Everton remisuje w końcówce z Wigan


Po niezwykle emocjonującym spotkaniu Everton jedynie zremisował z Wigan. Na DW Stadium gospodarze zaprezentowali się bardzo dobrze w potyczce z wyżej notowanym rywalem, który dwukrotnie gonił wynik. I dwukrotnie skutecznie. Rezultat 2:2 raczej cieszy „The Latics”, ponieważ „The Toffees” mieli więcej sytuacji do zdobycia bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

Everton rozpoczął tegoroczne rozgrywki wyśmienicie. Po sześciu kolejkach zajmował 2. miejsce ze stratą trzech punktów do lidera Premier League – Chelsea. Podopieczni Roberto Martineza znajdują się w dolnej części tabeli. W tym sezonie zgromadzili jedynie cztery punkty. Z pewnością mogliśmy liczyć na widowiskową potyczkę, skoro na boisku są „The Toffees”, którzy przyzwyczaili do tego kibiców ligi angielskiej.

Al Habsi (z prawej) wielokrotnie uratował swoją drużynę przed stratą bramki
Al Habsi (z prawej) wielokrotnie uratował swoją drużynę przed stratą bramki (fot. SkySports.com)

Pierwsze minuty zapowiadały bardzo siłową walkę w środku pola, co pokazywało, że gospodarze nie zamierzali tanio sprzedać skóry. W 6. minucie ciekawym podaniem popisał się niezawodny w tym sezonie Fellaini, jednak jego dośrodkowanie z lewej strony pola karnego nie znalazło adresata. Po drugiej stronie barykady od początku dobrze prezentował się Di Santo, który jednym z zagrań świetnie uruchomił Kone’go. Gdyby tylko lepiej się zachował, to mógłby otworzyć wynik.

1:0 dla Wigan! Znakomite rozpoczęcie meczu. W 10. minucie przywołany wcześniej Kone głową pokonał Howarda po idealnym zagraniu Maloneya. Ależ spotkanie! Już minutę później doszło do wyrównania. Tym razem głową bramkę zdobył Jelavić, którego dość przypadkowym dograniem obsłużył Pienaar. Al Habsi był bez szans.

Z pewnością nie można było narzekać na tempo meczu, ponieważ obydwie drużyny ostro napierały na bramki przeciwników. Gospodarze nie zamierzali cierpliwie czekać na Everton w pobliżu swojego pola karnego, lecz stosowali wysoki pressing i to oni przeważali w pierwszym kwadransie. „The Toffees” próbowali przejąć inicjatywę. Po jednej z ich akcji w nieprzepisowy sposób Maloney powstrzymywał Bainesa, za co otrzymał żółtą kartkę. Kilka chwil później na strzał z dystansu zdecydował się Mirallas, jednakże próba byłego gracza Olympiakosu nie znalazła swojego finału w siatce bramki strzeżonej przez Al Habsiego. Piłka minimalnie minęła lewy słupek.

2:1 dla gospodarzy! Ponownie Kone świetnie zachował się w polu karnym. Zgubił Heitingę i wspaniale zagrał do Di Santo. Ten bez zastanowienia potężnie uderzył i ponownie Howard był bez szans. Trzeba również wspomnieć, iż strzelec bramki chwilę wcześniej doskonale przeczytał grę i odebrał piłkę zagrywaną przez Fellainiego.

Podopieczni Martineza nie ustawali w atakach i ponownie w dogodnej sytuacji znalazł się Argentyńczyk. Tym razem amerykański bramkarz popisał się udaną interwencją. W kolejnej akcji Howard czysto wszedł wślizgiem, dzięki czemu zażegnał zagrożenie pod własną bramką. Na jego błąd czyhał Di Santo. Jednak „The Toffees” nie składali broni i w 30. minucie mogli doprowadzić do wyrównania. Po uderzeniu Osmana futbolówka odbiła się od interweniującego Caldwella, a piłkę na rzut rożny instynktownie sparował Al Habsi. Pięć minut później po drugiej stronie boiska widowiskowym szczupakiem podczas wybicia piłki popisał się Jagielka, choć wydaje się, że Howard nie miałby większych problemów z przechwyceniem tego dośrodkowania. Pod koniec pierwszej części spotkania Mirallas znów postanowił sprawdzić umiejętności arabskiego golkipera, który z tego starcia wyszedł dosłownie obronną ręką. Gospodarzom sprzyjało też szczęście. Po efektownym wejściu Bainesa w pole karne przeciwników piłka uderzyła w słupek. Będący w idealnym miejscu, by dobić futbolówkę do pustej bramki, Belg najwyraźniej na chwilę przysnął.

Baines doprowadził do wyrównania z rzutu karnego
Baines doprowadził do wyrównania z rzutu karnego (fot. Skysports.com)

Po przerwie defensywa Wigan miała bardzo dużo pracy, gdyż Everton musiał napierać na bramkę gospodarzy, by przynajmniej doprowadzić do wyrównania. Pierwszą szansę miał w 50. minucie, kiedy Osman uderzał w stronę bramki strzeżonej przez Al Habsiego, jednak piłka leciała nad poprzeczką. Chwilę później mieliśmy niemal powtórkę. Po świetnym dograniu Bainesa Mirallas strzelił bardzo niecelnie, a gospodarze mogli mówić o dużym szczęściu. Ależ interwencja golkipera Wigan! W środek wchodził reprezentant Anglii z numerem 3 na koszulce, idealnie wpuścił belgijskiego snajpera, ale ten trafił na mur w postaci Al Habsiego. Chyba Kevin Friend postanowił zagrać pierwsze skrzypce podczas dzisiejszego widowiska. W ramach promocji dwukrotnie obdarował graczy Evertonu żółtymi kartonikami. Najpierw niezbyt oczywiste upomnienie otrzymał Baines, a chwilę później Jelavić.

W 61. minucie „The Latics” powinni zdobyć trzecią bramkę. Akcję Di Santo i Maloneya golem mógł zakończyć Kone, ale w ostatniej chwili interweniował Jagielka. Al Habsi powoli wyrastał na bohatera gospodarzy. Tym razem udanie obronił strzał Pienaara, a do dobitki nie dopuścił jeden z obrońców Wigan. Gdyby w 70. minucie do dośrodkowania Bainesa doszedł Jelavić, to pewnie piłka zatrzepotałaby w siatce. Ponownie szczęście sprzyjało gospodarzom. Chwilę później kibicom „The Latics” mocniej zabiły serca. Podczas wybijania piłki Al Habsi niefortunnie upadł na lewe ramię, ale chyba nie nabawił się zbyt poważnego urazu, gdyż był w stanie kontynuować grę. W 77. minucie arbiter podjął kolejną kontrowersyjną decyzję. Strzał Jelavicia został utrudniony w sposób nie do końca przepisowy przez Figueroę, jednak sędzia uznał, iż nie było powodu do przyznania „The Toffees” rzutu karnego, choć Chorwat został zahaczony przez obrońcę Wigan.

Końcowe minuty to zdecydowana dominacja drużyny przyjezdnej. Everton cały czas atakował, chcąc odrobić straty. W 86. minucie po faulu Caldwella na Anichebe, który niedawno pojawił się na boisku, sędzia wskazał na wapno. Gola z jedenastu metrów zdobył Baines. Mieliśmy remis 2:2.

Ależ okazję miał Maloney! Otrzymał świetne podanie w uliczkę, ale chyba niepotrzebnie dryblował i po interwencji jednego z obrońców piłka minimalnie minęła bramkę. W doliczonych pięciu minutach nie ustępowały ataki z obu stron, choć więcej było fauli aniżeli samej gry. Mecz zakończył się remisem 2:2 i ponownie po spotkaniu z udziałem Evertonu w tym sezonie pojawi się wiele głosów w dyskusji dotyczących decyzji sędziego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze