FC Barcelona jako bohater tragiczny – ku zbliżającej się katastrofie


Coraz dalej od mistrzostwa, coraz bliżej upadku. FC Barcelona robi wszystko, aby pójść w ślady AC Milan

5 lipca 2020 FC Barcelona jako bohater tragiczny – ku zbliżającej się katastrofie
tellerreport.com

Kumulacja obecnych problemów FC Barcelona mimowolnie sprowadza klub ku dołowi. Odjeżdżające mistrzostwo kraju, rozłam w szatni, którego dość ma sam kapitan. Powszechny bałagan dotykający niemal wszystkie sektory klubu staje się jego bolączką. Kończący się sezon można powoli spisywać na straty. Porażka na każdym froncie może rozpocząć wieloletnią rewolucję w Katalonii bądź pogrążyć Barcelonę na dobre.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzy remisy w czterech ostatnich spotkaniach. Straty punktów z Sevillą, Vigo oraz Atletico zostawiły Barcelonę w tyle za pędzącymi po trofeum „Królewskimi”. Na nic okazał się dobry restart rozgrywek piłkarzy FC Barcelona, którzy w kluczowych momentach wypuścili ogromną szansę na trzecie z rzędu mistrzostwo Hiszpanii. Powód, a raczej powody? Ich nie brakuje, a przedstawiają się one następująco.

Quique Setien – bezradny ogrodnik

Pierwszy maluje się bez żadnych kontrowersji. Jest nim zapowiadany zbawiciel zapomnianego stylu FC Barcelona, następca krytykowanego Ernesto Valverde. Wielbiciel futbolu wyznawanego przez Johana Cruyffa, idący drogą Pepa Guardioli. Wszystko wskazuje na to, że jej koniec jest bliski. Co gorsze, o szczęśliwym zakończeniu w Katalonii nie myśli już nikt. Okazać się nim może zwolnienie Setiena, zatrudnienie Xaviego oraz masa innych ruchów mająca przywrócić w klubie normalność.

Klub dąży donikąd, podobnie jak jego trener, w nieprzemyślany sposób próbujący przywrócić efektowny futbol w Barcelonie. Zadanie o tyle trudne, gdy do dyspozycji masz o wiele większy ogródek niż ten w Realu Betis. Quique Setien wygląda na zagubionego, lecz dalej chcącego brnąć w jedno i to samo, niezależnie od końcowego efektu. Opinie przeciwników trenera zdają się teraz pokrywać – brak planu B to coś, co szybko wyróżni Barcelonę na tle innych. W negatywnym tego słowa znaczeniu.

61-letni trener Barcelony dostał nowy zespół w spadku po kimś, kto w zupełnie inny sposób wycisnął z upadającej legendy niemal wszystko. Zastał drużynę bez zmian, w trudnej sytuacji klubowej oraz kadrowej. To zadanie przerasta Setiena, którego asystent Eder Sarabia zdaje się mieć więcej do powiedzenia, pokazując, że uczeń przewyższa swojego mistrza. Doświadczenie, jakim pochwalić się może Setien, jest znikome. Na pewno nie jest też wystarczające, aby poukładać zapatrzoną w siebie szatnię Barcelony. Ostatnie dwa katorżnicze lata z Valverde poniekąd zabiły w piłkarzach futbol, którego weterani uczą się od nowa – wraz z ich trenerem.

Wyniki lepsze niż gra Barcelony

Fakty są takie, że FC Barcelona po wznowieniu rozgrywek jest od sześciu spotkań niepokonana. A za sobą ma mecze, które w ubiegłych sezonach niejednokrotnie potrafiła przegrać. Nie jest to spowodowane wielką piłką prezentowaną przez „Dumę Katalonii”. Piłkarze wrócili po przerwie głodni gry, zjednoczeni w jednym celu. Jako liderzy mieli wszystko w swoich rękach, co zaprzepaścili już w trzecim spotkaniu w Sewilii. Kolejne dwie straty punktów rozszarpały klub od środka. To wszystko musi boleć podwójnie, kiedy w pierwszych spotkaniach było naprawdę widać zaangażowanie oraz jedność, co teraz wygasło. Napędzać maszynę miał Leo Messi – tak jak ma to w swoim zwyczaju. Nic się nie zmieniło oprócz faktu, że sam Argentyńczyk już nie wystarcza.

A co jeśli wszyscy mamy za wysokie oczekiwania względem tego klubu? Spójrzmy na projekt sportowy FC Barcelona. Jego po prostu nie ma, bo powiedzenie, że stoi na niskim poziomie, byłoby poniekąd komplementem w stronę prezydenta Josepa Marii Bartomeu. Kibice hiszpańskiego giganta muszą się powoli cieszyć małymi rzeczami, które koniec końców o niczym nie świadczą. Coś, co ostatnio może powodować uśmiech na twarzach fanów Barcelony, to chociażby 700. bramka Leo Messiego strzelona „panenką” z rzutu karnego. Czymś nieco istotniejszym jest postawa Riquiego Puiga, który szturmem wkradł się do pierwszej jedenastki drużyny. Postawa 20-letniej perły La Masii musi cieszyć, choć jak wszystko inne przykrywa realne problemy klubu.

Ofensywny styl gry, ale bramek brak? Jeszcze do niedawna Barcelona mogła pochwalić się serią czystych kont. Teraz do nieudolnej gry ofensywnej doliczyć trzeba ponowne kuriozum w wykonaniu defensywy Barcelony, która znowu wygląda na przedziurawioną. Mimo to bardziej martwić musi niemoc i bezradność w grze ofensywnej. Trudno przypomnieć sobie czasy, kiedy Barcelona grała tak bardzo bez pomysłu, schematów i planu na dane spotkanie. Brak składnych akcji, przyspieszenia w odpowiednim momencie. Gra Barcelony jest rodem z podwórka.

FC Barcelona – kolesiostwo w szatni

Wielka barcelońska gwardia tak łatwo pozycji nie odda. Z nią zmierzyć się musi kolejny szkoleniowiec, który niezależnie od wyników na końcu i tak przegra. Razem z całym klubem, który mimo wiedzy i świadomości o zbliżających się szarych latach nie uniknie przepowiedzianego losu. Takim dla prawie połowy zawodników Barcelony, mających ponad 30 lat, jest zbliżający się koniec gry w jej barwach, który w wielu przypadkach oznaczać też będzie koniec kariery. Pewne jest, że legendy klubu myślą o nim, chcą dla swojej ukochanej jak najlepiej. Koniec końców każdy pomyśli o sobie, podpierany decyzją otoczenia, menadżerów i rodziny uzna, że trzeba wycisnąć najwięcej, jak się da. Po co zmieniać miejsce, w którym odpowiada ci wszystko? Pieniądze, wielkość marki klubu, miasto i dostatek trofeów, do których jak zwykle poprowadzi najzdolniejszy w klasie Leo Messi.

W Barcelonie rozpoczyna się wypychanie piłkarzy, które nie od dziś dostrzegamy w rodzimej ekstraklasie. Niewiarygodne jest, że w tym przypadku rozmawiamy o (jeszcze) jednej z najlepszych drużyn świata. Zasłużeni piłkarze mający ogromny staż w klubie nie mogą zostać źle potraktowani, a to rodzi masę kłopotów. Nie pomagają młodzi, którzy dołączając do ich świata, pochodzą z zupełnie innego, tak niepasującego do realiów FC Barcelona.

Każdy nowy trener Barcelony zmierzyć się musi z odgórną strukturą, hierarchią, której zaburzenie zrujnować może cała układankę. Czemu tak późno było nam dane na dobre doświadczyć talent Puiga? Presja w klubie jest ogromna, a postawienie na wychowanka – w przypadku porażki – kosztem doświadczonego zawodnika może spowodować piekło.

Quique Setien nie szczypie się w język, a jego wypowiedzi są dość jednoznaczne. Nietrudno jest odnieść wrażenie, że nie zobaczymy 61-latka w przyszłym sezonie na ławce trenerskiej „Blaugrany”. – Jeśli wystawię czterech wychowanków i przegramy, zwolnią mnie – tak o swojej niełatwej pracy opowiedział dla dziennika „Ara” Quique Setien.

Absurd goni absurd

Pełne 90 minut na boisku rozgrywa fatalnie wyglądający Luis Suarez, choć do dyspozycji trenera jest Martin Braithwaite, Ansu Fati czy kupiony za 120 milionów euro Antoine Griezmann. – Suarez jest zawodnikiem, który musi być na boisku. Mamy do niego zaufanie – tak na konferencji wypowiada się trener FC Barcelona. Karuzela kręci się dalej, a tak można w nieskończoność. Dopóki ktoś sam nie powie stop, nic się nie zmieni.

Trudniej jest wytłumaczyć jedynie wymianę piłkarzy na linii Barcelona – Turyn. Do Włoch powędrował Arthur w zamian za o siedem lat starszego Pjanicia. Ruch spinający budżet, bo niemożliwe jest wmówić komuś, że 30-letni Bośniak będzie lekarstwem na wszystko, co złe w Barcelonie. Brazylijczyk ściągnięty zaledwie dwa lata temu nie przekonywał, choć okazji i czasu na to nie miał wiele. Zdaje się, że przed nim w kolejce do odejścia z klubu powinno znaleźć się wielu innych zawodników, lecz transakcja z żadnym z nich nie miała prawa opiewać na kwotę potrzebną do zamknięcia ksiąg.

Wszystko kosztem zgodności papierów. „Mes que un club” idzie w zapomnienie. Wypchnięty z klubu został 23-latek, który jeszcze niedawno szykowany był jako wieloletni następca Xaviego. Masa problemów pozaboiskowych – jak to z Brazylijczykami bywa – mogła pomóc w decyzji, która mimo to wydaje się niezrozumiała.

„Przyszłość jest niepewna, a koniec zawsze bliski”

Trudno o spokój w klubie, kiedy każdego nowego dnia w Barcelonę uderza nowa plotka rodząca kolejne problemy. Rodzina mistrza świata uderzająca w trenera w social mediach. Plotki o Messim odmawiającym przedłużenia kontraktu. W Barcelonie dawno nie było tak źle wokół sportu, a przecież i na boisku drużyna wygląda równie kompromitująco.

W takim momencie trudno jest o optymistyczną przyszłość na Camp Nou, które nadal zasypywane jest rezerwowymi gwiazdami, zamiast finalnie zostać zmodernizowane. Wstępne deklaracje dotyczące nowego stadionu mówiły, że prace odbywać się będą w latach 2017–2021. W 2019 roku doszło do znaczących zmian. Modernizacje na legendarnym obiekcie miały się rozpocząć w maju 2020 roku, a skończyć trzy lata później. Wiemy już, że takie do dziś nie mają miejsca. Koszt całej operacji opiewać miał na 600 milionów euro. Powiększenie Camp Nou do 105 tysięcy miejsc oraz unowocześnienie go jest przekładane z roku na rok. Cały projekt to nadal tylko wizja, która jest już wdrażana na Santiago Bernabeu.

Rywale uciekają Barcelonie na wszystkich płaszczyznach, a nadrobić to – idąc pod prąd – będzie bardzo trudno. W tym wszystkim już nie pomogą Leo Messi, Luis Suarez, Gerard Pique czy Sergio Busquets. Nowa, malująca się ciemnymi barwami przyszłość w Barcelonie może się okazać okrutna. Sympatycy klubu nadzieje mogą pokładać w przyszłorocznych wyborach, które mimo to nie rozwiążą wszystkich kwestii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze