Fabio i inni


Po mistrzostwach świata w Niemczech uznano go nie tylko najlepszym obrońcą globu, ale również jednym z najlepszych defensorów w historii futbolu. Dziś jednak Fabio Cannvaro daleki jest do formy z niemieckiego mundialu.


Udostępnij na Udostępnij na

Na MŚ`06 Fabio rozgrywał turniej życia. – Był niesamowity. Choć to nieprawdopodobne, to jednak w całym turnieju nie popełnił ani jednego błędu!– nie mógł się nachwalić podopiecznego, ówczesny trener Włochów, Marcello Lippi. 34- letni Neapolitańczyk jak nikt inny w zespole Squadra Azzurra przyczynił się do czwartego w historii Pucharu Świata dla Italii. W kraju kibice wywyższali go ponad niebiosa, nazywając „murem berlińskim” bądź „ścianą płaczu”, oraz uważając za najlepszego włoskiego środkowego obrońcę od czasów Gaetano Scirei i Franco Baresiego. W rankingu najlepszych piłkarzy MŚ musiał uznać wyższość jedynie Zinedine`a Zidane`a. Sam zgarnął za to tytuł piłkarza roku 2006 wg „World Soccer”, „France Football” oraz FIFA. Dobre dni dla Cannvaro minęły jednak wraz z przenosinami do Realu Madryt.

Obrońca jak każdy inny

Mało któremu przybyszowi z Półwyspu Apenińskiego udało się zrobić karierę w Hiszpanii. Powody były różne: inne tempo, styl gry, mniejsze przywiązanie do taktyki niż w Serie A. W ostatnim czasie w zasadzie tylko Enzo Maresca zrobił w La Liga jako taką karierę, reszta Włochów szybko zmuszona była wracać do ojczyzny. Cannavaro miał nadzieję, że nie podzieli losu wielu swoich rodaków. Na swoje nieszczęście, jednak podzielił.

Mistrz świata kosztował Real Madryt 20 mln euro. Miał być lekiem na całe zło Królewskich, którzy nawet w latach wielkich triumfów w Lidze Mistrzów czy Primera Division mieli olbrzymie kłopoty z defensywą. Cannavaro dostroił się jednak do miernego poziomu swoich poprzedników w obronie klubu z Santiago Bernabeu. Długo jednak nie mógł się pogodzić z faktem, że nie jest już piłkarzem jakiego wszyscy pamiętają z Niemczech.

Najpierw swoje kłopoty tłumaczył problemami z aklimatyzacją. Potem brakiem odpowiedniej koncentracji, aż w końcu zmęczeniem i brakiem kondycji. W końcu jednak wyznał, że prędko nie wróci do formy z 2006 r.- Tamten rok był dla mnie fenomenalny. Zdobyłem z Juventusem Turyn mistrzostwo Włoch, zaś z reprezentacją mistrzostwo świata. Spadł na mnie również deszcz nagród. Dlatego od tego momentu już zawsze byłem na cenzurowanym. Wiem, że rozegrałem parę słabych, a nawet bardzo słabych spotkań– przyznał na początku roku. Gdy jednak dalej zawodził zamiast zachwycać, nie wytrzymał i wyznał, że poważnie myśli o odejściu z Realu. – Pod koniec sezonu zasiądę do rozmów z działaczami i razem zastanowimy się nad moją przyszłością– powiedział. Pierwszy swoje zainteresowanie jego osobą wyraził poprzedni klub, a więc Juventus Turyn. – Mam dług wobec kibiców na Stadio Delle Alppi i chcę go spłacić– odpowiadał na pytania na temat powrotu do Starej Damy.

Później po Cannavaro zgłosił się kolejny jego były zespół, tym razem SC Napoli, w którym zaczynał swoją piłkarską karierę. Wielka kampania ludzi związanych z Realem, a nawet tych z nim niezwiązanych (choćby szkoleniowiec Getafe, Bernd Schuster, który jednak od przyszłego sezonu może być nowym trenerem Królewskich) sprawiła, że Włoch postanowił zostać w stolicy Hiszpanii do końca kontraktu, a więc do 2008 r. – Jestem szczęśliwy w Madrycie. Nie znam planów klubu wobec mnie, ale zostanę tu do 2008 r., a potem wrócę do Napoli. A jeśli będzie ono grało w Serie A, tym lepiej– przyznał w marcu. Obiecał również lepszą postawę niż w dotychczasowych spotkaniach. – Nigdy w mojej karierze nie popełniłem tylu błędów co w tym sezonie. Ale wrócę do dobrej formy. Ciężko nad tym pracuje– wyznał. Kibice Los Galcticos trzymają więc Włocha za słowo.

Syndrom pomundialowy

Jednak nie tylko Cannavaro ma problem z powrotem do formy z mundialu. Wielu innych bohaterów z MŚ również w sezonie 2006/2007 gra poniżej oczekiwań. W zespole mistrzów świata, podobny problem co Fabio ma jego imiennik, Fabio Grosso. Znakomity turniej w Niemczech sprawił, że obrońca Palermo przeniósł się do Interu Mediolan, który wyłożył za niego 5,5 mln euro. 30- letni defensor stawiany od MŚ w jednym z rzędzie z takim piłkarzami jak Giacinto Facchetti, Antonio Cabrini i Paolo Maldini, miał sprawić, że lewa strona obrony Nerrazzurich wreszcie będzie straszyć, a nie rozśmieszać rywali. Od lat bowiem Inter nie może doczekać wielkiego lewego obrońcy. – Przyszedłem do Mediolanu w jednym celu- tworzyć nową historię tego klubu– zapowiadał Grosso przed rozpoczęciem sezonu. Historię tworzył, owszem, ale Maxwell, który zastąpił go na lewej stronie defensywy mistrzów Włochów. Grosso bowiem zupełnie nie mógł wkomponować się do nowego zespołu. W dodatku zadanie utrudniały mu liczne kontuzje. W październiku naderwał mięsień lewego uda, w grudniu uraz mu się odnowił. W efekcie nie może czuć się w pełni usatysfakcjonowany kończącym się powoli sezonem i na pewno nie zalicza się do głównych architektów 15-ego w historii Interu, mistrzostwa kraju.

Są jednak i tacy, którzy marzą o tym być na miejscu Cannavaro i Grosso. Oni, choć sezonu 2006/2007 do udanych zaliczyć nie mogą, przynajmniej grali, podczas gdy z powodu kontuzji sezon przedwcześnie musiał zakończyć Thierry Henry. W poprzednim sezonie napastnik Arsenalu rozegrał ponad 60 meczów, do Londynu wrócił strasznie zmęczony mundialem. W związku z tym dostał od Arsene`a Wenger`a dłuższy urlop niż reszta Kanonierów, ale i to nie wystarczyło. Eksploatowany ponad miarę organizm Henry`ego nie wytrzymał. W efekcie sezon zakończył się dla niego już w marcu, na 17 spotkaniach i 10 golach w Premiership. Wenger winą za taki stan rzeczy wini selekcjonera reprezentacji Francji, Raymonda Domenecha. – Henry był źle traktowany przez Domenecha. Dostał ode mnie 14 dni urlopu więcej niż inni, a zamiast odpoczywać musiał zagrać w spotkaniu reprezentacji Francji. Czy musiał, jeśli był to mecz towarzyski? Z pewnością nie. Domenech wyraźnie o niego nie dbał- ostro krytykował selekcjonera Les Blues. Napastnik Arsenalu jednak nie ma pretensji do Domenecha, uważając, że wszystkiemu winny jest terminarz. – Piłkarze to nie roboty. A kontuzja to nie efekt mojego wieku, ale napiętego terminarzu. Tych spotkań jest po prostu za dużo!– przyznał. Uraz, który sprawił, że Henry już w marcu zakończył sezon to kontuzja pachwiny mięśnia brzucha, której napastnik The Gunners nabawił się w rewanżowym spotkaniu 1/8 finału LM z PSV Eindchoven. – Nie przywykłem do takich kontuzji, stąd nie mogę się z tym pogodzić– przyznał wówczas ze smutkiem. Dodaje jednak, że sezon 2007/2008 będzie dla niego zupełnie inny: – Wrócę do gry zdrowy i świeży. I wierzę, że znów będę błyszczał.

Problemy ma również najlepszy młody piłkarz MŚ`06 wg FIFA, Lukas Podolski. Poldi, od momentu transferu do Bayernu Monachium (kosztował Bawarczyków 11,7 mln euro) ma pod górkę. Już na początku sezonu, szkoleniowiec mistrzów Niemiec, Felix Magach oświadczył, że urodzony w Gliwicach napastnik nie będzie miał pewnego miejsca w składzie. I długo trzymał w rezerwie byłego gracza FC Koeln. – Nie sądziłem, że początki w Monachium będą dla mnie tak ciężkie– przyznawał. I kiedy już wydawało się, że w październiku wreszcie wrócił do dobrej formy, przytrafiła mu się kontuzja kostki. Jesień w wykonaniu Poldiego była więc zupełnie nieudana, wiosna zdawała się być za to dużo lepsza. Ale znów swoje zrobiło zdrowie. W czwartek, Podolski nabawił się kontuzji kolana, która eliminuje go z gry już do końca sezonu. Debiutancki sezon w Bayernie nie był więc dla niego taki jak sobie wymarzył. W Bundeslidze zdobył zaledwie cztery gole, choć kto wie, czy gdyby nie urazy, prezentowałby się znacznie lepiej.

Równie trudny sezon, co Poldi, ma jego kolega z Bayernu i reprezentacji Niemiec, Bastion Schweinsteiger. – Mamy młody i zdolny zespół. Przyszłość należy do nas– zapowiadał, po zakończeniu MŚ Basti- Fantasti. Prawy pomocnik Bawarczyków nie gra jednak póki co tak jak obiecywał. – Schweinsteiger musi zapomnieć o mundialu. Tylko w ten sposób wróci do formy. Bo on, wciąż żyje MŚ. A przecież ten turniej już dawno się skończył– krytykował go niedawno, menedżer Bayernu, Uli Hoeness. Innym czynnikiem wpływającym na formę Bastiana są problemy sercowe. Niedawno rozstał się z dziewczyną i to właśnie, zdaniem wtajemniczonych, sprawia, że nie może w pełni skoncentrować się na grze. W tym sezonie jednak nie będzie mu już chyba dane udowodnić, że nie żyje niemieckim mundialem i zapomniał o narzeczonej, bowiem ma problemy z kolanami. A te są spowodowane…infekcją, która jest efektem pogryzienia przez kleszcza dwa lata temu.

Powyższe przypadki są kolejnym dowodem na to, jak trudny dla gwiazd MŚ jest sezon tuż po mundialu. Nie ma recepty na to, by wrócić do formy z tamtego okresu, ale w każdym z w/w piłkarzy drzemie tak duży potencjał, że prędzej czy później powinni wrócić do dyspozycji z niemieckiego mundialu. A może do jeszcze lepszej?

Najnowsze