Faworyzowana Francja ze sporym problemem?


Czy wielokulturowość będzie w przypadku Francuzów zagrożeniem?

9 czerwca 2016 Faworyzowana Francja ze sporym problemem?

Według większości obserwatorów, Francja wydaje się głównym faworytem do triumfu w zbliżającym się Euro. Naturalnie, mistrzostwo jest też celem samych gospodarzy, w osiągnięciu którego przeszkodzić im mogą rywale i… wielokulturowość francuskiej reprezentacji? Przyjrzyjmy się temu zjawisku trochę dokładniej.


Udostępnij na Udostępnij na

Problem czy nie?

Czy wielokulturowość w tak małej społeczności, jaką jest drużyna piłkarska, może mieć negatywne skutki? Na pierwszy rzut oka odpowiedzielibyśmy, że nie. Ileż jest klubów piłkarskich, w których aż roi się od przybyszów z różnych krajów. Nawet w naszej ekstraklasie grali zawodnicy z niemal wszystkich kontynentów, jakże odbiegających kulturowo od Europy.

Jednakże, reprezentacja kraju to coś zupełnie innego. W klubie zawodnicy grają na ogół dla sławy i pieniędzy, w drużynie narodowej – dla czegoś więcej. Możliwość biegania z godłem na piersi jest dla większości piłkarzy największym wyróżnieniem i honorem, co tworzy w zespole prawdziwego ducha jedności i poświęcenia.

fot. Franceinfo.fr

Problem ze wspomnianym duchem może mieć drużyna gospodarzy Euro. Do Francji już od dawna zjeżdżają się ludzie z całego świata. Często na stałe, często w poszukiwaniu lepszego życia. Nie inaczej jest dzisiaj i to nie tylko w kontekście kraju, ale także piłki nożnej. Wielu zawodników powołanych przez Didiera Deschampsa nie pochodzi z Francji. Dość wspomnieć, że największa gwiazda „Les Bleus” – Paul Pogba – ma korzenie gwinejskie.

Jeśli problem, to jak duży?

W naszych rozważaniach trzeba zastanowić się, czy wielokulturowość jest we francuskiej drużynie narodowej czymś nowym? Chyba nie. Wspomnieć wystarczy osobę Zinedine’a Zidane’a, który z pochodzenia jest Algierczykiem. Z „Zizou” w składzie „Les Bleus” świętowali przecież mistrzostwo świata i Europy, a skład nie grzeszył jednolitością kulturową.

Czasy, kiedy kapitanem „Trójkolorowych” był Deschamps, obfitowały w sukcesy. Ale czy zawsze było kolorowo? Przywołać tutaj można książkę Raymonda Domenecha „Straszliwie sam. Mój dziennik”. Za jego kadencji, w 2006 roku, Francuzi zdobyli wicemistrzostwo świata (jeszcze z Zidane’m w składzie), lecz w ojczyźnie bardziej odebrano to w kategorii porażki niż sukcesu. Po czterech latach zaś przyszedł mundial w RPA, o którym cała Francja chciałaby jak najszybciej zapomnieć.

Jestem w szoku! Czego jeszcze chcą prócz ogromnych pieniędzy, które zarabiają? Robić zakupy, nie płacąc za nie? Wrzucać do koszyka, co się im podoba, za darmo? Dzwonić bez limitu? Jakże się odkleili od rzeczywistości. Czasem mi wstyd, kiedy ich słyszę. Wstyd mi nawet, że pośród nich jestem. Raymond Domenech

To właśnie wtedy znać o sobie dał problem wielokulturowości. „Les Bleus” nie byli wtedy drużyną, a bardziej grupą gwiazdeczek piłkarskiego świata. Przez brak ścisłego związania z reprezentowanym krajem, zabrakło zespołowi charakteru i skłonności do poświęceń. Sam Domenech wspomina, że była to bardziej zgraja egocentryków i zdemoralizowanych przez pieniądze głupków niż prawdziwy zespół. Wniosek nasuwa się sam: poczucie wspólnoty bywa kluczowe w drodze po międzynarodowy sukces.

Czy Francja sprosta wyzwaniu?

To, jak gospodarze mistrzostw Europy zakończą ten turniej, zależy tylko od nich samych. Niewątpliwymi faworytami są, ale sukces zapewni im nie tylko piłkarska jakość, lecz także poczucie głodu… głodu zrobienia czegoś dla swojej ojczyzny, nie tylko dla samych siebie. I to jest zadanie dla Didiera Deschampsa. Czy były kapitan „Trójkolorowych” zdołał stworzyć kolektyw, który będzie w stanie odnieść sukces? Zobaczymy.

[interaction id=”5759a0dafc11715952771d5e”]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze