Po wspaniałym tygodniu z Ligą Mistrzów nadszedł czas powrotu na ligowe podwórka. W ten weekend w angielskiej piłce dziać miało się bardzo dużo. Kilka spotkań zapowiadało się naprawdę hitowo. Jednym z takich meczów z pewnością określić można derby Merseyside. Liverpool podejmował na własnym stadionie Everton. Anfield Road czekało na przyjazd gwiazd światowego formatu. Na pierwszy plan wysuwali się na pewno Mohamed Salah oraz James Rodriguez.
Liverpool fatalnie wspominał pierwsze ligowe spotkanie z Evertonem w tym sezonie. To w tym meczu Virgil van Dijk doznał makabrycznie wyglądającej kontuzji. Holendra od tego czasu na boisku nie widzieliśmy i pewnie w tym sezonie nie zobaczymy. Cierpi na tym Premier League, a najbardziej defensywa zespołu Kloppa. Nieobecności w Liverpoolu byliśmy pewni w każdej formacji. Niemiecki menedżer nie mógł skorzystać z Gomeza, Fabinho czy Joty, który robił furorę na początku sezonu.
Z takimi problemami nie musiał walczyć Carlo Ancelotti. Włoski menedżer z podstawowych zawodników nie mógł skorzystać jedynie z Yerrego Miny. Ostatni raz ekipa z Goodison Park z Liverpoolem wygrała w 2010 roku. 11 lat oczekiwania. Podopieczni Carlo Ancelottiego przyjechali podnieść w końcu z murawy trzy punkty w derbach. Forma obu zespołów była trudna do odgadnięcia. Gospodarze przegrali ostatnie trzy mecze na własnym stadionie, a w Lidze Mistrzów udało im się pokonać na wyjeździe RB Lipsk 0:2. Everton z kolei wygrał cztery z pięciu ostatnich wyjazdowych spotkań. Mecz zapowiadał się co najmniej tak samo pasjonująco jak pierwsze derby w tym sezonie.
🔴 #LIVEVE 𝐓𝐄𝐀𝐌 𝐍𝐄𝐖𝐒 🔵
— Liverpool FC (@LFC) February 20, 2021
⚠️ TEAM NEWS! ⚠️
3️⃣ changes
🔙 DCL and Allan on the benchCOYB! ✊ #LIVEVE pic.twitter.com/SaT7GQZ9Y4
— Everton (@Everton) February 20, 2021
Błysk geniuszu
Piorunujący początek spotkania zafundowała nam obrona Liverpoolu wspólnie z duetem James Rodriguez–Richarlison. Fenomenalne wejście w spotkanie Kolumbijczyka mogło zwiastować same dobre rzeczy dla zespołu gości. James przypomniał sobie o swoich podaniach prostopadłych do Cristiano Ronaldo z sezonu 2014/2015. Popisał się doskonałą asystą już w 3. minucie spotkania. Kolumbijczyk posłał cudownego, wymierzonego pasa do Brazylijczyka i poprowadził swój zespół do prowadzenia, 1:0 dla Evertonu. Kibice klubu z Goodison Park mogli pierwszy raz podskoczyć z radości. Lewonożny magik pokazał swoją moc. Była to czwarta asysta Jamesa w rozgrywkach Premier League w tym sezonie.
⚽️ Richarlison’s 3rd minute goal is Everton’s earliest in a PL Merseyside derby since Olivier Dacourt scored after 40 seconds in a 3-2 defeat at Anfield in April 1999 pic.twitter.com/ZDtPCnXTrh
— Sky Sports Statto (@SkySportsStatto) February 20, 2021
Po kwadransie gospodarze obudzili się z letargu. Rozpoczęło się bombardowanie bramki Jordana Pickforda. Ten raz po raz kapitalnie interweniował, wykazując się naprawdę dobrymi interwencjami. Alisson nie pozostał dłużny. Brazylijczyk najpierw zanotował doskonałą paradę przy strzale Colemana. Następnie doskonale wybronił dośrodkowanie pojawiającego się co kilka chwil w grze Jamesa Rodrigueza. Kolumbijczyk szukał kolejnej asysty w tym meczu, ale w tej akcji jej nie odnalazł. Na przerwę „The Toffies” schodzili z prowadzeniem 1:0. Doskonale grą zespołu dowodził James. Kolumbijczyk do asysty dorzucił kilka celnych przerzutów czy też odpowiednie decyzje przy rozwoju tempa akcji. Na przeciwnym biegunie pojawił się Salah. Egipcjanin był kompletnie niewidoczny w pierwszej odsłonie tego widowiska.
Half-time at Anfield and #EFC lead through Richarlison's goal!#LFC have been forced to field their 1⃣8⃣th centre-back pairing of the season after Jordan Henderson's injury…
Watch half-time analysis and reaction on Sky Sports Premier League now!
— Sky Sports Premier League (@SkySportsPL) February 20, 2021
Salah jak duch
James boisko opuścił w 60. minucie. W drugiej połowie z wyjątkiem jednego wślizgu Kolumbijczyka trudno zapamiętać jakieś zagranie. Mecz zakończył z dorobkiem jednej asysty. Pierwsza połowa w wykonaniu byłego zawodnika Realu Madryt była zdecydowanie lepsza. Na drugą chyba po prostu zabrakło paliwa w baku. Do 60. minuty i tak zrobił zdecydowanie więcej niż jego lewonożny konkurent z „The Reds”. Salah wciąż był niewidoczny. Mimo że Liverpool atakował, oddawał groźne strzały, to mały był w tym udział egipskiej gwiazdy. Do 68. minuty trudno było zapamiętać go z jakiegokolwiek zagrania.
Wszystko mogło zmienić się dwie minuty później. Salah dostał podanie od Shaqiriego w polu karnym. Znalazł się 5 metrów od bramki Jordana Pickforda. Przegrał jednak pojedynek z golkiperem i nie powiększył dorobku bramkowego w tym sezonie. Wprowadzony za Jamesa, Dominic Calvert Lewin w 79. minucie wywalczył rzut karny, którego na gola zamienił Gylfi Sigurdson. Everton podwyższył na 2:0. Salah wciąż grał, jakby go nie było, może z wyjątkiem niecelnej wrzutki. Tego raczej nie chce pamiętać lider klasyfikacji strzelców Premier League. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że James zrobił więcej, zmieniając się z Calvertem Lewinem, niż Salah przez 85 minut gry. Kibice zespołu z Anfield mogli zadać sobie jedno pytanie.
Czy Liverpool jeszcze kiedyś nie przegra meczu w lidze? 🤔🤔🤔
— Wojciech Piela (@WPiela96) February 20, 2021
Cierpienia zranionego mistrza
Everton w tym meczu pokazał olbrzymią klasę. Ancelotti pokonał Kloppa, James błyszczał ponad Salahem. Mistrz Anglii stracił kolejnego piłkarza, kapitana. Jordan Henderson wypadł prawdopodobnie na dłuższy czas. Klopp musi sklejać defensywę jak tylko może. Problemy Liverpoolu są ogromne, ale trzeba było to wykorzystać.
Liverpool (1.54) 0-2 (2.04) Everton
— The xG Philosophy (@xGPhilosophy) February 20, 2021
Everton pokazał Liverpoolowi, jak pokonuje się słabszego rywala. Mecz dostarczył wielu emocji, ale zwycięstwo gości w żadnym momencie nie było zagrożone. „The Toffees” zwyciężyli na Anfield pierwszy raz od 1999 roku. Historyczna chwila wyreżyserowana przez Jamesa, Pickforda, Richarlisona oraz przede wszystkim wielkiego „Carletto”. Trzy punkty jadą na Goodison Park po naprawdę dobrym i intensywnym spotkaniu.