Mistrzów jest marzeniem, a nie celem. Wydaje się, że presja nie jest ta sama, a łatwiej jest zaskoczyć, niż ulec wysokim oczekiwaniom. Pierwszy raz od dawna „Duma Katalonii” znajduje się w sytuacji, kiedy może, a nie musi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze